Rozdział 22
Rozdział 22
Hermiona powoli pakowała swój szkolny kufer na szósty rok nauki w Hogwarcie. Nie mogła uwierzyć, że cały poprzedni rok spędzili bez Harry'ego. Bez niego ona i Ron czuli, że to nie jest to samo. Traktowała Harry'ego jak prawdziwego przyjaciela, którego przed Hogwartem bardzo jej brakowało. Przez cztery lata ich trójka była właściwie nierozłączna. Wyjątek stanowił ten epizod z Ronem na czwartym roku, ale na szczęście rudzielec zrozumiał swój błąd i przeprosił najlepszego kumpla.
A potem ich mała grupka została brutalnie rozerwana, kiedy Harry'ego oskarżono o coś, czego nie zrobił. Nie mogła uwierzyć, że Dumbledore nic wtedy nie zrobił. Nawet nie zareagował jakoś specjalnie, gdy jednego z jego uczniów tak bezceremonialnie zabrano do więzienia. Ta sytuacja niezwykle przypominała przypadek Syriusza Blacka. Szybkie aresztowanie i zesłanie bez procesu. Każdy, kto chociaż trochę znał Harry'ego, wiedział, że ten nigdy nie podniósłby na nikogo pierwszy ręki. Jak zatem można było go oskarżyć o zamordowanie Cedrica?
Dzięki tamtej krótkiej wiadomości wiedzieli, że jest bezpieczny i zaczęli obserwować dyrektora. Faktycznie coś było nie tak. Bliźniacy bywali teraz na Grimmauld Place, biorąc udział w spotkaniach zakonu, a potem opowiadali o wszystkim Ronowi i Ginny. Sam Ron z kolei wysyłał do niej potem ukradkiem Świnkę. Sówka była tak zakręcona, że zanim docierała do adresatki, tak kluczyła, że zgubiłaby każdy potencjalny ogon.
Osobiście wątpiła, żeby Dumbledore kazał ją obserwować. Nie miał ku temu podstaw. Jej rodzice byli muugolami i nie mieli pojęcia, co się tak naprawdę stało. Powiedziała im jedynie, że jej przyjaciel został niesprawiedliwie o coś oskarżony i wyrzucony ze szkoły. Pocieszali ją, jak potrafili i zapewniali, że sytuacja na pewno się rozwiąże. Chciała im wierzyć, ale czuła, że sprawa nie mogła się rozwiązać w tak prosty sposób i nie mogło tu pomóc żadne zaklęcie.
Z westchnieniem wkładała do kufra podręczniki na nowy rok, gdy nagle usłyszała pukane w szybę. Za szybą siedziała jakaś sowa z wiadomością. Nie znała jej.
– Hej. Co masz dla mnie? – spytała, otwierając okno.
Sowa wystawiła nóżkę, żeby mogła od niej odwiązać liścik. Dziewczyna podsunęła jej trochę sowich przysmaków w podziękowaniu. Sama nie miała sowy, ale Świnka tak często się u niej zjawiała, że zaopatrzyła się w opakowanie.
Rozwinęła karteczkę i zmarszczyła brwi, widząc krótką wiadomość:
Czekam na rogu. H.
Szybko złapała swoją torebkę, krzyknęła do rodziców, że za chwilę wróci i wypadła z domu. Rozejrzała się, zastanawiając, w którą stronę powinna iść. Na prawo od siebie zauważyła kogoś, znikającego za rogiem. Pobiegał w tamtą stronę i dosłownie wpadła w ramiona przyjaciela, którego nie widziała od prawie półtora roku.
– Harry... – pisnęła, obejmując go mocno i rozpłakała się.
– No już, już. Nic mi nie jest – zapewniał ją, czekając, aż się uspokoi.
– Ok. Już jestem spokojna – powiedziała po dobrych dziesięciu minutach. – Myślałam, że już cię nie zobaczę. Kiedy cię zabrali... Miałam ochotę ich przekląć... Ron tak samo...
– Hermiono. Oddychaj! – polecił jej. – Chodź. Niedaleko widziałem kawiarnię. Napijemy się herbaty i spokojnie porozmawiamy.
Nawet nie przeszło jej przez myśl, żeby zaprotestować i kilka minut później siedzieli już przy stoliku naprzeciwko siebie. Nadal ocierała łzy.
– Nawet nie wiesz, jaką czuję ulgę, że cię widzę – powiedziała.
– Też się cieszę, że cię widzę – zapewnił ją. – Dobrze wyglądasz.
– Ty za to, jakbyś wyszedł z długiej choroby.
Harry roześmiał się. Cała Hermiona. Nigdy nie owijała w bawełnę i za to ją lubił.
– Szczerze mówiąc, to byłem już jedną nogą po tamtej stronie. Azkaban to straszne miejsce. Bardzo długo dochodziłem potem do siebie. Podobno majaczyłem dobre kilka dni – przyznał szczerze.
– Jak się stamtąd wydostałeś? – zapytała.
Przygryzł delikatnie dolną wargę, zastanawiając się, ile tak naprawdę powinien jej powiedzieć, żeby jej niechcący nie narazić.
– Nie mogę powiedzieć ci wszystkiego, ale uwierz mi, że nic nie jest takie, jak nam się wydawało.
Przez kolejne pół godziny nakreślił jej obraz sytuacji, jaka miała miejsce. Mówił o swoim pobycie w więzieniu, o Bellatrix, o Śmierciożercach, którzy paradoksalnie się nim zaopiekowali i o Tomie. Słuchała go ze stoicką miną, ale jej oczy zdradzały, że w jej głowie kotłowały się różne emocje.
– Harry... – zaczęła powoli. – Zdajesz sobie sprawę, jak to brzmi? To dziwna sytuacja.
– Oczywiście, że dziwna, ale jeszcze dziwniejsze było dla mnie, że Dumbledore nic nie zrobił. Niby zawsze powtarzał, że uczniowie są dla niego ważni, a tymczasem patrzył spokojnie, jak mnie zabierali. Przez te wszystkie miesiące dowiedziałem się wielu rzeczy, o których nigdy w życiu bym nie pomyślał. Tom nie jest bezinteresowny. Doskonale zdaję sobie z tego sprawę, ale na razie mamy wspólny cel.
– A co będzie potem?
Harry wzruszył ramionami.
– Nie wiem, ale nie wydaje mi się, żeby chciał mi coś zrobić.
– Nie uważasz, że to dziwne, że zmieniłeś o nim zdanie? Mimo wszystko jest winny śmierci twoich rodziców.
– To prawda i pokłóciłem się z nim kiedyś o to. Nadal gdzieś tam we mnie jest to dziwne uczucie żalu, ale on też padł ofiarą Dumbledore'a, bo był dla niego niewygodny. Dyrektor boi się w swoim otoczeniu mieć ludzi, którzy są silniejsi od niego. Odbiera ich jako zagrożenie dla swojej władzy.
– Przecież jest dyrektorem. To oczywiste, że ma jakiś rodzaj władzy – zauważyła.
– To był początek jego planów – wyjaśnił jej i opowiedział o motywach Dumbledore'a. Nie omieszkał wspomnieć też o zdarzeniu z Grindelwadem. Nie wspomniał tylko, że osobiście z nim rozmawiał.
– Słyszałam, że uciekł z Nurmengandu. Był o tym mały artykuł w Proroku i Dumbledore wtedy bardzo zbladł przy śniadaniu. Nie rozumieliśmy dlaczego. Teraz już wszystko jasne. – Popatrzyła na niego uważnie. – Co zamierzasz?
– Dopóki nie będę pełnoletni, muszę polegać na Tomie. Potem nieoficjalnie będę go popierał, o ile nie zrobi jakiejś głupoty. Taką mamy umowę. A tak naprawdę chcę spokoju i normalnego życia, Hermiono. Czegoś, czego nigdy nie miałem. Nie mam wielkich wymagań od życia. Dom, w którym mógłbym zamieszkać z kimś dla mnie wyjątkowym, mieć pracę, czasem gdzieś pojechać i coś zobaczyć ciekawego. Tylko tyle albo aż tyle, ale nie z tego nie wyjdzie, dopóki w świecie czarodziejów nie zapanuje równowaga.
– Sugerujesz, że Vol... Tom chciałby rządzić?
– Oczywiście. Ma ogromne ambicje i z trudem o tym mówię, ale część jego przekonań do mnie przemawia. Nie wszystkie i powiedziałem mu to wprost. Kazałem też przemyśleć sprawę mugolaków i chyba zaczął coś w tym dostrzegać. Nadal jest nieco uprzedzony, ale Bellatrix powiedziała mi kiedyś coś ważnego. Wiesz, dlaczego czystokrwiści tak nie lubią mugolaków?
Hermiona pokręciła głową.
– Czarodzieje mają swoje tradycje, które trwają, od kiedy istnieje magia, a uczniowie mugolskiego pochodzenia zaburzają to wszystko, wnosząc do czarodziejskiego świata swoje przekonania i upodobania. Zastanawiające jest, że obecnie w Hogwarcie nie ma żadnego przedmiotu, który wyjaśniałby takie sprawy. Wiem, że w niektórych szkołach takie zajęcia są obowiązkowe dla uczniów pierwszego roku. Nie uważasz, że to ułatwiłoby naprawdę wiele takim osobom jak ty, czy ja? – zapytał.
Gryfonka zastanowiła się przez chwilę. Jej przyjaciel miał rację. Mało to razy została postawiona w sytuacji, w której tak naprawdę nie wiedziała, dlaczego ktoś patrzy na nią z góry? Dlaczego według niektórych jest kimś gorszym? Najwyraźniej dochodzili do wniosku, że jest albo ignorantką, albo specjalnie próbuje przeforsować pewne własne zwyczaje. Nikt nigdy jej niczego nie wyjaśnił z własnej woli i nie pomyślał nawet, że nawet tak inteligentna osoba, jak ona, może o czymś nie wiedzieć. A nie wiedziała czegoś, przez co nieświadomie znalazła się na dnie czarodziejskiej hierarchii.
– Masz rację – zgodziła się. – To ułatwiłoby nam naprawdę wiele. Taki Malfoy nie miałby powodu nabijać się z nas. Mam nadzieję, że się z nim nie zakumplowałeś?
Harry zaśmiał się cicho.
– On nawet nie wie, że jego własna ciotka mi matkuje – odparł. – Bellatrix ma problemy z głową i nie będę nawet próbował cię przekonywać, że nie jest niebezpieczna, bo jest, ale w Azkabanie pomogła mi przetrwać, a mnie udało się w miarę oczyścić jej umysł. Wiem, że to bezwzględna morderczyni lubująca się w wymyślnych torturach, ale wybroniła mnie przed Voldemortem i nie pozwoliła mu mnie zabić. Tak naprawdę żyję, dzięki niej. Mogła mnie tam zostawić i pozwolić mi umrzeć. Mieliby tak naprawdę problem z głowy.
– Obudziłeś w niej jakieś matczyne uczucia? Niesamowite.
– Myślę, że ona zawsze była w jakiś sposób samotna i czuła się niezrozumiała. Co wiesz o życiu w czystokrwistych rodzinach? Nie mam tu na myśli Weasleyów, tylko te stare rody.
– Bardzo niewiele.
Harry pokiwał głową. Do niedawna sam nie miał bladego pojęcia, jak wysoko w czarodziejskiej społeczności stali Potterowie. Nie znał historii własnego rodu, dopóki Rudolf nie pokazał mu starych ksiąg, a gobliny nie dostarczyły mu z rodowej skrytki tajemniczej księgi. Ta okazała się obszernym drzewem genealogicznym, które sięgało ponad tysiąc lat wstecz. Nie było w niej zbyt wielu zdjęć, ale od pewnego momentu były miniaturowe portrety. Najwyraźniej w tamtym okresie ktoś wynalazł odpowiednie zaklęcie i w ten sposób ostatni z rodu Potterów mógł chociaż w taki sposób poznać swoich przodków.
– To naprawdę złożona sprawa. Jak już się wszystko unormuje, to pożyczę ci odpowiednie książki – obiecał jej. Od razu na jej twarzy wykwitł uśmiech. Uwielbiała czytać i tutaj raczej nic nigdy się nie zmieni. – Jest jeszcze jedna sprawa, o której chciałem z tobą pomówić – spoważniał nagle. – Dumbledore zrobił coś, czego mu nigdy nie wybaczę.
Dziewczyna popatrzyła na niego wyczekująco, a on zaczął mówić. Opowiedział jej o fałszywej przepowiedni, wrobieniu Snape'a w poczucie winy, o nocnej wyprawie do ministerstwa. Nie próbował nawet ukrywać goryczy w swoim głosie.
Kiedy ponownie spojrzał na przyjaciółkę, ta ponownie zaczęła płakać. Najwyraźniej potrzebowała dać w końcu upust wszystkim emocjom, jakie nagromadziły się w niej przez ponad rok. Rozumiał ją. Sam potrzebował miesięcy, żeby dojść ze sobą do ładu, a nawet teraz zdarzały mu się sytuacje, z którymi ledwie sobie radził. Tylko Snape'owi przyznał się, że miewa w nocy okropne koszmary. W odpowiedzi Mistrz Eliksirów uwarzył dla niego odpowiedni eliksir uspokajający na takie momenty. Pracował też nad takim, który eliminowałby koszmary. Nie było to łatwe zadanie, ale przekonał się już, że Snape był kimś, kto lubił wyznawania. Może właśnie dlatego ich wzajemna relacja nie potrzebowała określenia?
Obaj byli mocno poturbowani przez życie, a mimo to starali się iść naprzód. Może dlatego zaczęli się dogadywać, a tamten spontaniczny pocałunek był jakimś przełomem w ich wzajemnych relacjach. Nie chciał tego roztrząsać ani rozmawiać o tym. To nie miałoby większego sensu, a poza tym żadne z nich nie zwykł mówić głośno o swoich uczuciach. Nikt ich tego nie nauczył i robili to bardzo niechętnie. Harry powiedziałby nawet, że odczuwał coś w rodzaju dyskomfortu, gdy ktoś zadawał mu pytania w stylu: Co czujesz?
Dursleyowie nigdy nie okazywali mu cieplejszych uczuć. Dopiero w Hogwarcie powoli zaczął się przełamywać. Nagle okazało się, że ktoś chce się z nim przyjaźnić i spędzać z nim czas. Co prawda dziewięćdziesiąt procent uczniów patrzyło na niego jak na celebrytę, ale jemu wystarczali ci, którzy naprawdę chcieli go poznać. Przyjaźń Rona i Hermiony była jedną z tych najpiękniejszych rzeczy, jaka spotkała go w życiu, bo była prawdziwa. Dowód na to siedział przed nim i ocierał łzy chusteczką.
– Lepiej ci? – spytał, kiedy się uspokoiła.
– To raczej ja powinna o to zapytać – stwierdziła. – Co to za człowiek? Jak można tak manipulować czyimś życiem. I to w imię czego? Chęci zaspokojenia jakichś swoich chorych ambicji? To jest nienormalne.
– Ja sobie poradzę, Hermiono – zapewnił ją. – Porozmawiaj dyskretnie z Ronem, kiedy będziesz miała pewność, że nikt was nie podsłucha. Przeproś go w moim imieniu, że nie mogłem mu tego powiedzieć sam, ale obawiam się, że Dumbledore ma z jego rodziną zbyt częsty kontakt. Sama wiesz, jak mama Rona potrafi panikować i robić niepotrzebne zamieszanie.
Dziewczyna parsknęła cicho. Nikt nie mógł się równać z Molly Weasley, gdy tej włączał się opiekuńczy tryb albo taki, który określali jako spanikowana matka. Była wtedy nieprzewidywalna i wszystko mogło się zdarzyć.
– Muszę się zbierać – powiedział Harry, kiedy po drugiej stronie ulicy zauważył Regulusa. – I tak przekroczyłem czas na spotkanie.
– Zobaczymy się jeszcze, prawda? – zapytała.
– Oczywiście. Nie potrafię powiedzieć ci kiedy, ale coś wymyślę. Daj mi znać przez Zgredka, kiedy będą weekendowe wyjścia do Hogsmeade. Spróbuję namówić Toma, żeby mnie puścił.
Kiedy wyszli z kawiarni, Hermiona zmrużyła oczy, na widok Regulusa. Rozpoznała w nim chłopaka, który kiedyś minął ją i Rona w Hogwarcie i powiedział wtedy coś dziwnego.
– Poznaję cię – powiedziała.
Regulus zaśmiał się.
– Bystre oko – powiedział. – Bardzo miło mi w końcu oficjalnie poznać przyjaciółkę Harry'ego. Jestem Regulus Black. Miałaś już okazję poznać mojego starszego brata.
Hermiona najpierw zmarszczyła brwi, a potem zrobiła minę, jakby usilnie próbowała złożyć ze sobą kilka elementów układanki tak, żeby pasowały do siebie.
– Jesteś bratem Syriusza? – zapytała. – Niemożliwe. Wyglądasz na maksymalnie dwadzieścia lat, a rodzice Syriusza nie żyją już jakiś czas.
– Mały wypadek z klątwą zastoju – wyjaśnił. – Powiedzmy, że na dłużej urwał mi się film.
Po chwili Harry pożegnał się z Hermioną i Regulus aportował ich do posiadłości Toma. Przez chwilę patrzyła na miejsce, gdzie jeszcze przed chwilą stał jej przyjaciel, a potem powoli poszła do domu. Miała o czym rozmyślać. Nigdy nie przypuszczałaby, że wszystko, co działo się wokół Dumbledore'a, było takim bagnem. Harry miał rację, radząc im, żeby go obserwowali.
Będzie musiała napisać do Rona, żeby zaopatrzył się w kilka wynalazków swoich braci. Bliźniacy Weasley może i byli kompletnie niereformowalni, gdy chodziło o żarty i wygłupy, ale paradoksalnie mieli głowy na karku. Ich wynalazki były przemyślane, a otwarcie sklepu okazało się sukcesem. Jakież było ich zdziwienie, kiedy otrzymali list z banku, że ktoś chce zainwestować w ich pomysł i daje im na ten cel sporo pieniędzy. Nie mieli pojęcia, kim mógłby być tajemniczy inwestor, ale od razu wzięli się do pracy. Wynajęli lokal na Pokątnej i wszystko ruszyło z kopyta. I tylko Molly Weasley kręciła nosem.
– Już jestem – powiedziała do rodziców, gdy weszła do domu i szybko zniknęła w swoim pokoju.
Znowu miała ochotę się rozpłakać, ale tym razem z ulgi, że Harry żyje. Wiedziała, że Syriusz również poczułby ulgę, ale na razie miała mu o niczym nie mówić.
– Coś planujemy Hermiono – powiedział jej. – Pozwól nam działać, a zapewniam cię, że już niedługo dowiesz się o wszystkim. Zaufaj mi.
Prosił ją o zaufanie i chociaż tyle mogła zrobić. Mogła mu udowodnić, że ich przyjaźń przetrwała i nic jej nie zagrozi. Nawet Ron nie pozwalał nikomu mówić źle o Harrym. Zrozumiał swój błąd z czwartego roku i obiecał sobie, że już nigdy więcej nie zachowa się w ten sposób. Teraz musieli działać wspólnie, żeby Dumbledore zapłacił za wszystko, co zrobił. W swoje działania wciągnął nawet Weasleyów, którzy byli uczciwymi ludźmi. Sami nie mieli wiele, ale potrafili pomagać, jak tylko zdołali. Nie mogła im jednak na razie powiedzieć, że zostali perfidnie wykorzystani. Mogliby nie uwierzyć. Musieli sami do tego dojść z dyskretną pomocą.
Hermiona wyjęła czysty pergamin i zaczęła pisać wiadomość do Rona. Nauka z Umbridge jako instruktorką Obrony miała jedną zaletę. Nauczyli się przesyłać sobie wiadomości tak, żeby nikt inny ich nie zrozumiał. Nie martwiła się zatem, że ktoś wyłapałby ukryty przekaz jej listu do Rona, a im szybciej dowie się o całym zajściu, tym szybciej będą mogli planować kolejny krok.
---
Zaskoczeni? Zaintrygowani? Czy jednak było nudno? XD
A polska szkoła magii w moim wydaniu już coraz bliżej.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top