#Chapter Fifty-Nine
On jest jej ciemnością...
A ona jego światłem...
Nie miał powodu jej kochać...
Kiedy tylko dotarła do domu zastała w nim swojego gościa. Kim TaeHyung siedział na sofie z nogami ułożonymi na stoliku i czekał na nią pijąc poranną kawę. Okay może i nie bardzo ją to zaskoczyło, bo przecież TaeHyung należał do gości, którzy mogli od tak do niej wchodzić jednak sam fakt, że czuł się tutaj tak dobrze był wręcz niepokojący. Przecież jej mieszkanie było jak drugie mieszkanie TaeTae.
Niepokojące.
-No maleńka siadaj i opowiadaj!- krzyknął, gdy tylko drzwi się za mną zamknęły
-Nie jestem pewna czy jest o czym mówić.- stwierdziła ponuro przeczesując włosy
-Dzwoniłaś do mnie więc na pewno musi być o czym opowiadać. A teraz dawaj tutaj swój śliczny tyłeczek.
DaHee nie posłuchała go jednak. Natychmiast weszła do sypialni, żeby się przebrać. Ubrana w dresy i bluzę mogła wrócić do przyjaciela i opowiedzieć mu o nocy... którą w zasadzie przespała. Usiadła obok niego krzyżując nogi.
-Czekaj.- zaczął jako pierwszy patrząc na przyjaciółkę. -Niezbyt wyglądasz na osobę, która świetnie bawiła się tego ranka ze swoim facetem. Ponura mina. Brak błysku w oczach. Możesz też spokojnie siadać. Nie. Zdecydowanie nie było seksu. Więc co się do cholery stało, że moja dziewczynka nie zabawiła się z bogiem seksu?!- krzyknął patrząc na dziewczynę
Dobrze ją znał. Nawet zbyt dobrze. TaeHyung wiedział o niej wszystko i to niemal natychmiast było dla niego jasne, że coś się stało. Skoro miała taką minę musiało coś nie grać, a to już jego zadanie, żeby dowiedzieć się w czym rzecz.
-Chodzi o to, że to z mojej winy nie było seksu.- odparła spuszczając głowę
-Okres? Jestem bardziej niż pewien, że dla niego nawet morze czerwone nie jest groźne.- machnął ręką lekceważąco
Naprawdę go kochała. No bo jakby miała go nie kochać. Przecież to najważniejsza dla niej osoba... zaraz po JiMin'ie. Jednak czasem przerażało ją jaki był Kim TaeHyung. On był tak cholernie szczery. Tak prostolinijny, że czasem aż za bardzo się bała o to co powie. Co zrobi. I jak się zachowa. TaeHyung był nieprzewidywalny. I to dosłownie.
-Kurwa! TaeHyung! Czy ty pamiętasz, żebym miała okres i nie uprawiała seksu od kiedy się znamy?!- krzyknęła na niego mocno go przy tym szturchając. Niemal spadł z sofy. A wraz z tym po mieszkaniu rozniósł się jego głośny śmiech.
-No masz rację. Nie pamiętam takiego dnia. Ale kto wie. Może nagle dostałaś okresu i potwornego bólu brzucha i co wtedy?
-Byłam pijana i po prostu zasnęła. Zasnęłam. A JiMin planował coś naprawdę fajnego i romantycznego.
-Kwiaty?- spytał, a Lee jedynie przytaknęła zaciskając mocniej wargi. Już dawno... właściwie to nigdy nikt nie zrobił dla niej czegoś takiego co JiMin. Nikt nie postarał się aż tak dla niej. Jednak JiMin to zrobił. Zrobił a ona to schrzaniła po całej linii. Przecież ona do cholery zasnęła. Tego nie da się w żaden logiczny sposób wytłumaczyć. -Świece?- pytał dalej zastanawiając się czy może JiMin jest naprawdę aż tak romantyczny. Lee przytaknęła.
Cholera. On naprawdę był tym typem faceta, który jak chciał to potrafił zrobić coś niesamowitego dla swojej kobiety.
-I wino. I truskawki. On się naprawdę postarał. A ja to przespałam.- odpowiedziała zerkając na swoje dłonie. Powinna wczoraj nie pić. Powinna przewidzieć, że JiMin będzie chciał w jakiś sposób świętować ich powrót do siebie i że to nie będzie jedynie imprezka z przyjaciółmi. Mogła wiedzieć, że to będzie również coś bardziej prywatnego. Bardziej intymnego. Zbyt dobrze bawiła się z reszta, za którą tak tęskniła, żeby pomyśleć o tym co może wymyślić JiMin. -Ale zaprosiłam go na randkę za wczoraj. Chcę się zrehabilitować.- dodała szybko licząc, że w jakiś sposób to pomoże
-Okay. Nie jest źle.- stwierdził spokojnie TaeHyung. Zdecydowanie nad czymś myślał. Zastanawiał się co powinien zrobić. Jak doradzić swojej najlepszej przyjaciółce. Swojej sis. -Jakiś konkretny plan?
-Myślałam, żeby pojechać po jakieś jedzenie. Zabrać go na wzgórze...- Kim nie dał jej dokończyć i wciął się w pół zdania
-Seks w samochodzie na wzgórzu? Cholera, laska! To zajebisty pomysł.- klasnął w dłonie -Piękny widok i jeszcze piękniejsza kobieta. Spodoba mu się.
-Tak myślisz?- spytała dla pewności
Z reguły nie pytała innych o radę, ale tym razem stanowczo potrzebowała upewnić się, że ma rację. JiMin był dla niej ważny, a to, żeby być równie ważną dla niego stawało się powoli jej obsesją. Wiedziała, że nie da rady mu dorównać i być kobietą jakiej potrzebuje, ale zawsze mogła zbliżyć się do tego ideału.
Zawsze mogła.
Wiedziała, że TaeHyung nie wsadzi jej na minę, ale wola mieć stu procentową pewność zanim cokolwiek zrobi. Przecież nigdy nie wiadomo czy to naprawdę dobry plan czy nie.
-Jasne. Ale pamiętaj. Daj mu prowadzić i po drugie skacz na nim jak na cholernym koniu!- krzyknął
Tak. To był Kim TaeHyung, który robił sobie z niej jaja, ale jednocześnie naprawdę potrafił jej pomóc. I właśnie teraz naprawdę potrafił jej pomóc i przy okazji podnieść nieziemsko ciśnienie. Nienawidziła tego, że przez niego tak szybko się denerwowała, ale przez lata mogła po prostu do tego przywyknąć. To chyba najlepsze rozwiązanie. Przywyknąć do tego i tyle.
***************
Napisała jeszcze do JiMin'a, żeby przyjechał po nią, bo zorganizowała dla nich randkę. Kazała mu również ubrać się luźno. Jednak sama nie była pewna czy JiMin zrozumie czym właściwie jest ubranie się luźno. Ona po prostu założyła na siebie jego koszulkę, ciemne szorty i trampki. Kiedy JiMin podjechał po nią wysiadł z samochodu. Tak. Jednak nie wiedział czym jest luz w znaczeniu Lee DaHee. JiMin miał na sobie czarną obcisłą koszulkę i ciemne równie mocno przylegające jeansy. DaHee była wręcz pewna, że to dobrze się nie skończy. Patrzyła na niego jak do niej podchodzi i kalkulowała. Nie było cholernej siły, żeby zdołała w miarę sprawnie opuścić jego spodnie, gdy będzie siedział na fotelu kierowcy. No nie było takiej możliwości.
JiMin stanął przed nią i na przywitanie pocałował czule.
-Dobrze cię wiedzieć maleńka.- zapewnił
-Mhm.- mruknęła w jego usta. Wyczuła, że JiMin się uśmiecha, a to dobrze świadczyło.
-Więc co masz dla nas zaplanowane na randkę?- spytał wsuwając dłoń w tylną kieszeń jej spodni. Przy okazji mógł sprawdzić czy jej pośladki były tak samo jędrne jak kilka godzin temu. Tak. Zdecydowanie były tak samo idealne.
-Wsiadajmy. Przed nami daleka droga.- odparła otwierając drzwi od strony pasażera, a następnie wsiadła.
JiMin zajął swoje miejsce na siedzeniu kierowcy. To pierwszy raz, kiedy JiMin przyjechał po nią Aston Martin'em DB11. Czarny lakier aż błyszczał. Kochała fakt, że spotyka się z mężczyzną, który w takim samym stopniu uwielbia samochody jak ona. A fakt, że mogli dzielić tę pasję wydawał się jeszcze lepszy.
-Taco?- spytała po chwili, gdy JiMin odpalił silnik
-Taco.- przytaknął potulnie. Dobrze wiedział, gdzie ma jechać. Już raz kobieta go tam zabrała. Wtedy to ona płaciła, ale tym razem tak nie będzie. To on o nią zadba. On zapłaci. I nie pozwoli jej od tak kupować dla nich jedzenia... ani niczego innego.
Dojechali na miejsce. DaHee była już gotowa, żeby wyskoczyć z samochodu i zamówić jedzenie jednak JiMin w porę zdążył zamknąć drzwi.
-Hej!- krzyknęła na niego szarpiąc za klamkę -Otwórz.
-Powiedź co chcesz i ja zamówię. I zapłacę.- dokładnie zaakcentował, że to on ma zamiar płacić.
-To ja zaprosiłam ciebie na randkę. JiMinnie daj spokój i po prostu otwórz te CHOLERNE drzwi.- stwierdziła poirytowana jego zachowaniem
Naprawdę nie lubiła, gdy taki był. Gdy za bardzo zależało mu na tym, żeby za wszystko płacić. Żeby być za wszystko odpowiedzialnym. Chciała, żeby zrozumiał, że ona również potrafi to zrobić. Wie jak ma się zachować. Wie co musi zrobić. Dobrze wiedziała, że walczenie z JiMin'em w tej sprawie będzie ciężkie, ale nigdy nie niemożliwe.
-Jestem facetem.- wydawało się, że to jego jedyny argument. Dość dobry, ale nie wystarczająco, żeby Lee się na to zgodziła.
-Yhm.- mruknęła kiwając głową -Nie mogę temu zaprzeczyć.- dodała i wyciągnęła rękę w jego stronę. Ułożyła ją na jego udzie i powoli wodziła w stronę rozporka. -Zwłaszcza, że mam zamiar dobrze zaopiekować się twoim największym atrybutem.- zapewniła go.
Korzystając z jego rozproszenia zwolniła blokadę drzwi i niemalże wyskoczyła z auta zanim jeszcze Park zdołał odzyskać zdrowe zmysły. Lee już była w połowie drogi do knajpki, kiedy to JiMin zdał sobie sprawę w jak dziecięcy sposób dał się wykiwać. Wystarczyło, że Lee była blisko. Dotknęła go. Szepnęła coś sprośnego. A on od razu tracił rozum.
Jeśli to nie była miłość to co innego?
DaHee w przeciągu dziesięciu minut zdołała zamówić i kupić wszystko co chciała. Nawet nie pytała wcześniej JiMin'a o to na co ma ochotę. Po prostu wybierała w ciemno. Może akurat trafi. A jak nie to zje za niego i nie będzie się przejmowała. Kiedy tylko wsiadła do samochodu JiMin ponownie zablokował drzwi. Był zdecydowanie na nią zły.
-Mam jedzenie.- broniła się patrząc na swojego mężczyznę
-Myślisz, że jedzeniem mnie przekupisz?- spytał krzyżując ręce
Zamilkła. Uniosła się lekko, aby móc spokojnie wyjąć coś z przedniej kieszeni. Skierowała ją w stronę JiMin'a i otworzyła.
-Mam też gumki.- dodała uśmiechając się do niego.
-Trzy raczej nam nie wystarczą.- stwierdził ciągle broniąc swojej racji i bycia na nią obrażonym.
-Nie muszą.- wzruszyła ramionami. Nachyliła się nad nim i dodała. -Lubię czuć cię w sobie bez żadnych barier.- cholera. To zadziałało.
JiMin od razu zapomniał o co się gniewał. Zapomniał, że właściwie przed chwilą był na nią zły. A o co? Tego już nawet nie pamiętał. Nawet nie wiedział, że właściwie to był o coś zły. Wszystko minęło. Przez kilka słów, które ona wypowiedziała. Niesamowite. Niesamowite.
-Dokąd teraz?- spytał zmieniając temat. Był pewien, że jeszcze chwila, a zapomni o bożym świecie na rzecz swojej ukochanej.
-Pamiętasz, gdzie cię kiedyś zabrałam? To wzgórze?- spytała, a JiMin przytaknął. -Właśnie tam chcę pojechać.- dodała
JiMin zrozumiał i dobrze pamiętał, gdzie to było. Dlatego też bez zwłoki ruszył na miejsce. Im szybciej tam dotrze tym szybciej zjedzą. A im szybciej zjedzą tym szybciej będzie mógł zaspokoić zupełnie inny głód. Który dawał mu się we znaki od wczoraj. A właściwie to jeszcze dłużej. Wczorajsza noc jedynie wszystko skumulowała. Teraz jednak wszystko miało się pomyślnie rozwiązać. Pomyślnie dla nich dwojga.
Kiedy tylko tam dojechali DaHee wysiadła jako pierwsza. Trzymając w dłoni papierową paczkę z ich zamówieniem. Usiadła na masce samochodu. JiMin siedział jeszcze w aucie, ale bacznie przyglądał się temu co jego kobieta robi. Nie wydawało mu się to nawet zaskakujące, że zachowywała się w ten sposób.
Może... na pewno, gdyby był tutaj z inną kobietą i zobaczyłby, że dokładnie w taki sam sposób jak Lee siada na masce udusiłby ją... no może nie byłby taki brutalny, ale na sto procent to byłoby ich ostatnim spotkaniem. Nie było cholernej opcji, żeby ktokolwiek siadał na jego samochodzie.
Nigdy... a Lee DaHee już tysiące razy złamała jego zasadę. Siedziała na nim. I zabawiali się w jego aucie. Nawet podarła skórzane siedzenia. Nie. Nie byłby taki dobry, gdyby był to ktoś inny.
Ale Lee... Lee mogła to zrobić. I to tylko z jednego powodu. Bo ją kochał. Kochał i pozwalał na wszystko co tylko chciała. Bo tego chciała. Bo on tego chciał.
Uśmiechnął się i wreszcie wysiadł z samochodu. Oparł się o jeszcze ciepłą maskę i spojrzał najpierw na panoramę miasta. Piękna. Naprawdę zachwycająca.
Jednak przy jego boku było coś... ktoś bardziej zachwycający niż cholerne miasto. Obok niego siedziała jego ukochana Lee DaHee na którą nie mógł się napatrzeć. Przez ten cholerny czas... czas który dłużył mu się niemiłosiernie cierpiał. Nie widział jej. Nie mógł z nią porozmawiać. Nie mógł jej poczuć. Nie czuł jej delikatnej skóry i tego wspaniałego czekoladowego zapachu. Nie było jej przy nim. A naprawdę powinna być. Powinna być. Jednak uszanował jej decyzję. Uszanował fakt, że musi to wszystko przemyśleć. Nie. Tu nawet nie chodziło o przemyślenie czegokolwiek. Ona musiała pogodzić się sama ze sobą. I dał jej tę szanse. Dał możliwość, żeby poradziła sobie ze swoimi wewnętrznymi demonami. Jeśli on nie potrafił jej pomóc to sama musiała to zrobić. Sama zdać sobie sprawę, że JiMin jest dobry. Że ten związek jest dobry.
Jednak, gdy JiMin o tym myślał... wcale tak nie był. On nie był dobry. On był najgorszy. Możliwe, że nie istniał człowiek gorszy od niego. Taki, który ma setki... tysiące trupów w szafie. Taki, któremu na każdym kroku groziła śmierć i taki, który to innym groził śmiercią. A ten związek? Ten związek mógł być jeszcze gorszy. Gorszy niż on i to wszystko co ich otaczało. Lee DaHee była jego światłem. Cholernym światłem w ten czarnej otchłani. Jednak nawet ona w końcu przestanie świecić. Stanie się taka sama jak on.
Ciemna.
-Nad czym myślisz?- wyrwała go z zamyśleń. Ponurych wizji, którym najpewniej będzie musiał stawić czoło
-O tobie.- odparł łapiąc ją za nadgarstek. W ręce trzymała frytkę. JiMin przysunął ją do swoich ust i zahaczając zębami o jej palce wsunął między wargi.
-Mam nadzieję, że to coś fajnego.- zaśmiała się starając rozluźnić atmosferę
-Bardzo fajnego.- skłamał.
Nawet przez chwilę nie miał w planach powiedzieć jej prawdy. Dopiero co ją odzyskał więc nawet nie przeszło mu przez myśl, żeby powiedzieć prawdę. Nie mógł. Nie mógł tego zrobić dla jej dobra. Dopiero co ją odzyskał, a gdyby teraz powiedział jej prawdę.
To co siedziało mu w głowie.... Uciekłaby.
Uciekłaby tak jak zrobiła to już wcześniej. Naprawdę nie potrzebował kolejnych tygodni bez niech. Chciał ją mieć jak najbliżej siebie. Zaraz obok siebie. Przy sobie. I być w niej. Być w niej jak najdłużej się tylko dało. Dniami i nocami być zawsze z nią. Powoli przeradzało się to w obsesję. Obsesję, której nawet JiMin nie był w stanie kontrolować.
Obsesja mogła go zniszczyć albo wzmocnić. Sam nie wiedział po jak kruchym lodzie kroczy. A z każdym jednym krokiem w jej stronę lód stawał się jeszcze cieńszy. Niebezpiecznie cienki.
***************
Czy seks na mace samochodu jest fajny? Tak! Jest zajebiście fajny. Pod warunkiem, że ma się tak świetnego partnera jak JiMin. Mistrza i boga seksu. A Lee DaHee posiadała to szczęście, że JiMin był niesamowity w łóżku... no i poza nim. Na masce, na bagażniku i na przednim siedzeniu. Może i pokusiliby się o wykorzystanie kanapy z tyłu... jednak ten samochód jej nie posiadał. Więc musieli się zadowolić... niewłaściwie zadowolić to zbyt banalne określenie.
Oni nie potrzebowali zwykłego „zadowolić" ich seks zawsze był na najwyższym poziomie doznań i przyjemności. Zawsze i wszędzie. I to było w tym najpiękniejsze. Nie miała partnera, który w tak wspaniały sposób pasowałby do niej. Z JiMin'em było podobnie. Miał wiele partnerek jednak nigdy nie posiadał tak idealnej pod każdym względem kobiety. Nigdy. Nigdy nie czuł się tak zaspokojony, a zarazem pragnący jeszcze więcej i więcej. Uzależniał się od niej. To ona była jego narkotykiem. Potrzebował jej jak pieprzonego powietrza. Pragnął jej jak nikogo i niczego innego. Musiał ją mieć nawet za cenę własnego życia.
JiMin potrafił zrobić niesamowite rzeczy. W każdej pozycji. W każdy możliwy sposób. Zaspokajał ją w sposób jaki nikt inny nie potrafił. Nie tylko dlatego, że był tak dobry, chociaż temu również trzeba przyznać rację. Jednak nie to stanowiło podstawę do tego, że był tak dobry. Och nie. Tutaj chodziło o coś więcej. Czuła się przy nim tak dobrze dlatego, że go kochała. Kochała go jak nikogo innego. Przerażały ją te uczucia. To co czuła było dla niej przerażające. Tak cholernie się bała. Jednak każdą jej obawę niwelowały gesty, słowa i czyny JiMin'a. A gdy ta ulotna chwila mijała obawy i strach powracały ze zdwojoną siłą. Tak było. Było i tyle. Nie mogła nic na to poradzić. Jedynym lekarstwem mogło być wyznanie przez JiMin'a jego uczuć. Jednak wiedziała, że na to nie ma szans. JiMin nigdy by jej nie pokochała.
Dlaczego miałby? No dlaczego?
Nie miała w sobie nic co mógłby uznać za naprawdę atrakcyjne. Nie miał za co ją kochać. A przecież trzeba było za coś kochać? Ona mogła pokochać po prostu... nie potrafiłaby tego wyjaśnić. Ale jeśli chodziło o miłość i kochanie jej. Ktoś musiał ją kochać za coś... nie pomimo czego albo po prostu, ale musiał mieć dobry powód, aby ją kochać.
A czy JiMin miał taki powód? Nie. Nie miał. Nie miał... a przynajmniej nie jej zdaniem.
Pamiętacie 750 obserwacji na instagramie i pojawi się coś nowiutkiego także warto słoneczka zajrzeć i się postarać!
Mój instagram: wanessa_w._
Ale co to dla was przecież jesteście najlepsi!
Dziękuję. Zostaw po sobie ślad.
Głos + komentarz = zadowolona, pełna energii pisarka!
Brakuje mi waszych komentarzy więc poproszę więcej!!!
Wesołych Świąt kochani!
Pozdrawiam was, Wanessa
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top