#Chapter 44
SEJEONG
Kiedy brałam z tacy kieliszek szampana, mój wzrok padł na stojących po drugiej stronie sali Will'a i MinYoung.
-O mój Boże, wyglądasz bosko! -zawołała MinYoung, kiedy się ściskałyśmy na powitanie. -Cholera, Jose zrobił ci idealny makijaż i pięknie upiął włosy!
-Dziękuję! Ty też pięknie wyglądasz.
-Cześć, SeJeong. -Will pocałował mnie w policzek.
-Cześć, Will! Miło znowu cię widzieć.
Podszedł do mnie NamJoon i położył mi rękę w dole pleców. Zesztywniałam, czując miękki dotyk jego palców. Tych samych palców, pod wpływem których moje ciało tyle już razy eksplodowało.
-Och, spójrzcie! To SeokJin i jego żona. Och, żona SeokJin'a właśnie rozmawia z jego kochanką. Interesujące... Myślę, że bardzo na miejscu będzie odpowiednio się przywitać -uśmiechnęłam się niewinnie.
-SeJeong, proszę, nie rób tego. -NamJoon lekko złapał mnie za ramię.
-Nie martw się. Będę miła. -Puściłam do niego oko i ruszyłam w ich kierunku, a NamJoon poszedł za mną.
-Trudy, Celia. Witajcie! -Obdarowałam je najszerszym fałszywym uśmiechem na świecie.
-SeJeong. Pięknie wyglądasz -powiedziała Celia.
-Miło cię widzieć, SeJeong-Trudy mnie objęła. -Tak długo się nie widziałyśmy... Przykro mi z powodu twojego ojca.
-Dziękuję. Doceniam to.
-Byłam w szoku, kiedy odrzuciłaś awans, który oferował ci SeokJin.
SeokJin stanął za swoją żoną i Celią, na jego twarzy malował się strach.
-SeJeong... -Uśmiechnął się niepewnie.
-Witaj, SeokJin! Miło cię widzieć. -Lekko go uściskałam. -Twoja żona mówiła mi właśnie, jaka była zszokowana, kiedy odrzuciłam awans, który mi oferowałeś.
-Uhm... Tak. Była w szoku. -Spojrzał na mnie ze złością, a ja delikatnie się uśmiechnęłam. -Powiedziałem jej, że twoje odejście było wielką stratą dla firmy i że miałem nadzieję, że zmienisz zdanie, ale wtedy umarł twój ojciec i stanęłaś na czele jego firmy. A tak przy okazji, jak ci idzie?
-Wspaniale! Właściwie to chciałabym omówić z tobą pewną sprawę, więc czy byłbyś tak miły...? -Przechyliłam głowę i spojrzałam na niego wzrokiem, z którego musiał wyczytać, że tak naprawdę nie ma wyboru.
-Jasne. Nie ma sprawy. Trudy, zaraz wracam -powiedział.
-Oczywiście, kochanie. -Uśmiechnęła się do niego.
Oddaliliśmy się z SeokJin'em kilka metrów od jego żony i kochanki, NamJoon szedł za nami.
Widziałam, że jest głęboko zaniepokojony tym, co się dzieje.
-O czym chcesz porozmawiać? -SeokJin był wyraźnie zirytowany.
-Chcę, żebyś opłacił MinYoung ubezpieczenie na kolejne osiemnaście miesięcy.
-Co? Chyba zwariowałaś!
-Ja zwariowałam? Przecież to ty przyprowadziłeś tutaj swoją kochankę i żonę. Boże, SeokJin, przecież to naprawdę ryzykowne! Nie chciałabym, żeby coś mi się niechcący wymknęło przy Trudy, która mogłaby zrozumieć, że tak naprawdę nie oferowałeś mi tego awansu, ponieważ chciałeś, żeby dostała go Celia, którą na boku pieprzysz.
-SeJeong... -zaczął NamJoon.
-Nie wtrącaj się, NamJoon. To nie twoja sprawa.
-Nie odważysz się. Jeśli to zrobisz, zniszczę cię.
Cichutko się zaśmiałam.
-Ty mnie zniszczysz? Nie, kochanie, to ja cię zniszczę! A tak przy okazji, czy Celia wie o twoich wypadach do hotelu z Samanthą z działu finansów...?
Rozejrzał się dokoła.
-Skąd, do kurwy nędzy, o tym wiesz? -wycedził przez zaciśnięte zęby.
-To, że już nie pracuję w twojej żałosnej firmie nie oznacza, że nie wiem, co się w niej dzieje. -Uśmiechnęłam się szatańsko. -Biedna Trudy... Gdyby tylko wiedziała, co jej mąż robi w pracy i po pracy... Na moje oko to sam sobie wykopałeś grób, SeokJin!
-Dobrze. Opłacę ubezpieczenie MinYoung, ale ma o tym nikomu nie mówić. Jeśli ludzie się dowiedzą, że to zrobiłem, to każdy, kogo zwolniłem, zażąda tego samego, a potem mnie pozwie.
-Jesteś taki kochany, że robisz to dla MinYoung i jej dzidziusia... -Położyłam mu rękę na piersi. -Ucieszy się i wiem na pewno, że nikomu nie piśnie o tym ani słówka. Możesz nam zaufać, i jej, i mnie, SeokJin! -Puściłam do niego oko. -Miłej konferencji! -Oddaliłam się, a NamJoon podążył za mną.
-Muszę ci to przyznać, SeJeong... Nigdy nie przestaniesz mnie zadziwiać! Skąd wiedziałaś o tej kolejnej dziewczynie?
-Kiedy SeokJin wyrzucił MinYoung, poprosiłam Josha, żeby trochę za nim pochodził. -Uśmiechnęłam się uroczo.
Pokręcił tylko głową i jednym haustem dopił drinka. Rozdzieliliśmy się, on zajął się rozmową z jakimiś znajomymi, a ja starałam się nawiązać nowe biznesowe znajomości. Jak na razie był to wspaniały wieczór, byłam zadowolona, że tu przyszłam. Odbyłam wiele rozmów na temat SeJeong Rose i nawet spotkałam kilka osób, które były zainteresowane nawiązaniem współpracy. Dobrze mi szło i byłam z siebie dumna. Spotkałam też dawnego znajomego, Jamesa Hendersona. Pracował dla firmy sprzedającej torebki, w której przez pewien czas byłam odpowiedzialna za marketing, Byliśmy bliskimi współpracownikami, zawsze ze mną flirtował i próbował umówić się ze mną na randkę, chociaż był zaręczony.
Dupek!
-Miło znowu cię widzieć, SeJeong! -Uśmiechnął się.
-Ciebie też miło znowu zobaczyć, James! Jak się miewasz?
Wzruszył ramionami.
-W porządku. Wendy i ja odwołaliśmy ślub i zerwaliśmy ze sobą. To po prostu nie miało sensu.
-Przykro mi.
-A mnie nie. -Uśmiechnął się od ucha do ucha. -Więc... -Lekko powiódł palcem po moim przedramieniu. -Może wypijemy razem drinka?
-Przecież właśnie to robimy. -Podniosłam w jego stronę kieliszek i odsunęłam ramię.
-Przecież wiesz, co mam na myśli -pogładził mnie palcami po policzku.
-Nie, właściwie to nie wiem, James. I proszę, żebyś przestał mnie dotykać w ten sposób.
-Przestań, SeJeong... Wiem, że zawsze na mnie leciałaś. Nie chciałaś się umówić tylko ze względu na Wendy.
-To nieprawda, James. Nie chciałam się umówić, bo nie byłam tobą zainteresowana.
-Jedna noc ze mną i obiecuję, że będziesz mną bardzo zainteresowana. -Uśmiechnął się lubieżnie, kładąc swoją rękę na mojej, ale ja szybko cofnęłam dłoń.
-Przykro mi, James, ale muszę odmówić. W tym momencie z nikim się nie umawiam i, szczerze mówiąc, bardzo mi to odpowiada.
-No to jak sobie radzisz z seksem? Na pewno co noc zaspokajasz się sama... Mam rację? To jest takie seksowne!
-Do widzenia, James.
Chciałam odejść, ale on mocno złapał mnie za ramię i przyciągnął do siebie.
-Co ty, kurwa, robisz? -warknęłam.
-Pragnę cię, SeJeong. Założę się, że lubisz na ostro... -Uśmiechnął się.
-Puść mnie. -Próbowałam oswobodzić się z jego uścisku.
-Puść ją, kurwa, i to w tej chwili! -krzyknął NamJoon, wymierzając mu pięścią cios, który posłał go na podłogę. -Jeszcze raz się do niej zbliżysz, a nie dożyjesz jutrzejszego dnia! -wycedził przez zaciśnięte zęby, pochylił się, złapał go za koszulę i przyciągnął do siebie.
-Wszystko w porządku? -Spojrzał na mnie. Wokół nas zdążył się już zebrać spory tłumek gapiów.
-Tak! -fuknęłam i gniewnym krokiem wymaszerowałam z hotelu.
-Jaki znów masz problem?! -krzyknął, kiedy byliśmy już na zewnątrz.
-Nie musisz mnie ratować, NamJoon! Sama świetnie bym sobie poradziła. -Wsiadłam do limuzyny.
-Taaa... Właśnie widziałem, jak świetnie sobie radzisz. -Usiadł koło mnie.
-Zrobiłeś scenę na oczach wszystkich!
-To on zrobił scenę, kiedy tak cię chwycił! Nikt, mówię serio, nikt nie będzie cię tak dotykał! -Wycelował we mnie palcem.
-A może mi się to podobało! Jesteś właścicielem części mojej firmy, ale nie mnie!
Był wściekły, wzrok wbił w okno i gniewnie pokręcił głową.
-Podobało ci się, co? -wymamrotał.
Przez resztę drogi nie odezwałam się ani słowem. Byłam na niego wściekła. Kiedy HoSeok zatrzymał się przed moim mieszkaniem, otworzyłam drzwi i wysiadłam tak szybko, jak tylko mogłam. Wygrzebałam klucze z torebki i otworzyłam drzwi, jednak zanim zdołałam się zorientować, co się dzieje, NamJoon chwycił mnie za ramię i wepchnął do środka, zatrzaskując za nami drzwi.
-Co ty, kurwa, wyrabiasz?
-Podobało ci się? Tego właśnie chcesz? -Pchnął mnie na ścianę, jedną ręką unieruchomił mi nadgarstki nad głową, a drugą odsunął na bok majtki, cały czas namiętnie całując moją szyję.
-NamJoon... -powiedziałam bez tchu.
Zdecydowanym ruchem włożył we mnie palce, a ja wydałam z siebie cichy jęk. Nie mogłam go powstrzymać, był zbyt silny.
Poza tym wcale nie chciałam go powstrzymywać...
-Powiedz mi, że mam przestać, a to zrobię. -Patrzył mi prosto w oczy, a jego palce poruszały się we mnie. -Chcesz, żebym przestał, SeJeong?
W jego oczach było coś, co głęboko mnie poruszyło. Nie był to gniew, ale smutek. Zupełnie, jakby mnie błagał, żebym nie kazała mu przestać.
-Nie. Nie chcę, żebyś przestawał.
Jego usta wpiły się w moje, pocałunek się pogłębiał, a nasze języki ponownie radośnie się spotkały. Moje ciało zesztywniało, kiedy uderzyła w nie fala orgazmu, zostawiając mnie bez tchu, pragnącą tylko osunąć się na podłogę. NamJoon puścił moje nadgarstki, pozwolił mi opuścić ramiona, po czym wziął mnie na ręce i zaniósł na górę, gdzie powoli zdjął moją sukienkę i majtki. Ukląkł i zaczął pieścić mnie oralnie, a ja zanurzyłam palce w jego włosy. Potem wstał i szybko się rozebrał, podczas gdy ja odsunęłam kołdrę i wskoczyłam do łóżka. Pochylił się nade mną, jego usta delikatnie musnęły moje, a następnie powędrowały do piersi, żeby zmysłowo ssać i drażnić kolejno każdy sutek. Nie wyobrażałam sobie większej rozkoszy niż tej, którą przeżywałam z nim.
Z trudem łapiąc powietrze, odchyliłam głowę do tyłu, a on jednym pchnięciem wszedł we mnie, zagłębiając się we mnie każdym centymetrem swojej twardej jak skała męskości. Jego ciche pomruki rozkoszy podniecały mnie. Kochał się ze mną dzisiaj jakoś inaczej. Robił to powoli i delikatnie, jakby rozkoszował się każdym ruchem. Kiedy moim ciałem wstrząsnął kolejny orgazm, splótł palce z moimi i przeniósł je nad moją głowę. Jęczałam cichutko, kiedy dochodził we mnie.
-Przepraszam cię, SeJeong- wyszeptał, zanurzając twarz w zagłębieniu mojej szyi.
-Za co?
Nie odpowiedział. Zsunął się ze mnie i odwrócił na plecy.
-Wszystko w porządku? -zapytałam, głaszcząc jego pierś.
-Tak. -Spojrzał na mnie i odgarnął mi włosy z twarzy.
Musiałam skorzystać z łazienki, więc wstałam z łóżka i powiedziałam mu, że zaraz wracam.
Nagle ogarnęło mnie jakieś dziwne przeczucie...
Nie potrafiłam dokładnie zrozumieć, o co chodziło. Kiedy załatwiłam się i wróciłam do sypialni, jego już nie było. Narzuciłam na ramiona szlafrok i poszłam na dół, myślałam, że może poszedł do kuchni napić się wody. Ale tutaj też go nie było. Wyjrzałam przez okno, ani śladu limuzyny. Odszedł, a we mnie w tym momencie coś umarło. Po raz pierwszy w życiu poczułam, że pęka mi serce. Ból, fizyczny ból, był nie do zniesienia. Łzy zaczęły mi płynąć po twarzy, kiedy przycupnęłam na brzegu kanapy, a następnie zwinęłam się w pozycji embrionalnej, mocno przyciskając do siebie dekoracyjną poduchę, która leżała obok.
Miałam wrażenie, że płakałam kilka godzin, choć naprawdę trwało to tylko piętnaście minut. W mojej głowie kłębił się milion różnych myśli. Mnóstwo pytań, żadnych odpowiedzi. Odpowiedzi, których rozpaczliwie potrzebowałam, jeśli miałam przez to wszystko jakoś przebrnąć. Wstałam z kanapy i otarłam oczy. Już dość tego płakania, teraz ogarnęła mnie wściekłość.
Jak on śmiał mi to zrobić!
Gniew mnie trawił, ale jednocześnie dodawał mi sił. Pobiegłam po schodach do sypialni, otworzyłam szafę i wzięłam pierwsze lepsze luźne spodnie i top. Wsiadłam do auta i otworzyłam aplikację namierzającą znajomych, żeby sprawdzić, gdzie jest. Był w domu, więc właśnie tam się skierowałam.
*
*
*
Pamiętacie 750 obserwacji na instagramie i pojawi się coś nowiutkiego także warto słoneczka zajrzeć i się postarać!
Mój instagram: wanessa_w._
Ale co to dla was przecież jesteście najlepsi!
Dziękuję. Zostaw po sobie ślad.
Głos + komentarz = zadowolona, pełna energii pisarka!
Brakuje mi waszych komentarzy więc poproszę więcej!!!
Pozdrawiam was, Wanessa
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top