#Chapter 39
NAMJOON
SeJeong i ja wsiedliśmy do auta i pojechaliśmy, żeby zobaczyć ziemię, którą mój ojciec sprzedał jej ojcu.
-Nie wierzę w to wszystko! -powiedziała SeJeong.
-Ja też.
-Wszystko w porządku? -zapytała, wyciągając w moją stronę rękę i grzbietem dłoni głaszcząc mnie po policzku.
-Nic mi nie jest -odparłem poważnym tonem.
Czy naprawdę nic mi nie było?
Nie byłem pewien.
Wysiedliśmy z auta i stanęliśmy na ziemi, która kiedyś należała do mojego ojca.
-Dwadzieścia akrów czystego piękna -uśmiechnął się Linden.
-Po co mój ojciec kupił tę ziemię? -zapytałem. Odwrócił się do mnie.
-To był prezent z okazji rocznicy ślubu dla twojej matki. Wiedział, jak bardzo tęskni za swoimi stronami. Kupił tę ziemię, ponieważ zamierzał wybudować tu drugi dom. Stało się to rok przed jej śmiercią, jednak zanim się uporali z planami i wszystkim, było już za późno.
-Dlaczego wcześniej tego nie sprzedał? -chciałem wiedzieć.
-Ponieważ tylko to mu po niej zostało.
SeJeong wzięła mnie za rękę.
-Co byście powiedzieli na to, żeby mnie odwiedzić? Pokażę wam winnicę i nasz sprzęt winiarski. Zostaniecie też na kolacji. Nancy, moja żona, ucieszy się na twój widok, NamJoon. Tak jak mówiłem, ostatni raz widzieliśmy cię na pogrzebie twojej matki. A tak przy okazji, to skąd się znacie? Jesteście małżeństwem? Spotykacie się?
-Nie. Nie jesteśmy małżeństwem ani się nie spotykamy. Jestem jej partnerem w interesach i właścicielem części Lee Wines.
-Niech mnie! Jaki ten świat mały. Chodźcie za mną, oglądniemy tę winnicę.
SEJEONG
Kiedy NamJoon powiedział, że się nie spotykamy, coś we mnie pękło. Czyli to naprawdę był dla niego tylko seks, nic więcej.
-Czyli mój ojciec planował założyć własną winiarnię? Nie rozumiem, jakim cudem hodujecie winogrona tutaj w Maine, przecież macie takie surowe zimy?
-Takim cudem. -Przed naszymi oczami rozpostarł się widok na największe cieplarnie, jakie w życiu widziałam.
Oprowadził nas po swoich włościach, a następnie zaprosił nas do domu, gdzie poznaliśmy jego żonę, Nancy, i w czwórkę zjedliśmy pyszną, domową kolację.
-A to są plany nowej winnicy, które naszkicowaliśmy z twoim ojcem -powiedział Linden, kładąc na stole jakieś papiery.
-Jak mój ojciec poznał ojca SeJeong? -chciał wiedzieć NamJoon.
-Kiedy jej ojciec trafił do naszego baru i zaczęliśmy rozmawiać, zapytał, czy byłaby możliwość powiększenia winnicy. Wiedziałem, że twój ojciec ciągle miał tą ziemię, więc do niego zadzwoniłem, żeby wszystko mu wyjaśnić. Następnym razem przylecieli tu obaj i wkrótce ubili interes. Twój ojciec najpierw się wahał co do sprzedaży, ale po długiej rozmowie z nim zgodził się, że nie ma większego sensu, żeby nadal trzymał tę ziemię.
-Wie pan może, ile mój ojciec zapłacił za tę ziemię?
-Myślę, że została zakupiona za okrągły milion -odparł Linden.
-Dlaczego trzymał to w takiej tajemnicy? -zapytałam NamJoon'a.
-Nie mam pojęcia.
-A ja chyba wiem -wtrącił się Linden. -Twój ojciec chciał wprowadzić to wino na rynek jako zupełnie nową markę. Z tego co mi mówił, wino, które produkował było produktem raczej luksusowym. To wino miało być tańsze.
-Ale dlaczego? -Nie mogłam zrozumieć.
-Nie wiem.
-Czy nadal byłby pan zainteresowany propozycją, którą przedstawił panu ojciec? -zapytałam.
-Pomysł zasługuje na ponowne przemyślenie -uśmiechnął się.
-Wspaniale! Może mi pan dać swój numer telefonu? -Wyciągnęłam telefon, a on wyrecytował swój numer. Wyjęłam z torebki długopis i kawałek papieru, zanotowałam swój numer i wręczyłam mu. -NamJoon i ja omówimy wszystko i będziemy się do pana odzywać.
-Powinniśmy się już zbierać, SeJeong. Robi się późno. Dziękuję panu za wszystko -powiedział NamJoon, wyciągając dłoń do Lindena.
-Miło było cię zobaczyć, NamJoon! To prawdziwa przyjemność cię poznać, SeJeong!
-Mnie również było bardzo miło -uśmiechnęłam się. -Dziękuję pani za kolację, Nancy! -Objęłam ją na do widzenia.
-Wpadajcie, kiedy chcecie! I odzywajcie się od czasu do czasu.
Wsiedliśmy do auta, a ja spojrzałam na NamJoon'a.
-Co teraz? Gdzie jedziemy?
-Trzeba znaleźć jakiś hotel w okolicy -powiedział beznamiętnym tonem.
-Jakieś dwadzieścia kilometrów stąd jest zajazd Hampton Inn.
-Zadzwoń tam i zapytaj, czy mają dwa wolne pokoje.
-Okej -rzuciłam oschle, wybierając numer. -Tak, mają dwa wolne pokoje.
-Jaki to dokładnie adres? -chciał wiedzieć.
Podyktowałam mu, on wpisał adres do GPS-u i ruszyliśmy. W zajeździe się zameldowaliśmy i poszliśmy do swoich pokojów. Jego pokój był na trzecim piętrze, a mój -na drugim. Byłam wkurzona jak diabli, że chciał dwa pokoje, w ogóle tego nie rozumiałam. Winda stanęła na drugim piętrze.
-To moje piętro. Do zobaczenia, jak rozumiem, rano? -powiedziałam z rozczarowaniem w głosie.
-Powiem pilotowi, żeby był na dziesiątą. W takim razie musimy wyruszyć nie później niż o siódmej trzydzieści. Nie spóźnij się.
W odpowiedzi tylko mu pomachałam i powlokłam się do swojego pokoju. Kiedy otworzyłam drzwi, uderzył we mnie zapach dymu i stęchlizny.
Fuj! Wcale mi się nie podobało, że mam tutaj być sama.
Cholerny NamJoon Kim!
Chciałam z nim być, bo wiedziałam, że rozmowa o jego matce i ojcu bardzo go poruszyła. Jednak on, najwyraźniej, nie chciał ze mną być, a to bolało. Bolało tym bardziej, że myślałam, że po tym, co się wydarzyło ubiegłej nocy, coś między nami mogło się zmienić. A teraz tak po prostu się mnie pozbył, a mnie się to wcale nie podobało. Wczoraj w nocy po tym, jak się kochaliśmy, trzymał mnie w ramionach, a ja czułam, że to bardzo specjalny moment. A dziś przyszło mi się zmierzyć z konsekwencjami jego beztroskiej zabawy moimi emocjami.
Przebrałam się w piżamę, dokładnie sprawdziłam łóżko i wskoczyłam pod kołdrę.
Sięgnęłam po telefon i połączyłam się przez kamerkę z MinYoung.
-Hej hej! Jak tam w Maine?
-Dużo się dzieje i otwierają się nowe możliwości. Okazało się, że ojciec kupił tu kawałek ziemi i planował tu założyć własną winnicę.
-Wow! To super, prawda?
-Kupił tę ziemię od ojca NamJoon'a.
-Co ty nie powiesz?
-Długa historia... Opowiem ci wszystko po powrocie.
-Gdzie nocujecie?
-W zajeździe Hampton Inn.
-Eeee, dlaczego?
-Bo jest blisko miasteczka, w którym załatwialiśmy nasze sprawy.
-A gdzie jest NamJoon? Nie mieszkacie razem?
-Wczoraj w innym hotelu mieliśmy wspólny pokój, a dzisiaj wzięliśmy dwa oddzielne.
-Dlaczego?
-Szczerze mówiąc, to sama nie wiem. Dziwnie się wobec mnie zachowuje, odkąd odkryliśmy, że mój tata kupił tę ziemię od jego taty. A jak tam sprawy z Willem?
Twarz jej rozbłysła.
-Cudownie! Poszliśmy na kolację, a potem do kina, a potem zaprosił mnie do siebie i uprawialiśmy seks. Chyba się w nim zakochuję, SeJeong...
-Zwolnij, MinYoung! Na nic się nie nastawiaj, nie spiesz się. Tu już nie chodzi tylko o ciebie.
-Wiem, ale tak dobrze się razem bawimy, no i mamy ze sobą tyle wspólnego... Umówiliśmy się znowu na jutro. Och, dostałam też więcej zleceń i właśnie zmieniam swoją stronę internetową.
-To wspaniale! -Uśmiechnęłam się. -Cieszę się, że wszystko zaczyna się układać.
-Ja też, ale ciągle mam problem z ubezpieczeniem. Jestem ubezpieczona jeszcze przez trzydzieści dni, ale potem muszę płacić dobrowolne ubezpieczenie, a to jest jakaś szalona suma.
Sprawdzałam też prywatnych ubezpieczycieli, ale tam z kolei warunki nie są najlepsze.
-Szukaj dalej. Na pewno znajdziesz jakąś dobrą ofertę. Muszę już kończyć. Chciałam tylko sprawdzić, co u ciebie. Kocham cię!
-Ja też cię kocham! Wracaj bezpiecznie do domu.
Kiedy skończyłyśmy rozmawiać, włączyłam jeszcze na chwilę telewizor. Oglądałam właśnie Prawo i porządek, które leciało na jedynym dostępnym kanale, kiedy dostrzegłam coś kątem oka. Dwa wielkie, czarne pająki wędrowały w dół po ścianie jeden za drugim, jakby grały w Rób to, co ja.
-Cholera jasna, nie! -wrzasnęłam, wyskakując z łóżka. Chwyciłam telefon i torebkę, wybiegłam z pokoju i popędziłam prosto do pokoju NamJoon'a. Waliłam do drzwi, aż wreszcie mi otworzył.
-SeJeong, co ty, do cholery, wyrabiasz?
-Potrzebuję kluczyki do naszego auta.
-Po co?
-Ponieważ wolę spać w samochodzie niż w tej zarobaczonej melinie!
-O czym ty mówisz? Wejdź do środka. -Wziął mnie za rękę i wciągnął do środka.
-Na ścianie naprzeciwko mojego łóżka był nie jeden, ale dwa czarne, włochate pająki! Kluczyki, proszę! -Wyciągnęłam rękę.
-Nie będziesz spała w samochodzie. Zamienimy się pokojami.
Dupek.
Wziął swoją walizkę, a ja wręczyłam mu klucz do mojego pokoju.
-Do zobaczenia rano -powiedział, wychodząc z pokoju.
Drzwi się za nim zamknęły, a ja stałam bez ruchu, nie mogąc się otrząsnąć z szoku.
Tego się nie spodziewałam!
Myślałam, że zostanie ze mną tutaj, nie sądziłam, że pójdzie do mojego pokoju. Byłam zbyt wściekła, żeby usnąć. Całą noc przewracałabym się tylko z boku na bok, więc zamiast tego dokładnie przeszukałam pokój, na wypadek gdyby i tu czaiły się jakieś pająki, po czym wyjęłam iPada i wskoczyłam do łóżka. Do drugiej w nocy przekopywałam Internet i robiłam notatki.
*
*
*
Pamiętacie 750 obserwacji na instagramie i pojawi się coś nowiutkiego także warto słoneczka zajrzeć i się postarać!
Mój instagram: wanessa_w._
Ale co to dla was przecież jesteście najlepsi!
Dziękuję. Zostaw po sobie ślad.
Głos + komentarz = zadowolona, pełna energii pisarka!
Brakuje mi waszych komentarzy więc poproszę więcej!!!
Pozdrawiam was, Wanessa
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top