Biblioteka - Jimin
Zimowa aura od zawsze napełniała moje serce przemyśleniami o tym, dokąd zmierzamy jako ludzie. Patrząc z okna biblioteki, w której pracowałem, odkąd skończyłem szkołę średnią, na przemierzających zaśnieżonymi chodnikami obcych, próbowałem rozgryźć, dlaczego tak pędzą. Czy spieszyli się do swoich obowiązków? Rodzin? Może biegli spełniać marzenia? Może jeden z nich spieszył się, by odmienić swoje życie za sprawą wygranej na loterii? A jeszcze inny za chwilę straci oddech, żegnając się z tym światem? Do czego to wszystko zmierzało?
Zamarznięte miasto trochę przypominało mi bibliotekę. Tylko tutaj, w jej wnętrzu, zamrożony był czas i myśli ludzi, którzy przelali cząstkę siebie na papier. Chodziłem między regałami, zmiatając kurze miotełką na wysięgniku i czytałem nazwiska tych, którzy tak bardzo pragnęli coś przekazać kolejnym pokoleniom. Zapewne nie przypuszczali, że ich myśli będą wędrować po całym świecie, by skończyć na półce, zapomniane przez wszystkich. Może wśród tych miliardów zapisanych słów kryła się odpowiedź na wszelkie tajemnice wszechświata. A może przepis na pyszne ciasto czyjejś babci. Każda z tych informacji była równie cenna, bo każda była taka dla kogoś.
Otrzepałem rękaw mojego ciepłego swetra, na który spadło nieco kurzu i ruszyłem w dalszą drogę, opuszczając dział matematyczny. Odkąd ludzie woleli uczyć się w kawiarniach, było tu na tyle pusto, że oszczędzano na ogrzewaniu, nawet w tak mroźne dni. Miałem nadzieję, że nie doczekam dnia, gdy je zamkną.
Gdy wszedłem do działu antropologicznego, moim oczom ukazał się nietypowy widok. Wśród tych tysięcy poukładanych książek, jedna z nich leżała na środku alejki, rzucona niedbale. Zaintrygowany zbliżyłem się, by zbadać to znalezisko i okazało się, że pierwszy rzut oka może mylić, bowiem w moich rękach znalazł się zeszyt. Otworzyłem go na pierwszej stronie, by sprawdzić, kto jest właścicielem. Staranne pismo zdradzało imię osoby, która zgubiła notatkim - Jeon Jeongguk.
Podniosłem się z kucek i mimowolnie rozejrzałem. Nie było zbyt wielu odwiedzających, dlatego byłem przekonany, że trafię na odpowiednią osobę, o ile nie zdążyła wyjść. Ruszyłem więc dalej, a kiedy dotarłem do sekcji czytelniczej, trafiłem na zaledwie dwie osoby - kobietę w średnim wieku, która przeglądała stare magazyny modowe oraz młody chłopak, otoczony siedmioma, rozłożonymi na całym stole książkami. Od razu podszedłem do niego.
- Przepraszam? Pan Jeon Jeongguk? - zapytałem łagodnie, będąc już zaledwie dwa metry od niego.
Chłopak wzdrygnął się, wyrwany z własnego świata, po czym podniósł wzrok. Jego wielkie, nieco spłoszone, królicze oczy, były tak piękne, że na moment zapomniałem, jak się oddycha. Szybkim, nieco nerwowym ruchem poprawił okulary, które zsunęły się mu na czubek nosa.
- T-tak? - zapytał cicho, jakby bał się, że jakikolwiek dźwięk w tym pomieszczeniu zabrzmi jak orkiestra.
- Znalazłem to między regałami - poinformowałem go z łagodnym uśmiechem, wyciągając w jego stronę zeszyt. - Pozwoliłem sobie zajrzeć na pierwszą stronę, a widząc, że czegoś pan wyraźnie szuka, połączyłem fakty.
- O - mruknął zaskoczony, rozglądając się po stole, gdy tylko przyjął podawany notes. - Faktycznie, musiał mi spaść ze stosu książek - potwierdził, unosząc się nieco, by ukłonić się. - Dziękuję. I przepraszam. Za... bałaganienie po bibliotece.
Nieco mnie to rozbawiło.
- Bez przesady. Po pierwsze - cieszę się, że zguba znalazła właściciela, a po drugie - w tym miejscu to było chyba najciekawsze wydarzenie od kilku lat.
- Czyli zapewne zdążył pan już pochłonąć te wszystkie ciekawe treści? - powiedział, wskazując szerokim gestem na książki. Jego wyraźna fascynacja była wręcz zaraźliwa. - Dziś natrafiłem na appalachijskie legendy. Chyba nie będę mógł zasnąć. Ich lasy i góry... skrywają wiele przerażających tajemnic
- Wiele z tych książek poznałem, to prawda, ale w legendach nigdy się nie zagłębiałem. Zajmuje się pan nimi zawodowo? Hobbistycznie? Naukowo? Czy to przypadek?
- Bardziej naukowo... ale i hobbystycznie. Studiuję folklorystykę, ale to akurat nie jest temat moich zajęć. Po prostu wczoraj na to natrafiłem, zupełnie przypadkiem, i dzisiaj przyszedłem zgłębić temat. W książkach mimo wszystko można znaleźć o wiele więcej ciekawych treści, niż w internecie.
- Zgadzam się z panem. Nie będę już przeszkadzał. Jeśli będzie potrzebna pomoc, proszę się nie krępować, postaram się pomóc najlepiej jak umiem
- Dobrze. Jeszcze raz dziękuję za znalezienie zeszytu.
Z jednej strony nie chciałem już przeszkadzać. Powinienem być tutaj po to, aby pomagać poszukiwaczom wiedzy i strzec wiedzy ludzkości, zamkniętej w tomach na półkach. Ale miałem ogromną potrzebę ponownej rozmowy z tym króliczym chłopakiem, dlatego postanowiłem coś dla niego zrobić, nawet pomimo braku prośby z jego strony.
Wziąłem wózeczek, którym rozwoziłem oddawane książki. Najczęściej korzystałem z niego, kiedy studenci oddawali wszystko, co potrzebowali do napisania swoich prac dyplomowych. Jednak teraz również mógł być przydatny, skoro chciałem zebrać to, co mogło okazać się ciekawe dla Jeon Jeongguka.
Godzinę później podjechałem ze starannie wybranymi pozycjami do stolika, gdzie młody chłopak nadal zapisywał coś skrupulatnie, zerkając co jakiś czas do książki. Ostrożnie położyłem pięć pozycji, które miałem nadzieję przypadną mu do gustu. Legendy Europy i Afryki mogły być interesującym kąskiem dla folklorysty.
- Mogą pana zainteresować. Później je sprzątnę, jeśli się mylę - wyjaśniłem, gdy posłał mi zaskoczone spojrzenie, ale zaraz po tym uśmiechnął się.
- Dziękuję - powiedział, a ja skinąłem głową, po czym odjechałem do swojego stanowiska, by dać nieco odpocząć nogom. Kto by pomyślał, że w bibliotece można zrobić dwadzieścia tysięcy kroków.
Nie miałem za wiele do roboty, więc jak zawsze w takich chwilach, próbowałem pobić rekord układania pasjansa na komputerze. Jednak tym razem nie miałem na to szans, bo traciłem czas na zerkaniu w stronę Jeongguka. Z mojego stanowiska był doskonale widoczny, siedząc w sekcji czytelniczej.
Chłopak zawzięcie notował, przerzucając kolejne strony różnych książek, a kiedy wstał, zorientowałem się, że minęły trzy godziny i niedługo trzeba będzie zamykać bibliotekę. Udawałem, że coś robię, kątem oka widząc, jak Jeon Jeongguk kieruje się w moją stronę, niosąc jedną z książek.
- Przepraszam, że panu przerwę, ale muszę zapytać... Ostatnio mocno zagłębiłem się w wątek wendigo. Wiadomo, to dobrze wszystkim znane stworzenia. Ale dziś moją uwagę bardziej przykuły wspominki o chupacabrze. Do tej pory spotykałem je tylko w legendach Ameryki Południowej i południowej części Ameryki Północnej. A jednak w jednej z książek, które dał mi pan do przejrzenia, natrafiłem na nią również w Europie. W okolicach jej centralnej części. Dodatkowo nie z tych przetworzonych przez pisarzy treści, a z oryginalnych zapisków - powiedział zafascynowany, pokazując mi fragment w książce.
Słuchałem uważnie odkrycia, którego dokonał, odpowiadałem też na zadawane przez niego pytania na tyle, na ile umiałem. Ale słuchanie tego głosu, tak zafascynowanego tematem, o którym opowiadał, było niczym najpiękniejsza muzyka.
Dopiero po kilkunastu minutach, chłopak nagle urwał w połowie zdania.
- Przepraszam, rozgadałem się. A... nie wiem nawet, czy interesują pana takie treści - wymamrotał, nieco się wycofując.
- Mam szeroki wachlarz zainteresowań i nawet jeśli coś do nich nie należy, to chętnie przyswajam nowe wiadomości. Jak mówiłem - nie jest to temat, który kiedykolwiek zgłębiałem, ale opowiada pan o tym tak ciekawie, że chętnie poznam szczegóły - zapewniłem z uśmiechem, ani trochę nie mając dość, nawet jeśli poruszane zagadnienia balansowały na granicy horroru. - Proszę usiąść ze mną, chętnie będę kontynuował tę rozmowę.
Uśmiech natychmiast rozpromienił tę uroczą twarz.
- Jeongguk. Jeon Jeongguk. Rocznik 97 - przedstawił się, wyciągając do mnie rękę, którą chętnie uścisnąłem.
- Park Jimin. Rocznik 95.
- 95? Wygląda pan na młodszego - powiedział zaskoczony. Miałem ochotę powiedzieć mu dokładnie to samo, sądziłem, że dzieli nas znacznie więcej lat.
- Możesz mówić "hyung". Często słyszę, że wyglądam młodziej, niż na swój wiek.
- A zatem jakie są twoje ulubione treści, hyung? Z jakich obszarów?
- W zasadzie mam szeroką wiedzę związaną z najpopularniejszymi kierunkami studiów, ponieważ dużo pomagam studentom. A sam mam głównie z literatury i chyba to najbardziej lubię. Zwłaszcza cenię japońskich autorów, choć to mało patriotyczne.
- Obrobinkę - przyznał i zaśmiał się cicho. - Jednak ciężko się powstrzymać, kiedy człowiek natrafi na utalentowanych autorów. Japoński folklor również jest fascynujący. I nieco przerażający, czasami. Ulubiony japoński autor?
Kolejną godzinę przegadaliśmy, ale niestety musiałem to przerwać, aby wypełnić moje obowiązki pracownika tego miejsca, bo trzeba było zamykać.
- Czasami chciałbym się tutaj zamknąć już na zawsze, w ciszy i z książkami, z dala od tego pędu za karierą, pieniędzmi, prestiżem... - powiedział z ciężkim westchnieniem, podnosząc się z krzesła.
- Po części ja właśnie to zrobiłem - przyznałem, bo właśnie tego pragnąłem od życia. Być z dala od chaosu za oknami tego miejsca. - Nie chciałem brać udziału w tym pędzie. Przypłaciłem za to marną wypłatą, ale mam spokojne życie, które lubię.
- Nie poszukujecie może pomocnika, hyung? - zapytał żartobliwie.
- Niestety nie, ale obawiam się, że wtedy byłby problem z wykonywaniem obowiązków, bo ciągle byśmy rozmawiali.
- Tak, to bardzo możliwe - zaśmiał się wesoło. - W sumie... teraz również zabieram ci czas, hyung. Możesz mieć kłopoty... - powiedział, rozglądając się przy tym, jakby upewniał się, że nikt nas nie obserwuje. - Ale może... wpadniesz kiedyś do mnie po pracy? Porozmawiamy o książkach jakie mieliśmy okazję przeczytać - zaproponował, a na jego bladych policzkach, zagościł rumieniec, doskonale widoczny nawet w lekkim półmroku zamykanej biblioteki.
Nie zastanawiałem się długo. Sięgnąłem do mojej bawełnianej torby z emblematem tęczy, by wyjąć z niej piórko i notesik. Zapisałem swój numer i wyrwałem kartkę, podając mu z radosnym uśmiechem.
- Dogadamy się jeszcze.
Kto wie, co będzie z tej znajomości.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top