Rozdział 7.17 listopad
Szłam sobie przez ulice i się rozglądałam co jakiś czas czy nikt mnie nie śledzi ale za każdym razem gdy się obejrzałam nikogo nie widziałam. Tak, wyszłam poza obóz ale tylko dla tego że tam się nudziłam poza tym nie zawsze ma cię 17 urodziny, a nikt pewnie o nich nie pamięta tylko zajmują się tymi treningami. Nawet Aaron nie miał dla mnie ostatnio czasu
Od przybycia do obozu Zoe minął miesiąc teraz jest 17 listopad. Nauczyłam się paru sztuczek np: Umiem "jeździć" na błyskawicach. Odkryłam to jak walczyłam z kolejnym cyklopem chciałam go porazić prądem ale tak jakoś wyszło że się potknęłam i zamiast na ziemi to wylądowałam na błyskawicy
-A panienka nie powinna być w szkole ?-moje myśli przerwał policjant
-Ja emm nie mam dzisiaj lekcji-powiedziałam a ci się uśmiechnęli
-Zabieramy cię do szkoły-powiedział i mnie chwycił za ramię a ja się wyrwałam
-Nigdzie z wami nie pojadę-powiedziałam a ci się na siebie spojrzeli
-Pojedziesz Raven pojedziesz-powiedział i chciał mnie znowu chwycić ale ja się odsunęłam. Skąd zna moje imię. Zaczęłam biec
-Wracaj tu-powiedział ale innym głosem a ja dalej uciekałam wiedziałam że za mną biegną
Dobiegłam do centrum handlowego i wbiegłam do niego a policjanci razem ze mną
-Łapać ją-krzykną a ochroniarze zagrodzili mi drogę. Zostało mi, albo wyskoczenie za barierkę albo danie się złapać oczywiście wybrałam barierkę. Gdy już tam biegłam poczułam jak ktoś mnie chwyta za rękę i przyciąga do siebie
-Puszczaj-krzyknęłam
-Panienka Raven pojedzie z nami do Tartaru-powiedział a ja kopnęłam go w nogę potem walnęłam z łokcia w twarz a ten mnie puścił. Zaczęłam biec do wyjścia
-Czemu nawet w urodziny nie mogę mieć spokoju-pomyślałam i wybiegłam z centrum handlowego. Byłam w parku była jakaś piętnasta stwierdziłam że pójdę do cukierni
-Dzień dobry-powiedziałam do kasjerki a ta się uśmiechnęła
-Dzień dobry co mogę podać ?-zapytała kobieta za ladą
-Jakiś mały torcik-powiedziałam a kobieta pokiwała głową i odeszła dziwnym krokiem w stronę torów a jak spojrzałam w dół to zobaczyłam że ma raciczki. Uśmiechnęłam się na ten widok
-A z jakiej to okazji jak mogę spytać ?-zapytała
-Mam urodziny-powiedziałam
-A które ?-zapytała
-17-powiedziałam a ta się uśmiechnęła
-No patrz jak się złożyło 17 urodziny i 17 dzień-powiedziała a ja się uśmiechnęłam
-No, rzeczywiście nie zwróciłam na to uwagi-powiedziałam a kobieta dała mi mały torcik zaczęłam szukać pieniędzy a jak już miałam zapłacić kobieta powstrzymała moją dłoń
-To będzie twój prezent na urodziny-powiedziała a ja pokiwałam głową
-Nie no ja nie mogę tego...
-Weź i bez gadania-powiedziała a ja się uśmiechnęłam podziękowałam i wyszłam
Poszłam jeszcze do domu po jakieś ciuchy. Jak miałam już zejść na dół żeby wpadłam na szalony plan. Pofarbuje włosy
~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Jak już pofarbowałam włosy i mi wyschły zakręciłam je i wyglądały tak
Może nie widać tak mocno tych niebieskich pasemek ale...mi się podoba. Poszłam się jeszcze przebrać w to i zeszłam na dół
~~~~~~~~~~~~
Wychodząc z domu pożegnałam się z mamą. OMG ja am nie powiedziałam moja mama się znalazła
Ten cyklop jej nie zabił nawet po nią nie wrócił. Znaleźliśmy ją jak czołgała się do obozu kilka dni po tym wypadku samochodowym zawieźliśmy do szpitala a po kilku tygodniach ją wypuścili
-Reven mam coś dla ciebie-zawołała mnie a ja do niej podeszłam- no może to nie jest coś czego chciałaś ale...
-Nie no ta torebka jest cudna(zdj.wyż.)-powiedziałam i pocałowałam ją w policzek-Ale ja już muszę iść-powiedziałam i wybiegłam z domu
~~~~~~~~~~~~~~~~
Gdy weszłam na teren obozu pisałam z moim kuzynem od strony mamy który ma na imię Eryk i jest o trzy lata starszy
Kdziąndże ogruf-Wszystkiego z okazji 17 urodzin księżniczko ;). przepraszam ale nie mogę przyjechać ale mam teraz mnóstwo nauki
Kźenrzniczga rzab-Dzięki Eryk i nic się nie stało może kiedy indziej przyjedziesz...czekaj czekaj czy ta nauka ma na imię Sara ?
Kdziąndże ogruf -Nie tym razem muszę na prawdę się uczyć
Kźenrzniczga rzab- dobra muszę kończyć
Kdziąndże ogruf -Jak przyjedziesz to musisz się podpisać
Kźenrzniczga rzab-gdzie ?
Kdziąndże ogruf -o tu : (Jak masz słabą głowę do zdjęć 18+ to nie patrz na to zdjęcie-Autor)
(Tu było zdjęcie które on jej wysłał ale ktoś zgłosił to zdjęcie nawet nie wiem czemu. Jak znajdę inne posujace zdjęcie to je tu wstawie)
-Zbok-powiedziałam i poczułam jak każdy się na mnie patrzy i jak ktoś jest za mną i łapię mnie od tyłu. Szybko przerzuciłam go przez plecy i przystawiłam sztylet do gardła
-Poddaję się-powiedział Alex a ja się uśmiechnęłam
-Reven kto to est ?-zapytała Annabeth podnosząc mój telefon
-Nikt ważny-powiedziałam zabierając jej moją własność
-Oj no wieź-jęknęła
-Mój kuzyn-powiedziałam
-Czemu nie mówiłaś że masz takiego fajnego kuzyna ?-zapytała a ja się zaśmiałam
-Bo nie pytałaś-powiedziałam i poszłam do mojego domku
799 słów :)
Pisałem ten rozdział 3 dni masakra
Napiszcie czy się opłacało
O tuuuuu--------------->
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top