#3
Szłam obok niego nie odzywając się.
-Kulejesz.
-Mhm.
-Może Ciebie poniosę? -uśmiechnął się szeroko.
-Nie.
-Ale Ciebie pewnie ta nóżka boli. -wygladał jak przybity szczeniak.
-Czemu za mną łazisz?
-Bo nie mam gdzie się podziać i Ty tez.
- No i? To przez Ciebie nie moge teraz wrocic do domu. Wiec mnie zostaw w spokoju.
-Ale ja chcę Tobie pomoc. Znam pewne miejsce gdzie możemy się zatrzymać.
Spojrzałam na niego zaciekawiona.
-Jakie?
-Troche daleko, więc pozwól, że wezmę Ciebie na łapki. -na jego policzkach zagościły delikatne rumieńce i z wielkim uśmiechem wyciągnął do mnie rece.
~Anthony~
Podszedłem do niej i juz miałem ją dotknąć ale ta odtrąciła moje rece.
-No proooosze.
Nic nie powiedziała. Tylko zmierzyła mnie wzrokiem tymi brązowymi i głębokimi oczami.
Po chwili jednak patrzyła na mnie zdziwiona. Chyba przez mój wyraz twarzy.
Westchneła:
-Gdzie?
-W miescie! -powiedziałem wesoło.
-Nie ma mowy! W zyciu!
-Ale to jest obok Londynu i mam tam zaufanych ludzi. -patrzyła na mnie zdenerwowana.
Przeszedł mnie dreszcz.
Nie moglem oprzeć sie jej spojrzeniu.
~Bella~
W okolice wrócę tylko jako zimny trup.
Chociaż nie mam gdzie się podziać.
-No dobrze.
Anthony spojrzał na mnie wesoło.
Pochylił sie nisko i wyciągnął do mnie dlon nie podnosząc głowy.Westchnęłam i chwyciłam go za reke.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top