#Chapter 30
SEJEONG
Minęło kilka dni, a NamJoon nie dał znaku życia. Całymi dniami siedziałam w pracy, próbując ułagodzić wierzycieli i obiecując im, że wkrótce odzyskają swoje pieniądze. Asystent NamJoon'a dostarczył mi umowę między Lee Wines a Kim Management Group, a ja zaniosłam ją do naszego prawnika.
-Wygląda na to, że wszystko jest w porządku, SeJeong. Musisz ją tylko podpisać i sprawa załatwiona -powiedział Lex, nasz prawnik.
-Dzięki, Lex! Zwołam nadzwyczajne zebranie rady nadzorczej i sfinalizujemy tę sprawę. Powiedziałam Joshowi, żeby obdzwonił członków rady z wiadomością, że dziś o siódmej mamy spotkanie.
-Mam powiadomić też NamJoon'a? -zapytał.
-Nie. Sama do niego zadzwonię.
Prawda była taka, że tęskniłam za jego głosem. Nie miałam pojęcia, czemu przestał się ze mną kontaktować, a umowę przesłał przez asystenta. Próbowałam o nim nie myśleć, ale nie było to łatwe. Tęskniłam za nim, ale czułam też, że mnie wykorzystał. Gdzieś w głębi duszy podejrzewałam, że sypiał ze mną i próbował się ze mną umawiać, ponieważ chciał mnie skłonić, żebym zaakceptowała jego warunki, dotyczące naszej umowy. A kiedy dostał, czego chciał, olał mnie, tak jakby nic między nami nie było. Wiedziałam, że sama mu powiedziałam, żeby utrzymać naszą relację na płaszczyźnie czysto zawodowej, ale nie miałam na myśli, żebyśmy przestali się widywać.
Czy był na mnie zły?
Czy też jego gra po prostu dobiegła końca?
Kiedy Josh wrócił do siebie, wzięłam głęboki wdech i wybrałam numer NamJoon'a.
-NamJoon Kim.
-Cześć, NamJoon! Tu SeJeong.
-Wiem, co mogę dla ciebie zrobić?
Przywitał mnie chłodnym tonem, a mnie wcale się to nie podobało.
-Nasi prawnicy zaakceptowali umowę, rada nadzorcza zbierze się dziś o siódmej. Jeśli wszystko pójdzie dobrze, wieczorem podpiszemy umowę.
-Będę o siódmej. Coś jeszcze?
-Nie. Jak się miewasz...?
-Dobrze. Posłuchaj, SeJeong, jestem zajęty. Do zobaczenia później.
-Dobrze, do zobaczenia.
Siedziałam u siebie, zajmując się jakimiś sprawami i czekając na zebranie rady, kiedy ktoś lekko zapukał do drzwi.
-Proszę!
Podniosłam wzrok i zobaczyłam, że to NamJoon. Motylki w moim brzuchu gwałtownie zerwały się do lotu.
-Cześć -uśmiechnęłam się.
-Gotowa na zebranie? -powiedział poważnym tonem.
-Tak. -Wzięłam umowę i razem poszliśmy do sali konferencyjnej.
Rada nadzorcza powitała NamJoon'a z otwartymi ramionami, na widok czego poczułam ukłucie w sercu. NamJoon wziął leżący na stole długopis i pierwszy złożył podpis, potem podał go mnie. Kiedy tylko się podpisałam, poczułam, że zbiera mi się na płacz.
Nie sądziłam, że to będzie takie trudne...
Jednak było.
Czułam się, jakbym sprzedała mu własną duszę. Po złożeniu podpisu rzuciłam długopis, wyszłam z sali konferencyjnej, poszłam do gabinetu po torebkę i jak burza wypadłam z firmy, nie odzywając się do nikogo ani słowem. Wskoczyłam do auta, opuściłam parking i pojechałam prosto do domu, gdzie skuliłam się na kanapie, zagrzebana pod warstwą koców.
Minęła mniej więcej godzina, kiedy ktoś zapukał do drzwi.
-SeJeong, to ja! Otwórz. -Dobijał się coraz gwałtowniej.
-Odejdź, NamJoon.
-Jeśli mi nie otworzysz, będę walił w drzwi, aż zainteresują się tym sąsiedzi.
Wzięłam głęboki wdech, wstałam z kanapy i otworzyłam drzwi.
-Czego chcesz? -zapytałam gniewnie.
-Dlaczego tak wybiegłaś?
-Ponieważ byłam zmęczona i chciałam jak najszybciej znaleźć się w domu. -Wróciłam na kanapę.
-Nie wierzę ci. -Stanął przede mną.
-NamJoon, co ty tu właściwie robisz? Nie odzywasz się od kilku dni. Podpisałam tę cholerną umowę, pojechałam do domu, a ty nagle się zainteresowałeś, co jest nie tak? Pieprz się! -krzyknęłam.
-To dlatego jesteś taka wzburzona? Bo przez kilka dni się do ciebie nie odzywałem? Właściwie to w czym problem? Przecież to ty powiedziałaś, że nasze relacje będą teraz czysto profesjonalne.
-Cóż, biorąc pod uwagę, że właśnie miałeś zamiar przejąć moją firmę, to myślę, że mogłam się spodziewać, że przynajmniej się odezwiesz... Rany boskie, nawet umowę przekazałeś mi przez asystenta!
-Bo byłem zajęty! Nie jesteście jedyną firmą, w którą inwestuję! -krzyknął.
-Nie krzycz na mnie!
-To ty pierwsza zaczęłaś na mnie krzyczeć, a poza tym powiedziałaś, żebym się pieprzył!
Zerwałam się z kanapy i chciałam odejść, ale złapał mnie za ramię.
-Nie wychodź, kiedy rozmawiamy.
Już miałam zamiar urządzić mu prawdziwe piekło, spuścić ze smyczy swoją wewnętrzną bestię, która aż się wyrywała na wolność...
Ale zamiast tego wzięłam głęboki oddech, bo to wszystko nie było tego warte.
-Przepraszam, że tak ci powiedziałam. Musisz zrozumieć, że to wszystko jest dla mnie bardzo trudne. Straciłam rodziców, a teraz musiałam oddać firmę, która była dziełem życia mojego ojca. Wiem, że nie miałam wyboru, bo mój ojciec wszystko pozawalał, ale i tak jest mi ciężko.
Uścisk na moim ramieniu zelżał, przyciągnął mnie do siebie i oparł moją głowę o swoją pierś.
-Wiem, że musi być ci ciężko. Przykro mi. Ale podjęłaś słuszną decyzję.
W jego ramionach natychmiast poczułam się lepiej, ale nienawidziłam się za to. NamJoon Kim nie był odpowiednim dla mnie mężczyzną.
Miał w sobie dokładnie tyle demonów, co ja.
-Już trochę lepiej? -zapytał.
-Troszkę. -Wyplątałam się z jego objęć. -Co powiesz na soju z lodem?
-Chętnie.
Poszłam do kuchni i wyjęłam dwie szklanki.
-Jak się miewa MinYoung? Tamtego dnia u ciebie w biurze wyglądała na przygnębioną.
-Ten dupek SeokJin ją zwolnił.
-Dlaczego?
-Cięcia personalne. Najwyraźniej kiedy odeszłam, firma straciła kilku cennych klientów.
-Serio?
-Tak trudno w to uwierzyć? -Uśmiechnęłam się lekko, podając mu szklankę.
-Nie. Wcale nie. Czy SeokJin wie, że MinYoung jest w ciąży?
-Tak. Razem z pracą straci ubezpieczenie.
-Kawał drania! I co MinYoung teraz zamierza?
-Chce założyć firmę zajmującą się projektami graficznymi. Mniej więcej od roku brała sobie dodatkowe zlecenia, więc nie będzie zaczynać od zera.
-Być może mógłbym pomóc. Kilku firmom, które przejąłem, przydałby się dobry grafik.
Wykonam kilka telefonów i zorientuję się, czy moglibyśmy jej podrzucić jakieś zlecenia.
-Dzięki, NamJoon! Jestem pewna, że będzie ci wdzięczna.
Dokończył drinka i odstawił szklankę.
-Będę się zbierał. Czyli między nami już wszystko gra? -zapytał.
-Tak. Jest w porządku. -Uśmiechnęłam się.
-Przekazałem Robbiemu czek, jutro rano będzie go spieniężał. Po pierwsze musimy uregulować dług wobec winnicy, żeby zaczęli dostarczać winogrona do winiarni oraz wpłacić pieniądze na fundusz emerytalny pracowników. Potem zajmiemy się pozostałymi wierzycielami.
-Chcę znaleźć nową winnicę. Nowy start, może dobrze nam zrobią zmiany. Od dwudziestu pięciu lat mamy w ofercie to samo wino, a przecież czasy się zmieniają i smaki się zmieniają. Klienci się zmienili i wydaje mi się, że nadszedł czas, żeby i Lee Wines się zmieniło.
-Dobrze, ale zależy mi, żeby produkcja ruszyła jak najszybciej. Na razie skorzystamy z tej winnicy, która jest naszym stałym dostawcą, a potem możemy się rozglądać za jakąś nową.
-Zgadzam się.
Lekko się do mnie uśmiechnął i ruszył w stronę drzwi. Zanim wyszedł, odwrócił się i spojrzał na mnie.
-Cieszę się, że jesteś w lepszym nastroju. Miłego wieczoru!
-Dziękuję. Tobie też, NamJoon!
Gdy zostałam sama, starannie zamknęłam drzwi na zamek i poszłam na górę do sypialni. Moje uczucie do niego było silniejsze każdego dnia, nie miałam pojęcia, co z tym zrobić. On nie chciał się z nikim wiązać i wcale tego nie krył. To, jak zareagowałam na widok jego jedzącego kolację z asystentką -zanim się dowiedziałam, że to jego asystentka -mnie przeraziło. Zazdrość podniosła swój paskudny łeb, jej jad krążył w moich żyłach. Właśnie dlatego musiałam uciąć osobiste kontakty z nim. Nie mogłam tak żyć, nie z jego stosunkiem do kobiet. Chciałam mężczyzny, dla którego będę kimś wyjątkowym. Jednak miałam problemy z zaufaniem drugiej osobie i być może dlatego nie byłam pewna, czy coś takiego jest w ogóle możliwe.
*
*
*
Pamiętacie 750 obserwacji na instagramie i pojawi się coś nowiutkiego także warto słoneczka zajrzeć i się postarać!
Mój instagram: wanessa_w._
Ale co to dla was przecież jesteście najlepsi!
Dziękuję. Zostaw po sobie ślad.
Głos + komentarz = zadowolona, pełna energii pisarka!
Brakuje mi waszych komentarzy więc poproszę więcej!!!
Pozdrawiam was, Wanessa
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top