#Chapter Fifteen

Zostawił ją...

To koniec...

Nie było już nic...

Czarno-złote pudełko...

Minął równy tydzień, a oni... nie spotkali się więcej.

JiMin nie dostał czego najwyraźniej oczekiwał. Nie miał tej przyjemności zajrzeć w jej majtki. Tamtego wieczoru zachował się wręcz jak prawdziwy gentleman. Odwiózł do domu. Podziękował za wieczór i pocałował na dobranoc. Pocałował w policzek.

Nic więcej.

Nic. Zupełnie nic. I może to zaskoczyło DaHee. Bo nie próbował na niej żadnych sztuczek.

Dlatego DaHee podejrzewała, że to był właśnie koniec ich jakiejkolwiek znajomość. Nie było z nim kontaktu. Jakby zapadł się pod ziemię. Nie dostał tego czego chciał więc dał sobie spokój. Proste.

Mimo, że od gali minął tydzień DaHee nie miała szansy omówić tego ze swoim przyjacielem Kim TaeHyung'iem. Chłopaka nie było bowiem w Korei. Siedział w Paryżu i bawił się w to co najbardziej kochał. Model wybiegowy. Tak. To był jego żywioł.

Jednak wreszcie się pojawił. Pojawił się w szklanych drzwiach salonu z torbami w dłoni.

-Ty! Lee DaHee!- krzyczał na cały salon

Ciężko było nie zorientować się, że właśnie powrócił.

Klienci jak i pracownice spojrzały na niego jak na szaleńca. Którym swoją drogą wydawał się czasami być. Jedynie Lee DaHee wydawała się wystarczająco spokojna jak na tę sytuację. Wyszła ze swojej pracowni i spojrzała na niego, jak zawiedziona i zdecydowanie zawstydzona matka zachowaniem swojego syna. Dokładnie taki wyraz twarzy miała.

-Nie drzyj się tak, bo straszysz nam klientów. Weź swoje rzeczy i do mojej pracowni.- wskazała na niego palcem, a następnie na swoje pomieszczenie -Teraz. TaeHyung.

Starszy spojrzał na nią jak na wiedźmę, ale nic nie powiedział. Wziął w dłonie swoje rzeczy i zgodnie z jej słowami wszedł do środka. Rozgościł się na jej sofie.

-No mów. Nie było mnie cholerny tydzień. Nie miałem z tobą kontaktu. Jak z Park JiMin'em? Czy twoja magiczna cipka już go opętała?- spytał wspierając twarz na dłoniach, a łokcie o uda. Patrzył na nią jak trzylatek na wielkiego tęczowego lizaka

-Po pierwsze. Nie mów o mojej waginie jak o czymś... nawet nie wiem jak to określić. To po prostu obrzydliwe Tae. Po drugie. Miło cię widzieć. Jak praca?

-Zamknij się!- krzyknął w ramach protestów -Nie odwracaj kota ogonem! Wiem co robisz, ale zapomnij. Nie wejdę w to.

Oboje dobrze wiedzieli do czego dążyła DaHee. Chciała, żeby to Kim mówił, a nie ona. A sądząc po tym jaki był to zadanie wcale nie należało do najtrudniejszych.

TaeHyung to TaeHyung.

Łatwo było go zmanipulować. A co ważniejsze, gdy mówiło się o jego pracy albo podbojach łóżkowych od razu mówił. Za kilka sekund wpadnie w szał gadania. To tylko chwila.

DaHee patrzyła na niego z wyczekiwaniem w oczach. Siedziała na swoim fotelu ze skrzyżowanymi ramionami i patrzyła na niego. Patrzyła i czekała.

-Dobra! Złamałaś mnie!- krzyknął wyrzucając ręce w górę w ramach poddania się -Było zajebiście. I nie mam na myśli jedynie pracy, bo to swoją drogą było naprawdę dobre. Mam na myśli tych modeli i modelki. Boże jacy oni są cudowni. Już dawno się tak dobrze nie bawiłem.

-Była jakaś orgia?- spytała śmiejąc się

-Znasz mnie.- mruknął -I dobrze wiesz, że była. W końcu w takich miejscach dzieją się świetne rzeczy. Naprawdę muszę cię tam kiedyś zabrać. Nadawałabyś się tam idealnie.

-Nie dzięki, Tae.- zaprzeczyła szybko -Wiesz raczej nie jara mnie dwóch facetów wchodzących we mnie i robienie trzeciemu loda.

-Nie musiałabyś robić loda.- zmarszczył na chwilę brwi. Lee wiedziała co to znaczy. On myślał. A raczej przeprowadzał właśnie wizualizację. -Wiesz zawsze mogłabyś naprawdę nieźle wylizać cipkę jednej z modelek.- dodał puszczając do niej oczko

-Kurwa Kim Pieprzony Tae Chuj Hyung!- krzyczała na niego i zaczęła rzucać przypadkowymi przedmiotami. Niektóre z ataków uniknął inne jednak trafiły w niego.

-Dobra. Niech będzie. Kończę z proponowaniem ci orgii, przynajmniej na jakiś czas. Jednak błagam, powiedź mi co się dzieje. Ty i JiMin? Jak poszło?

-Nijak. Byłam jego osobą towarzyszącą. Pokazał się ze mną. A później jak przystało na gentleman'a po prostu odwiózł mnie do domu. Od tego czasu kamień w wodę. Ale cóż. Nie dziwię mu się... no wiesz w końcu nie miał szansy mnie przelecieć.

-DaHee.- jego głos był miękki i może nawet zatroskany. Tak. Kim TaeHyung martwił się o swoją przyjaciółkę. -To nie może być powód jego braku odzewu.

-TaeTae. Przestań. To naprawdę nic nie znaczyło. I wiedziałam o tym. Byłam pewna, że do niczego nie dojdzie. Wiesz, sama nie chciałam, żeby coś się działo. Nie chciałam stać się jego kolejną laską na liście.

-Nie każdy facet taki jest.- zaprzeczył szybko

-Jasne, że nie każdy.- zaśmiała się gorzko -Ty taki nie byłeś. Zobacz. Dalej jestem twoją przyjaciółką. A już się nie pieprzymy.

DaHee starała się rozładować napiętą atmosferę śmiechem. Może jej to wyszło. Może nie. Jednak było pewne, że ten temat chylił się ku końcowi.

-Poczekaj.- mruknął TaeHyung zanim DaHee na dobre zakończyła ten temat

-Hm?- podniosła nie niego głowę

-Śledziłem nasze gazety w internecie. Nie było ani słowa o JiMin'ie ani o tobie. Sądziłem, że to jakaś pomyłka i tylko jak wylądowałem sprawdziłem w kiosku. Nic. Zero. Ani słowa o was. Dlaczego?

-Nie wiem. Może JiMin opamiętał się i stwierdził, że to nie było warte skandalu? No wiesz. Spotykał się ze wspaniałymi kobietami, a teraz był na ważnym przyjęciu z managerem jakiegoś zwykłego salonu jak nasz "La Parure". Może wycofał wszystko, żeby nikt się o tym nie dowiedział.

-Oboje wiemy, że tak nie mogło być. Jesteś piękna. Mądra i do tego niech mnie zabiją, cholernie seksowna. Nikt. Rozumiesz? Nikt nie powstydziłby się pokazania z tobą. Nawet on.

Nie. Nie rozumiała. Nie rozumiała i nie miała zamiaru zrozumieć.

A jednak. Powstydził się. Powstydził się pojawienia z nią przy jego boku. Czy to nie był wystarczający dowód na to, że właśnie się wstydził? Wstydził jej.

***************

Minęło kolejne kilka dni. Kolejne cholerne kilka dni, kiedy to Park JiMin i Lee DaHee nie kontaktowali się. Przybliżając tę sytuację, DaHee miała w planach do niego zadzwonić, ale jaki byłby w tym sens? JiMin nie chciał tego kontaktu. Nie łaknął go. Nie chciał do niej zadzwonić. Po prostu. Taki musiało być. DaHee pogodziła się z tym już.

Jednak to nie mógł być jeszcze koniec. Czuła to w kościach. Naprawdę to czuła. Była tego śmiertelnie pewna.

I oto w środę z samego rana, pojawił się on... kurier.

Dokładnie. To nie był Park JiMin. Ani jego cholerna świta. To był kurier. Nie przyniósł kwiatów. Nie tym razem. Tym razem otrzymała ogromne pudełko. No może nie było aż tak wielkie, ale było piękne. Naprawdę cudowne.

Czarno-złote pudełko przewiązane jedwabną złotą wstążką. Nie otwierała go. Jeszcze nie teraz. Wzięła je do rąk. Było dość ciężkie. Dziwne.

Zamierzała zabrać je do swojej pracowni. Po drodze spotkała Tae. Trzymał w ręce swój kubek z kawą. I przyglądał się jej uważnie.

-Co to?- spytał wskazując na wielkie pudełko

-Nie wiem jeszcze.

-Od kogo?

-A jak sądzisz?- spytała. Jednak jej pytanie było zbyt retoryczne. Oczywiście, że wiedział. Oboje wiedzieli kto był nadawcą.

-Kurwa! Park Cholerny JiMin ci to wysłał?!- krzyknął a z dłoni prawie wypadł mu kubek

-Zgadza się. Mam zamiar to właśnie zabrać i otworzyć.

-Jasne.- kiedy zaczęła odchodzi Tae odwrócił się w jej stronę i szybko dodał -Słyszałaś? Podobno biżuteria królowej Min została sprzedana.

-Tak? To super.- potwierdziła. Nic dziwnego. Widziała tę biżuterię na żywo. Cholera to było coś pięknego. Dobrze, że coś tak cennego się sprzedało.

-Nie wiem jak można wydać czterdzieści pięć milionów dolców na jakieś wisiorki. To strata kasy.- dodał, jednak DaHee nie zwracała na niego uwagi -Powiedź mi później co dostałaś.

-Spoko!- krzyknęła za nim wchodząc do swojej pracowni

Kiedy drzwi się zamknęły odstawiła pudełko na biurko. Najpierw sięgnęła do karteczki, która wisiała zaraz przy kokardzie. Przeczytała wszystko na głos.

"Mam nadzieję, że prezent się spodoba. Park JiMin"

Cóż... nie wiedziała tego, jeszcze. Ale miała w planach jak najszybciej się dowiedzieć. Pociągnęła za jeden brzeg kokardy. Rozwiązała się. Odetchnęła ciężko. Nabrała powietrza do płuc i sięgnęła do wieczka. Zdjęła je. Nic jednak ciągle nie widziała. Czarny papier wszystko przysłaniał. Złapała za skrawek i odsłoniła to co znajdowało się w środku.

Gdyby nie krzesło, które stało za nią. Najpewniej zemdlałaby upadając na podłogę i rozbijając sobie głowę.

Boże! To było cholernie niemożliwe! To nie mogło dziać się naprawdę.

Nie mógł tego zrobić.

Pamiętacie 750 obserwacji na instagramie i pojawi się coś nowiutkiego także warto słoneczka zajrzeć i się postarać!

Mój instagram: wanessa_w._

Ale co to dla was przecież jesteście najlepsi!

Dziękuję. Zostaw po sobie ślad.

Głos + komentarz = zadowolona, pełna energii pisarka!

Pozdrawiam was, Wanessa

PS

Powstaje całkiem dobre opowiadanie o Tae, także zapraszam!

W dodatku mamy NOWĄ OPOWIEŚĆ O JEONGGUK'U!!!!


Jak myślicie co Jimin podarował DaHee?


Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top