|| Misja ChanBaek ||
{Wasza aktywność jest przerażająco cudowna ;w; }
[ Psst! Zajrzyjcie do opka PauLieenx75, która pisze naprawdę cudaśne Kaisoo! ♥
Indżoj! ]
LUHAN
Xiumin był naprawdę świetnym rozmówcą. Usta mu się ani na moment nie zamykały, dzięki czemu nie musiałem zbyt wiele mówić. Byłem zaabsorbowany tym, jak Minseok łatwo potrafił zmieniać temat i opisywać wszystko tak bardzo szczegółowo. To był pierwszy raz, kiedy ktoś mnie tak mocno zaciekawił samą, o dziwo zwyczajną, rozmową.
Czasem niechętnie i niekontrolowanie przestawałem go słuchać, i wtedy tylko bezwstydnie przyglądałem się całej posturze chłopaka. Tego dnia odziany był w czarny strój piłkarski, z czego koszulka miała naszytą dziewiątkę na plecach. Korki były tego samego koloru, więc jego miedziane włosy idealnie kontrastowały się z ubiorem.
— Luhan, idziemy. — Minseok zaśmiał się perliście, machając mi otwartą dłonią przed twarzą. Kolejno wyszedł za drzwi, przez co i ja wstałem, i ruszyłem za nim.
— Ja wcale...
— Dobra, wiem, że jestem przystojny, ale zamiast się tak idiotycznie gapić, mógłbyś mnie po prostu zaprosić na kawę. — Stwierdził bez krępacji, zaś ja rozdziawiłem usta tak szeroko, że pewnie szczęka dotykała już podłogi. Po krótkim zamyśle, drastycznie wręcz oprzytomniałem i ponownie ruszyłem za Kimem, w stronę hali.
— Tooo — przeciągnąłem chwilowo, kontynuując. — Kiedy masz czas? — zapytałem, bawiąc się nerwowo palcami.
— Może w piątek po szkole?
— Pasuje. A i tak w ogóle... — zacząłem, patrząc na niego podejrzliwym wzrokiem. — Skąd wiesz, że jestem gejem?
Nie wiem czy powiedziałem coś śmiesznego, ale Minseok zaczął się głośno, przeraźliwie głośno śmiać. Na początku myślałem, że się dusi, lecz po chwili dźwięki zaczęły przypominać normalny, ludzki śmiech.
Oj, wiewiórko...
— Masz pomalowane oczy, na ustach widać ślady po błyszczyku, a poza tym, patrzyłeś się na mnie z uśmiechem typu "brałbym". — Zrobił cudzysłów palcami, po czym ułożył mi dłoń na ramieniu. Przez chwilę wyglądał, jakby miał mnie poinformować, że zachorowałem na białaczkę i został mi tydzień życia. Aż mnie dreszcz przeleciał na samą myśl. Ale i nie tak dosłownie, oczywiście. — Poza tym, jesteś uroczy i nie wyglądasz na kogoś, komu podobają się piersi. —Proszę państwa, Kim Minseok, to człowiek, który zajrzy do waszej duszy i wie o was wszystko ledwo po dziesięciu minutach znajomości.
— Woah, wszystko fajnie, pięknie, tęcza i jednorożce, ale zapamiętaj Kim, bo nie będę tego powtarzał kolejny raz. — Stwierdziłem groźnie i przyłożyłem chłopakowi palec do czoła, patrząc na niego gniewnie. — Ja nie jestem uroczy, tylko męski.
No i kolejna salwa śmiechu. Luhan, ty przegrywie.
***
Stałem jak ten kołek na środku sali, pomiędzy Xiuminem oraz jakimś wysokim chłopakiem z cieniami pod oczyma. Wyglądał jak żywy trup, a jego blada niczym śnieg cera, uzmysłowiła mi, że lepiej będzie, jeśli będę miał się na baczności, bo koleś wyżre mi mózg, a potem wnętrzności!
Luhan, szalejesz. Za dużo "The Walking Dead''.
— Jak zawsze wiele kandydatów. — Westchnął chłopak, który wszedł na przestronną salę. Za nim włóczyli się kolejni, ale nie zwróciłem na nich nawet większej uwagi. Przede mną stanął Kim Jongin, czy może być jeszcze gorzej? Oczywiście, że tak!
— Tao, Tao, Tao, Tao! — słychać było krzyk, na co przewróciłem oczami. Wysoki blondyn, który wszedł zaraz za murzynkiem, zaczął piszczeć jak moja mama, kiedy wygrała bilet na koncert U-Kiss.
Spojrzałem na wspomnianego Tao, ale ten tylko mierzył nastolatka wzrokiem, jakby chciał go zabić. Przysunąłem się trochę do Minseoka z obawy o swoje życie. Co by było, gdyby ten chłopak jak wariat zacząłby bić tego drugiego? Najświętszy Siwonie, nie chcę dostać w twarz przez przypadek! Już wystarczy, że Byun mnie znokautował, gdy próbowałem zagadać do dziewczyny w podstawówce.
— Oj, zamknij się, Kris. Nie mam siły, aby z tobą roz–
— Ogarnij się, chłopie, bo robisz tylko niepotrzebny obciach przy nowych dzieciakach. — Mruknął Jongin, patrząc na chłopaka znudzonym wzrokiem. Ale ten się nie zniechęcał, ba, raczej nakręcał.
— Żeby mnie to jeszcze, kurwa, obchodziło. — Bąknął głosem urażonej nastolatki i przewrócił teatralnie oczami. Baek, znalazłem ci psiapsi, czy coś.
— Jesteś kapitanem, jełopie, więc weź się opanuj i zacznij ten swój casting. Chcę już iść do domu. — I wtedy pojawił się on. Ta pieprzona, uboga wersja cosplayu Rainbow Dash. Zatrzymał się obok srebrnowłosego i oparł się ręką o jego barczyste ramię. Ziewnął ostentacyjnie i zmierzył wszystkich nastolatków w rzędzie. Niestety, jego wzrok zatrzymał się na mnie.
— O, to ten dzieciak-żelek, widzisz, Kai? — wskazał na mnie palcem, a ja od razu poczułem jak krew napływa mi do głowy, wyciekając strumieniami z uszu. Nie żeby mi to jakoś szczególnie przeszkadzało w normalnym życiu, ale do jasnej cholery, ten tęczomiot się ze mnie ewidentnie naśmiewał!
— Ten dzieciak-żelek ma imię, moja droga Rainbow Dash — syknąłem przez zaciśnięte zęby, krzyżując ręce na torsie.
Czułem na sobie wzrok wszystkich tu zebranych, jednak wtedy nie obchodziło mnie to, dopóki pan morderca pokazywał mi się na oczy. Musiałem być czujny i pokazać mu, że nie dam się tak łatwo zastraszyć, i już niedługo zobaczymy się na komisariacie.
— Rainbow Dash? — spojrzał na mnie tempo, a kiedy jego przyjaciel Kim zaczął głupio rechotać, najwyraźniej zdał sobie sprawę, że to co powiedziałem, powinno go urazić. Może on nie oglądał Kucyków Pony, dlatego nie wie? Ech, mniejsza z tym.
— Dobra, dobra, staph. Laski, uspokójcie się. — W tym momencie pojawił się kolejny chłopak, uwieszony na ramieniu innego. Co ich tu tak sporo?! Skopulowali się jak króliki, geez.
— Laski? — spytaliśmy z panem wymiotem w tym samym czasie, nie dowierzając własnym uszom. Po chwili, kiedy to do mnie dotarło, skrzyżowałem z nim spojrzenia i tym razem przegrałem. Szybko spuściłem głowę w dół, wiedząc, że co za dużo krwi w policzkach, to nie zdrowo.
— Dobra! Niunie, cukiereczki, babeczki, prezerwatywy, czy co was tam wie — stwierdził i prychnął kpiąco. — Jestem Zhang Yixing, ale możesz mi mówić Lay, moja droga Fluttershy.
W tym momencie od razu podniosłem wzrok i spojrzałem na ciemnego blondyna, który tylko się do mnie uśmiechnął. Normalnie od razu wiedziałem, że to może być przyjaźń, czy tam sztama kasztana, na całe życie! No bo jaki nastolatek ogląda Kucyki Pony i gada o tym w zatłoczonym miejscu, jakby to było czymś normalnym? Tylko ci fajni, khem, czyli ja i ten chłopak.
— Łejt, łot? — Xiumin odezwał się po raz pierwszy, patrząc to na mnie, to na Zhanga wzrokiem, jakby widział przed sobą rasowej klasy debili. Możliwe nawet, że miał rację.
***
Po prawie pół godzinie rozpoczął się ten cały casting, który był najgorszą rzeczą i najlepszą w moim życiu jednocześnie. Najpierw zostaliśmy podzieleni na dwie drużyny, aby kapitan o imieniu Kris mógł sprawdzić, na jakie pozycje byśmy się nadawali, toteż żeby wiedzieć, zagraliśmy krótki mecz. Potem zaczęło się wypytywanie o to, czy graliśmy już w jakichś drużynach albo klubach, zaś na końcu był mały pokaz naszych umiejętności sportowych.
Miałem kilka sztuczek w zanadrzu, ale na razie podziwiałem Xiumina z rozszerzonymi ustami. Byłem po prostu w szoku, widząc z jaką precyzją i łatwością wykonywał dość trudne triki. Po chwili Minseok zakończył swój mini pokaz, a ja, przełykając ślinę, wyszedłem na środek i zabrałem piłkę z metalowego kosza, aby zaraz zacząć ukazywać swoje umiejętności.
Czy kilkanaście minut temu mówiłem, że się nie stresuję? Jeśli tak, cofam to.
Wziąłem głęboki wdech i rozpocząłem spektakl od prostej żonglerki, by po chwili przejść do Zlatan Flick, a nastepnie zakończyć wszystko łatwym Ronaldinho foot scoop. Nie chciałem demonstrować jakichś wyjątkowo ciężkich przykładów, bo byłem pewien, że z tego stresu po prostu mi się nie udadzą, i jedyne co dostanę po pokazie, to kopniak w pośladki oraz sayonara od Kapitana.
— Nie sądziłem, że taki jelonek jak ty będzie startował w czymś, co jest dla męskich chłopaków. — Usłyszałem koło siebie ten irytujący głos tęczomiota i natychmiast odwróciłem się w jego stronę, tylko po to, aby ujrzeć jego wredny uśmieszek satysfakcji.
Panie Poker-Pedo-Face Oh. Zaraz wydrapię ci oczy.
— Sugerujesz, że nie jestem męski?
— Nic takiego nie powiedzia–
— Ale pomyślałeś.
— Nawet jeśli tak, to co? — spojrzał na mnie, a jedna z jego brwi uniosła się lekceważąco.
— Nie pluj pianą, jelonku, on chce cię tylko zabrać na najlepszą randkę życia! — Nagle pojawił się Jongin, stając koło mnie i patrząc znudzonym wzrokiem na przyjaciela, który chyba nie to miał na myśli. Whatever.
— W takim razie, mogę uzyskać odpowiedź? — spytał Sehun, uśmiechając się jeszcze bardziej kpiarsko, niż ledwo chwilę temu.
— Z mojej strony jedyne, co możesz uzyskać, to tylko współczucie, nic więcej. — Burknąłem, przedzierając się przez nich, aby dojść do Minseoka, który na luzie rozmawiał z chłopakiem, z wyglądu przypominającym dinozaura.
— Za ile będą wyniki? — zapytałem poddenerwowany, nie zwracając uwagi na drugiego nastolatka.
— Aż tak ci się spieszy na naszą randkę? — zachichotał rozbawiony.
— Jeszcze nie mam aż takiej słabej pamięci, Xiu. Jesteśmy umówieni na piątek. — Prychnąłem, krzyżując ręce na piersi.
— Gdybyś słuchał i nie gadał z tamtymi o — wskazał palcem na Jongina i Sehuna. — To byś wiedział, że się dostałeś.
— Naprawdę? Rany, dziękuję, Minseok! Do zobaczenia później! — Pomachałem zdezorientowanemu chłopakowi na pożegnanie i zniknąłem za drzwiami hali sportowej, aby skierować się do upragnionej szatni.
Szybko wszedłem do pomieszczenia, nawet nie zamykając za sobą drzwi, a następnie przebrałem się chyba szybciej, niż Usain Bolt biegał na Rio. Miałem zamiar się teraz ogarnąć, wrócić do domu, wziąć prysznic i do rana oglądać nowe odcinki dram. Niestety, ktoś mi w tym przeszkodził i to chyba najgorszym tekstem na podryw świata. Poważnie, bardziej dennego nigdy nie słyszałem, a kiedyś sam rwałem dziewczyny na "bolało jak spadłaś z nieba"?
— No, no, cześć księżniczko. Gdzie twój zamek? — Sehun uśmiechnął się w moją stronę, poruszając sugestywnie brwiami. Miałem ochotę zedrzeć mu ten uśmieszek z twarzy jakąś kosiarką albo chociaż zrobić to z półobrotu. Gdybym tylko zapisał się na ten kurs wcześniej, ech.
Wrzuciłem ubrania do plecaka i kolejno przełożyłem sobie jego ramiączko przez ramię.
— Z takim koniem na pewno tam nie dojedziesz — skwitowałem i wskazałem na jego rozporek. — A teraz wybacz, ale ta "księżniczka" musi już iść. Au revoir! — dodałem, uśmiechając się delikatnie i tak po prostu wyszedłem z szatni, zatrzaskując chłopakowi drzwi przed nosem.
***
Spokojnym krokiem przemierzałem park, kierując się do domu. Nigdzie mi się nie śpieszyło, mimo że miałem w planach wzdychanie do Lee Jong Suka. Jednak nagle poczułem wibracje i jak najszybciej wyciągnąłem telefon, by sprawdzić kto do mnie dzwonił. No kurde, dzięki wam ludzie za przerywanie mi rozmyślań.
Nie zdziwiłem się zbytnio, widząc na wyświetlaczu wiadomość od Chanyeola. Pewnie był wystraszony, bo po szkole miał iść z Byunem do domu, a jak wiadomo, droga ze swoim crushem potrafi przyprawić o zawał.
Od: Channie
LUHAN NIE UWIERDSZY CO SIEM WLASNIE STALO! *OOOO*
Nie miałem zielonego pojęcia, ale zapewne i zaraz bym się tego dowiedział. Już nawet przyzwyczaiłem się do dziwnej ortografii mojego przyjaciela, no ale sam mi kiedyś mówił, że ma w planach wymyślić nowy język. Tak więc ja mam zamiar go w tym wspierać, nawet jeśli jest to cholernie idiotyczne.
Do: Channie
Czyżby Baek cię przytulił? Albo powiedział coś normalnego? Błagam, powiedz, że nie zgwałciłeś go w toalecie! ;wwwww;
Od Channie
Nie, idioto. Robilem Bakusiowi kreski c;nie bo sie zlaozylismy w szkole, ale to nieważne! Zrobiłem mu je no i ten powiedzial ze wyszly mi calkiem niezle!
Przewróciłem oczyma i kontynuowałem czytanie.
Kiedy mial już wychodzić, powiedzial, ze abym byl jego chlopakiem, musze miec jakies pojecie o makijazu! :DDDDDD I WLASNIE SIE CHCIALEM ZAPYTAC CZY NIE MASZ PRZYPADKIEM JAKIS PORADNIKÓW!
Uderzyłem się wolną dłonią w czoło i odpisałem krótkie "nie", po czym schowałem telefon do kieszeni. Miałem już dość tego, że Baek nie daje mojemu Channiemu konkretnej odpowiedzi, tylko bawi się z nim w kotka i myszkę. Ale ta pieprzona diva, nawet wtedy, kiedy robię jej wykłady, bezczelnie mnie nie słucha. Gdy zaczynam temat jego i Yeola, on natychmiast się wyłącza.
Westchnąłem i po chwili z uśmiechem niczym Do Kyungsoo, wpadłem na iście diabelski pomysł.
Misję ChanBaek czas zacząć!
CHANYEOL
Odgarnąłem palcami jego mokre włosy, przyklejające się do czoła. Był nieźle rozpalony i gdyby nie to, że jeśli bym przestał, i przez to dostałbym w głowę czymś ciężkim, to od razu dzwoniłbym do wszystkich lekarzy w mieście. Ale ta uparta klucha nie pozwalała mi się ruszyć nawet o milimetr.
— Chanyeol-ah! — pisnął, a w jego oczach zebrały się łzy. Aż tak się bał? Przecież mówiłem, że będę ostrożny. Sądziłem, że mi ufa.
— Przepraszam... — szepnąłem cicho, uśmiechając się lekko w jego stronę. Baek zamknął oczy, przygryzł wargę i kolejno wbił paznokcie w moje ramię.
— Po prostu to zrób i tyle! — burknął, podnosząc powieki.
Po chwili na jego twarzy zagościł delikatny grymas, a ja nie mogłem się powstrzymać i po prostu się zaśmiałem. W chwili, kiedy Byun wbił kolejny paznokieć w moją rękę, powróciłem na ziemię i skończyłem malowanie.
W duchu liczyłem, że tym razem udało mi się zrobić te idealne kreski, i że Byun nie zasadzi mi mocnego kopa w dupę. Nawet jeśli wiedziałem, że nie zabolałoby mnie to tak bardzo, to i tak liczyłem, że mi się udało. Mimo wszystko, ta diva była cholernie agresywna, jeśli doliczyć do tego Luhana z napięciem przedmiesiączkowym, to mam pakiet morderczych klusek. Sprzedam, tanio. Ktoś chętny?
— Czas sprawdzić twoje poczynania, Channie. — Słysząc te słowa, automatycznie spiąłem wszystkie możliwe mięśnie i przełknąłem gromadzącą się gulę w gardle.
— I jak? — spytałem po chwili, kiedy usłyszałem skrzypienie podłogi za plecami.
— Jak na kogoś, kto pierwszy raz używa eyelinera, to wyszło ci zadziwiająco dobrze. — W tym momencie wstałem, otworzyłem oczy i będąc odwróconym, uśmiechnąłem się do niego szeroko. Uf, co za ulga. — Ale pamiętaj, żeby być moim chłopakiem, trzeba znać podstawowe informacje o makijażu! — Byun zaśmiał się cicho i wyszedł z pomieszczenia, zamykając za sobą drzwi. W tym momencie stałem jak ten kołek, starając się oddychać, ale coś mi to niezbyt wychodziło.
— Czekaj, co?!
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top