ROZDZIAŁ 7

Lili:

Już od kilku godzin siedzę w swoim pokoju i nie daje znaku życia. Jack wielokrotnie mnie wolał ale ignorowałam to. Nadal myślę nad tym czego się dowiedziałam wczoraj.

Dla mnie to nie ma sensu. Liam i ja nie jesteśmy rodzeństwem. Nie jesteśmy do siebie podobni ani z wyglądu ani charakteru. To jakiś chory żart, który w ogóle nie jest śmieszny.

Moje rozmyślania przerwał głos. Znajomy głos. Zwlokłam się z łóżka i weszłam do labiryntu. I kto mi zawraca dupe? Ben! Jack dał za wygraną. Wiem, że nie dadzą mi spokoju więc dla świętego spokoju weszłam do pokoju Bena.

Ben wygląda trochę jak skrzat. Ma szpiczaste uszy, zieloną czapkę, ogólnie ma zielone ubrania. Jest też moim przyjacielem. Jako dzieciaki bawiliśmy się godzinami razem. Oczywiście sens słowa "zabawa czytaj zabijanie" znacie.

-Nie dacie za wygraną co?

-No wiesz. Już od kilku godzin nie dajesz znaku życia. Wiesz jaki Jeff jest wkurzający?

-Domyślam się. Później go spiorę.

-A tak poza tym to co się dzieje? Nikt nie chce mi nic powiedzieć.

-To Pozwól, że ja to zrobię - i po raz kolejny powiedziałam to co się stało w szkole. Szok. Niedowierzanie i płenta.

-Łał tego w życiu bym się nie spodziewał - mówi w końcu.

-Wyobraź sobie, że ja też.

-Gadałaś z Liam'em? On chyba też nie jest zadowolony.

-Tego nie wiem... I nie chcę wiedzieć. Pewnie i tak teraz mam zakaz wychodzenia z domu - mówię rozsiadając się na fotelu.

-Nie wiem. Wywalili mnie z salonu bo to "sprawa dla dorosłych skrzacie" - zaczął naśladować Jeff'a.

-W takim razie co tam robi Jeff?

Oboje się zaśmialiśmy. I tak spędziłam resztę dnia. Gadając i śmiejąc się z moim przyjacielem.
Ben jest w moim wieku. Chłopaki mówią, że jesteśmy jak bliźniaki. Nie jesteśmy podobni z wyglądu ale mamy podobne charaktery. Tylko ja jestem bardziej pyskata.

Już powoli zaczynało mi się nudzić. Zbliżała się godzina 00:00, skąd to wiem? Kiedy zbliża się noc czuje to. Może ktoś mnie wezwie... Naprawdę mi się nudzi! Moje użalanie się nad nudą przerwało znajome mi uczucie. Nareszcie! Tylko... Nie odczuwam chęci zabijania. A to oznacza, że ktoś sobie myśli, że wpadnę na pogadankę... I wiem kto.

Liam:

Tak wiem, że ryzykuje życiem, ale musimy w końcu o tym porozmawiać. Tym razem się nie wywinie.

-Czego znowu chcesz? - usłyszałem głos Lili. Pojawiła się w miejscu gdzie powinno być moje odbicie.

-Powinniśmy porozmawiać

-Nie mamy o czym - mówi wyraźnie zła.

-Daj spokój. Trzeba w końcu o tym porozmawiać... - jak ją stamtąd wyciągnąć? Przypomniałem sobie jak zareagowała w lesie... - siostrzyczko.

W tym momencie żałuję, że wpadłem na ten pomysł. Nawet nie zauważyłem kiedy wyskoczyła z lustra i rzuciła się na mnie. Byłem przyszpilony do ściany, nie czułem gruntu pod nogami, bo Lili miała rękę na mojej szyi. Jej oczy były czarne, a tęczówki czerwone. Wpadłem.

-Jeszcze raz mnie tak nazwiesz, a wyrwę ci Język! - warczy wściekła. Puściła mnie, a jej oczy wróciły do normy.

Zaczynam żałować tej decyzji...

***
-A więc mów co masz mówić - mówi rozsiadając się na kanapie. Przyznaje, że ma fajny charakterek.

-Chcesz to tak po prostu zostawić?

-A dlaczego nie?

-To nasz ojciec...

-Nie. To TWÓJ ojciec. Ja nie mam ojca od 12 lat - mówi patrząc na mnie. Jej oczy były intensywnie czerwone. Przyznaje, że jak na nie patrzyłem to nogi się pode mną uginały, ale nigdy nie dałem tego po sobie poznać.

-Chcąc nie chcąc to twoja rodzina - Teraz się nie wywinie.

-Nie. Moją rodziną jest Jack i pozostali. To oni mnie wychowali i się mną opiekowali - mówi jakby obojętnie ale wyczułem, że powoli traci cierpliwość. Skoro nie chcę gadać o ojcu...

-Opowiedz mi coś o sobie - odezwałem się. Zawsze mnie to interesowało. Jej historia jest w wielu szczegółach nie jasna. I chyba moja wypowiedź ją zaskoczyła.

-Słucham?

-No wiesz, chcę cie lepiej poznać.

-Haha. Co? Teraz zgrywasz starszego braciszka? - mówi rozbawiona. Nie wiem co w tym śmiesznego - ale skoro ci na tym zależy... I tak nie mam nic do stracenia. Pytaj - zaskoczyła mnie. Nie sądziłem, że tak łatwo się zgodzi.

-Tak po prostu się zgadzasz?

-Hmmm... No jest jedno ale. Po tej rozmowie odwalisz się ode mnie, jasne? - mówi, a w jej oczach była całkowita powaga.

-Jasne - zgodziłem się. Ale wiadomo. Mnie się tak łatwo nie pozbędzie.

-Klawo. Pytaj. Mamy całą noc.

________________________
Czy was też wattpad denerwuje? -.- bo mnie w tym momencie bardzo. Ale rozdział jest :) mam nadzieję że się spodoba papa. :*

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top