Rozdział 27

Rozdział 27

Gdyby okoliczności były inne, Tom nie zawahałby się roześmiać. Mina Albusa Dumbledore'a była po prostu bezcenna i wszystko wskazywało na to, że będzie miał okazję do świetnej zabawy jego kosztem. Zapłaci mu za te wszystkie lata manipulacji.

– Tom... Riddle...? – zapytał nagle Knot. – Ten, Którego Imienia Nie Wolno Wymawiać!

Tom spodziewał się, że minister rozpozna jego nazwisko. Nie zdziwiły go też wymierzone w niego różdżki.

– Doprawdy – mruknął. – Myślałem, że członkowie Wizengamotu są bardziej opanowani i nie wydają pochopnych osądów, jak niektórzy. Myliłem się?

Amelia Bones, która jako pierwsza opuściła różdżkę, spojrzała na nich uważnie.

– Więc nie zaprzecza pan, że jest pan nim? – zapytała. – Co to ma znaczyć, Lucjuszu? Mówiłeś, że nie jesteś Śmierciożercą, a tymczasem wprowadzasz do ministerstwa swojego pana?

– To jest bardziej skomplikowana sprawa, niż ci się wydaje, Amelio – powiedział Lucjusz. – Jesteśmy tutaj po to, żeby wyjaśnić, kto tak naprawdę stoi za tym całym zamieszaniem.

– O ile mnie pamięć nie myli to Lord Vol... – Wzdrygnęła się, nie potrafiąc wypowiedzieć jego imienia. – Twój pan rozpętał wojnę.

– Nie z własnej woli, madame – odezwał się Tom. – Przyszedłem, żeby opowiedzieć całą historię. Mogę zeznawać pod eliksirem prawdy, jeśli uznacie to za konieczne. Chcę, żeby winny został ukarany – powiedział i popatrzył prosto na Albusa. – Ma pan coś do powiedzenia, dyrektorze?

– Nie wiem, po co się tutaj zjawiłeś, Tom, ale nie sądzisz, że wpraszanie się na cudzą rozprawę jest karygodne? – zapytał. – Sam jesteś sobie winien i to ty popełniłeś te wszystkie straszne zbrodnie.

– Nie zaprzeczę, że mam wiele żyć na sumieniu, ale gdyby ktoś nie zatruł mi umysłu, nigdy nie wpadłbym na tak niedorzeczny pomysł, żeby pozbywać się czarodziejów, którzy mogliby być użyteczni. Dla ciebie z kolei, ludzie to tylko pionki, które możesz wykorzystać.

– Uważaj, co mówisz.

– A niby dlaczego? – zapytał. – Znowu rzucisz na mnie urok? Napoisz eliksirem kontroli? O tak! Wiem, o tym! Rytuał, który pomógł mi odzyskać moje ciało i spoić ponownie moją świadomość w jego, wykazał to i owo, a rytuał oczyszczający goblinów tylko to potwierdził. Mam mówić dalej, czy przyznasz się wreszcie do tego, że uwielbiasz manipulować życiem innych?

– Nie wiem, o co mnie oskarżasz, ale nie uda ci się mnie oczernić – powiedział dyrektor, siląc się na spokój. – Moje sumienie jest czyste.

– Doprawdy, panie Dumbledore? – odezwał się nagle Ironclaw. – Raczy pan chyba żartować. Zapomina pan chyba, że nasz bank bardzo dokładne monitoruje przepływ pieniędzy. Wiemy o wszystkich wypłatach, wpłatach, transakcjach, zleceniach i inwestycjach. A pańskie są wyjątkowo podejrzane. Myślę, że Rada Szkoły powinna im się dokładnie przyjrzeć. Nie mówiąc już o tym, że systematycznie wyprowadzane są pieniądze ze skrytek kilku rodzin. Między innymi z pańskiej, panie Black.

Syriusz popatrzył wściekle na Albusa.

– Okradasz mnie?! Okradasz ród Blacków?! – zawarczał w wyjątkowo psi sposób.

– Jestem pewien, że to tylko jakieś nieporozumienie – zapewnił Albus, próbując uspokoić sytuację.

– Chyba sobie kpisz?! Najpierw wpakowałeś mojego chrześniaka do więzienia, a teraz jeszcze okazuje się, że mnie okradasz?! Co jeszcze zrobiłeś, ty stary capie?! – warczał dalej.

Tom niemal się roześmiał. Właśnie o taką reakcję Blacka mu chodziło. Harry był jego słabym punktem i na każdą niesprawiedliwość skierowaną w stronę jego szczeniaczka, był gotów kogoś zagryźć. Nie bez powodu był kiedyś aurorem, którego się bano. Jego rodowe szaleństwo potrafiło dać o sobie znać, gdy podejmował walkę. Po prostu kontrolował je lepiej niż Bellatrix. Na szczęście Bella uspokoiła się, od kiedy do jej życia wkroczył Harry. Przelała na niego swoje niespełnione matczyne uczucia i również była gotowa za niego walczyć. Najwyraźniej Harry Potter stanowił wspólny czynnik uspokajający Blacków.

– To naprawdę jakieś ogromne nieporozumienie Syriuszu – próbował przekonywać go Dumbledore, ale animag nie chciał go słuchać.

– Nie chcę cię nigdy więcej widzieć w moim domu! – warknął. – Pogryzę, jeśli zobaczę cię pod moimi drzwiami!

Kłótnia zapewne trwałaby w najlepsze, gdyby Amelia nie wkroczyła do akcji.

– Spokój, panowie! – powiedziała stanowczo. – Ustalmy fakty. Pan, panie Riddle, twierdzi, że nigdy nie planował zostać... przywódcą ciemnej strony – powiedziała dyplomatycznie.

– Zgadza się. Planowałem zostać politykiem i poprawić jakość życia czarodziejów – odparł.

– Opowiadał się pan jednak za wyższością czarodziejów czystej krwi i pałał żądzą mordu na mugolakach.

– Nie pałam do nich sympatią, to akurat jest prawdą, ale przekonałem się, że są ważni dla naszej społeczności. Jak już pani wie, madame, zostałem zmanipulowany i chcę to udowodnić publicznie. Nie chcę, żeby zapamiętano mnie, jako tego najgorszego z najgorszych, gdy jest ktoś zdecydowanie gorszy ode mnie – powiedział i ponownie skierował wzrok na Dumbledore'a, nie kryjąc swojej niechęci względem niego. – Jakim prawem ktoś zadecydował za mnie, jaką drogę mam obrać? I to tylko dlatego, że Salazar Slytherin był moim przodkiem? Jestem z tego dumny, ale nie mogę patrzeć, jak dyskryminuje się wszystkich Ślizgonów, podczas gdy Gryfoni jakimś cudem są uosobieniem cnót. Mogę z pamięci wymienić, ilu łajdaków i krętaczy było członkami tego domu. Mam zacząć? – zapytał.

– To nie będzie konieczne, panie Riddle – powiedziała Amelia. – Myślę, że będzie pan musiał złożyć oficjalne zawiadomienie o wszczęciu postępowania, jeśli chce pan załatwić tę sprawę w taki sposób.

– Nie omieszkam tego zrobić, jak tylko stąd wyjdę – zapewnił.

– Chwileczkę! – powiedział jakiś mężczyzna, wstając ze swojego miejsca. – Chcesz go tak po prostu stąd wypuścić, Amelio? – zapytał. – Sam przyznał, że jest Tym, Którego Imienia Nie Wolno Wymawiać! Ma na rękach krew niewinnych ludzi i powinien gnić w Azkabanie!

– Uspokój się, Travis albo idź umyć uszy – powiedziała. – Wydaje mi się, że w ogóle nie słuchałeś. Pan Riddle nie zaprzeczył, że jest winny w niektórych sprawach, ale nie zamierzał zostać tym, kim został.

– Jeśli państwo sobie życzą, mogę złożyć przysięgę na moją magię, że mówię prawdę – odezwał się Tom.

W sali zapadła cisza i wzrok wszystkich skupił się na nim. Gdyby mógł teraz przewrócić oczami, zrobiłby to. Wiedział jednak, że zrobił na nich odpowiednie wrażenie. Przysięga na własną magię była jeszcze bardziej zobowiązująca niż Przysięga Wieczysta, bo można było stać się charłakiem w przypadku kłamstwa.

– Nie będzie to teraz konieczne, panie Riddle – powiedziała. – Nie aresztuję pana, chociaż powinnam, ale chce pan dochodzić swoich racji na drodze sądowej. Na przykładzie Syriusza Blacka przekonaliśmy się już, że cała sytuacja jest bardziej skomplikowana, niż nam się do tej pory wydawało i musimy się jej dokładnie przyjrzeć.

– Amelio – odezwał się Dumbledore. – Czy to na pewno konieczne? I nie uważasz, że to minister powinien mieć jednak ostatnie słowo w tej sprawie?

– Doprawdy nie bądź śmieszny, Albusie – mruknęła. – Ktoś chce cię oficjalnie oskarżyć. Chyba powinieneś myśleć o linii obrony, a nie o tym, jak nie dopuścić do procesu, bo zapewniam cię, że się on odbędzie. Nie podoba mi się, że tak usilnie próbujesz wszystkich od tego odwlec. – W sali dało się słyszeć zgadzające się z nią pomruki. – Chyba nie masz niczego do ukrycia?

– Oczywiście, że nie! – zapewnił.

– W takim razie nie rozumiem, o co ci chodzi?

Dumbledore nie miał na to żadnego argumentu. Jeśli nie zgodzi się na proces, będzie to wyglądać nader podejrzanie, ale jeśli do niego dojdzie i podadzą mu eliksir prawdy, wszystko wyjdzie na jaw, a do tego nie mógł dopuścić. Musiał teraz grać na czas i przede wszystkim przekonać Syriusza, że cała sytuacja jest nieporozumieniem.

– Wygląda na to, że na razie nie mamy sobie nic więcej do powiedzenia – stwierdziła Amelia. – Jeśli to wszystko to zakończmy na dziś. Panie Riddle, proszę się liczyć z tym, że zostanie pan wezwany na oficjalne przesłuchanie. Zalecam, pozostanie w kraju w najbliższym czasie ze względu na okoliczności.

– Oczywiście, madame. – Tom uśmiechnął się czarująco. – Zależy mi na wyjaśnieniu tego całego zamieszania, przez które ginęli ludzie. Nie chciałbym, żeby wytykano mnie palcami na ulicy. Miłego dnia – powiedział i ukłonił się jej, a potem pozostałym członkom Wizengamotu, a potem wyszedł razem z Lucjuszem i Ironclawem. Mógł sobie tylko wyobrażać, jakie działania będzie próbował podjąć Dumbledore.

Przystanęli jeszcze na korytarzu, żeby poczekać na Syriusza. Zajęło kilka minut, zanim nareszcie nie opuścił sali z odpowiednimi dokumentami. Animag uniósł brwi, gdy spostrzegł, że nadal nie opuścili ministerstwa. Spokojnie podszedł do nich.

– Chyba jestem wam winien podziękowania – powiedział. – Nie miałem pojęcia, że Dumbledore mnie okrada.

– Nie tylko ciebie, Black – powiedział Lucjusz. – Ale nie czekaliśmy na ciebie, żeby teraz rozmawiać o finansach.

– Więc czego ode mnie chcecie? – zapytał animag. – Chyba nie przyłączenia się?

– O tym porozmawiamy innym razem – zapewnił go Czarny Pan z lekkim rozbawieniem w głosie. – Pomyślałem, że moglibyśmy omówić jednak spokojnie kilka spraw, ale nie tutaj. Zapraszam do mojej posiadłości. Myślę, że będzie zadowolony z tej propozycji.

Syriusz popatrzył na niego niepewnie, a potem przeniósł wzrok na Lucjusza. Wprawdzie jego żona była jego kuzynką, ale to jeszcze było za mało, żeby mógł im tak po prostu zaufać. Nie wiedział, w co grają i czego tak naprawdę chcą. Nie mógł jednak zaprzeczyć, że w pięknym stylu sprowadzili Albusa do parteru. Gdyby chcieli go zaatakować, już by to zrobili. Poza tym Snape twierdził, że Harry znajdował się pod opieką Voldemorta. Jeśli miałby okazję, żeby się z nim zobaczyć, to chciał ją wykorzystać.

– Niech będzie – zgodził się.

Wyjechali windą do holu głównego, a stamtąd spokojnie przenieśli się do dworu Czarnego Pana. Syriusz zdecydowanie spodziewał się czegoś utrzymanego w mroczniejszym tonie, a nie całkiem przyzwoitej rezydencji. Nie powiedział tego jednak na głos. Równie dobrze jego tęsknota za chrześniakiem mogła zostać perfidnie wykorzystana i wszystko mogłoby się okazać podstępem, który miał go tu zwabić. Jednak jego rozejm ze Snapem dał mu do zrozumienia, żeby nie wyciągał pochopnych wniosków, bo znowu się wpakuje w jakieś kłopoty, a z jednych właśnie udało mu się wyjść.

– Dowiem się, o co chodzi? – zapytał animag.

– Nic wielkiego – zapewnił go Tom. – Pomyślałem, że może chciałbyś spędzić trochę czasu ze swoim chrześniakiem. Chłopak stęsknił się za tobą.

Syriusz naprawdę nie chciał sobie robić nadziei, ale niemal się rozpłakał, kiedy w holu Harry dopadł do niego i uwiesił się na nim. Objął mocno chrześniaka, nie chcąc go puścić.

– Nigdy nie podejrzewałabym cię o takie emocje, drogi kuzynie – odezwał się nagle dobrze mu znajomy, kobiecy głos. Jego ręka odruchowo powędrowała w kierunku różdżki, kiedy jego wzrok padł na Bellatrix. Nie zdążył jej jednak złapać, bo Harry był szybszy. Jego instynkt szukającego czasem bywał naprawdę praktyczny.

– Uspokój się, Syriuszu – powiedział. – Wszystko jest w porządku. Bellatrix nic ci nie zrobi. Mnie zresztą też nie. Jest trochę... zakręcona, ale to wszystko.

– To morderczyni – warknął w odpowiedzi.

– Nie przeczę, ale zapewniam cię, że nie zacznie miotać klątwami na lewo i prawo. Znalazła sobie inne zajęcie. Mniej szkodliwe.

Godzinę później Syriusz miał wrażenie, że śni, kiedy jego szalona kuzynka, skakała wokół Harry'ego, jak kwoka chroniąca swoje pisklę. Bellatrix, którą zapamiętał, zawsze lubowała się w dokuczaniu i krzywdzeniu innych. Jakiś rodzaj czułości okazywała tylko swoim siostrom, ale ponieważ była najstarsza, zwykle kończyło się to rozstawianiem ich po kątach i wykonywaniem jej poleceń. Wszystko zmieniło się, gdy wyszły za mąż. Andromeda została wydziedziczona, ponieważ wyszła za mugolaka. Sprzeciwiła się czystości krwi, a tego jej rodzina nie mogła tolerować.

On sam był wychowywany w takich tradycjach, ale nie pozwolił, żeby zniewoliły one jego życie i wyznaczyły, kim był. Przyjaźń z Jamesem była czymś, co zmieniło jego życie. Miał przyjaciela, na którym mógł polegać, potem dołączył do nich jeszcze Remus. O Peterze nie chciał nawet myśleć. Do dziś nie mógł zrozumieć, co on sobie myślał, zdradzając ich w taki sposób. Teraz jednak absurdalność całe sytuacji miała swoją kontynuację, bo oto siedział w salonie Voldemorta, a jego chrześniak pozwalał Bellatrix matkować sobie.

– Byliśmy sąsiadami w Azkabanie – wyjaśnił mu Harry, opowiadając po krótce o wszystkim, co go spotkało. Wiedział, że Syriusz to zrozumie. – Jest jeszcze coś, o czym powinieneś wiedzieć – powiedział i odwrócił głowę, gdy otworzyły się drzwi.

Syriusz odruchowo zrobił to samo i w pierwszym odruchu pomyślał, że śni. To było niemożliwe, żeby jego młodszy brat stał teraz przed nim i uśmiechał się kpiąco. Na dodatek nadal wyglądał jak wtedy, gdy widzieli się po raz ostatni.

– Cześć Syriuszu – odezwał się Regulus, podchodząc do niego powoli. – Jak widzę, jesteś w szoku.

– Regulus? – Zdołał w końcu powiedzieć starszy z braci. – Ale jak...? Przecież...

– Głupek – mruknął, a potem padli sobie w objęcia.

Syriusz mógł być wściekły na młodszego brata, że dał się namówić rodzicom na służbę u Czarnego Pana. Mogli się w wielu sprawach nie zgadzać i kłócić, ale mimo wszystko jego młodszy brat zawsze był dla niego ważny. Szczerze rozpaczał, gdy dowiedział się, że nigdy nie wrócił do domu.

Dłuższą chwilę zajęło, zanim obaj opanowali się na tyle, żeby ponownie usiąść i porozmawiać. Regulus opowiedział bratu, co się z nim działo i jak doszło do całego zajścia. Stracił tyle lat, że nie zamierzał tracić kolejnych i cieszył się, że odzyskał brata.

– A zatem, co chcecie osiągnąć? – zapytał Syriusz. – Wypowiedzieć Dumbledore'owi wojnę?

– Ależ skąd – zapewnił go Tom. – Nie wiem jak ty, ale ja nie potrzebuję kolejne wojny. To prawda, że czarna magia zawsze mnie interesowała, ale nie zamierzałem kroczyć tamtą ścieżką. To Dumbledore mnie na nią popchnął, wykorzystując pokłady szaleństwa moich przodków, które odziedziczyłem. Mogę mieć żal do mojej matki, ale gdyby nie zakochała się w mugolu, mógłbym skończyć jak mój wuj i dziadek. Nie. Nie zamierzam wywoływać wojny. Chcę zmian, ale nie poprzez bezsensowne przelewanie krwi. Czarodziejskie społeczeństwo musi sobie przypomnieć, kim było i kim nadal jest.

– Nie zatrzymasz postępu – zauważył Syriusz. – Mugolaki zawsze będą przynosić ze sobą coś nowego, wkraczając do świata czarodziejów.

– O to właśnie chodzi, Syriuszu – odezwał się Harry, patrząc na swojego ojca chrzestnego uważnie. – Tom nie chce niczego zatrzymywać. Już nie – mruknął pod nosem. – Jak sam zauważyłeś, postępu nic nie zatrzyma. Dlatego chcemy go wykorzystać. Nie ma nic złego w połączeniu tradycji z pewną dozą nowoczesności. Taki prosty przykład, jakim jest astronomia. Tak, tak – mruknął, widząc jego minę. – To nie był twój ulubiony przedmiot. Mój zresztą też nie, ale nie o to chodzi. Weźmy na przykład teleskopy. Te, z których korzystają czarodzieje, są niezłe, ale nic poza tym. Tymczasem mugole ciągle udoskonalają swoje teleskopy, wysyłają sondy w kosmos, żeby dostarczały informacji. Mugole nawet byli na Księżycu. Pokaż mi czarodzieja, który tyle osiągnął. Oczywiście, że czarodzieje mogą też robić rzeczy, których nie mogą mugole, więc wyobraź sobie efekt takie połączonej współpracy.

– Sugerujesz, że czarodzieje i mugole powinni współpracować?

– Harry ma na myśli wiedzę mugolaków – wyjaśnił Tom. – Mugolakom zdecydowanie łatwiej jest poruszać się po swoim matczynym świecie niż czarodziejom. Zaczęliśmy na to patrzeć jak na obopólną korzyść. Dumbledore i Knot patrzą jednak na to nieprzychylnym okiem. Uważają najwyraźniej, że głupsze społeczeństwo łatwiej kontrolować. Kiedy ostatni raz widziałeś w Hogwarcie czarodzieja, który odprawiałby jakiś rytuał?

– Nie przypominam sobie, żeby za moich szkolnych czasów było ich wielu. Może dwóch albo trzech?

– Sam widzisz. Dlatego chcemy też wykorzystać postęp. Dumbledore uważa, że nienawidzę mugolaków i mugoli, ale przekonano mnie, że nie mogę ich ot tak skreślić. Miałem okazję poznać pannę Granger i pana Weasleya. Oboje mają interesujące spojrzenia na świat, mimo że pochodzą z dwóch zupełnie różnych środowisk. Mimo oczywistych różnic zdołali opracować sposób na przesłanie ci wiadomości.

– To było naprawdę sprytne i chwilę mi zajęło, zanim zrozumiałem, o co chodzi.

– A zatem zadam ci teraz pytanie. Czy chcesz z nami zawalczyć o lepsze jutro dla czarodziejskiego świata?

Syriusz popatrzył na swojego chrześniaka, który uśmiechnął się do niego, a potem powoli skinął głową.

---

Dawno nie było Rysia, więc macie tu nieco chomiczej słodkości. Wiecie, że ostatnio wzgardzono jego zdjęciem? No, co za ludzie.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top