XIII. Weekend w towarzystwie piekielnego Sugi oraz wizyta na komisariacie cz.1
Yoongi nie odzywał się do mnie od momentu, kiedy wspomniałem, że mam dopiero siedemnaście lat i nie posiadam prawa jazdy. Milczał nawet wtedy, kiedy siedzieliśmy już w taksówce, na tylnych siedzeniach, gapiąc się na mijanych ludzi za oknami.
Doprawdy, urocza atmosfera.
Nawet nie wiem ile razy próbowałem do niego zagadać i dowiedzieć się dlaczego nie wybrał mieszkanie z ciocią Xiuan, ale ten buc, miał na mnie wywalone jak Baekhyun na lumpeksy. W końcu nie wytrzymałem i z nadętą miną, odwróciłem się w jego stronę, mierząc go solidnie wzrokiem.
— Min Yoongi.
— Xiao Lu Han. — odezwałem się, odwracając w stronę miętowłosego, który tylko zmierzył mnie pustym wzrokiem.
— Woah, ty jednak umiesz mówić. Już myślałem, że mnie ignorujesz.
— Bo tak jest. Głowa mi pulsuje, a twój tok rozumowania i wysuwania myśli na światło dzienne boli. Dlatego się do ciebie nie odzywam od dobrej godziny. — spojrzałem na niego poirytowany.
— Jesteś wredny. — burknąłem.
— A ty jak zawsze taki sam. Duże dziecko z cukierkami zamiast mózgu. — parsknął. — No ale dobra, przywitaj się z kuzynem. Wiem, że bardzo tęskniłeś. —rozłożył ramiona, uśmiechając się dość szeroko.
— Tęskniłem za twoją kasą na żelki. Nic poza tym. — prychnąłem, wtulając się w jego ramiona.
— Kiedy byłeś srajtkiem, jeszcze nie wiedziałeś, że żelki to rodzaj cukierków galaretkowych.
— Aha, dzięki.
— Nadal pamiętam, jak płakałeś, bo zobaczyłeś dużego żelka i krzyczałeś, że to dżdżownica z nożem. Do tej pory nie wiem co cię napadło i co oglądałeś wcześniej, ale jeśli to nie przez żaden horror, to powiedz mi dzieciaku, co brałeś. — zmierzyłem go morderczym spojrzeniem, zaraz się odsuwając. Czy on mi teraz zarzuca, że jestem jakimś ćpunem od dzieciaka? Niedoczekanie.
— Nic nie brałem! — pokręciłem przecząco głową.
— Załóżmy, że ci wierzę, Luhannie.
— Ugh, dopiero przyjechałeś i już jesteś nieznośny!
— A ty cholernie hałaśliwy.
— Właśnie! Dlaczego nie wybrałeś mieszkania z ciocią Xiuan? — spytałem, będąc szczerze ciekawym. Chłopak tylko westchnął i spojrzał jeszcze na szybę, za którą padał dość mocny deszcz, po czym wrócił wzrokiem do mnie i uśmiechnął się smutno.
— Cioteczka Xiuan zmarła miesiąc temu. To naprawdę dziwne, że nic o tym nie wiecie. To była siostra twojej mamy w końcu.
Oniemiałem.
Ciocia Xiuan była jedną z moich ulubionych cioć. Kiedyś, kiedy jeszcze mieszkaliśmy w Daegu, bardzo często nas odwiedzała i przynosiła przepyszne waniliowe babeczki. Miała wielki talent do gotowania, czego bardzo zazdrościła jej moja mama, dlatego kiedy ta do nas przychodziła, zawsze wpadała w pułapkę Xi Quen.
Była cudowną kobietą i planowałem ją niedługo odwiedzić, bo strasznie się za nią stęskniłem, ale teraz to już chyba nie jest aktualne. Co najwyżej przyjadę na cmentarz ułożyć posiłek i kwiaty.
— Nie smuć się, Lu. — westchnął starszy, klepiąc mnie pocieszająco po plecach. Tylko, że ja nie byłem nawet w stanie się nie smucić. Ta kobieta, była mi dość bliską osobą i naprawdę żałuję, że nasze kontakty tak mocno osłabły. Pociągnąłem nosem, jednocześnie mrugając szybko, aby pozbyć się natarczywych łez.
— Luhannie?
— Przepraszam, po prostu jestem poruszony. — wyznałem, wycierając twarz dłonią.
Jestem pewien, że gdy tylko dowie się o tym moja rodzicielka, zamknie się w pralni i nie opuści jej, dopóki tata nie wróci z pracy. Zawsze znosiła wszystko z uśmiechem, ale ciocia Quen, była jej oczkiem w głowie. Nadal pamiętam jak wróciłem z podwórka, cały zamazany i rozdygotany, a Baekhyun ciągle mnie pocieszał. To samo Chanyeol, który próbował rozśmieszać mnie przez całą drogę powrotną. Wtedy, zaparzyła nam ciepłej herbaty i porównała naszą przyjaźń do ich siostrzanej więzi, czego jeszcze wtedy, kompletnie nie pojmowałem.
— Trzymaj. — Yoongi podetknął mi opakowanie chusteczek pod nos, za co cicho mu podziękowałem. — Wiem, że to dla ciebie trudne, ale płacz nic nie zmieni. Ludzie rodzą się i umierają cały czas, nie mając na to wpływu, jaką datę śmierci sobie wybiorą.
— Co ty chcesz studiować, tak w ogóle? Psychologię, MinMin? — miętowłosy parsknął cichym śmiechem.
— Błagam cię, Lu. Ja i psychologia? — pokręcił przecząco głową. Zmierzyłem go przeszywającym spojrzeniem, od stóp do głowy, której twarzy wykrzywiła się w grymasie. — No czemu się tak na mnie patrzysz, co? Ja rozumiem, że jestem przystojny i robi ci się na mój widok gorąco, ale stary, mam chłopaka i po drugie, jestem twoim kuzynem.
Uderzyłem się otwartą dłonią w czoło.
— Nie chcę wam przerywać tej słodkiej wymiany zdań, dzieciaki, ale właśnie dojechaliśmy, więc należy mi się kasa.
* * *
— Yoonginnie! Jak ja cię długo nie widziałam, skarbie! Jak u mamy? Jak u taty? Jak się trzyma mały Hoseokkie? Właśnie! Masz już dziewczynę? Oczywiście, że tak!
Od dziesięciu minut moja, uwalona po pas mąką, rodzicielka, ściskała policzki Mina, naprzemiennie go do siebie tuląc i bawiąc się jego miętowymi włosami. A ja spokojnie siedziałem na małej komodzie w rogu pokoju i napierdzielałem we Flappy Bird. Oczywiście, dopóki nie zawołała mnie matka, rzucając we mnie brudną ścierką.
— Luhan!
— A, już pamiętam! Miałem zająć się naszym niewidzialnym psem, mam rację?
— Zrobisz to później. Najpierw pojedziemy na komisariat policji. Ponoć są nowe dowody w sprawie osoby, którą wtedy widziałeś. — westchnęła, opierając dłonie na biodrach. Nawet nie zwróciłem uwagi na miętowłosego, który przypatrywał mi się z lekkim zaskoczeniem. Dzięki mamo, załatwiłaś mi kazanie. — Poza tym, zaprowadzisz Yoongiego do pokoju i przyniesiesz mi srebrną zastawę ze strychu.
— Po co ci srebrna zastawa? — spojrzałem na kobietę, kompletnie zbity z pantałyku.
— Po co się głupio pytasz, hm?
— Dlaczego zachowujecie się jak para nastolatków? — wtrącił się Min, za co oberwał z tej samej szmaty co ja. Nie ma co. Moja kochana mamusia, to bardzo agresywna kobieta i dość infantylna, z czego się akurat cieszę. Przynajmniej nie każe mi chodzić w garniturach i uczyć się algebry.
Właśnie dlatego ją kocham.
— Obejdzie się bez bezstresowego wychowania. Macie dokładnie godzinę na załatwienie wszystkiego co tobie zleciłam, Luhan. Tak, ty też Yoongi. — W tym momencie wbiła tipsa w czoło starszego, a ja próbowałem powstrzymać się od parsknięcia śmiechem. Co oczywiście mi się nie udało i oberwałem morderczym spojrzeniem od tejże dwójki. — Jeśli tego nie zrobicie, to nie dostaniecie kolacji, a zrobiłam naprawdę bardzo dużo, przepysznego jedzenia.
Tyle wystarczyło abyśmy popatrzyli na siebie ze starszym i w niespotykanym tempie zajęli się zadaniami.
To będzie naprawdę ciężki dzień.
---------------
Rozdziałów będzie więcej, ale będą krótsze :v
Bo nikt i tak długich nie czytuje.
Chyba, że chcecie, to następny będzie miał 3k xD
Podobało się?
Zostawcie opinię w komentarzu!
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top