#Chapter 45

NAMJOON

Zżerał mnie strach, to dlatego wyszedłem. Wiedziałem, że ją zranię i że ona nigdy mi tego nie wybaczy, że w ten sposób definitywnie zakończę naszą znajomość. Nie chciałem jej stracić, ale musiałem ją opuścić. Strach, który już tak dawno wpił się w moją duszę, stał się zbyt silny, wymknął mi się spod kontroli.

Wlewałem w siebie jednego drinka za drugim, próbując zatopić swoje smutki w alkoholu.

Nagle rozległo się głośne pukanie do drzwi. Otworzyłem i zobaczyłem SeJeong. Stała tam z oczami czerwonymi od łez, wiedziałem, że to przeze mnie płakała. Mogłem się tego spodziewać.

-Jak śmiałeś! -Popchnęła mnie i siłą wdarła się do mojego domu. -Jak śmiałeś zrobić to, co zrobiłeś! Dlaczego, NamJoon?! -krzyczała.

Nie wiedziałem, co powiedzieć, ponieważ i tak nie zrozumiałaby, czemu wyszedłem.

Więc po prostu przed nią stałem.

-Czy ty w ogóle zdajesz sobie sprawę, jak mnie zraniłeś? A może nic cię to nie obchodzi? Czy w tym twoim kamiennym sercu jest miejsce choć na odrobinę uczuć?

Nie potrafiłem odpowiedzieć.

-Odpowiedz! -krzyknęła tak głośno, jak tylko mogła.

Patrzyłem, do czego ją doprowadziłem, i coś we mnie pękło. Stałem przed nią, zaciskając pięści i walcząc z zżerającymi mnie od środka demonami.

-Nie chcę cię nigdy więcej widzieć, NamJoon'ie Kim -powiedziała. -Jeśli chcesz mojej firmy, możesz ją mieć, ponieważ sprzedaję udziały i wyjeżdżam tak daleko stąd, jak to tylko możliwe. Zniszczyłeś mnie i nie wiem, ile czasu mi zajmie pozbieranie się po tym, co mi zrobiłeś. Może nie będziesz chciał tego słuchać, ale zakochałam się w tobie i myślałam, że może też jestem dla ciebie kimś więcej niż laską, którą od czasu do czasu można fajnie wypieprzyć. Ale się myliłam. Miłego życia, NamJoon. -Minęła mnie jak burza, kierując się w stronę drzwi.

-Nie myliłaś się! -krzyknąłem.

Znieruchomiała, stała tak, odwrócona do mnie tyłem.

-Czuję coś do ciebie. To jest tak silne, że zabija mnie! Mój ojciec kochał matkę tak bardzo, że każdego dnia, nawet kiedy minęły już lata od jej śmierci, widziałem, jak siada na krawędzi łóżka, bierze do rąk jej zdjęcie i płacze. Przez jego życie ciągle przewijały się jakieś kobiety, ale on nigdy o niej nie zapomniał. A to mnie przeraża. Przeraża mnie myśl, że mogę cię tak pokochać, ponieważ jeśli tak się stanie, mogę cię stracić, jak mój ojciec stracił matkę. Robiłem, co mogłem, żeby zwalczyć to uczucie, ale nie potrafiłem, a dzisiaj okazało się silniejsze niż dotychczas. Musiałem odejść, SeJeong, bo bałem się, że jeśli cię stracę, ból będzie nie do zniesienia.



SEJEONG

Stałam nieruchomo i słuchałam, jak opowiada o swoich najgłębszych lękach. Mężczyzna, który zawsze wszystko kontrolował. Mężczyzna, który zawsze trzymał głowę dumnie i wysoko. Mężczyzna, który zawsze wydawał się tak pewny siebie, ale jednak był złamany od dnia, w którym umarła jego matka.

Powoli się odwróciłam i patrzyłam, jak się rozpada na moich oczach. Nigdy nie zapomnę smutku i rozpaczy, które w tamtej chwili odmalowały się na jego twarzy.

Czy byłam w stanie się z tym zmierzyć?

Z nim?

Z jego lękami?

Jego niepewnością?

Oczywiście, że mogłam, ponieważ go kochałam. Powoli podeszłam do miejsca, gdzie stał, wbijając wzrok w podłogę, jakby się czegoś wstydził, i wzięłam go za rękę.

-Miłość ma w sobie coś przerażającego, nie ma w tym nic złego, że się boisz. Kiedy kogoś pokochasz, zawsze podejmujesz jakieś ryzyko. Ale jest to ryzyko, które warto podjąć, nieważne, jak bardzo się boisz. Sam mi mówiłeś, że nie boisz się ryzykować. Jeśli przestajesz podejmować ryzyko, przestajesz żyć, a miłość jest jednym z najpiękniejszych darów, jakie otrzymaliśmy. Miłość nie sprawi, że będziesz słaby, NamJoon. Ona sprawi, że wreszcie będziesz kompletny.

-Czuję się kompletny, kiedy jestem z tobą, SeJeong. -Ścisnął moje ręce. -Kiedy cię przy mnie nie ma, czuję się... nie wiem... czuję się samotny, a nigdy wcześniej się tak nie czułem. Ja... -Przerwał na chwilę.

-Mów dalej -uśmiechnęłam się.

-Ja już nie potrafię być bez ciebie. Tamtej nocy w Maine, kiedy trzymałem cię w ramionach całą noc po tym, jak się kochaliśmy, czułem się wspaniale. Chciałem, żebyś nigdy nie odchodziła. Jeśli mógłbym zatrzymać czas, właśnie ten moment chciałbym zatrzymać na zawsze. A potem to wszystko, co Linden mówił o moich rodzicach, obudziło we mnie te straszne wspomnienia o moim ojcu i jego bezbrzeżnym smutku. Tak bardzo się starałem, żeby cię wyrzucić ze swojego serca, ze swoich myśli, ale nie udało mi się to. Chciałem, żeby łączył nas tylko seks, ale to nie było możliwe. Między nami było coś więcej. Przestraszyłem się, przepraszam cię za to. Ale teraz, kiedy tu jesteś, chyba już się tak nie boję i wydaje mi się, że my, ty i ja, musimy -wziął głęboki wdech -spróbować przenieść nasze czysto zawodowe relacje na bardziej osobisty poziom.

-Chciałabym. Ale tylko jeśli już czujesz się gotowy.

Podniósł rękę do mojej twarzy, nasze spojrzenia się spotkały.

-SeJeong... Ja... ja...

-Ciii... -Przycisnęłam palec do jego ust. -Nie musisz tego mówić. Ja już wiem.

Uśmiechnął się lekko.

-A jeśli chcę?

-Nie spiesz się, NamJoon. Czeka nas długa droga. Mamy mnóstwo czasu. Chcę, żebyś to powiedział, kiedy nie będziesz się już bał. W odpowiednim momencie słowa same popłyną, bez podwójnego „ja".

-Wariatka z ciebie! -Przyciągnął mnie do siebie i mocno przytulił do swojej piersi.

-Wiem i pracuję nad tym.

-Niepotrzebnie. Lubię twoje wariactwo i nie chcę, żebyś się zmieniała. Pozostań tą szaloną dziewczyną, w której się zakochałem.

-Teraz mi się wydaje, że to ty jesteś wariatem. -Uśmiechnęłam się, odsuwając się nieco od niego.

-Może i jestem, ale wiesz, co mówią, o dobieraniu się jak w korcu maku. -Uśmiechnął się szeroko. -Zostań na noc. Nie odchodź. A jeśli to zrobisz, pójdę z tobą. Chcę, żebyśmy ten weekend spędzili wyłącznie w swoim towarzystwie. Żadnej pracy, żadnych telefonów, żadnych intruzów.

-Podoba mi się ten pomysł. -Pocałowałam go w usta.

-A może spędzimy weekend na jachcie? Tylko my dwoje, ocean i wielkie łóżko, w którym będziemy uprawiać tyle seksu, ile będziemy chcieli.

-Idealne miejsce na nasz weekend!

NamJoon miękko pogładził mnie po policzku i czule spojrzał w moje oczy.

-Kocham cię -uśmiechnął się.

-Na pewno? -Ja też się szeroko uśmiechnęłam.

-Nigdy nie byłem niczego tak bardzo pewny.

-Ja też cię kocham, NamJoon.

Nasze usta spotkały się w delikatnym pocałunku.



NAMJOON

Spędziliśmy piękny weekend na jachcie, a teraz nadszedł czas na powrót do rzeczywistości. Jednak w jakiś tajemniczy sposób, mimo że musieliśmy wrócić do pracy, kiedy w moim życiu była SeJeong, nadal wydawało mi się ono snem.

-Później wpadnę do ciebie do pracy. -Pocałowałem ją na do widzenia. -Teraz mam spotkanie z Willem.

-Dobrze. -Musnęła moje usta swoimi wargami. -Kocham cię.

-Ja też cię kocham.

Wyszła, a ja patrzyłem, jak wsiada do swojego samochodu i odjeżdża. Brak mi słów, żeby opisać nasz wspólny weekend. Bardzo się do siebie zbliżyliśmy, dzieliłem się z nią wspomnieniami i przemyśleniami, o których nigdy wcześniej nikomu nie mówiłem. Byłem w niej bardzo zakochany i cudownie było w końcu przestać to ukrywać.

-Mam rozumieć, że panna SeJeong zostanie z nami na dłużej? -Uśmiechnął się domyślnie HoSeok, kiedy wsiadłem do limuzyny.

-Trafiłeś w dziesiątkę, HoSeok. Panna SeJeong nigdzie się nie wybiera, ja zresztą też nie.

-Cieszę się twoim szczęściem! Najwyższy czas...

Lekko się do niego uśmiechnąłem, kiedy ruszał, żeby zawieźć mnie do pracy. Odbyłem spotkanie z Willem, załatwiłem kilka pilnych spraw, po czym pojechałem do Lee Wines.

Kiedy wszedłem do gabinetu, stanąłem jak wryty na widok obrazu na ścianie.

-Co tu się stało...? -zapytałem siedzącej za biurkiem SeJeong.

-Ruda miała małe nieporozumienie z moimi obcasami. -Uśmiechnęła się niewinnie.

-A, rozumiem. -Parsknąłem cichym śmiechem.

Podszedłem do obrazu, zdjąłem go ze ściany, wyniosłem z gabinetu i położyłem przed biurkiem Josha.

-Zrób mi przysługę i pozbądź się tego, Josh.

-Z przyjemnością!



Sześć miesięcy później

Wino SeJeong Rose poradziło sobie o wiele lepiej, niż się spodziewałem. Strategia marketingowa była strzałem w dziesiątkę, wino sprzedawało się tak dobrze, że nie mogliśmy nadążyć z produkcją. SeJeong ciężko pracowała na ten sukces, a ja byłem z niej ogromnie dumny. Jeśli chodzi o Lee Wines, to produkcja ruszyła pełną parą, a słupki sprzedaży pięły się do góry. Zgodnie z sugestią SeJeong zerwaliśmy współpracę z winnicą Tobias Vineyards, naszym nowym dostawcą winogron była mała, rodzinna winnica w Sonoma Valley. SeJeong radziła sobie świetnie z samodzielnym prowadzeniem firmy, więc nie wchodziłem jej w drogę, tylko zajmowałem się sprawami Kim Management Group.

Jeśli chodzi o sprawy pomiędzy SeJeong a mną, to układało nam się idealnie. Ta kobieta na tysiąc różnych sposobów całkowicie zmieniła moje życie. Spędzanie z nią każdego dnia, obojętnie, czy w pracy, w łóżku, czy po prostu obok siebie było najlepszą częścią mojego życia. Była teraz moim absolutnym priorytetem. Szybko stałem się najbardziej romantycznym facetem na świecie, dokładałem wszelkich starań, żeby codziennie zrobić dla niej co najmniej jedną romantyczną rzecz. Nie miałem cienia wątpliwości, że spędzimy razem resztę życia.

Pewnego wieczoru przygotowałem kameralną kolację na plaży tuż obok mojego domu w Malibu. Kiedy SeJeong była w pracy, zadbałem, żeby na piasku znalazł się baldachim, a pod nim okrągły stolik przykryty białym obrusem, dwa krzesła i świece. Chciałem, żeby był to dla niej wyjątkowy wieczór.

-Halo -odebrała.

-Witaj, księżniczko! Mam zamiar wysłać HoSeok'a, żeby cię odebrał z pracy i przywiózł do mnie na kolację. Ja będę na spotkaniu, które może trochę się przeciągnąć.

-Brzmi dobrze, kochanie. Do zobaczenia później!

-Kocham cię, SeJeong- powiedziałem miękko.

-Ja też cię kocham, NamJoon.

*

*

*

Pamiętacie 750 obserwacji na instagramie i pojawi się coś nowiutkiego także warto słoneczka zajrzeć i się postarać!

Mój instagram: wanessa_w._

Ale co to dla was przecież jesteście najlepsi!

Dziękuję. Zostaw po sobie ślad.

Głos + komentarz = zadowolona, pełna energii pisarka!

Brakuje mi waszych komentarzy więc poproszę więcej!!!

Pozdrawiam was, Wanessa

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top