#Chapter 11
NAMJOON
Widziałem, że jest trochę zdenerwowana perspektywą kolacji w San Francisco, ale niech mnie, wyglądała pięknie!
Właściwie to byłem trochę zaskoczony, że nie wyrzuciła mnie z mieszkania. Kiedy ją zobaczyłem w tym jedwabnym szlafroczku, z dobrze widocznymi, sterczącymi sutkami, mój kutas dostał spazmatycznego skurczu. Boże, ileż bym dał, żeby spróbować jej słodkich warg! I mam na myśli nie tylko te na twarzy...
Była jedyną kobietą, o której nie potrafiłem przestać myśleć od chwili, gdy ją zobaczyłem. Jakby w mojej głowie było miejsce zarezerwowane tylko dla niej.
Nigdy wcześniej żadna kobieta nie wzbudziła we mnie takich emocji.
Dlaczego akurat ona?
Co takiego miała w sobie SeJeong Lee, że tak bardzo pragnąłem ją poznać?
Może chodziło o to, że stanowiła dla mnie wyzwanie. W końcu powiedziała mi „nie". Ale teraz stawka poszła jeszcze bardziej w górę, ponieważ miałem ochotę również na jej firmę, przez co SeJeong wydawała mi się jeszcze piękniejsza i jeszcze bardziej apetyczna.
W Acquerello szybko zaprowadzono nas do mojego ulubionego stolika, ukrytego w zacisznym kącie.
-Witam ponownie, panie Kim -odezwała się piękna brunetka, podając nam karty.
-Dobry wieczór!
-Często tu jadasz? -zapytała SeJeong, otwierając swoją kartę.
-Dosyć często -uśmiechnąłem się tajemniczo.
-Dobry wieczór, panie Kim -przywitała się nasza kelnerka, Carly.
-Dobry wieczór, Carly. Jak się miewasz?
-Dobrze. Miło, że pan pyta! Czy mogę na początek zaproponować coś do picia?
-Poproszę... -zaczęła mówić SeJeong.
-Weźmiemy butelkę Bibi Graetz, Ansonica Toscana Bugia.
-Znakomicie! -Carly uśmiechnęła się i zostawiła nas samych.
-Co właśnie zamówiłeś? -SeJeong spojrzała na mnie zmrużonymi oczami.
-Zobaczysz.
-Wygląda na to, że znasz tu wszystkich... -zauważyła. -A jeśli nawet nie, to z pewnością wszyscy znają tu ciebie.
-Znam wielu ludzi na całym świecie -uśmiechnąłem się z wyższością.
-Tego jestem pewna. -Znacząco podniosła brew. -I coś mi mówi, że większość z nich to kobiety...
Carly wróciła do stolika z butelką i dwoma kieliszkami. Nalała trochę wina do kieliszka i podała mi, żebym spróbował i zaakceptował.
-Proszę podać kieliszek pannie Lee. Niech ona zadecyduje.
SeJeong rzuciła w moją stronę wymowne spojrzenie, wzięła kieliszek od Carly, zakręciła winem, powąchała je, a następnie upiła łyk. Jej twarz rozpromienił piękny uśmiech.
-Idealne -zwróciła się do Carly.
Zamówiliśmy jedzenie, po czym SeJeong przez chwilę intensywnie się we mnie wpatrywała. -To wino jest cholernie dobre.
-Wiedziałem, że ci zasmakuje. Ale wystarczy już tych rozmów o winie... Opowiedz mi coś o sobie.
-Najpierw ty opowiedz mi o sobie. -Uśmiechnęła się przebiegle, sącząc wino.
-Ja zapytałem pierwszy. -Przechyliłem głowę.
-W takim razie podam ci kilka podstawowych faktów z mojego życia, ponieważ nie ma potrzeby, żeby wdawać się w szczegóły. Urodziłam się i dorastałam w Anaheim. Zrobiłam dyplom MBA na uniwersytecie SNU. Zaraz potem rozpoczęłam pracę w agencji marketingowej Steiner & Richards, a teraz prowadzę firmę ojca.
-Dlaczego po skończeniu studiów nie zaczęłaś pracować w Lee Wines? -zapytałem.
Spuściła wzrok, starannie układając serwetkę na kolanach.
-W tamtym okresie właściwie nie utrzymywałam kontaktu z ojcem. Rozpoczęcie pracy na własny rachunek było najlepszym rozwiązaniem.
-Musiało mu być przykro, że jego córka nie chce pracować w rodzinnej firmie -zauważyłem, podnosząc kieliszek.
-Tak. Ale to on mnie wcześniej zranił.
SEJEONG
Czułam się niezręcznie, opowiadając NamJoon'owi o swojej rodzinie, więc postanowiłam szybko zmienić temat.
-Ta restauracja jest piękna.
Bo naprawdę tak było!
Eleganckie wnętrze ze ścianami w odcieniu palonej pomarańczy z ciemnowiśniowymi wykończeniami wypełnione stolikami różnego kształtu i wielkości. Niektóre były okrągłe, inne kwadratowe, jeszcze inne prostokątne. Wszystkie nakryte były białymi, lnianymi obrusami, na których znajdowały się serwetki do kompletu i piękna porcelana. Wnętrze było przytulne, przyćmione światło tworzyło wręcz intymną aurę. Świece w kryształowych świecznikach otulały wszystko miękką poświatą, a atmosfery dopełniała subtelna włoska muzyka.
-Dziękuję. Więc w jaki sposób twój ojciec cię zranił?
Spojrzałam na niego, nic z tego nie rozumiejąc.
-Dlaczego mi dziękujesz? Jesteś może właścicielem tej restauracji?
-Hm, właściwie to tak -uśmiechnął się.
-Mogłam się domyślić! -Roześmiałam się, upijając łyk wina.
-Owszem. Kiedy po raz pierwszy otworzono ten lokal, mnóstwo rzeczy było niedopracowanych i interesy szły raczej źle. Minął zaledwie rok, a restauracja była na skraju bankructwa. Ale ja zobaczyłem w niej potencjał! Kiedy zostałem współwłaścicielem, przeprowadziłem tu mały remont, zatrudniłem najlepszych szefów kuchni, jakich mogłem znaleźć, zmieniłem zasady funkcjonowania biznesu, a rezultat końcowy... -zamaszystym ruchem rozłożył ręce -...jest taki! Żeby zjeść tu kolację, trzeba zarezerwować stolik z kilkumiesięcznym wyprzedzeniem.
-Imponujące. -Lekko się uśmiechnęłam.
-Sama widzisz, nie wszystkie firmy, które wpadły w kłopoty, muszą splajtować. Wierzę, że Lee Wines też można uratować. A teraz wróćmy do tego, w jaki sposób twój ojciec cię zranił.
Przez moment przyglądałam się mu zwężonymi oczami.
-Dlaczego tak cię to interesuje?
-Chciałbym wiedzieć, jakiego typu rzeczy ranią moich potencjalnych wspólników, żeby przypadkiem nie popełnić tych samych błędów.
Och, jak gładko te słowa wypłynęły z jego ust! Zastanawiałam się, czy to naturalny dar, czy też uczęszczał na jakieś kursy.
-Kiedy miałam osiemnaście lat, moi rodzice się rozwiedli, ponieważ ojciec spotkał kobietę, dla której postanowił zostawić moją matkę.
-Przykro mi to słyszeć. Czyli nie akceptujesz zdrady? Co on gada? Chyba nikt nie akceptuje zdrady?
-Oczywiście, że nie. Nikt nie lubi być zdradzany. Jeśli mężczyzna lub kobieta chcą się spotykać lub sypiać z kimś innym, powinni być uczciwi i zakończyć poprzedni związek, zanim to zrobią. Na tym polega bycie moralnym -powiedziałam poważnie.
-I właśnie dlatego ja nie angażuję się w związki. -Uśmiechnął się znacząco. -Więcej kłopotu, niż to wszystko jest warte.
-Muszę się z panem zgodzić, panie Kim. Po tym nieprzyjemnym incydencie z JiMin'em zaczęłam widzieć sprawę związków w innym świetle. -Podniosłam w jego stronę kieliszek.
-Zbyt wiele komplikacji i oczekiwań. Dlatego nigdy nie zostaję na noc po seksie. Robię swoje i wychodzę. Dodam też, że wcale się tego nie wstydzę. -Lekko stuknął kieliszkiem w mój kieliszek.
Cholera, takie podejście wcale mi się nie podobało, ale niech mnie, jeśli przy tym facecie moje majtki nie były całkowicie mokre!
-Chciałbym tylko wiedzieć -uśmiechnął się podstępnie -czy JiMin wie, że to ty zniszczyłaś jego samochód?
Miękko się zaśmiałam.
-Ależ nie...
-Zadałaś sobie sporo trudu, żeby nie odkrył, że to ty. Skąd wiedziałaś, gdzie go znajdziesz tamtej nocy? Podejrzewam, że nie mówił ci, gdzie idzie...?
-Nie. Skłamał, że musi dłużej zostać w pracy. Od pewnego czasu miałam podejrzenia, że może mnie zdradzać. Więc kiedy wysłał mi SMS'a, że musi odwołać naszą randkę, włamałam się do jego telefonu.
Na jego przystojnej twarzy odmalował się wyraz prawdziwego szoku.
-Słucham? Włamałaś się do jego telefonu?
-Tak i przeczytałam SMS'y, które wymieniał ze swoją kochanką. W ten sposób się dowiedziałam, gdzie go znajdę tamtej nocy. Kiedy jego nowa ukochana poszła do toalety, poszłam za nią. Dowiedziałam się od niej kilku całkiem interesujących rzeczy...
-Na przykład jakich? Czy wiedziała, kim jesteś?
-Nie miała pojęcia. Na przykład, że spotykali się od sześciu miesięcy.
-Auć! A wy od jakiego czasu byliście parą?
-Od roku.
-Auć, auć! -Znacząco podniósł brew.
-Pewnie odkryłabym to wcześniej, ale zaharowywałam się na śmierć, żeby dostać awans w agencji marketingowej, w której pracowałam. Traciłam tylko czas... -Wywróciłam oczami.
-Rozumiem, że go nie dostałaś?
-Nie, nie dostałam. Wyłącznie dlatego, że kobieta, którą postanowił awansować szef, od jakiegoś czasu się z nim pieprzy. Wspominałam, że jest żonaty?
-Boże... Tak czy siak, powiedziałbym, że wyszło ci to na dobre, bo teraz jesteś prezesem firmy swojego ojca.
-Upadającej firmy. -Podniosłam w jego stronę kieliszek, a następnie upiłam łyk.
*
*
*
Pamiętacie 750 obserwacji na instagramie i pojawi się coś nowiutkiego także warto słoneczka zajrzeć i się postarać!
Mój instagram: wanessa_w._
Ale co to dla was przecież jesteście najlepsi!
Dziękuję. Zostaw po sobie ślad.
Głos + komentarz = zadowolona, pełna energii pisarka!
Brakuje mi waszych komentarzy więc poproszę więcej!!!
Pozdrawiam was, Wanessa
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top