#Chapter 9
SEJEONG
Kiedy zamykałam ostatnią teczkę, której nie zdążyłam przeglądnąć wczoraj wieczór, poczułam pierwsze symptomy nadciągającej migreny. Właśnie zaczęłam pocierać skronie, próbując pozbyć się narastającego w mojej głowie napięcia, kiedy do gabinetu wkroczył wujek Robbie.
-Muszę z tobą o czymś porozmawiać.
-O czym? -Nie przestawałam masować skroni. -Poczekaj... Jeszcze nie odpowiadaj. Mamy tu poważnie przepieprzone, wujku Robbie! Szczerze, to nie wydaje mi się, żeby nam się udało wyprowadzić tę firmę na prostą.
Głęboko zaczerpnął tchu.
-Być może znalazłem rozwiązanie naszego problemu.
-W taki razie mów! -Zachęcająco machnęłam w jego stronę ręką.
-O drugiej mamy spotkanie z NamJoon'em Kim'em z Kim Management Group. To inwestor dostarczający kapitału wysokiego ryzyka i doradca znajdujących się na skraju upadku firm. Zadzwonił dziś do mnie jego wspólnik, Will Berg, i powiedział, że być może będą w stanie nam pomóc.
-Pomóc nam? Jak?
Przyłożyłam dłoń do czoła i odchyliłam się na krześle.
-Ma pieniądze, mnóstwo pieniędzy. Mógłby zostać potencjalnym inwestorem. Takim, jakby to ująć, cichym wspólnikiem. Z jego wsparciem szybko postawilibyśmy firmę z powrotem na nogi.
-Czy mój ojciec zgodziłby się na takie rozwiązanie?
-Wydaje mi się, że tak.
-A skąd pewność, że nie wykiwa nas, tak jak inni wykiwali ojca?
-To cieszący się dobrą opinią przedsiębiorca. Jeśli w świecie biznesu jest ktoś, komu byłbym gotowy zaufać, to właśnie jemu. Jego nazwisko samo w sobie jest rękojmią, tak samo było w przypadku jego ojca.
-Było?
-Umarł kilka lat temu, ale wcześniej dobrze przygotował NamJoon'a do przejęcia firmy. Jestem zaskoczony, że nigdy o nim nie słyszałaś!
-Być może to nazwisko obiło mi się kiedyś o uszy.
Otworzyłam szufladę biurka i potrząsnęłam plastikową buteleczką, żeby wydobyć z niej kilka pastylek przeciwbólowych.
-Cóż, wkrótce tu będą. Pozwól, że głównie to ja będę z nimi rozmawiał.
-Dlaczego? -Włożyłam do ust dwie tabletki i popiłam je wodą. -Nie ufasz mi? -Oczywiście, że ci ufam, ale to dopiero twój drugi dzień w firmie. Jeszcze nie do końca zorientowałaś się we wszystkim.
-Och, świetnie się zorientowałam! -Wstałam i ruszyłam w stronę łazienki. -Zorientowałam się, że firma idzie na dno szybciej niż „Titanic".
-Spokojnie, SeJeong! Zaproszę ich do ciebie, kiedy tylko się pojawią.
Kiedy z powrotem usiadłam za biurkiem, zadzwonił mój telefon. To była MinYoung.
-Halo?
-Paul nie oddzwania -powiedziała smutnym głosem.
-Ten facet od randki w ciemno?
-Tak... Nie wierzę, że się z nim przespałam, a on teraz nie odbiera telefonów ode mnie ani nie oddzwania. Byłam aż tak beznadziejna?
-To nie twoja wina, kochanie... Chodzi o niego. To typowa męska, podła, wykorzystująca kobiety świnia. Zapomnij o nim i próbuj dalej! Jesteś dla niego za dobra.
-Masz rację. Dlaczego tak trudno jest znaleźć porządnego faceta?
-Ponieważ na świecie nie ma już porządnych facetów. -Podniosłam wzrok i zamarłam na widok stojącej w progu postaci. -Ja... ja... muszę kończyć. Oddzwonię do ciebie później.
Stał tam, z tymi swoimi niesamowitymi brązowymi oczami, wpatrując się prosto we mnie. Ręce trzymał nonszalancko w kieszeniach spodni. Jakieś sto osiemdziesiąt dwa centymetry wzrostu.
Cholera.
Cholera.
Cholera.
-A niech mnie! -powiedział ściszonym głosem. -Witaj, Lucy! A może raczej powinienem powiedzieć, Elle? -Zmarszczył czoło, jakby się nad tym głęboko zastanawiał.
-Hej! Czy to nie przypadkiem ta laska, która wczoraj w barze podała ci fałszywy numer telefonu? -odezwał się jego przyjaciel.
-Znacie się? -próbował się zorientować w sytuacji wujek Robbie.
-Tak bym tego nie ujął... Czy moglibyśmy na chwilę zostać sami, zanim zaczniemy spotkanie? -zapytał NamJoon.
-SeJeong?- Wujek Robbie spojrzał na mnie pytająco.
-Niech będzie... -Westchnęłam.
Wujek Robbie i ten drugi facet wyszli, a mężczyzna -który, podejrzewałam, musiał być NamJoon'em Kim'em- nadal stał w drzwiach, obrzucając mnie gniewnym spojrzeniem.
-Masz zamiar tak stać? Zapraszam do środka, usiądź.
Najwyraźniej chcesz mi coś powiedzieć, zanim zaczniemy oficjalne spotkanie.
-O, mam ci bardzo dużo do powiedzenia, Lucy, Elle, czy jak tam masz na imię!
-SeJeong Lee. -Przechyliłam głowę.
-Dwa fałszywe nazwiska i fałszywy numer. Dlaczego?
-Ponieważ nie jestem zainteresowana. Rozumiesz? Wydaje mi się, że jasno się wyraziłam.
-Rozumiem. Trzeba było od razu tak mówić. W takim razie zacznijmy od początku. Witaj, SeJeong Lee! Jestem NamJoon Kim. -Wyciągnął w moją stronę rękę, której ja się bałam dotknąć.
Z wahaniem podałam mu dłoń i natychmiast poczułam tę samą iskrę co wczoraj w nocy.
-Miło mi cię poznać, NamJoon!
-Myślę, że skoro już ustaliliśmy, jak naprawdę masz na nazwisko, możemy zaczynać spotkanie.
-Tak.- uśmiechnęłam się.
Poprosiłam z powrotem wujka Robbiego i Willa, po czym zajęliśmy miejsca wokół okrągłego stołu, który miałam w gabinecie. Tego samego, przy którym jako dziecko kolorowałam obrazki.
NAMJOON
SeJeong Lee.
Piękne imię, piękna kobieta, a na dodatek prezes Lee Wines. Była bystra. Twarda. Świetnie jej szło wodzenie mnie za nos. Przejęcie jej firmy mogło okazać się trudniejsze, niż sądziłem. Dlaczego z wszystkich kobiet w Los Angeles musiała mi się spodobać akurat ta?
-Więc w jaki sposób mógłbyś nam pomóc, NamJoon? -zapytała.
-Z tego co słyszałem macie problemy finansowe. Magazyny świecą pustkami, a dostawcy zaczynają powoli wycofywać się z kontraktów. Przechodząc do rzeczy, mogę zainwestować w waszą firmę, która w ten sposób szybko stanie na nogi.
-Skąd zainteresowanie Lee Wines? -Zmrużyła oczy.
Odchyliłem się na fotelu i powiedziałem:
-Zawsze chciałem wejść w przemysł winiarski. Produkujecie wino, macie kłopoty, ja mogę pomóc. Słowem, wszyscy zyskujemy. Ale najpierw będę musiał przejrzeć wszystkie raporty finansowe.
-Oczywiście. Ale czy inwestorzy dostarczający kapitału wysokiego ryzyka zwykle nie przejmują start-upów?
-Zazwyczaj tak. Ale ja lubię podejmować ryzyko. -Uśmiechnąłem się dwuznacznie. -Poza tym wierzę, że Lee Wines może stanąć na nogi i zarabiać jeszcze więcej pieniędzy niż przedtem. Mogę ci powiedzieć, jak to zrobić, SeJeong. Na tym polega moja praca. Razem popracujemy nad restrukturyzacją firmy, tak żeby zmaksymalizować profity. Przyjrzymy się temu, co poszło źle i zastanowimy się, jak to naprawić. Wszystko da się naprawić. -Puściłem do niej oko.
-Przemyślę to. -Wstała zza biurka. -Wujku Robbie, przekaż panom, proszę, raporty finansowe. Zapraszam ponownie, kiedy będziecie mieli gotową ofertę.
-Will, idź z Robbiem po te raporty. Poczekam na ciebie tutaj -odezwałem się, nie spuszczając oka z SeJeong.
Kiedy wyszli z gabinetu, wstałem z miejsca i podszedłem do SeJeong, która stała oparta o biurko.
-Myślę, że spodoba ci się moja propozycja. Będę jeszcze potrzebował twój numer telefonu, żebym mógł się z tobą skontaktować, kiedy będzie gotowa.
-Masz mój telefon służbowy.
-To nie wystarczy. A co jeśli będę chciał dopytać o coś, co zobaczę w raportach, ale będzie już po godzinach pracy? Muszę mieć możliwość skontaktowania się z tobą o każdej porze.
-W porządku. -Sięgnęła po kartkę i długopis i zapisała swój numer.
-Dziękuję. -Wziąłem od niej papier, a nasze palce delikatnie się musnęły.
-Mam raporty, NamJoon. Chodźmy.- odezwał się Will.
-Będziemy w kontakcie, panno Lee.
Lekko się do mnie uśmiechnęła i skinęła głową. Wychodząc z jej gabinetu, zatrzymałem się, wyciągnąłem telefon z kieszeni i wybrałem numer, który mi zapisała. Komórka na jej biurku natychmiast zadzwoniła.
-Tylko sprawdzam... -Uśmiechnąłem się do niej.
Kiedy wychodziliśmy z budynku, Will położył mi rękę na ramieniu.
-Mogę tylko powiedzieć, przyjacielu, że z panną SeJeong Lee może ci nie pójść tak łatwo! Cholera, nie wierzyłem własnym oczom, kiedy ją zobaczyłem za tym biurkiem!
-Tym się nie martw, przyjacielu. Dam sobie z nią radę. Nigdy nie trać wiary we mnie! -Wślizgnąłem się na tylne siedzenie samochodu.
-Nie tracę wiary w ciebie, ale tym razem trafiłeś na równą sobie przeciwniczkę. Cholernie seksowne ciało i nieprzeciętny umysł. To w dzisiejszych czasach rzadka kombinacja. Kobiety, z którymi się umawiamy są seksowne, ale nie są to tytany intelektu... -Parsknął krótkim śmiechem.
-Zostaw to mnie. Nie tylko wyląduje w moim łóżku, ale również grzecznie przepisze swoją firmę na mnie.
Utkwiłem wzrok w oknie.
*
*
*
Pamiętacie 750 obserwacji na instagramie i pojawi się coś nowiutkiego także warto słoneczka zajrzeć i się postarać!
Mój instagram: wanessa_w._
Ale co to dla was przecież jesteście najlepsi!
Dziękuję. Zostaw po sobie ślad.
Głos + komentarz = zadowolona, pełna energii pisarka!
Brakuje mi waszych komentarzy więc poproszę więcej!!!
Pozdrawiam was, Wanessa
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top