Nowi towarzysze

Dziękuję wam bardzo za 1000 odsłon! Z tej okazji wrzucam następny rozdział szybciej. Zapraszam do przeczytania!

Ron

Ron szedł powoli Zakazanym Lasem. Nie teleportował się do Nory, ponieważ nie miał zamiaru opuszczać ich na tak długo. Chciał tylko żeby go zrozumieli. Położył się na wilgotnej ziemi i zasnął.

Chłopak śnił. Widział Nowy Jork i nastolatków w pomarańczowych koszulkach. Potem usłyszał głos: ''Oni muszą wam pomóc.''

Obudził się. Na niebie widniał jeszcze księżyc. Jego plecak się świecił. Otworzył go. Wygaszacz wariował. Świecił na wszystkie kolory tęczy. Gdy jego ręka dotknęła urządzenia poczuł szarpnięcie. Obraz przeleciał mu przed oczami. Zemdlał. 

Jego oczy otwarły się. Leżał w lesie. Na pewno był to Zakazany Las, ale przecież nie był w tym miejscu jeszcze przed zemdleniem. Wygaszacz spłatał mu figla. Teraz raczej nie wróci już do Harry'ego, Percy'ego i Hermiony. Po chwili usłyszał za sobą głosy. Schował się za pobliskim głazem. Drogą przechodziły jakieś dwie osoby. Ron wychylił się trochę. Zauważył jasnowłosą dziewczynę i chłopaka w kędzierzawej, brązowej czuprynie. 

- Nie dramatyzuj Annabeth.- powiedział chłopak.

- Nie dramatyzuj?! Właśnie znaleźliśmy się oboje w jakimś lesie!!!! Poza tym właśnie kończyłam moje projekty, a tu nagle puff... Jestem w jakimś lesie z tobą!!

-A co jeśli znajdziemy tu Percy'ego! Może to o niego chodzi!- dziewczyna przystanęła i spojrzała na chłopaka ze smutkiem.

Ron pomyślał, że o nie przypadek. Oni znają Percy'ego. Zaraz... przecież to ich widział we śnie. Zerwał się i pobiegł do nich jak wariat.

-Hej!! Czekajcie!!- krzyknął. Oboje obrócili się ze zdziwieniem.- Znacie Percy'ego?

-Wiesz gdzie jest?- zapytała z dziewczyna z nadzieją w głosie.

-Tak, ale muszę zacząć od początku.



Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top