#Chapter 28
SEJEONG
Stałam bez ruchu, niezdolna odkleić się od ściany. Moje ciało ciągle drżało pod wpływem jego niedawnej bliskości, mój umysł zagubił się w jakimś chaotycznym stanie namiętności.
Jego asystentka?
Przygryzłam dolną wargę, lekko się uśmiechając. Wreszcie zgarnęłam z podłogi szlafroczek i majtki, po czym podeszłam do pięknego bukietu, który mi dał, i rozkoszowałam się przenikającymi się zapachami różnych gatunków egzotycznych kwiatów. Miałam problem. Oddałam mu się, zanim się dowiedziałam, że ruda jest jego asystentką. Właściwie to wcale tego nie chciałam, ale moje ciało nie miało zamiaru go odtrącić. Pragnęło go, pragnęło każdego centymetra jego ciała.
Jak długo to mogło trwać?
Z każdym dniem byłam coraz bardziej zaangażowana, wkrótce nie będę w stanie oddzielić życia osobistego od zawodowego. Dopóki był w pobliżu, nie mogło być mowy o takim podziale. W tym momencie moje życie i mój umysł były totalnie rozpieprzone.
Następnego dnia około ósmej rano weszłam do gabinetu wujka Robbiego.
-Dzień dobry, SeJeong! Co mogę dla ciebie zrobić?
-Chciałam ci tylko powiedzieć, że NamJoon Kim odwiedzi nas około dziewiątej.
Postanowiłam przyjąć jego ofertę.
-To muzyka dla moich uszu, moja kochana siostrzeniczko... -Uśmiechnął się, wstając zza biurka i serdecznie mnie ściskając.
-Taaaa... Jak wiesz, nie miałam wielkiego pola manewru.
-Wiem i przykro mi z tego powodu... Ale podjęłaś słuszną decyzję. -Mam nadzieję.
W drodze do gabinetu poprosiłam Josha, żeby wstąpił do mnie na chwilę.
-Co się dzieje, szefowo?
-Mam zamiar przyjąć propozycję NamJoon'a Kim'a i chciałam, żebyś najpierw usłyszał to ode mnie.
-Jesteś pewna, że wiesz, co robisz? -zapytał.
-Prawie pewna... -Usiadłam za biurkiem. -Kiedy przyjdzie, przyślij go do mnie.
-Zrobi się.
Spojrzałam na zegar. Była ósma pięćdziesiąt dziewięć. Miał dokładnie minutę, żeby jego jędrny, idealnie ukształtowany tyłeczek znalazł się w moim gabinecie. Zegar wybił dziewiątą, drzwi się otworzyły i do środka weszli NamJoon z Will'em.
-Dzień dobry -przywitał się NamJoon.
-Dzień dobry, panowie. Usiądźcie, proszę. -Wstałam zza biurka.
NamJoon zmierzył mnie spojrzeniem od stóp do głów, co sprawiło, że poczułam się niekomfortowo, ale jednocześnie mnie podnieciło.
-Postanowiłam przyjąć waszą ofertę. Jednak mam kilka warunków.
-Jakich warunków? -zapytał Will.
-Nikt z mojej firmy nie zostanie zwolniony. Nie zgadzam się na zatrudnianie waszych ludzi i pozbywanie się moich.
-Nie ma sprawy -powiedział NamJoon.
-Poza tym, jeśli firma zacznie ponownie przynosić dochody, chcę ją odzyskać. Oddam wam pieniądze, które zainwestowaliście plus procent z dochodów.
NamJoon odchylił się na krześle i przechylił głowę.
-Myślisz, że to będzie takie łatwe?
-Wiem, na co mnie stać, jeśli tylko będę miała odpowiednie fundusze. Nie mam cienia wątpliwości, że Lee Wines niedługo na nowo rozkwitnie.
Patrzył na mnie zmrużonymi oczami, a po ustach błąkał mu się bezczelny uśmieszek.
-Jeżeli w ciągu roku od zawarcia naszej umowy trzykrotnie zwiększysz dochody firmy, dostaniesz ją z powrotem. Jeśli nie będziesz w stanie tego dokonać, układ pozostanie bez zmian. Ja również mam prośbę, na której spełnieniu mi zależy -powiedział.
-Jaką prośbę? -Przechyliłam głowę, odchylając się do tyłu.
-Chcę mieć tutaj gabinet.
-Słucham?
-Usłyszałaś mnie. A przynajmniej biurko. Najlepiej w tym kącie. -Wskazał palcem, o jaką lokalizację mu chodzi.
-W moim gabinecie? -Roześmiałam się.
-Tak. Nie będę tu często bywał, ale kiedy już będę, chciałbym mieć miejsce, gdzie będę mógł usiąść i spokojnie popracować. Co by nie rzec, będę w końcu właścicielem tej firmy, więc to chyba naturalne, że chcę tu mieć własny kąt, prawda? -Znacząco podniósł brew.
-Czy ma pan własny kąt we wszystkich firmach, które pan wspiera finansowo, panie Kim?
-Nie. Ale Lee Wines budzi we mnie wyjątkowo gorące uczucia. -Uśmiechnął się szeroko.
Moje nogi zupełnie bez udziału mojej woli się ścisnęły, a ja mogłam tylko cichutko westchnąć.
-W porządku. Skoro wszystko wskazuje na to, że nasza współpraca nie potrwa długo, możesz tu mieć swoje biurko. -Uśmiechnęłam się z pewnością siebie. -Niech twoi prawnicy przygotują ostateczną wersję umowy. Kiedy zostanie zaakceptowana przez naszych prawników, przedstawimy ją radzie nadzorczej. Czym szybciej ją podpiszemy, tym szybciej firma stanie na nogach.
-Podjęła pani słuszną decyzję, panno Lee. -NamJoon wstał i uścisnął mi rękę.
-Interesy z tobą to czysta przyjemność. -Will zrobił to samo.
-Will, czy mogę cię na chwilę przeprosić? Muszę zamienić słówko z NamJoon'em.
-Jasne. Poczekam w holu.
-Nie możesz przestać myśleć o tej nocy... -Uśmiechnął się NamJoon, kiedy zostaliśmy sami.
-Nie. Wręcz odwrotnie. Chciałam ci powiedzieć, że skoro będziemy razem pracować, to musimy przenieść naszą znajomość na płaszczyznę czysto zawodową.
-Dlaczego?
-Ponieważ każdy inny układ prowadziłby do komplikacji, których ja nie chcę. Przedmiotem mojej uwagi jest w tym momencie Lee Wines i chcę, żeby tak pozostało.
-Rozumiem. W takim razie płaszczyzna czysto zawodowa -odpowiedział tak ochoczo, że aż nie brzmiało to szczerze.
-Dziękuję. -Skinęłam głową.
-To wszystko? -zapytał.
-Tak.
Odprowadziłam go do drzwi. Kiedy wyszliśmy do holu, zobaczyłam MinYoung rozmawiającą z Will'em.
-MinYoung, co ty tu robisz?
-Musimy porozmawiać. -W jej oczach był taki smutek, że natychmiast ogarnęła mnie panika.
-Wejdź do środka. Panowie, miło było was zobaczyć. -Lekko się do nich uśmiechnęłam, po czym weszłam do gabinetu i starannie zamknęłam za sobą drzwi.
-Co się dzieje? Coś z dzieckiem? -zapytałam.
-Nie... Z dzidziusiem wszystko w porządku. Zwolnili mnie dzisiaj.
-Co?! -wykrzyknęłam. -Dlaczego?
-SeokJin uznał, że nadszedł czas na cięcia. W innych działach też poleciało kilka głów. Odkąd odeszłaś, straciliśmy trochę klientów. Powiedzieli, że skoro nie będziesz ich obsługiwać, równie dobrze mogą poszukać sobie nowej firmy.
-Tak mi przykro! -Objęłam ją.
-Co ja teraz zrobię? -zaczęła płakać. -Dziecko w drodze, a ja nie mam pracy. Jak ja, do cholery, zdołam je utrzymać?
-Posłuchaj mnie. -Odsunęłam się trochę i ścisnęłam ją za ramiona. -O czym mówisz od dobrych kilku lat?
-Co? -Podniosła na mnie wzrok, najwyraźniej zupełnie nie rozumiejąc, o co mi chodzi.
-Chcesz otworzyć własną firmę. Teraz jest na to idealny moment. Masz oszczędności, z których możesz na razie żyć. Możesz założyć własny biznes i być wolnym strzelcem, przecież już masz różne zlecenia na boku. Teraz możesz się tym zająć na pełny etat. Tylko pomyśl... już nie będziesz musiała się zrywać o świcie, żeby iść pracować u tego dupka! Nikt nie będzie ci mówił, co masz robić. Będziesz swoim własnym szefem, MinYoung. Kiedy jedne drzwi się zamykają, otwierają się inne.
-A ty zastosujesz się do swojej własnej rady? -Uśmiechnęła się przewrotnie.
-Ze mną jest inaczej. Ja mam na głowie upadającą firmę. Ty jesteś wolna.
-Może masz rację... Może faktycznie wyjdzie mi to wszystko na dobre.
-Na pewno! Jedź teraz do domu i zacznij planować karierę. Jeśli będziesz potrzebować pomocy, zadzwoń.
-Dziękuję! -Uściskała mnie serdecznie. -Nie wiem, co bym bez ciebie zrobiła!
-Ja bez ciebie też. -Pocałowałam ją w policzek.
-A tak przy okazji... Ten Will, przyjaciel NamJoon'a, jest naprawdę gorący i wydaje się sympatyczny. Chwilę rozmawialiśmy, kiedy czekaliśmy na ciebie i NamJoon'a.
-Taaaa... Nawet o tym nie myśl! -Pokręciłam głową. Wywróciła oczami.
-Idę do domu. Zadzwonię później.
Kiedy wyszła, usiadłam za biurkiem. Ten dupek SeokJin dobrze wiedział, że jest w ciąży i potrzebuje pracy, podobnie jak ubezpieczenia. Była też jednym z najlepszych grafików w firmie, więc nie miał absolutnie żadnych podstaw, żeby się jej pozbywać.
*
*
*
Pamiętacie 750 obserwacji na instagramie i pojawi się coś nowiutkiego także warto słoneczka zajrzeć i się postarać!
Mój instagram: wanessa_w._
Ale co to dla was przecież jesteście najlepsi!
Dziękuję. Zostaw po sobie ślad.
Głos + komentarz = zadowolona, pełna energii pisarka!
Brakuje mi waszych komentarzy więc poproszę więcej!!!
Pozdrawiam was, Wanessa
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top