Zasadzka

Dziękuję wam za 6000 wyświetleń!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!! :)

Harry

Harry i Percy zgodzili się iść dalej z Łowczyniami. Szczerze mówiąc Pottera przerażało trochę ich towarzystwo, ale syn Posejdona twierdził, że można im ufać.

Brnęli przez las przez dobre parę godzin, aż bogini Artemida zarządziła przerwę. Harry czuł jak jego żołądek skacze z głodu. Nie jadł niczego od wczoraj. Na szczęście Łowczynie miały się czym podzielić. Jedna z nich, Thalia przyniosła im trochę jedzenia i usiadła obok.

-Tak więc, chodzi o ten diadem?- zapytała.

-Tak, niestety. Wiecie o podstępie Hebe?- Percy ugryzł kawałek chleba.

-Oczywiście. Była głupia myśląc, że nikt się nie sprzeciwi i wam nie powie. Ale niektórzy bogowie ją popierają. Wiem tylko o Nemezis i Chione, ale może mieć więcej sprzymierzeńców.

-Widzieliście kogoś oprócz nas w tym lesie?- spytał Harry z ciekawością.

-Niestety nie. Tylko małą grupę potworów nasłaną na was.- Thalia odpowiedziała sucho. Chłopak miał wrażenie, że dziewczyna nie do końca mu ufa.- No, podnoście wasze cztery litery. Idziemy dalej.

Dziewczyna odeszła w stronę innych Łowczyń. 

-Chyba mnie nie lubi.- Harry zwrócił się do Percy'ego.

-To u niej normalne. Po prostu jeszcze cię nie rozpracowała, a poza tym jesteś pewnie pierwszym czarodziejem, którego widzi na oczy.- odpowiedział chłopak obojętnie, a potem wstał i poszedł zamienić kilka słów z Artemidą.

Po chwili Harry zauważył coś ciekawego. Zza drzew spogląda na niego jakaś czarnowłosa dziewczyna. Wyglądała na przestraszoną. Postanowił, że pójdzie to sprawdzić. 

Wstał i powoli podszedł do drzewa, za którym ukrywała się nieznajoma, ale kiedy spojrzał za nie, nie było jej. Wtedy zauważył ją przy innym drzewie położonym dość daleko. Obejrzał się za siebie. Nikt nawet nie zauważył, że gdzieś go wcięło. 

Ruszył w stronę czarnowłosej. Teraz już nie uciekła ponownie. Spoglądała na niego przerażonym wzrokiem. 

-Kim jesteś?- zapytał pewnym głosem. Nieznajoma wychyliła się trochę bardziej i spojrzała na niego pewniej.

-Kelli, jestem Kelli.- odpowiedziała.- Chodź ze mną. Jesteś nam potrzebny.

-Ale...- Harry pomyślał, że to najgłupsza rzecz jaką w życiu zrobi- No dobrze, ale możesz mi powiedzieć kim jesteś i co tu robisz?

Dziewczyna zamyśliła się przez chwilę.

-Hekate mnie przysyła. Musi wam coś dać.- dziewczyna wbiegła w głąb lasu. Chłopak bez zastanowienia za nią ruszył, ale po chwili biegu zgubił ją. 

-Czyś ty oszalał?!-odwrócił się i zobaczył Percy'ego i Thalie.

-Ja tylko...

-Dobrze, że zauważyliśmy, że uciekłeś, bo inaczej mógłbyś zaraz być martwy.- powiedziała rozwścieczona Thalia.- To była empuza. Mogła cię pożreć w mgnieniu oka. Jesteś bezmyślny!!

-Spoko, Thalia. Nie przesadzaj. Nie wiedział.- wtrącił Percy.

-Ale mógł mieć na tyle roz...- wtedy z drzewa nad nimi zaczęły zeskakiwać jakieś kobiety z płonącymi włosami. Otoczyły ich z wszystkich stron. Było ich może kilkanaście.

Harry wyciągnął różdżkę. Wtedy zauważył dziewczynę, za którą szedł. Po chwili ona też zamieniła się w obrzydliwą kreaturę.

-Siemka Kelli. Po raz kolejny muszę cię strącić do Tartaru?-odezwał się Percy. Wokół nich zgromadziło się jeszcze więcej poczwar.- No dobra. Chyba tym razem będzie na odwrót. 

-Mam ochotę na mięso herosa, a wy?- odezwała się jedna z nich. Thalia napięła swój łuk. Harry wiedział, że nie da rady wszystkich wystrzelać. Wtedy do jego głowy wpadła jedna nazwa, jednego zaklęcia. Sięgnął po różdżkę.

-Imperio- szepnął. Teraz tylko błagał w myślach by zadziałało. Nagle jedna z kreatur podrapała się po głowie i przybrała postać ładnej dziewczyny. Potem tą samą czynność powtórzyły następne.

-Możemy już iść?- zapytał Harry. Dziewczyny spojrzały na niego i po prostu uciekły w głąb lasu.

-Jak ty to zrobiłeś?- Thalia spojrzała na niego nieufnie nie zwalniając strzały z łuku.

-To takie zaklęcie, Imperius. Co prawda jest zakazane, ale... w końcu to nie byli ludzie, więc... taak.- odpowiedział ze spokojem.

Dziewczyna opuściła łuk, a z jej twarzy spłynęła nieufność ustępując miejsca ciekawości.

-Widzę, że jeszcze nie raz nas zaskoczysz, ale mniejsza z tym. Wracajmy szybko, bo dziś wieczorem powinniśmy się zobaczyć z Apollinem.- uśmiechnęła się.


Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top