#Chapter Forty-Five
Przyjechali...
Prawda wyjdzie na jaw...
Prawdziwe oblicze Park JiMin'a...
Wreszcie przyjechali... przylecieli. Kolejny tydzień minął bez niego. Ale wreszcie się pojawili. Obaj. Wreszcie byli. Jin zadzwonił o szóstej trzydzieści do DaHee, która naprawdę nie miała zamiaru odbierać. Jednak zrobiła to. Wcisnęła zieloną słuchawkę. I zdecydowanie nie pożałowała tej decyzji
-Co chcesz Jinnie?- spytała zaspanym głosem przecierając twarz
-NamJoon dzwonił. Za dwie godziny będą na lotnisku. Chciał, żebym go odebrał. Więc pomyślałem, że będziesz chciała jechać ze mną.- odparł tak żywym głosem, że DaHee nie potrafiła w to uwierzyć
I miał cholerną rację. Nie było mowy, żeby nie jechała. Musiała. Musiała zobaczyć się z nim jak najszybciej. A czekanie na niego w domu nie wchodziło w grę.
-Tak! Za ile po mnie podjedziesz?- spytała podnosząc się błyskawicznie... to był zły pomysł. Niskie ciśnienie sprawiło, że w oczach jej pociemniało, a w głowie nagle się zakręciło. Jęknęła osuwając się na podłogę. Musiała chwilę odpocząć, aby ciśnienie się wyrównało.
-DaHee? Wszystko okay?- usłyszała zaniepokojony głos w słuchawce. Martwił się... jak słodko.
-Jest spoko. Nie przejmuj się. W każdym razie... o której będziesz?
-Za dziesięć minut? Pasuje ci?- spytał
-Oszalałeś? Daj mi przynajmniej piętnaście. Muszę wziąć prysznic i przygotować sobie coś do zjedzenia.- odparła stając na równe nogi... teraz było lepiej
-Mam jedzenie w aucie. Po prostu się ubierz.- odparł i była pewna, że właśnie przewrócił oczami. Nie miała jednak jak tego sprawdzić. Ale była pewna, że właśnie tak zrobił.
-Kończę Jinnie, bo tracę mój cenny czas.
Rozłączyła się i natychmiast udała do łazienki. Po szybkim i naprawdę otrzeźwiającym prysznicu mogła wreszcie zabrać się za ubrania. Czy powinna wyglądać dobrze? Zdecydowanie! Ale czy miała ochotę wyglądać wyjątkowo pięknie? Za cholerę! Więc sportowy czarny stanik, szare dresy i trampki wydały się najlepszym pomysłem. Rozczesała włosy. Była więc gotowa. Sięgnęła jeszcze po bluzę i swój telefon wraz z kluczami, które wsunęła do kieszeni. Zbiegła po schodach nie tracąc czasu na czekanie na windę. Już tam stał. Lamborghini Aventador S w niebieskim odcieniu. Tak. Ten samochód też kochała. Pomachała w jego stronę. Stał na chodniku. Jakby inaczej. Każdy z facetów, który po nią przyjeżdżał zawsze parkował na chodniku. Oni byli naprawdę złymi chłopcami.
Wsiadła do auta, a Jin poczęstował ją najlepszymi kanapkami jakie tylko mogła jeść. Niby były to jedynie kanapki, ale cholera... on robił je wyjątkowo dobre.
***************
Dojechali na lotnisko. Jin przedstawił się jednemu z ochroniarzy, a on wpuścił ich na pas startowy. Mogli wjechać samochodem na cholerny pas startowy! Czy ktoś kiedykolwiek widział coś takiego? Nie? No to teraz była okazja.
Kolejne podejrzenie. To, że JiMin był bogaty nie oznaczało, że mógł od tak wjechać na pas startowy. Nie. Po prostu nie. Coś jej tutaj nie pasowało. Była pewna, że nie jego majątek był powodem tego zajścia. Gdy SeokJin powiedział po kogo jadą ochroniarz niemal zamarł. Widać było, że jest przerażony na samo wspomnienie o Park JiMin'ie. Od razu zaproponował im coś do picia i aby zaczekali w poczekalni dla VIP'ów, bo tutaj może być zbyt głośno i niewygodnie. Nie. Tutaj coś potwornie nie pasowało. DaHee bała się jednak sprawdzać wiarygodność swoich podejrzeń.
Jednak wreszcie... Wreszcie zobaczyła czarny samolot. To nie było coś czym normalni ludzie latali. Och nie. Takim samolotem nie powinien nawet latać zarabiający miliony człowiek. To był samolot miliardera... Przecież w Internecie mogła sprawdzić ile wynosi szacowany majątek JiMin'a. I zdecydowanie nie było go stać na coś takiego. Patrzyła na samolot. Boeing 747. W luksusowej wersji. Należącej tylko do Park JiMin'a.
-Niezły, prawda? JiMin sporo w niego zainwestował.- odezwał się Jin szturchając DaHee lekko w ramię
Była pewna, że zainwestował w niego dużo jak cholera. Przecież on kurwa kupił samolot. I to nie jakiś mały. Nie jebaną awionetkę czy podobnej wielkości gówno. Kupił samolot pasażerski i przerobił go na swoją podniebną rezydencję. Podniebny luksusowy dom! Jak mogłaby uważać, że nie zainwestował w niego wiele. Wiedziała, że stać go na wiele, ale nie aż tak! Nie na coś takiego!
Zastanawiała się więc co takiego JiMin może robić? Co? No co?! Może handluje narkotykami? Albo ludzkimi organami? Może bawi się w sutenerstwo? Może jest członkiem jakiejś mafii? Albo co gorsza sam jest bossem? Nie. Stanowcze nie! Przecież on nie może być zły. Nie aż tak zły...
-O zobacz już idą!- Jin był naprawdę podekscytowany. Trudno mu się dziwić. Z NamJoon'em byli piękną parą. Zależało im na sobie. I co najważniejsze kochali się. Naprawdę się kochali i szaleli za sobą. DaHee już dawno nie widziała takiej pary jak oni. Z czego naprawdę się cieszyła.
Jin wybiegł z samochodu i wpadł w ramiona ledwo stojącemu na ziemi mężczyźnie. DaHee również wysiadła z auta i opierając się o maskę z założonymi ramionami patrzyła na mężczyzn. Jednak jej wzrok przeniósł się nieco wyżej, skąd dobiegał głos.
-Nie przywitasz się ze mną, maleńka?- usłyszała jego głos. Głos należący do Park JiMin'a. Stał u szczytu schodów i patrzył na nią z zachwytem może nawet jawną tęsknotą. Tęsknotą za nią. Za jej bliskością. Za jej głosem. Za wszystkim co było z nią związane. Naprawdę potrzebował jej blisko siebie. Jak najbliżej. I jak najszybciej.
-To zejdź na ziemię.- odparła. Brzmiało to chłodno. Naprawdę chłodno. Chociaż wcale nie miała takiego zamiaru. Jednak... właśnie tak to zabrzmiało. Ozięble. Ona też za nim tęskniła, ale nie potrafiła tego pokazać w odpowiedni sposób.
JiMin znał ją jednak wystarczająco dobrze aby zrozumieć przekaz. Tęskniła za nim. Wiedział to i widział. Było po niej widać, że za nim tęskni jednak sama nie potrafiła tego okazać. Nie miała bladego pojęcia jak to zrobić. Nawet się nie zastanawiając zbiegł po schodach, a kobieta zdążyła jedynie się wyprostować. Już po chwili tkwiła w jego ramionach. Dokładnie. Została szczelnie przygwożdżona do jego ciała. Objęła go w pasie i wtuliła się w jego klatkę. Ten nieziemski zapach. Właśnie tego teraz potrzebowała, aby poczuć się lepiej. Potrzebowała jego i jakiś zapewnień, był tylko jej. A ona jego. Że nie było nikogo innego. Że byli tylko oni.
-Tęskniłam za tobą.- szepnęła mocniej się w niego wtulając.
Właśnie tego potrzebowała. Zapewnienia, pewnej poduszki ochronnej, że byli tylko oni. Że on nic złego nie zrobił. Ufała mu... niby tak. Jednak wiedziała jacy są faceci... wiedziała jacy są przystojni, bogaci faceci. Lubili sobie poużywać życia. I wcale jej to nie dziwi. To normalne, że wykorzystywali swoje atuty. Przecież dziewczyny robiły dokładnie to samo. Nawet ona... kiedy nie była w związku oczywiście. A przecież teraz oficjalnie była więc nie szukała nikogo innego.
-A myślisz, że ja nie? Tęskniłem jak szalony. Jedyne o czym marzę to jak najszybciej wrócić do domu i być z tobą w łóżku.- stwierdził, a DaHee śmiejąc się uderzyła go lekko w ramię. Taki kuksaniec wcale go przecież nie zaboli. -Chcę się położyć spać ty mały zboczuchu.- dodał niewinnie śmiejąc się z jej reakcji
To coś nowego... zaskoczył tym DaHee. Jeszcze się nie spodziewała, że JiMin powie coś takiego. Zazwyczaj położenie się w jednym łóżku oznaczało dla nich tylko jedno... seks. Dużo seksu. Tymczasem JiMin po prostu chciał się położyć i spać. Zaskakujące. Ale równie miłe.
Jednak nagle przypomniała sobie o czymś. Lamborghini Jin'a było za małe na cztery osoby. Cholera. Przecież oni w takiej sytuacji nie wrócą do domu. Zostaną tutaj aż Jin nie sprowadzi pomocy... czyli licząc godzinę drogi w jedną. Na pewno będzie jeszcze seks, bo bez tego nie może się obyć dobre przywitanie. To jeszcze pójdą spać. Coś zjedzą. I dopiero po tym Jin po nich przyjdzie. W takim tempie według jej obliczeń będą w Seul dopiero jutro rano... zajebiście. Cholernie wspaniale!
-JiMin, ale jest problem. Bo przyjechałam z Jin'em jego samochodem. A Lambo ma tylko dwa miejsca więc... nie wiem jak wrócimy.- stwierdziła zagryzając z nerwów wargę.
-Naprawdę myślałaś, maleńka, że nie przewidziałem takiej sytuacji? Weź swoje rzeczy z auta. Pożegnaj się z chłopakami. Zaraz pokażę ci, że jestem przygotowany na wszystko.- odparł całując ją w czoło
Spojrzała na niego, a już po chwili mężczyzna stał kawałek dalej z telefonem w dłoni. Przyjrzała mu się dokładniej. Nie był już tym samym JiMin'em, którego widziała kilka sekund temu. Ten JiMin zdecydowanie właśnie miał jakiś niemiły telefon. Był śmiertelnie poważny. Mówił cicho, więc DaHee nie była w stanie usłyszeć o czym mówi, ale była pewna jednego. Ton jego głosu był opanowany. Spokojny. Ale potwornie zimny. Niemal lodowaty. Z kimkolwiek rozmawiał... to nie było coś co lubił.
Zignorowała jednak jego telefon. I podeszła do ciągle przytulających się i całujących mężczyzn. Nawet patrzenie jak dwóch przystojnych Kim'ów się całują było miłym doznaniem. Dźgnęła Jin'a w ramię, a ten niemal pisnął ze strachu. DaHee właśnie zrujnowała ich magiczny, zamknięty świat. Bańka pękła. A ona wkroczyła do ich świata.
-Hej Joon.- odezwała się przytulając ochroniarza, jednak szybko się odsunęła. Zazdrosny Jin to nie dający jedzenia Jin. A na to nie mogła sobie pozwolić. Kto inny dawałby jej tyle dobrych rzeczy i zapraszał na darmowe kolacje? Nikt inny. -Chciałam się tylko z wami pożegnać. Wiecie... raczej wszyscy nie zabierzemy się twoim samochodem.- stwierdziła wskazując na sportową brykę Jin'a. -Cieszę się, że po mnie przyjechałeś i zawiozłeś tutaj, Jinnie. Ale JiMin wspominał coś o tym, że ma jakiś plan czy coś takiego. Tak czy siak widzimy się niedługo.- ostatni raz przytuliła oboje. Odchodząc ostatni raz im pomachała. W dłoni ciągle trzymała swój telefon. Podeszła do JiMin'a, który od razu objął ją w pasie. I ruszył w stronę hangarów.
-Dokąd idziemy?- zapytała, gdy minęli pierwsze dwie hale.
-Zaraz zobaczysz.- odpowiedział tajemniczo łapiąc jej dłoni i splatając ich dłonie razem
Wreszcie znaleźli się przed jednym z budynków. JiMin podszedł do drzwi i wpisując kod odblokował je. Nie spodziewała się, że hangary mają kody do drzwi. Bardziej sądziła, że są po prostu na klucz albo kłódkę. Coś w tym stylu i nic więcej. Jednak myliła się. Ta hala była nieźle chroniona. A gdy tylko weszła do środka zrozumiała dlaczego.
To nie było zwykłe miejsce. Ewidentnie nie było. Tutaj nie stał żaden samolot. Na razie. Jego Boeing 747 jeszcze tutaj nie stał. Ale pewnie zaraz miał się tu znaleźć. Natomiast mogła dojrzeć dwa samochody. Limuzynę. Aurus. Wiedziała, kto jeździ takim sprzętem. Prezydent. Jebany prezydent. Putin. Dlaczego JiMin miał samochód Putin'a? Co jest do cholery?! Drugi zaś to Rolls Royce Ghost w śnieżnobiałym odcieniu. Piękny. Tak cholernie cudownie się błyszczał. DaHee podeszła do niego i przejechała palcem wskazującym po masce. Lakier aż się błyszczał w światłach. Dlaczego jednego faceta było stać na tak wiele fajnych aut? Fajny? Nie. Zajebistych! On posiadał wszystkie samochody jakie tylko podobały się DaHee.
-Chcesz nim jechać?- spytał podchodząc do niej i owinął swoją dłoń wokół jej biodra
-Ghost'em?- odchyliła głowę i spojrzała na niego zaskoczona
-No jasne. Jeśli chcesz możemy nim jechać.
-Serio? Mówisz poważnie? A mogę go prowadzić?- spytała podekscytowana
JiMin zamiast odpowiedzieć sięgnął do kieszeni i wyjął klucze wsuwając je w dłoń DaHee.
-Tylko nie szalej.- stwierdził puszczając do niej oczko
Była szczęśliwa tak cholernie szczęśliwa. Już dawno nie miała okazji jechać takim cackiem. Oczywiście, że kochała swój samochód ponad życie, ale to nie był cholerny, błyszczący się Ghost. Nie mogła ominąć takiej okazji, żeby do niego wsiąść. A jakby tego było mało JiMin pozwolił jej prowadzić. Jednak pojawiła się pewna obawa. To auto jest drogie. Cholernie drogie. Co prawda była dobrym kierowcą... jednak miała opory przed jazdą tą bestią.
A JiMin dostrzegł jej zawahanie. Widział to po niej. Dlatego podszedł do niej i objął. Odwracając w swoją stronę. Musiała więc na niego spojrzeć.
-Nie bój się. Wiem, że jesteś najlepsza, maleńka.- stwierdził i odchodząc dostała mocnego klapsa od niego
Zapiekło. Ale jego słowa podniosły ją na duchu. Więc nie pozostało nic innego niż wsiąść do auta.
Zajęła miejsce kierowcy. Odetchnęła głęboko... pachniał nowością. Nie czystością, ale nowością. Jakby wcale nie był używany. Co był jeszcze dziwniejsze patrząc na to jaki to był samochód. Gdyby mogła jeździłaby nim ciągle. Ale nie należał do niej tylko do JiMin'a. Więc było jasne, że przy tak pokaźnej kolekcji samochód nie miał możliwości jeździć nim zbyt często. Swoją drogą... naprawdę było go stać na to wszystko? Czy Park Company zarabiało aż tak wiele, żeby JiMin mógł sobie pozwolić na to całe bogactwo?
Nie była co do tego przekonana.
A co gorsza...
Miała słuszne obawy.
***************
Wreszcie wyjechali na drogę. DaHee miała szansę rozkoszować się jazdą. Jednak nie potrafiła. Nie potrafiła się na tym skupić. Musiała go zapytać. Niemal jej język palił, żeby tylko móc wypowiedzieć te kilka słów. Musiała.
-Jak interesy?- spytała zerkając na niego
JiMin siedział swobodnie na fotelu pasażera. Zdjął swoją marynarkę wraz z krawatem i rozpiął do połowy koszulę. Trzymał w dłoni swój telefon i co jakiś czas stukał w niego. Pisał z kimś. Z kim do cholery? Bo na pewno nie był to Jin!
-Jak zawsze. Dobrze, a co u ciebie, kochanie?- odparł nawet na nią nie patrząc. Był zajęty telefonem.
I może wszystko byłoby dobrze, gdyby nie jedno dziwne słowo. „Kochanie". Nigdy się do niej tak nie zwracał. Nigdy. Nie przypomina sobie, żeby kiedykolwiek, nawet po genialnym seksie, zwrócił się do niej w ten sposób. Coś było na rzeczy. Coś tutaj kurwa nie grało. Teraz to było bardziej niż pewne. No po prostu oczywiste. Aż biło po oczach.
A DaHee miała tylko jedną szansę. Wolała nie znać prawdy. Może nie... Chciała znać prawdę. Chciała potwierdzić swoje przeczucia. Ale nie chciała dowiadywać się w ten sposób. Nie tutaj. Nie kiedy prowadziła samochód. Nie w jego aucie. Nie kiedy mogła spowodować wypadek. Wolałaby zrobić to w domu. W mieście, tak aby mogła jak najszybciej się ewakuować, ale nie tutaj. Przeszła przez coś takiego i wolała nie rozmawiać na ten temat tutaj. Jednak lepiej mieć tę rozmowę za sobą. Lepiej teraz usłyszeć to co i tak nieuniknione.
-Czy ty mnie zdradzasz?- spytała. Jednak JiMin milczał. Przez dobre kilka sekund milczał. Jego ciało zastygło w bezruchu. Dłonie kobiety zacisnęły się na kierownicy. Paliczki zbielały.
-Coś ty kurwa powiedziała?- spytał. Było słychać, że to pytanie mu się nie podobało. Tylko dlaczego? Bo zdradza? Czy może nie? Spojrzał na nią zaciskając mocniej szczękę.
-Zdradzasz mnie? Masz kogoś w Singapurze?- pytała dalej
-Zatrzymaj się!- krzyknął na nią
-Co? JiMin...- mówiła zaskoczona, może nawet przestraszona jego nagłym wybuchem złości.
-Zatrzymaj się w tej cholernej chwili, DaHee!
Nie protestowała. Zjechała z drogi i zatrzymała się przy leśnej drodze. Włączyła światła awaryjne. JiMin złapał ją za szczękę i ściskając odwrócił w swoją stronę. Ta nagła złość. Jego agresja. Brutalne zachowanie... to było coś czego DaHee nie widziała. Nie widziała go w takim stanie. Jego oczy pociemniały. Nie w sposób jaki kochała. Nie w ten, który ją podniecał. Tak nie było. Jego oczy były ciemne jak u bestii. Był wściekły. Tak jak jeszcze nigdy. Jego szczęka zaciskała się pulsacyjnie. Była w stanie to dostrzec. Drugą dłoń zaciskał na skórzanym podłokietniku. Żyła na szyi zaczęła pulsować.
Gdyby mógł...
Zabiłby ją...
-Coś ty kurwa powiedziała?- spytał zachrypłym, głębokim głosem. To nie był ten głos, który lubiła. Ten brzmiał przerażająco. Jakby nie mówił tego JiMin, którego znała. Jakby JiMin, którego znała wcale nie istniał. A na jego miejscu pojawił się ten Park JiMin. Park JiMin, który był przerażającym potworem.
Jednak nie podda się tak łatwo. Potwór czy nie, chciała znać prawdę. Musiała się dowiedzieć jak jest. W końcu była Lee DaHee. A Lee DaHee niczego się nie boi. Nawet jeśli musi stawić czoło tej bestii.
-Zapytałam się czy masz kogoś w Singapurze? Często tam podróżujesz, a gdy już tam jesteś... nie ma z tobą kontaktu.
-Mówisz poważnie?- ciągnął dalej zaciskając dłoń jeszcze mocniej na jej szczęce. Poczuła nagły ból. Niemal... niemal jakby jej żuchwa miała zaraz pęknąć. Może i tak właśnie się stanie? Może JiMin zrobi jej krzywdę? Może właśnie taki był? Używał przemocy? Może był agresywny? Może to właśnie jest ten prawdziwy JiMin, którego ona nie znała? Ale właśnie poznaje...
-Puść mnie.- wyrwała się z jego naprawdę silnego uchwytu i złapała za żuchwę lekko ją dotykając -Po prostu powiedź mi to do cholery!- krzyknęła niemal mając łzy w oczach. Nie dlatego, że bała się, że ją zdradzi. W głębi duszy już dawno o tym wiedziała, ale dlatego, że sprawił jej fizyczny ból.
Lubiła trochę przemocy podczas seksu. Klapsy. Krępowanie. Szarpanie za włosy. Ale nie godziła się na to w normalnych warunkach. Nikt. Ale to nikt nie zrobił jej nigdy krzywdy. Jednak pojawił się cholerny Park JiMin. I odważył się to zrobić. Był pierwszy i kurwa ostatni!
-DaHee. Co ty kurwa pierdolisz?! Nie mam nikogo rozumiesz? Nikogo! Jesteś tylko ty!- krzyknął i znów chciał ją złapać, ale zdążyła się uchylić. Odsunęła się od niego przysuwając maksymalnie do okna.
-Jeśli mnie dotkniesz, nigdy więcej mnie nie zobaczysz.- ostrzegła go. JiMin uniósł dłonie w geście poddania i również przesunął się do swojego okna. Jej słowa zdecydowanie go otrzeźwiły. Pierwotne zachowanie. Agresja. Wściekłość. Minęły. Wiedziała, że nie zupełnie, ale jednak pomogło. Groźba zadziałała. Między nimi wytworzył się spory dystans. -Ciągle jeździsz do Singapuru, jeśli nie masz tam nikogo to o co chodzi?
-Mówiłem ci. Mam interesy.- odparł zwięźle. Coś ukrywał. Jeśli to nie kobieta? Jeśli nie rodzina? To co? Co mógł ukrywać?
-Interesy.- prychnęła powtarzając jego słowa -Znikasz na tydzień albo więcej i się nie odzywasz. Jakbyś zupełnie znikał z tego świata. Nikt się do ciebie nie może dodzwonić...- zamilkła na chwilę. Spojrzała na niego. -A nie czekaj. Jin wymienia maile z NamJoon'em.
-Wiesz...- zawahał się nie wiedząc co powiedzieć
-Tak JiMin, wiem o tym. I widzę, że naprawdę cię to boli, że się dowiedziałam.
-To nie tak, kochanie.- wystawiła wskazujący palec w jego stronę skutecznie go uciszając
-Nigdy...- przełknęła ślinę -Nie mówiłeś tak do mnie. Spotykamy się ponad trzy miesiące i ani razu nie powiedziałeś do mnie w ten sposób. Nigdy, JiMin. Czy naprawdę sądzisz, że takie nagłe czułe słówka są przypadkowe?
-Przemyślałem to sobie, okay? Jesteś ważnym elementem mojego życia więc to właściwie.
Właściwe. To właśnie powiedział. To była jego linia obrony. Chciał wziąć ją na litość? Naprawdę? Mógł się bardziej popisać, bo to nie działa na Lee DaHee. Powinien już o tym wiedzieć.
-Pierdolisz i tyle. Więc powiesz mi wreszcie prawdę? O chuj chodzi z tym wszystkim?- spytała patrząc na niego z wyczekiwaniem i niecierpliwością -Jeśli nie zaczniesz gadać, poważnie, nie zobaczysz mnie już więcej. To będzie koniec JiMin.- dodała stawiając go pod ścianą.
Nie miał wyjścia, żeby powiedzieć jej prawdę.. prawdę? Cholera oczywiście, że tego nie zrobi. Jeśli powiedziałby prawdę... zerwałaby z nim. Uciekłaby, gdzie pieprz rośnie. Właśnie dlatego kłamał. Kłamał, bo nie mogła się dowiedzieć. Wtedy uzna go za potwora. Potwora, którym wprawdzie jest, ale przy DaHee nie chce nim być. Chce być Park JiMin'em, dobrym facetem, którego polubiła Lee DaHee. Jednak... nigdy nim nie będzie. Brutalna prawda kiedyś się wyda, a ona go zostawi. To tylko kwestia czasu i rozwoju sytuacji.
Pamiętacie 750 obserwacji na instagramie i pojawi się coś nowiutkiego także warto słoneczka zajrzeć i się postarać!
Mój instagram: wanessa_w._
Ale co to dla was przecież jesteście najlepsi!
Dziękuję. Zostaw po sobie ślad.
Głos + komentarz = zadowolona, pełna energii pisarka!
Brakuje mi waszych komentarzy więc poproszę więcej!!!
Pozdrawiam was, Wanessa
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top