Rozdział XX
Koniec końców, jednak plany się nieco zmieniły. Ted i Leo stwierdzili, że zrezygnują z przydziału uczniów z Polski, bo minęłoby się to z celem. Przecież miała być to poniekąd rywalizacja. Sprawa jednak nie była tak prosta, bo okazało się, że wybrani kandydaci będą podzieleni na dwie kilkuosobowe grupy, a na poszczególnych etapach zawodów będą odpadać, aż z obu grup zostanie tylko po jednym uczestniku. Wygrana miała być o wiele większa, niż ta z Turnieju Trójmagicznego, dlatego niejedna osoba zastanawiała się, kto to w ogóle finansuje. Nie dowiedzieli się tego jednak i usłyszeli jedynie, że dowiedzą się tego później. Trochę tajemnicze, ale cóż poradzić. Na forum został przedstawiony dyrektor przybyłej szkoły i nauczyciele, którzy zdecydowali się towarzyszyć uczniom.
- Mam mieszane uczucia co do tego wszystkiego - wyznał Nathaniel. - Raczej się nie zgłoszę.
- Nie tylko ty - mruknęła Sophie. - Z tego chyba nie wyniknie nic dobrego.
- Przesadzacie - stwierdzili równocześnie Sabrina i Fabian, który postanowił im towarzyszyć.
Właśnie kierowali się w stronę sali od Obrony przed Czarną Magią. Zawody zawodami, ale lekcje dalej się odbywały. W końcu niektórzy musieli zdać egzaminy. Uczniowie z Polski mogli przy okazji dowiedzieć się, jak wyglądają zajęcia w innej placówce. Oczywiście nie musieli na nie uczęszczać, ale mieli taką możliwość.
- Wcale nie przesadzamy - zaprotestował Gryfon w okularach. - Wspomnicie nasze słowa.
Gdy wieczorem, zaraz przed kolacją, prawie cała szkoła zgromadziła się przy "losującej misie" można było wyczuć w tłumie przeróżne emocje. Jedni byli podekscytowani, inni pełni nadziei, że to właśnie oni zostaną wybrani. Znaleźli się też tacy ze sceptycznym podejściem do tego całego pomysłu. Było ich jednak niewielu i właściwie nie komentowali tego otwarcie. No, prawie.
- Czy tylko dla mnie nie ma to sensu? - spytał Aiden Nightmare, pojawiając się przy stole Gryffindoru. Usiadł na wolnym miejscu obok Sabriny, która zmierzyła go niechętnym spojrzeniem.
- Nie tylko dla ciebie - mruknęła Sophie, przenosząc wzrok na Ślizgona.
- Wracaj do swoich.
Ten jednak nie zamierzał jej posłuchać, więc już wstawała, żeby zaciągnąć go za szatę tam, skąd przybył, ale w tej samej chwili głos zabrała dyrektor McGonagall. Usiadła więc z powrotem i założyła ręce na piersi, oczekując na rozpoczęcie tego cyrku. Dyrektorka poinformowała, że właśnie teraz zostaną wybrane osoby, które będą reprezentować Hogwart i Akademię Świętej Zuzanny. Będą to cztery osoby z każdej szkoły. Poprosiła do siebie dyrektora z polskiej akademii i razem podeszli do misy. Ona, jak gdyby to wyczuła, zapłonęła na fioletowo i wyrzuciła z siebie pierwsze nazwisko. Mężczyzna podniósł kartkę, rozwinął i przeczytał na głos.
- Luna Levitte!
Wszyscy uczniowie Hogwartu spojrzeli na dziewczynę w różowych włosach siedzącą przy stole Hufflepuffu. Wyglądała w tym momencie, jakby poraził ją piorun i zrobiła się blada jak ściana. Siedzący obok niej chłopak sprawiał wrażenie bardzo z siebie zadowolonego i było prawie pewne, że to on zgłosił jej kandydaturę. Z jednej strony zrobił dobrze, bo ta Puchonka była zdolna, ale nie wierzyła w swoje możliwości. Tylko czy będzie gotowa zmierzyć się z tym, co przygotowali Lupin i Riley?
Po parunastu sekundach z misy wypadła druga kartka, ale tym razem płomienie były błękitne. Wylosowany został Fabian, który nie mógł uwierzyć w to, co słyszy. Może to jednak jakaś pomyłka? On miał być jednym z reprezentantów? Wyglądało na to, że to prawda.
Kolejne nazwisko, które znalazło się na karteczce, było dość niespodziewane.
- Lysander Snape!
Chłopak przy stole Slytherinu uśmiechnął się tajemniczo na te słowa. Nie zauważył morderczego spojrzenia ojca, albo udawał, że nie widzi. Tymczasem Severus ochotę go udusić. To wcale nie tak, że nie ufał Leo i Tedowi (w sumie mało komu ufał), ale przecież wiele rzeczy mogło się wymknąć spod kontroli. Pomyślał, że jeśli jego starsza córka okaże się kolejną uczestniczką, to rzuca wszystko i wyjeżdża daleko. To będzie za wiele jak na jego biedne serce i zszargane nerwy po tylu latach bycia szpiegiem.
Następną szczęściarą stała się Zuzanna z magicznej szkoły w Polsce. Pozostałe osoby to Nicholas Winters i Mirabel Sevine z Hogwartu oraz Oskar i Martyna z Polski.
- Teraz już na pewno jest coś nie tak. Czy to nie podejrzane, że w naszym przypadku są to dwie dziewczyny i dwóch chłopaków, a w dodatku każdy z innego domu? Coś mi tu śmierdzi -stwierdziła Sophie, będąc pewna swojej racji.
- Dramatyzujesz, So. - Sabrina uśmiechnęła się do przyjaciółki i położyła jej babeczkę na talerzu. - Nie ma tu nic podejrzanego. Zwykły zbieg okoliczności.
Siedzący obok niej Aiden prychnął cicho i pokręcił głową.
- Jak któreś z nich umrze, to też powiesz, że to zbieg okoliczności? - spytał, unosząc brew.
- Ty już o to zadbasz, prawda? Tak jak w przypadku akcji z Halloween i Nott Manor? - odparła Sabrina, chociaż Sophie i Nathaniel posyłali jej ostrzegawcze znaki.
- Halloween nie było moją winą, a w Nott Manor nie zginął nikt z naszych - wycedził Ślizgon, powoli wstając. Gryfonka nie zamierzała mu jednak odpuścić.
- To w dużej mierze Ty i Lysander wymyśliliście tę wyprawę w Halloween i to Wy powinniście zapłacić za śmierć Maddy i Aarona!
Ona również wstała z zaciśniętymi pięściami. W jej oczach pojawiły się łzy, którym nie chciała pozwolić wypłynąć.
- Przestań nas obwiniać. Poza tym, jakoś nie wydawałaś się ostatnio pamiętać o zmarłej przyjaciółce. Nikt nie jest święty, Wallace. Pomyśl o tym czasem i wspomnij moje słowa, gdy przyjdzie ci wybierać pomiędzy dwiema ważnymi dla ciebie rzeczami. Czasem trzeba odpuścić.
I to właśnie zrobił. Odpuścił, odszedł. Jednak w połowie drogi do stołu Slytherinu Sabrina chwyciła go za szatę i odwróciła do siebie. Był tym tak zaskoczony, że nawet nie zareagował, gdy oberwał w twarz. Miała dobry cel, to pierwsze zarejestrował, gdy poczuł ból w okolicy nosa i smak krwi w ustach.
W Wielkiej Sali zapanowała cisza i wszyscy spojrzeli w ich stronę. Okazało się, że były tłumaczone zasady turnieju. Sophie wiedziała, że będzie źle, kiedy do Gryfonki i Ślizgona podeszli Snape i Patil.
- Wallace, czy ty jesteś normalna? Czy na siódmym roku nie ogarniasz zasad panujących w szkole? Bójki są zakazane. Gryffindor traci 45 punktów, a ty masz szlaban w każdy wtorek o 20 - wyrzucił z siebie Mistrz Eliksirów, zanim Patil zdążyła się odezwać. Sabrina zareagowała dość niespodziewanie. W normalnych okolicznościach zapewne po prostu wróciłaby do stołu, ale tym razem usiadła na podłodze i rozpłakała się. No i teraz była ciężka sytuacja, bo Snape'a to nieco zbiło z tropu. Sophie i Nathaniel wymienili między sobą spojrzenia i podeszli do przyjaciółki.
- Sabrina, spokojnie... - dziewczyna przyklęknęła przy płaczącej i położyła jej delikatnie dłonie na ramionach. Czuła, jak tamta się trzęsie i chciała jakoś ją uspokoić. Nathaniel też starał się zrobić wszystko, co w jego mocy. Ku zaskoczeniu wszystkich do zgromadzenia podszedł Lysander z babeczką w dłoni. Kucnął przy Sabrinie i uśmiechnął się lekko, odgarniając włosy z jej twarzy.
- Może babeczkę? - zaproponował, jakby nigdy nic. Aiden spojrzał na niego z miną, która wskazywała na to, że uważa swojego przyjaciela za wariata. On jednak tego nie zauważył, bo cały czas patrzył na zapłakaną Gryfonkę, która uniosła głowę zdziwiona. Nie wiedziała, co chłopak właśnie wyrabia i czemu się uśmiecha.
- Po co? - spytała, patrząc nieufnie na babeczkę. Przecież nie miała pewności, czy czegoś tam nie dosypał. Wszystko było możliwe.
- A po co się je babeczki? - Lysander zaśmiał się cicho, ale dalej wyciągał w jej stronę dłoń z wypiekiem. - Chciałem być miły i jakoś pocieszyć, ale skoro nie chcesz...
Już cofał rękę, kiedy Sabrina porwała słodycz w ostatniej chwili. Chłopak uśmiechnął się pod nosem i odszedł. Osiągnął cel, mógł wrócić do stołu. Pociągnął za sobą Aidena, którym w międzyczasie zajęła się Pani Pomfrey. Panna Wallace po zjedzeniu babeczki wydawała się o wiele spokojniejsza, niż wcześniej. Profesor Patil zaoferowała, że odprowadzi ją do dormitorium i obie kobiety opuściły Wielką Salę. Poruszenie jednak nie ustało i musiała się odezwać dyrektorka.
- Moi Drodzy, nie ma czym się fascynować. Każdy ma prawo mieć chwile słabości - oświadczyła, ucinając wszelkie rozmowy na ten temat. Następnie został ogłoszony termin pierwszego zadania, które będzie polegało na stworzeniu swojego własnego zaklęcia i zademonstrowaniu go przed publicznością. Nad przebiegiem miał czuwać Profesor MacMillan wraz z nauczycielką Zaklęć z Polski. Uczestnicy mieli około 3 tygodnie na przygotowanie się, co nie wydawało się aż takim krótkim czasem. Większość zebranych była podekscytowana tym wydarzeniem, nie tylko uczestnicy.
*** *** ***
- Co dałeś Sabrinie? - zapytała Sophie, gdy tylko udało jej się znaleźć brata.
- Nic szczególnego. - Wzruszył ramionami. - Babeczkę z eliksirem uspokajającym. Nic jej nie będzie.
W tym momencie zaskoczyła ich Isabella, która podbiegła do nich i uwiesiła się Ślizgonowi na szyi.
- Gratulacje! - zawołała, przytulając mocno Lysandra. Była dumna z tego, że to właśnie jej brat został jednym z reprezentantów.
- Isa, udusisz mnie. - Chłopak delikatnie odsunął od siebie siostrę, ale uśmiechnął się. - Mimo wszystko, dziękuję bardzo. Mam nadzieję, że nie zawiodę.
- Ty? Jasne, że nie. A na pewno nie zawiedziesz mnie - zapewniła. - Rodzina powinna się wspierać, a ja w ciebie wierzę baaaardzo.
Sophie zaśmiała się cicho. Jej siostra była zbyt pozytywnym dzieckiem.
- A mi kto pogratuluje? - spytał Fabian, udając smutek.
- Wielkie gratulacje, wielki mistrzu. - Sophie ukłoniła się teatralnie przed Fabianem, próbując zachować powagę.
- Dzięki, Sophie. - Chłopak uśmiechnął się szeroko, a potem zwrócił się do Lysandra. - Masz już jakiś pomysł na zaklęcie?
Lysander uśmiechnął się tajemniczo, ale wzruszył ramionami.
- Może mam, może nie - odparł. - To jest rywalizacja, prawda? Więc nie mogę zdradzić mojego sekretu. Jeszcze skopiujesz mój pomysł i będę stratny.
- Ja? Skopiować twój pomysł na zaklęcie? Nie po to szkolę się na Mistrza Zaklęć, żeby iść na łatwiznę - oburzył się Fabian.
- W takim razie powodzenia. Zobaczymy, kto będzie lepszy. - Ślizgon wyciągnął rękę w stronę Polaka, patrząc na niego z wyzwaniem.
- Tak, zobaczymy. - Fabian uścisnął jego dłoń, przyjmując to wyzwanie.
*** *** ***
- Słucham? Turniej Trójmagiczny? - powtórzył Draco, nie chcąc wierzyć w to, co usłyszał.
- No przecież mówię. - Alexandra zaśmiała się, widząc minę blondyna. Jemu jednak nie było do śmiechu. - Sophie mi tak napisała w liście.
Kobieta z samego rana otrzymała sowę od córki. Na początku była sceptycznie nastawiona do tego całego pomysłu, ale uznała, że teraz są inne czasy i nic się nie stanie. A przynajmniej taką miała nadzieję.
- Hej, ale to nie do końca Turniej Trójmagiczny. Przecież są tylko dwie szkoły - zauważyła Charlie. - Hogwart i ta z Polski.
- Jakie to ma znaczenie? - Draco wzruszył ramionami i w ostatniej chwili ominął jakiegoś dzieciaka na hulajnodze. - Hej, uważaj trochę!
Chłopiec jednak nawet się nie obejrzał, tylko zignorował mężczyznę i pojechał dalej. Draco zaklął pod nosem i wymamrotał coś o "dzisiejszej młodzieży". Dziewczyny wymieniły rozbawione spojrzenia i parsknęły śmiechem.
- Z czego się śmiejecie? - oburzył się. - Ja w jego wieku byłem poukładanym młodym człowiekiem.
- Wybacz, ale Harry ma inne zdanie na ten temat - odparła Alexandra, zatrzymując się nagle przy witrynie księgarni. - Zaraz wracam!
I weszła do środka, nie czekając na odpowiedź. Dostrzegła książkę, której od dawna szukała i po prostu musiała ją kupić. Drugiej takiej okazji mogło nie być.
- Wybacz, ale twój brat miał wtedy zaburzony obraz rzeczywistości - zaprotestował blondyn, ale zorientował się, że Alexandra go już nie słyszy, więc machnął ręką i przysiadł na krawężniku. Czuł, że to może trochę potrwać. Zerknął na Charlie, która usiadła obok niego. Pamiętał, że ktoś kiedyś powiedział, że wyglądali nieco jak rodzeństwo. Z jego perspektywy było to minimalne podobieństwo. Mimo wszystko byli rodziną. Może nie biologiczną, ale dla niego była jak siostra.
- Czemu mi się tak przyglądasz? - Z rozmyślań wyrwał go głos towarzyszki.
- Bo mi się podobasz - zażartował i naciągnął jej kaptur na głowę, przez co straciła widoczność.
- Draco! - zawołała i zrzuciła kaptur na plecy. - Nie jesteśmy już nastolatkami, żeby tak żartować. Mężczyzna przewrócił oczami i uśmiechnął się. Charlie jednak nie wyglądała na zadowoloną, bo uderzyła go w ramię i założyła ręce na piersi. - Gdzie ta Alexa? Korzenie tu zapuścimy.
Malfoy obejrzał się za siebie, ale nie zapowiadało się na szybki powrót ich przyjaciółki.
- Ciesz się, że nie ma z nią Hermiony. Wtedy murowane pół dnia czekania.
- W sumie racja - zgodziła się niechętnie i zaczęła obserwować przejeżdżające samochody. O tej porze nie było zbyt wielkiego ruchu, bo większość mieszkańców była w pracy. Dlatego właśnie tę porę wybrało sobie nasze trio, by spędzić wspólnie czas jak za starych dobrych czasów. Trzeba było korzystać z ostatnich wolnych chwil.
- Malfoy, Zabini, co wy robicie na krawężniku? Mamy zimę.
Gwałtownie obrócili się w stronę dźwięku i zobaczyli idącego w ich kierunku Severusa Snape'a i kobietę o bardziej słowiańskich rysach twarzy.
- Londyn ma ponad 8 milionów ludzi, a my musieliśmy trafić akurat na was. - Severus pokręcił głową z niedowierzaniem. - Jesteście tu tylko we dwoje?
Stojąca za nim kobieta wychyliła się nieśmiało i uśmiechnęła się lekko w stronę dwojga przyjaciół. Oni natomiast spojrzeli na nią podejrzliwie. Mieli w głowie tylko jedno pytanie, a mianowicie "kim ona jest?". Ona jednak nie odpowiedziała na niezadane pytanie, tylko rozejrzała się wokół. Była pierwszy raz w Londynie i musiała przyznać, że robił na niej wrażenie. Może nie było to idealne miasto, bo takiego chyba nie było. Każda lokalizacja miała swoje plusy i minusy i doskonale o tym wiedziała. Nagle jej oczy się rozjaśniły na widok szyldu księgarni.
- Czy mamy chwilę czasu? - zapytała niepewnie, patrząc na Snape'a.
- Mamy coś do zrobienia - przypomniał. - Dyrektor McGonagall nie będzie zadowolona.
- No tak, ale to zajmie tylko chwilę. Proszę... Pięć minut.
Severus westchnął z rozdrażnieniem i kiwnął głową. Obawiał się, że jeśli nie zgodziłby się, musiałby potem wysłuchiwać kazań Minerwy o tym, że źle traktuje gości.
- Wujku, coś ty narobił... - jęknęła Charlie. - Teraz tu będziesz siedzieć do wieczora. A tak nawiasem mówiąc, kim ona jest?
- 5 minut to 5 minut i tyle. A ona... To nauczycielka Eliksirów z Polski. McGonagall wysłała nas po jakieś dziwaczne składniki do Londynu. A wy, co tutaj robicie?
Draco skrzywił się nieznacznie i zerknął na drzwi księgarni. Z każdą kolejną minutą oczekiwania coraz bardziej zaczynał wierzyć, że tam jest jakiś portal do innego świata. Przecież ile można siedzieć w księgarni? A może ta nazwa to tylko przykrywka i tam jest coś innego, tylko oni o tym nie wiedzą?
- Spędzamy wspólnie wolny dzień, ale Alexa nam zniknęła w czeluściach sklepu z książkami - wyjaśnił.
- Nic nowego - stwierdził Severus i chciał jeszcze coś dodać, ale nagle usłyszeli głośny pisk opon i zobaczyli światła próbującego zahamować samochodu. Jedno było pewne - to nie może skończyć się bez czyjegoś szwanku.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top