↪ 𝐙𝐀𝐃𝐀𝐍𝐈𝐄 4

Obudziłem się i natychmiast przeciągnąłem, uchylając powieki. Byłem zawiedziony, że mojej pani nie było ze mną na łóżku, ale powinienem się już chyba przyzwyczaić. Nawet jeśli znaliśmy się od bardzo długiego czasu, nadal nie lubiłem jej rannych ucieczek ode mnie. Ale wynagradzała mi to codziennymi pieszczotami, jedzeniem i drapaniem po brzuszku.

Czułem się kochany! Mogłem się o tym przekonać, kiedy próbowałem wejść na ramię dziewczyny. Chciałem naśladować Famina, tutejszego przyjaciela ptaka, ale nie udało mi się i spadłem. Z własnego doświadczenia wiedziałem, że wysokość jest zła i bardzo rani moje łapki. Za to właścicielka zaczęła mnie głaskać i komplementować, dzięki czemu szybko zapomniałem o bólu. Na całe życie zapamiętałem, że psy nie latają jak papugi!

Powoli zszedłem z wysokiego mebla, jednocześnie zaczynając się kierować do miski z karmą, która znajdowała się na parterze. Zeskakując z ostatniego schodka mało brakowało, abym się przewrócił. Jeszcze rosnę i uczę się nowych rzeczy, więc nadal nie umiem idealnie zbiec po sporej ilości stopni.

Jestem szczeniakiem, a Famin to stara papuga, ale nie stoi nam to na przeszkodzie przyjaźni!

Ten ptak nie lubił rozmawiać i przeważnie milczał, a szczególnie wtedy, kiedy na niego szczekałem. Czasem na mnie skrzeczał, ale to dobra papuga! Sam zdecydowałem nawet o byciu rodzeństwem z nim!

— Kali, chodź tutaj! — Usłyszałem głos mojej pani dobiegający z pokoju, gdzie stała moja miska. Jak najszybciej popędziłem w stronę kuchni i skoczyłem na właścicielkę, która pochylała się by nasypać mi karmę

W czasie, gdy zaspokajałem głód, Cania udała się do drugiego zwierzęcia, który z piskiem usiadł jej na ramieniu. Z tego, co zrozumiałem ze słów wypowiadanych w moją stronę, mieliśmy się dziś udać do weterynarza i sklepu zoologicznego. Do lekarza na wizytę kontrolną, a do miłego pana po obroże, bo poprzednia zaczęła mnie podduszać.

Cania ubrała mi zapasowe szelki, zapięła smycz i zaniosła do samochodu, gdzie próbowała mnie uspokoić przed ciągłym skakaniem i lizaniem szyby. Siedziałem obok niej, na miejscu pasażera, choć dziewczyna i tak mnie trzymała! Chciałem tylko otworzyć magiczną, niewidzialną barierę w drzwiach, ale ta mi się nie pozwalała.

Kiedy wychodziliśmy z auta, wzięła mnie na ręce, a ja dumnie się wypiąłem. Jako dziecko nie dostrzegałem zbyt wielu rzeczy, a te większe nadal stanowiły dla mnie zagadkę. Trochę się przestraszyłem, kiedy Cania położyła mnie na jakimś metalowym stole, ale pani doktor szybko zareagował i zaczął mnie głaskać. Coś dziwnego ze mną robili, ale po chwili znów byłem w ramionach dziewczyny.

Cieszyłem się, że trafiła mi się taka cudowna pani... Byłem w schronisku od urodzenia, a miesiąc temu, gdy mnie adoptowała, obiecała mi, że zostanie ze mną na zawsze. Minął już miesiąc, a moje przywiązanie i miłość stopniowo rosły.

W drodze do domu zajechaliśmy jeszcze po obroże, która okazała się być czerwona z białymi kostkami i jakieś chrupki, które Cania nazywała treserkami. W smaku były naprawdę pyszne, o wiele lepsze od mojej karmy i niektórych parówek. Korzystałem na tym!

Resztę dnia przespałem na kolanach mojej pani, która rozmawiała z kimś przez magiczne pudełko, a wieczorem poszliśmy na długi spacer do pobliskiego parku. Uwielbiałem nasze przygody w trawie, bo były ciekawe i tak zabawne, że inne zwierzęta się do nas przyłączały! Denerwowała mnie tylko taka jedna wiewiórka, która za każdym razem, gdy wchodziła na drzewo, bezczelnie się ze mnie śmiała. Poprzysiągłem sobie, że kiedyś ją dorwie.

Bycie psem z taką rodziną, jaką wam przedstawiłem, to naprawdę genialna sprawa. W schronisku i na dworze nie jest łatwo, ale... Po znalezieniu właściwej osoby, w końcu docenisz innych i zorientujesz się, jak dużo dla ciebie zrobili.

Będę wdzięczny Cani i Faminowi do końca mojego życia za to, że uratowali mnie i dali dom, o jakim zawsze marzyłem.

Następny rozdział: Zadanie 5

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top