#Chapter 18

NAMJOON

Zamknąłem drzwi i poszedłem do swojego gabinetu. Wziąłem z biurka ofertę i zacząłem ją przeglądać. Coś mnie zakłuło w sercu. Wcale mi się to nie podobało. Wahałem się, a nie powinno tak być. To był interes, tylko i wyłącznie interes. Niezależnie od uczuć, jakie we mnie budziła, musiałem to zrobić. To przecież nic osobistego. Ale w takim razie, czemu nie mogłem się zdobyć na to, żeby jej przedstawić tę propozycję? Rzuciłem papiery z powrotem na biurko i poszedłem wziąć prysznic. Kiedy owinąłem biodra ręcznikiem, zerknąłem na komórkę, żeby sprawdzić, czy do mnie napisała. Zero nowych wiadomości. Sprawdziłem godzinę, już powinna być w domu. Postanowiłem dać jej jeszcze kilka minut, zanim do niej napiszę. Wytarłem się, włożyłem spodnie od piżamy i wszedłem do łóżka. Nadal żadnej wiadomości.

„Jesteś w domu?"

Gwałtownie wystukałem, wściekły, że nie może zrobić jednej małej rzeczy, o którą ją poprosiłem.

„Och. Przepraszam. Zapomniałam napisać. Tak, jestem w domu"

Zapomniała? Jak, do kurwy nędzy, mogła zapomnieć?

„Prosiłem, żebyś napisała. Jak mogłaś zapomnieć?"

„Czyżbyś się o mnie martwił? Kwestionujesz moje umiejętności za kierownicą?"

Cwaniara.

„Nie. Nie martwiłem się. Chodzi o to, że Cię o coś poprosiłem, a Ty tego nie zrobiłaś. Jak mam Ci zaufać, że dobrze skorzystasz z moich pieniędzy i postawisz swoją firmę z powrotem na nogi, skoro masz problemy ze spełnieniem jednej prostej prośby?"

„Skończyłeś? Jestem zmęczona, a Josh będzie tu jutro o siódmej. Dobranoc, NamJoon. Jestem w domu, jestem bezpieczna i wszystko jest w porządku"

„Dobranoc"

Jak śmiała mówić do mnie w ten sposób?

Odłożyłem telefon, przyłożyłem głowę do poduszki i westchnąłem. Trochę się pokręciłem, próbując uspokoić szalejące w głowie myśli. Wreszcie odwróciłem się i ponownie sięgnąłem po telefon.

„Jedna prosta prośba, SeJeong. Jedna prosta prośba"

„Idź spać, NamJoon"

Następnego dnia rano siedziałem właśnie przy biurku, podziwiając zapierającą dech w piersiach panoramę Los Angeles, kiedy do mojego gabinetu wszedł Will.

-I jak ci wczoraj poszło? Podpisała?

Odwróciłem się na krześle. Zanim mu odpowiedziałem, upiłem łyk kawy.

-Nie pokazałem jej jeszcze naszej propozycji.

-Co? Dlaczego? Na co czekasz?

-Może będziemy musieli trochę ją zmienić.

-Nie ma mowy, NamJoon. Propozycja jest optymalna dla twojej firmy i twoich pieniędzy.

Westchnąłem.

-Czekaj, czekaj... Daj mi minutkę... -Oskarżycielsko wymierzył we mnie palec. -A może ty coś do niej czujesz? Może pozwalasz, żeby uczucia wpływały na twoje decyzje biznesowe?

-Nie. Po prostu wczoraj widziałem, jak świetnie sobie poradziła z Kenem Rainesem. Jest twarda, myślę, że sama sobie da radę z firmą.

-A więc byłeś na jednym spotkaniu i na tej podstawie uznałeś, że jest kompetentna? I chcesz jej dać do ręki swoje pieniądze? Co się z tobą, do cholery, dzieje, NamJoon? Jaka jest twoja zasada numer jeden? Ta, której się trzymasz od lat? Nigdy nie pozwól, żeby uczucia przeszkodziły ci w podejmowaniu racjonalnych decyzji biznesowych. Uczucia i interesy nie idą w parze.

-Wiem. -Westchnąłem głęboko. -Masz rację. Zobaczę się z nią dzisiaj i przekażę jej naszą ofertę.

-Pójdę z tobą -zaproponował.

-Nie musisz. Dam sobie radę.

-Tylko myśl głową, nie kutasem.

-Czy kiedykolwiek robiłem inaczej? -Przechyliłem głowę.

-Wolę się upewnić. -Puścił do mnie oko i opuścił mój gabinet.



SEJEONG

Nalałam dwa kubki kawy i postawiłam je na stole, przy którym siedział Josh.

-Ładny domek.

-Dzięki. No więc czemu zawdzięczam twoją wizytę o siódmej rano? -zapytałam, siadając naprzeciwko niego.

Upił łyk kawy i odłożył kubek.

-Wczoraj natknąłem się na coś przerażającego.

-Mianowicie na co? -Trzymałam kubek w obu dłoniach.

-Twój ojciec kradł pieniądze z funduszu emerytalnego pracowników.

-Co? Jak się o tym...?

Szybko wyjął plik papierów z brązowej, skórzanej teczki i wręczył mi je.

-Serena, kobieta, która pracuje w dziale produkcji, poprosiła twojego wujka o wyciąg ze swojego konta emerytalnego, bo od dawna żadnego nie dostała. Robbie dał jej ten wyciąg, a ona wzięła go do domu i pokazała mężowi, który wszystko podliczył i stwierdził, że coś się tam nie zgadza. Zapytała o to twojego wujka, a on jej powiedział, że jakiś czas temu był problem z systemem komputerowym i prawdopodobnie dlatego kwoty nie są uaktualnione. Obiecał, że się tym zajmie. Nie spodobało mi się to, więc sam trochę pogrzebałem w tej sprawie. Mam nadzieję, że nie masz mi tego za złe.

-Nie. Wcale nie. Chyba nie... -Przygryzłam dolną wargę.

-Pieniądze, które zostały potrącone pracownikom z wypłaty na rzecz przyszłych emerytur, zostały przelane na inne konto i wykorzystane na opłacenie działalności firmy.

-Cholera. -Pokręciłam głową. -O jakiego rzędu kwocie mówimy?

Zacisnął usta i nie spuszczał ze mnie wzroku.

-Josh. Ile?

-Ponad piętnaście milionów dolarów.

-Co? -Niechcący przewróciłam kubek z kawą.

Josh wstał i wziął rolkę ręczników papierowych, które leżały na ladzie.

-Dokładnie tak samo zareagowałem. Tylko nie rozlałem kawy.

-Chcesz mi powiedzieć, że wujek o tym wiedział?

-Tak, SeJeong. Przykro mi.

Josh wycierał rozlaną kawę, a ja zasłoniłam twarz rękami. Byłam w szoku, nie mogłam uwierzyć w to, co właśnie usłyszałam! I byłam maksymalnie wkurzona.

-Jak to możliwe, że mój ojciec zrobił coś takiego?

-Nie wiem. Nie znałem go aż tak dobrze.

-O mój Boże, Josh... Czy ktoś jeszcze o tym wie?

-Nie. Tylko my. To nie jest rzecz, którą bym rozpowiadał. Właśnie dlatego nie chciałem rozmawiać o tym w firmie. Co masz zamiar z tym zrobić, SeJeong? Możesz za to trafić do więzienia.

-Ja?! -wykrzyknęłam. -Przecież nie miałam z tym nic wspólnego!

-Wiem, ale jesteś dyrektorem generalnym, a poza tym byłaś jego córką. -Spojrzał na zegarek. -Lepiej będę się już zbierał, niedługo zaczną się zastanawiać, dlaczego mnie nie ma w pracy. Przykro mi, SeJeong.

-Dziękuję, Josh. Dobrze zrobiłeś, że mi o tym powiedziałeś. Ale chcę, żeby jedno było jasne. Oficjalnie nic o tym nie wiesz. Zrozumiałeś?

-Tak, rozumiem. Do zobaczenia w firmie!

Kiedy Josh wyszedł, przelałam resztę kawy do kubka podróżnego, wzięłam torebkę, wskoczyłam do samochodu i pojechałam do firmy. Czułam się zraniona i zdradzona. Dlaczego mój ojciec zrobił coś takiego? Jak mógł okradać ludzi, którzy pracowali dla niego od tylu lat?

Była tylko jedna osoba, która mogła udzielić mi odpowiedzi na te pytania i był nią wujek Robbie.

Jak burza przeleciałam przez korytarz i dotarłam do jego biura. Stukot moich obcasów było pewnie słychać nawet na drugim końcu budynku. Bez pukania otworzyłam drzwi do jego gabinetu, zdecydowanie weszłam do środka i rzuciłam na krzesło torebkę.

-SeJeong, co się dzieje?

-Jak mogłeś mi nie powiedzieć, że ojciec kradł pieniądze z funduszu emerytalnego pracowników? -wycedziłam przez zaciśnięte zęby, oskarżycielsko celując w niego palcem. Obronnym gestem podniósł do góry ręce.

-Miałem zamiar ci powiedzieć...

-Kiedy? -zażądałam odpowiedzi.

-Usiądź.

-Nie! Nie usiądę i chcę, żebyś mi odpowiedział teraz!

-Twój ojciec powiedział, że ma plan, żeby odzyskać i oddać te pieniądze. Niestety, umarł, zanim zdążył mi powiedzieć, co to za plan.

-Jak mogłeś mu na to pozwolić? -zapytałam, stojąc przed nim ze skrzyżowanymi ramionami i gniewnie kręcąc głową.

-Twój ojciec rozpaczliwie próbował ocalić firmę. Dlatego postanowił zaryzykować pieniądze z funduszu emerytalnego pracowników, jednak interes nie wyszedł i firma, a my wszyscy razem z nią, znalazła się na dnie. Miałem związane ręce, nie mogłam go powstrzymać!

-Niech to! -krzyknęłam, spacerując nerwowo po pokoju. -Jeśli natychmiast tego nie zgłosimy, pójdziemy do więzienia. Nie tylko ja, ty też! -Znowu wycelowałam w niego palec.

-Właśnie dlatego musimy zdobyć pieniądze i wpłacić z powrotem na fundusz emerytalny. I to jest główny argument za współpracą z NamJoon'em Kim'em.

-Myślisz, że NamJoon Kim będzie chciał z nami mieć cokolwiek wspólnego, kiedy się dowie, że ojciec ukradł pieniądze z funduszu emerytalnego?

-Nie musi się o tym dowiedzieć. On zainwestuje pieniądze, a my po cichu wpłacimy je na fundusz.

-A co z pieniędzmi, które jesteśmy winni wierzycielom? Że nie wspomnę o tym, że winnica zaopatrująca nas w winogrona zakończyła z nami współpracę... Teraz rozumiem, dlaczego mój ojciec przeszedł ciężki atak serca. Kurwa mać. Idę do siebie. Muszę się uspokoić i to wszystko sobie przemyśleć. -Sięgnęłam po torebkę i wyszłam.

*

*

*

Pamiętacie 750 obserwacji na instagramie i pojawi się coś nowiutkiego także warto słoneczka zajrzeć i się postarać!

Mój instagram: wanessa_w._

Ale co to dla was przecież jesteście najlepsi!

Dziękuję. Zostaw po sobie ślad.

Głos + komentarz = zadowolona, pełna energii pisarka!

Brakuje mi waszych komentarzy więc poproszę więcej!!!

Pozdrawiam was, Wanessa

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top