#Chapter 15

SEJEONG

Nalałam kawy do podróżnego kubka, wzięłam torebkę, wskoczyłam do samochodu i ruszyłam w stronę Paso Robles. Oczy ukryłam za ciemnymi okularami, bo słońce świeciło z całą mocą, niezrażone słabym oporem, jaki usiłowały mu stawić cienkie, rozproszone chmurki, zdobiące błękitne niebo. Moją twarz owiewał ciepły wiatr, a z podkręconych na maksa głośników płynęły moje ulubione piosenki.

Był piękny, kalifornijski dzień, wręcz idealny na wycieczkę, która -miałam nadzieję -będzie tego warta. Gdy jechałam autostradą numer 101, śpiewając razem z Meghan Trainor No, mój telefon zadzwonił, a na wyświetlaczu pojawiło się imię NamJoon'a.

-Dzień dobry, NamJoon! -odebrałam.

-Dzień dobry! Co powiesz na wspólne śniadanie?

-Nie da rady.

-Słucham? -W jego głosie wyczułam odrobinę irytacji.

-Jestem w drodze, wracam dopiero wczesnym wieczorem.

-Gdzie jedziesz?

-Do winnicy w Paso Robles.

-Ale to trzy i pół godziny jazdy!

-Wiem.

-Dlaczego wczoraj mi o tym nie powiedziałaś? Mogliśmy polecieć tam moim samolotem i być na miejscu w godzinę.

-Lubię pojeździć. Pomaga mi to oczyścić umysł. A poza tym, dlaczego miałabym ci o tym mówić?

Usłyszałam w słuchawce przeciągłe westchnienie.

-Ponieważ jestem inwestorem i uważam, że mam prawo wiedzieć.

-Jeszcze nie jesteś inwestorem. Nie widziałam żadnej oferty.

-Ponieważ za każdym razem, kiedy próbuję się z tobą spotkać, nie masz dla mnie czasu! -wrzasnął.

Uśmiechnęłam się.

-Muszę kończyć, NamJoon. Mam Josha na drugiej linii. Będziemy w kontakcie. Miłego dnia!

Pogłośniłam radio i rozparłam się wygodnie na fotelu. Josh wcale nie dzwonił. Po prostu nie miałam zamiaru siedzieć tu i wysłuchiwać, jak NamJoon na mnie krzyczy.


NAMJOON

A niech ją!

-Kylie! -krzyknąłem.

-Tak, NamJoon?

-Dowiedz się, która winnica w Paso Robles współpracuje z Lee Wines i zadzwoń do mojego pilota, żeby przygotowywał samolot.

-Już się robi. -Wyszła z mojego gabinetu.

Kiedy powiedziałem SeJeong, że być może potrzebowałem jej wczoraj w nocy, nie kłamałem. Naprawdę jej potrzebowałem. Chciałem znowu uprawiać z nią seks. Poprzednia noc była niesamowita, zostawiła mnie spragnionego, chciałem więcej. Ciągle czułem jej zapach.

Połączenie lilii i róż. Perfumy, które wydawały mi się niesamowicie seksowne, mojemu penisowi także przypadły do gustu.

-Przepraszam, NamJoon? -Kylie zajrzała do mnie.

-Co znalazłaś?

-Lee Wines bierze winogrona z winnicy Tobias Vineyards. Pilot jest gotowy, możecie startować w każdej chwili.

-Znakomicie. Powiedz mu, że będę na lotnisku za godzinę. W takim układzie powinniśmy dotrzeć na miejsce mniej wtedy, co SeJeong.

-Na pewno. Masz spotkanie z Paulie Sands dziś o trzeciej.

-Odwołaj. Nie zdążę wrócić na czas. Właściwie to będę z powrotem dopiero wieczorem.

-Czyli odwołać również kolację z Michelle?

-Cholera! To miało być dzisiaj? Tak, odwołaj.

Po wyjściu Kylie skończyłem przeglądać raporty biznesowe. Po chwili mój telefon piknął, sygnalizując, że mam wiadomość od Michelle.

„Dzięki za ponowne odwołanie kolacji, NamJoon. W tym miesiącu spotkaliśmy się tylko raz. Nie fatyguj się z dzwonieniem do mnie ani ustalaniem kolejnego terminu spotkania, ponieważ nie planuję ponownie się z Tobą spotykać"

„Dobrze Michelle. Do zobaczenia przy okazji!"

„Dupek!"

Jeśli dostawałbym dolara za każdym razem, kiedy kobieta nazywa mnie dupkiem, byłbym bogatszy o jakiś milion dolarów. W tym momencie interesowała mnie tylko jedna kobieta i nie miałem zamiaru ponownie usłyszeć od niej „nie".



SEJEONG

Wreszcie dotarłam do winnicy Tobias Vineyards. Wjechałam mniej więcej kilometr w głąb, po czym zostawiłam samochód przed biurem i weszłam do środka.

-W czym mogę pomóc? -zapytała rudowłosa kobieta siedząca za biurkiem.

Westchnęłam, uważnie się jej przyglądając.

-Jestem SeJeong Lee, chciałam się zobaczyć z Kenem Rainesem.

-W tym momencie ma spotkanie. Proszę usiąść, gdy tylko skończy, dam mu znać, że pani czeka. -Z uśmiechem spojrzała do komputera. -Przepraszam, mogłaby pani powtórzyć swoje nazwisko?

-SeJeong Lee.

-Nie widzę pani w kalendarzu...?

-Nie byłam umówiona. Powiedzmy, że chcę mu zrobić niespodziankę. -Puściłam do niej oko.

-Och. Przekażę, że pani czeka, ale pan Raines to bardzo zajęty człowiek.

-A ja jestem bardzo zajętą kobietą. Dziękuję. -Uśmiechnęłam się, siadając na jednym z niewygodnych, jaskrawoniebieskich krzeseł.

Właśnie pisałam SMS'a do MinYoung z pytaniem, czy u niej wszystko dziś w porządku, kiedy otworzyły się drzwi, a mnie owiał aż zbyt znajomy zapach. Podniosłam wzrok znad telefonu i dosłownie opadła mi szczęka na widok stojącego przede mną NamJoon'a z bezczelnym uśmieszkiem na twarzy.

-Co ty tutaj, do cholery, robisz? -wycedziłam cichym, zirytowanym głosem.

-Pomyślałem, że skoro nie możesz mi towarzyszyć w Los Angeles podczas śniadania ani lunchu, to może ja potowarzyszę tobie. -Usiadł obok mnie.

-Musisz wyjść. Mam spotkanie biznesowe.

-Mogę też wziąć w nim udział, w końcu moja firma będzie inwestować w twoją -uśmiechnął się.

-Jeszcze się na to nie zgodziłam. Nie, nie weźmiesz w nim udziału.

-Dlaczego nie? Może będę mógł ci pomóc.

-Nie potrzebuję twojej pomocy, NamJoon -powiedziałam ze złością. Wzięłam długi, relaksujący oddech i już spokojniej dodałam: -Jeśli teraz stąd wyjdziesz, obiecuję, że zjemy razem lunch.

-Tak się złożyło, że już tu jestem, więc równie dobrze mogę zostać. A tak przy okazji, wracam do Los Angeles z tobą. Mój pilot nie mógł zostać.

-Żartujesz, prawda? -Zmarszczyłam brwi.

-Nie -uśmiechnął się niewinnie.

Niech diabli wezmą NamJoon'a i jego uśmiech! Jego zapach znowu podstępnie atakował moje zmysły i wzbudzał to nieznośne pożądanie między moimi nogami.

-Przepraszam, panna Lee? -Podszedł do mnie wysoki, przystojny mężczyzna w średnim wieku.

-Tak. Pan Raines, jak rozumiem? -Wstałam i podałam mu rękę.

-Proszę mi mówić Ken. -Przeniósł wzrok na NamJoon'a. -Pan Kim. Miło pana widzieć. -Wyciągnął do niego dłoń.

-Cała przyjemność po mojej stronie, Ken. Proszę, mów do mnie NamJoon.

-Wy się znacie? -Zmarszczyłam czoło.

-Nie -uśmiechnął się Ken. -Znam NamJoon'a, ale ze słyszenia. Zapraszam do swojego gabinetu!

-Ty zostajesz! -wysyczałam przez zaciśnięte zęby do NamJoon'a, celując w niego palcem.

Kąciki jego ust wygięły się lekko do góry w seksowny uśmiech.

-Nie jestem psem, SeJeong, i w związku z tym nie wykonuję rozkazów. Nie pozwólmy panu Rainesowi na nas czekać... -Położył mi rękę na dole pleców.

Cała zesztywniałam, a kiedy odzyskałam zdolność ruchu, moje obcasy z wściekłością zastukały o parkiet.

-Przykro mi z powodu twojego ojca. Wiem, że odszedł nagle.

-Dziękuję -odparłam, sadowiąc się naprzeciwko biurka Kena.

NamJoon usiadł koło mnie.

-A więc, co cię tutaj sprowadza? -Ken splótł palce.

-Chciałabym wiedzieć, co się dzieje z winogronami.

-Jak wiesz, jesteśmy w samym środku suszy i w związku z tym musieliśmy podnieść ceny, żeby utrzymać wysoką jakość winogron. W tym celu niezbędne było przyjęcie dodatkowych ludzi do pracy oraz wdrożenie nowych systemów.

-Rozumiem. Jednak poinformowano mnie, że jakość winogron znacząco spadła, co z kolei spowodowało znaczne opóźnienia w produkcji naszego wina.

Zmarszczył czoło, odchylając się w fotelu.

-Dzięki wprowadzeniu nowego systemu jakość naszych winogron jest taka sama, o ile nie wyższa. Powodem opóźnienia w produkcji wina jest wynoszący ponad dwa miliony dolarów dług waszej firmy.

-Co?! -wyrwał mi się okrzyk.

-Nie wiedziałaś o tym?

-Nie, nie wiedziałam.

-Twój ojciec od dawna nam nie płacił. Przyjeżdżał tutaj, błagając o kolejne przedłużenie spłaty długu, a ponieważ współpracowaliśmy od dwudziestu pięciu lat, zgadzałem się, myśląc, że po prostu przechodzi przez gorszy okres, ale zdobędzie pieniądze na spłatę długu. Jednak tak się nie stało, więc zmuszeni byliśmy przerwać dostawy. Rozpisałem nawet dług na dogodne raty, ale twój ojciec nie spłacił ani jednej. Właściwie jesteśmy w trakcie przygotowywania pozwu przeciwko Lee Wines, Christopher dowiedział się o tym tuż przed śmiercią. Będę z tobą szczery, SeJeong. W ostatnich latach twój ojciec bardzo się zmienił i nie była to zmiana na dobre.

-Jeśli dług zostałby natychmiast spłacony, to czy dostawy winogron do winiarni zostałyby wznowione?

-Oczywiście. Też jesteśmy firmą, nie możemy sobie pozwolić na współpracę z klientami, którzy nam nie płacą. Nie mieliśmy wyboru.

-Możecie mi dać chwilę? Muszę wykonać jeden telefon. -Uśmiechnęłam się uprzejmie, wychodząc z jego gabinetu.

Sięgnęłam do torebki po telefon i wybrałam numer wujka Robbiego.

-Halo?

-To ja! -zaczęłam wściekłym głosem. -Jestem w Paso Robles, właśnie mam spotkanie z Kenem Rainesem. Dlaczego mi nie powiedziałeś, że jesteśmy u nich zadłużeni na ponad dwa miliony dolarów?

-Bo o tym nie wiedziałem.

-Jak mogłeś nic nie wiedzieć! Jesteś kierownikiem działu finansów! -krzyczałam do słuchawki tak głośno, że aż ruda podniosła na mnie wzrok.

-SeJeong, twój ojciec powiedział, że osobiście się zajął tą sprawą i że nie ma potrzeby odnotowywania tego w księgach rachunkowych firmy.

-A ty mu uwierzyłeś?

-Oczywiście, że tak! Dlaczego miałbym mu nie wierzyć?

-Niech to... Cóż, ojciec cię okłamał. Musimy spłacić winnicę Tobias, jeśli chcemy, żeby wznowili dostawę winogron.

-W tym momencie jest to absolutnie niemożliwe. Ledwo nam wystarcza na bieżące wydatki.

-W takim razie wymyśl jakiś sposób! Nie możemy prowadzić firmy winiarskiej bez winogron, z których robimy wino! -Nadal mówiłam podniesionym głosem.

-Widziałaś księgi rachunkowe, SeJeong. Czego, do diabła, się po mnie spodziewasz? Właśnie dlatego musimy przyjąć propozycję NamJoon'a Kim'a. Dzięki pożyczce od niego postawimy firmę z powrotem na nogi.

-Do widzenia, wujku Robbie. -Klik.

Stałam tam jeszcze przez chwilę, starając się oddychać głęboko, po czym wróciłam do gabinetu Kena.

-Wszystko w porządku? -chciał wiedzieć NamJoon.

-Tak.

-Przepraszam, ale właściwie dalsza dyskusja nie ma sensu. Proszę spłacić swój dług, a my nie wniesiemy pozwu i wznowimy współpracę z Lee Wines. Czy mogę coś ci zasugerować...? -zapytał.

-Oczywiście. Dlaczego nie? -Zasznurowałam usta.

-Lee Wines ma ogromne kłopoty, a ty wydajesz się miłą osobą... Nie chciałbym, żebyś płaciła za złe decyzje, które podjął twój ojciec. Może powinnaś dać sobie z tym wszystkim spokój, dopóki jest na to czas...

-Dziękuję za pana sugestię, panie Raines, ale tylko ja mogę zadecydować, co jest dla mnie najlepsze. Całkiem możliwe, że Lee Wines nie będzie już zainteresowane współpracą z pańską winnicą.

-Tym lepiej dla nas. Jesteście nam winni ponad dwa miliony dolarów, a do kwot tego rzędu mamy zwyczaj podchodzić bardzo poważnie. Powodzenia ze znalezieniem innej winnicy! Lee Wines jest firmą, której nazwę każdy tu kojarzy, tyle że nie są to skojarzenia pozytywne.

-Ten się śmieje, kto się śmieje ostatni. Lee Wines wróci na rynek silniejsze niż kiedykolwiek wcześniej. Szkoda, że pańska winnica nie będzie już kojarzona z naszymi winami, ponieważ nasza współpraca zachęciłaby inne winiarnie do nawiązania z panem kontaktów biznesowych. Miłego dnia, panie Raines. -Odwróciłam się na pięcie i wyszłam z gabinetu.

*

*

*

Pamiętacie 750 obserwacji na instagramie i pojawi się coś nowiutkiego także warto słoneczka zajrzeć i się postarać!

Mój instagram: wanessa_w._

Ale co to dla was przecież jesteście najlepsi!

Dziękuję. Zostaw po sobie ślad.

Głos + komentarz = zadowolona, pełna energii pisarka!

Brakuje mi waszych komentarzy więc poproszę więcej!!!

Pozdrawiam was, Wanessa

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top