#Chapter 46

SEJEONG

Miałam dzień z piekła rodem i kolacja z NamJoon'em była dokładnie tym, czego potrzebowałam. Z nim każdy, nawet najgorszy dzień od razu stawał się lepszy. Już samo to, że przy mnie był, że mogłam się wtulić w jego ramiona, wystarczało, żebym o wszystkim zapomniała. Byłam w nim bardzo zakochana, sprawiał, że byłam niewiarygodnie szczęśliwa.

Wybiła szósta, a ja wskoczyłam do limuzyny.

-Cześć, HoSeok. -Westchnęłam.

-Witaj, SeJeong! Ciężki dzień?

-Troszeczkę -uśmiechnęłam się.

Otworzyłam drzwi do domu NamJoon'a, odłożyłam torebkę, zrzuciłam szpilki i skierowałam się prosto do kuchni, żeby sobie nalać kieliszek wina.

-Witaj w domu, księżniczko! -Uśmiechnął się NamJoon, wchodząc do kuchni i biorąc mnie w ramiona.

-Hej! Nie wiedziałam, że już jesteś w domu.

-Wróciłem kilka minut temu. Chodź ze mną do sypialni. -Wziął mnie za rękę.

-Mogę sobie najpierw nalać kieliszek wina?

-Możesz sobie nalać nawet całą butelkę. Mam coś dla ciebie.

-O? -zdziwiłam się.

Kiedy weszliśmy do jego sypialni, zobaczyłam, że na drzwiach szafy wisi długa, jasnobeżowa sukienka na ramiączkach. NamJoon ostrożnie ją zdjął i mi wręczył.

-Chciałbym, żebyś ją miała na sobie dzisiaj na kolacji.

-NamJoon... Jest piękna!

-Cieszę się, że ci się podoba. Przebierz się szybko, czekam na ciebie na dole.

-Myślałam, że dziś nigdzie nie wychodzimy?

-Zjemy za rogiem. -Puścił do mnie oko.

Przebrałam się w sukienkę, włożyłam sandałki i zeszłam do salonu, gdzie już czekał na mnie NamJoon. Wyciągnął w moją stronę rękę.

-Wyglądasz olśniewająco! Możemy iść?

-Tylko wezmę torebkę.

-Nie będziesz potrzebować torebki.

Spojrzałam na niego pytająco, ale on tylko się uśmiechnął.

-Zaufaj mi, SeJeong!

Podałam mu rękę, a on ruszył w stronę drzwi na taras.

-Co ty knujesz? -zapytałam, zaciekawiona.

-Zobaczysz. Chodźmy.

Wyszliśmy przez bramkę, szliśmy chwilę plażą, po czym zobaczyłam piękny, biały baldachim, a pod nim stojący na piasku okrągły stolik i dwa krzesła.

-NamJoon! O mój Boże. Jak tu pięknie! Czy jest jakaś specjalna okazja? -zapytałam, przygryzając dolną wargę.

-Nie. Pomyślałem, że przyda nam się mała odmiana.

-Jesteś najbardziej romantycznym mężczyzną, jakiego znam. -Stanęłam na palcach i pocałowałam go w usta.

-Tylko dla ciebie, księżniczko -uśmiechnął się.

Wysunął dla mnie krzesło, a kiedy usiadłam, zajął miejsce naprzeciwko mnie. Delikatne światło świec i delikatna biała porcelana dodawały uroku naszemu stolikowi. Chwilę później podszedł kelner z butelką szampana i nalał nam po kieliszku.

-Niedługo zostanie podana kolacja.

-Dziękuję. -Kiwnął głową NamJoon. -Wypijmy za nas! -Uśmiechnął się, podnosząc kieliszek.

-Za nas!

Po eleganckiej kolacji NamJoon wstał i podał mi rękę.

-Wkrótce zachód słońca. Może przejdziemy się brzegiem oceanu i go obejrzymy?

-Dobry pomysł. -Podałam mu dłoń.

Wieczór był piękny, muskał nas łagodny wietrzyk, a fale szeptały coś cichutko, spiesząc się na spotkanie brzegu.

-Hej, to jeden z tych banerów lotniczych! Myślałam, żeby zareklamować w ten sposób SeJeong Rose... Ciekawe, co to za reklama? -powiedziałam, spoglądając w niebo.

-Nie wiem. Ale pewnie zaraz się okaże.

Samolot był coraz bliżej, a ja odczytałam na głos napis na powiewającym banerze.

-WYJDZIESZ ZA MNIE? Aj, chyba ktoś zaraz dostanie pierścionek z diamentem... -Uśmiechnęłam się, rozglądając po niewielu osobach spacerujących po plaży.

-Popatrz, jeszcze jeden -odezwał się NamJoon.

Spojrzałam do góry i odczytałam kolejny napis:

-SEJEONG LEE.

Serce mi biło jak szalone, kiedy wypowiedziałam swoje imię. Spojrzałam na NamJoon'a, który stał obok z szerokim uśmiechem na twarzy. Wziął mnie za ręce.

-Wiesz, że jestem człowiekiem interesu i nie wierzę w spółki, za którymi nie stoi przekonanie, że jest to inwestycja na całe życie. Ty, SeJeong Lee, jesteś inwestycją na całe życie i byłbym szczęśliwy, gdybyś uczyniła mi ten honor i zdecydowała się na wejście w spółkę ze mną, a dokładniej mówiąc, gdybyś się zgodziła zostać moją żoną. -Sięgnął do kieszeni, przyklęknął na jedno kolano i podał mi najpiękniejszy pierścionek z diamentem, jaki w życiu widziałam. -SeJeong Rose Lee, czy za mnie wyjdziesz?

Byłam w szoku, oszołomiona i przeszczęśliwa. Zwykle kiedy jestem w takim stanie, z ust wylatuje mi coś głupiego.

-Jesteś pewien, że jestem inwestycją na całe życie? -zapytałam, a moje oczy napełniły się łzami.

-Nigdy w życiu nie byłem niczego taki pewny -uśmiechnął się szeroko.

-W taki razie tak, NamJoon'ie, wyjdę za ciebie! -Zakryłam prawą ręką usta, a on tymczasem wsunął mi pierścionek na palec serdeczny lewej ręki. -O mój Boże, tak bardzo cię kocham!

Wstał, nasze usta złączyły się w namiętnym pocałunku, podczas gdy nasze ramiona splotły się w miłosnym uścisku.

-Nie masz pojęcia, jaki jestem szczęśliwy! -powiedział, przerywając pocałunek i patrząc mi prosto w oczy.

-Mam nadzieję, że taki szczęśliwy, jak ja!

-Kocham cię, SeJeong, i obiecuję kochać cię do końca swojego życia!

-Ja też obiecuję kochać ciebie i tylko ciebie do końca życia -powiedziałam, a z oczu popłynęły mi łzy.

-Wracajmy do domu, żeby świętować nasze zaręczyny.

-Lepiej się pospiesz i zabierz mnie z powrotem do domu, bo inaczej zrobimy to tutaj, na piasku... Jeśli o mnie chodzi, to już mam ochotę zerwać z ciebie ciuchy, tu i teraz!

Parsknął cichym śmiechem i wziął mnie na ręce.

-Nie miałbym nic przeciwko, ale co by na to powiedzieli ci wszyscy ludzie?

Kiedy wnosił mnie do sypialni, usłyszałam, że dzwoni mój telefon. Zatrzymał się i spojrzał na mnie.

-Chcesz odebrać?

-Nie. Ktokolwiek to jest, może zaczekać. -Musnęłam ustami jego wargi.

Kilka sekund później odezwał się jego telefon.

-Najpierw twój telefon, teraz mój. Lepiej sprawdzę, o co chodzi. To może być coś ważnego.

-Nic nie jest tak ważne jak kochanie się -uśmiechnęłam się do niego szeroko.

Mój telefon znowu zaczął dzwonić, telefon NamJoon'a też. NamJoon westchnął i ostrożnie położył mnie na łóżku, po czym wyjął telefon z kieszeni i odebrał.

-Okej. SeJeong i ja już jedziemy.

-Mówisz serio, NamJoon? Gdzie jedziemy? -Przechyliłam głowę i oparłam ręce na biodrach. -MinYoung rodzi. Dzwonił Will, właśnie jadą do szpitala.

-Co?! O mój Boże! -Zaczęłam się miotać po sypialni, w pośpiechu złapałam telefon i torebkę, po czym pobiegłam do samochodu NamJoon'a. -Ty prowadzisz, skoro nie mamy HoSeok'a. Nie ma czasu do stracenia!

Podniósł do góry kluczyki.

-Wiem -uśmiechnął się.

*

*

*

Pamiętacie 750 obserwacji na instagramie i pojawi się coś nowiutkiego także warto słoneczka zajrzeć i się postarać!

Mój instagram: wanessa_w._

Ale co to dla was przecież jesteście najlepsi!

Dziękuję. Zostaw po sobie ślad.

Głos + komentarz = zadowolona, pełna energii pisarka!

Brakuje mi waszych komentarzy więc poproszę więcej!!!

Pozdrawiam was, Wanessa

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top