#Chapter Fifty-Six
Czy naprawdę potrafi to zrobić...
Czy on jej kiedykolwiek wybaczy...
To będzie długa rozmowa...
Podjęła decyzję.
Nie wiedziała czy była ona słuszna czy też może nie. No bo skąd miałaby wiedzieć, czy zrobiła dobrze. Czy może jednak popełniła straszny błąd. Nie wiedziała. Ale za chwilę miała się przekonać.
W Park Company bywała dość często. JiMin lubił w pewnym sensie chwalić się swoją ukochaną na forum publicznym. Nawet jeśli nie było to zbyt szerokie grono odbiorów. Zawsze lepsze to niż zupełny brak zainteresowania. No cóż może to jeden z powodów, dla których JiMin tak bardzo lubił przyprowadzać Lee do swojego królestwa.
Wszyscy przepadali za Lee. Była w końcu piękna, no i mądra. Nawet jeśli któraś z pracownic czuła do niej nienawiść... nie to zbyt mocne słowo. Nie przepadały za nią. Tak. To o wiele lepiej brzmi. Nie lubiły jej, bo dobrze wiedziały, że Lee była za dobra. Była od nich dużo lepsza, a przez to one nie miały szans. Nie miały nawet możliwości zdobyć i podbić serce Park JiMin'a. DaHee zawładnęła nim już dawno temu. Jednak oczywiście była jedna osoba, która Lee DaHee darzyła prawdziwą nienawiścią, i to od samego początku.
Song Nicki.
Ta kobieta nienawidziła Lee jak diabeł wody święconej. A co najgorsze... DaHee czuła dokładnie to samo do starszej, asystentki JiMin'a. Nie lubiła samego faktu, że piękna, jednak niezbyt mądra kobieta jest tak blisko z jej facetem. A teraz. Teraz kiedy mieli od siebie przerwę. Mogło wydarzyć się wiele. Niekoniecznie było to związane z samą Song. Jednak na pewno nie przeoczyłaby okazji, aby spróbować swoich sił. I nie podbić serca Park JiMin'a, swojego szefa.
DaHee weszła do budynku witana miłymi uśmiechami i przywitaniami. Może ludzie z jego firmy nie wiedzieli, że ich związek przechodził kolejny już kryzys, jednak tym razem znacznie gorszy. Wiedzieli. Była pewna, że wiedzieli. Czuła te spojrzenia. Wiedziała, że każdy z nich zdążył już przynajmniej trzy razy wymyślić powód, dlaczego nagle po tygodniu przerwy pojawia się w biurze. Cóż nie miała zamiaru się nikomu tłumaczyć. Bo jedyną osobą, z którą musi porozmawiać. O którą musi walczyć. Jest Park JiMin. A żeby tam dobrzeć musi pokonać gremlina. Song Nicki. Co wcale nie będzie takie proste.
Ochrona spokojnie przepuściła ją bez większej kontroli. Bo przecież była dziewczyną Park JiMin'a. A przynajmniej tak wydawało się ochroniarzom. I chwała im za to. Chwała również Kim NamJoon'owi, że nie powiedział nikomu o ich przerwie. Inaczej nie byłoby takie łatwe przedostanie się przez najlepiej przeszkolonych ludzi w zakresie ochrony jakich tylko znała. Dotarła do wieżyczki złego stwora. Nicki siedziała na swoim miejscu i zerkała kątem oka na swoją rywalkę.
Walka będzie zaciekła.
Lee czuła to w kościach.
Ta zdzira już ją dostrzegła. Wiedziała, że Lee przyjdzie. Jeden z ochraniarzy dał już jej znać. I to nie dlatego, że ją lubił, ale był zmuszony informować o każdym gościu jakiego miał JiMin. A to również niestety tyczyło się Lee DaHee. Cóż żałowała, że od tak nie mogła wchodzić do JiMin'a, ale rozumiała również obowiązek informowania o gościach. W końcu JiMin'owi zagrażało wiele osób. Nawet jeśli tą osobą była jego kobieta.
-JiMin ma przerwę. Nie przyjmuje gości.- właśnie to usłyszała Lee, gdy tylko pojawiła się na piętrze
Ta zdzira miała czelność powiedzieć coś takiego. Do DaHee? O nie. Nie ma takiej cholernej opcji, Lee się nie da. Nigdy w życiu. A już szczególnie nie przed tą babą.
-JiMin? Od kiedy to mówisz do swojego szefa po imieniu?- odbiła piłeczkę krzyżując ramiona. -Chyba JiMinnie nie chciałby się dowiedzieć o twoim zachowaniu i lekceważeniu go jako szefa.- dodała.
Tak!
W punkt.
Nicki mogła mówić różne rzeczy. Uważać co chciała, ale chciała tu pracować. A więc musiała zgrywać również pozory. Nawet jeśli musiała robić to przed kobietą, której nienawidziła. Lee DaHee miała w tym momencie sporą przewagę.
-Pan Park cię nie przyjmie.- poprawiła się -Ma teraz przerwę i surowo zakazał wprowadzać tutaj kogokolwiek.
-Przyjmie.- prychnęła -Przyjmie swoją dziewczynę.- dodała wzruszając ramionami, wydymała dolną wargę jak małe dziecko, a następnie uśmiechała się do niej w geście zwycięstwa.
Przyłożenie...
I gol!
Lee DaHee już wygrała. Na to Song nie mogła znaleźć żadnego sensownego argumentu. Dlatego bez chwili zwłoki Lee skierowała się w stronę drzwi prowadzących do jego gabinetu.
Song Nicki zajęło chwilę, ale wreszcie poderwała się z krzesła i ruszyła za Lee chcąc przeszkodzić jej w wejściu do gabinetu.
-Stój! Nie możesz!- krzyknęła za nią dokładnie w tym samym momencie, gdy Lee sięgnęła do klamki i otworzyła drzwi na oścież
***************
-DaHee.- na to jedno słowo. Na wypowiedziane przez niego jej imię znieruchomiała. Była zaskoczona. Spojrzała na niego.
Siedział tam. W swoim fotelu. Za biurkiem. W idealnym popielatym garniturze. Z okularami na nosie. Wyglądał tak seksownie jak pamiętała. Pracował. Jednak widząc ją oderwał się od tego. Patrzył na nią w ten sam sposób w jaki robiła to Lee. Z obawą. Z ogromną obawą.
-Panie Park naprawdę starałam się ją zatrzymać, ale wtargnęła tutaj jak ostatnia wariatka.- wtrąciła asystentka starając się wypaść w tej chwili jak najlepiej
-Wyjdź.- jego głos był stanowczy. Może nawet surowy. Ale na pewno władczy i nie przyjmujący jakichkolwiek sprzeciwów. Lee zadrżała. Czy mówił to do niej?
-Słyszałaś Pana Park'a. Wyjdź.- dodała asystentka z wyższością
-Nie!- JiMin natychmiast zareagował podnosząc się -Mówię do ciebie Nicki. Masz wyjść i zamknąć za sobą drzwi. Natychmiast.
2:0 szmato!
To właśnie Lee chciała powiedzieć w tej chwili. Ale sytuacja niekoniecznie była dla niej sprzyjająca. Więc powstrzymała się przed tym dla własnego dobra. Jeszcze przecież nie wiedziała co czeka ją po rozmowie z JiMin'em. Czy będzie dobrze. Czy może zostanie ze złamanym sercem.
Kobieta zostawiła ich samych. Atmosfera zgęstniała. Nagłe napięcie narosło między nimi. Napięcie, którego dawno nie czuła. Pomieszanie podniecenia ze strachem. Strachem przed rozmową, którą mieli odbyć. Ona chciała ją odbyć. Ale czy JiMin tego chciał? Nie wiedziała.
-Rozumiem, że to coś ważnego, DaHee. Jeśli wpadłaś tutaj tak niespodziewanie.- stwierdził spokojnie. Znów był JiMin'em, którego znała. Chociaż nie do końca. Zdystansował się. Widziała to. Zachowywał się z dystansem wobec niej. Wiedziała co to znaczy. Koniec. -Czy może chcesz coś do picia? Albo jesteś głodna?- dodał z grzeczności.
-Możemy po prostu porozmawiać?- zapytała niepewnie. Ciągle stała przy wejściu. Już zaczęła plan ucieczki. W każdym momencie mogła po prostu uciec. Najzwyczajniej w świecie zwiać stąd, a JiMin nie zdążyłby jej złapać i powstrzymać. Czy był więc sens wchodzić w głąb gabinetu?
-Proszę.- gestem dłoni wskazał na fotel -Rozgość się. Nie będziemy przecież rozmawiać w taki sposób. Jeśli tutaj przyszłaś oznacza to więc, że chcesz powiedzieć mi coś bardzo ważnego.- dodał
DaHee nie odpowiedziała. Tak. To było ważne. Niepewnie podeszła do fotela, który stał przed biurkiem JiMin'a. Usiadła. JiMin zrobił dokładnie to samo. Nie czuła się komfortowo. Nie. Zdecydowanie nie. Ale właśnie taki był tego zamysł. JiMin zrobił to celowo. Może nie. Nie chciał źle jej potraktować jednak taki już był. DaHee go skrzywdziła. Więc on miał plan się zemścić. Oczywiście, że był w stanie zrobił masę innych... gorszych rzeczy. Ale nie zrobiłby nic złego Lee DaHee. Nie jej. Jednak w jakiś sposób zdoła ją ukarać.
-Więc... proszę mów.- zachęcił ją
-Chodzi o nas...- zaczęła niepewnie. Nagle stała się niepewna. Lee DaHee którą była stała się niepewna. Może przestraszona faktem, że właśnie musiała powiedzieć coś takiego JiMin'owi. Coś co zaważy na ich przyszłości. -Ja... nie rozmawialiśmy od dwóch tygodni. Myślałam, że nie chcesz mieć ze mną kontaktu..- zanim zdążyła dokończyć zdanie JiMin jej przerwał
-Chciałaś przerwy. Przerwy, DaHee. Dałem ci dokładnie to czego chciałaś. Nie rozmawialiśmy o zerwaniu tylko o tym, że potrzebujesz czasu. Czy właśnie podjęłaś decyzję?- JiMin dobrze wiedział, że z Lee musi postępować stanowczo. Może zrobił to zbyt stanowczo jednak innego wyjścia nie było. Kończąc zdanie podniósł się ze swojego fotela i stanął przy oknie. Odwrócił się do niej plecami. I patrzył w panoramę miasta. Nie. Nie zlekceważył jej. Nie zrobił tego. Dał jej przestrzeń. Dał jej możliwość lepszego wyrażenia sobie. Chciał, żeby poczuła się swobodnie.
Nastał ten moment. Moment, kiedy powinna mu powiedzieć wszystko. Wyłożyć karty na stół i zacząć mówić. Musi to po prostu zrobić. Wzięła głęboki wdech i po prostu zaczęła.
-Wiem JiMin, zjebałam. Ja to doskonale wiem. Nigdy nie chodziło o ciebie i o to co robisz lub kim jesteś. Tylko o mnie o moją przeszłość. Ja... ja po prostu się boję. Boję się, że w pewnym momencie poczuję do ciebie coś więcej i to będzie mój błąd. Że zacznie mi za bardzo zależeć. Wiesz bycie ze sobą w taki sposób jaki byliśmy. Randki. Wspólne spędzanie czasu. Rozmowy. Seks. To coś co lubię, ale gdy zaczyna się robić zbyt poważnie ja po prostu uciekam. Uciekam jak tchórz i tyle. Ja palę za sobą mosty, JiMin. Nigdy nie wracam do kogoś. Idę dalej. Ale jestem tutaj. Jestem tutaj, bo jeśli ty też chcesz dalej być ze mną... jestem gotowa podjąć ryzyko i spróbować przezwyciężyć mój strach. Chcę to zrobić z tobą.- stwierdziła i opuściła głowę czekając na to co powie JiMin
Naprawdę nie miała pojęcia co może jej powiedzieć. Albo jak zareaguje. Wolała jednak o tym wcale nie myśleć. Dla własnego dobra. Nie powiedziała tego co chciała. Poszła na żywioł. Pewnie to wyszło na jej dobro. Bo mogłaby posunąć się do stwierdzeń takich jak „kocham cię" i „potrzebuję cię jak cholernego powietrza", a tego naprawdę wolała uniknąć. Jeszcze JiMin zraziłby się do niej.
Mężczyzna stał do niej odwrócony plecami jednak patrząc na szybę bardzo dobrze widział jej odbicie. Widział to jak się denerwowała. Jak bardzo przeżywała wszystko. Naprawdę wzruszył się przez to jak bardzo się starała. Oczywiście, że chciał do niej wrócić. Przecież to oczywiste, że od tak by jej nie zostawił. I cieszył się, że sama wreszcie to zrozumiała. Że sama dobrze wiedziała, że i jej zależy na nim. Przemyślała sobie wszystko i wróciła do niego. Wspaniale. Naprawdę się ucieszył. Jakby inaczej. A teraz wydawało mu się, że DaHee zaczęła darzyć go emocjami, którymi wcześniej nie miałaby odwagi. Zaczęło jej jeszcze bardziej zależeć to naprawdę dobrze wróżyło.
Kiedy tylko ją zobaczył tego dnia zapragnął jak najszybciej się z nią pogodzić. Musiał. Widząc ją w tej zwiewnej kwiatowej, krótkiej sukience i czarnych ciężkich butach... musiał ją jak najszybciej posiąść. Mieć blisko siebie. I być w niej. Natychmiast. Jednak najpierw musiał dowiedzieć się co postanowiła. Co chciała zrobić w sprawie ich związku. I właśnie dowiedział się wszystkiego. Nie było już odwrotu. Kości zostały rzucone.
***************
Ignorując jej zaskoczone spojrzenie podszedł do niej pewnym krokiem. Spojrzała na niego ciągle siedząc JiMin wydawał się jeszcze większy niż zazwyczaj. Górował nad nią. I to dosłownie. Złapał ją za rękę i pomógł wstać. Teraz. Stali naprzeciwko siebie. Park zaprowadził Lee do okna. Stanął za nią obejmując w delikatny, nienatarczywy sposób jej biodro. Poddała się temu. Dwa tygodnie bez tego mężczyzny. Szaleństwo. Łaknęła jego bliskości. Jego dotyku. Jego zapachu. Tego wszystkiego co w nim kochała.
-Zobacz. Co widzisz?- spytał patrząc na ich odbicia w szybie
-Panoramę miasta.- odpowiedziała cicho
Nie widziała. Może nie chciała zobaczyć tego co on widział. Ona skupiła się na tym co oczywiste. Co widoczne gołym okiem. To co widzi każdy. Miasto tętniące życiem. Jednak JiMin skupił się na czymś zupełnie innym. Na nich. Patrzył na ich odbicia. Skupił się na dwójce zakochanych, choć niewidzący o tych osobach. Patrzył na odbicie DaHee którą kochał.
-Nie.- zaprzeczył pochylając się tuż przy jej uchu. I wyszeptał. -Skup się DaHee. Skup się maleńka. Nie chodziło mi o miasto. Chodzi mi o coś znacznie ważniejszego niż Seul.
Mówiąc to patrzył na jej twarz w oknie. Patrzył intensywnie się jej przyglądał. DaHee uniosła zaskoczona spojrzenie. I wreszcie. Dostrzegła to. Ich wzrok się skrzyżował. Patrzyli na siebie w odbiciu okna. Już wiedziała.
-Dobrze maleńka. Właśnie o to mi chodziło.- przytaknął patrząc w jej oczy. Spojrzenie było niemalże palące. Jego druga, wolna dotychczas dłoń, niepostrzeżenie znalazła się na jej biuście. Ciepła dłoń wsunęła się pod materiał sukienki, a następnie pod biustonosz. Odchylając miseczkę złapał w garść jej lewą pierś intensywnie, aczkolwiek subtelnie ściskając. Zrobił to. Rozbudził w niej pożądanie, które starała się jak dotąd stłamsić. -Od kiedy tylko tutaj weszłaś miałem ochotę to zrobić.- stwierdził ponownie ściskając jej pierś
-JiMin.- wymruczała. Ugięły się pod nią kolana. -Mieliśmy porozmawiać. To ważne.
-I to też jest bardzo ważne. Zaraz ci pokaże co ja czuję.- stwierdził
To będzie długa rozmowa. Oboje byli tego pewni.
Pamiętacie 750 obserwacji na instagramie i pojawi się coś nowiutkiego także warto słoneczka zajrzeć i się postarać!
Mój instagram: wanessa_w._
Ale co to dla was przecież jesteście najlepsi!
Dziękuję. Zostaw po sobie ślad.
Głos + komentarz = zadowolona, pełna energii pisarka!
Brakuje mi waszych komentarzy więc poproszę więcej!!!
Pozdrawiam was, Wanessa
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top