ROZDZIAŁ 29

Lili:

-plan jest prosty. Tylko ja mogę tam wejść, nie uruchamiając alarmu. Rozejrze się i przekaże wszystko Tedy'emu, który wszystko powie wam. Jasne?

-chcesz tam pójść sama?! - pyta Jack. A co go to tak dziwi?

-A kogo mam wziąść? Jeff'a na pewno nie bo złapią nas zanim jeszcze wyjdziemy - mówię wywracając oczami.

-Niech Matt z tobą pójdzie. Będzie miał szansę się wykazać. A pozatym w razie czego możesz go zabić - mówi Deaney. O nieeeeee. Ja wiem co ona kombinuje.

-Mowy nie...

-Tak będzie najlepiej - odezwał się slender. Chyba go coś boli!

-Czy wy mówicie poważnie?! - krzyczę wymagając rękami.

-Albo tak zrobimy, albo ty zostajesz tutaj, a my działamy - mówi poważnie Jack. Co on taki troskliwy? Oboje zabijaliśmy się wzrokiem.

-Em...

-Ciii

-Poczekaj. Lili odpowie za 3...

-2...

-1...

-Dobra! - mówię w końcu. Niech go szlak!

-W takim razie jutro działamy. Teraz wytłumaczę reszcie co mają zrobić...

I tak przez kilka godzin ustalaliśmy plan działania. Ja i Matt rozejrzymy się w środku i przekażemy informacje Tedy'emu, który jak najszybciej przekaże informacje reszcie. Jack i Jeff załatwiają ochroniarzy z zewnątrz w miarę dyskretnie, LJ i Slender będą w pogotowiu gdyby ktoś został ranny. Deaney i Nina będą miały za zadanie pilnować, aby nikt mi nie przeszkodził w dostaniu się do gabinetu szefa. Natomiast Ben i Tooby będą mieli za zadanie wyłączyć alarm i kamery. Była w nim tylko jedna wada.

Matt

Ten plan, owszem. Ma szansę wypalić, ale nie dałam im gwarancji, że dam radę się opanować. Z każdym dniem staje się to coraz trudniejsze i oni to wiedzą. Ale Matt tego nie wie i czy chce czy nie, muszę mu powiedzieć co ma zrobić w sytuacji kiedy nie będę miała siły walczyć. Tylko pytanie czy ten debil mnie posłucha!

-Naucz się pukać - mówię do Matt'a. Siedziałam na parapecie w pokoju i obserwowałam las. Nie musiałam się odwracać by wiedzieć kto przyszedł.

-Wybacz...

-Skoro już tu jesteś to powiedz o co chodzi - mówię odwracając się do niego. Jego fiołkowe oczy wpatrywały się we mnie jak w obrazek. Cholera! Dlaczego on musi mieć takie piękne oczy! Co?! Co ja gadam! Wcale nie są piękne! Zaprzeczam samej sobie...

-Wszyscy byli nastawieni z rezerwą na ten plan. Jakby coś miało się nie udać - mówi a ja wzdycham.

-Dobra skoro działamy razem to musisz to wiedzieć - mówię odwracając się w stronę okna - słuchaj. Pamiętasz naszą ''walkę'' wtedy w lesie? - pytam a przez odbicie w lustrze widzę jak marszczy brwi.

-Pamiętam. Wtedy był tam Ben.

-Zapewne zdziwiło Cię to, że tak nagle stałam się silniejsza i szybsza... Nie wiem jak ci to wyjaśnić, ale to nie byłam ja.

-Nie rozumiem - mówi, a ja wstałam i podeszłam do niego.

-Mam w sobie dwie osobowości tak jakby. Teraz rozmawiamy. Ale gdyby tu była ta zła część mnie, pewnie byś leżał tu martwy - wale prosto z mostu - dlatego plan jest ryzykowny. Bo jak stracę kontrolę... Mogę zrobić wam krzywdę i nie będę tego świadoma. Dlatego mam do ciebie prośbę i radzę Ci mnie posłuchać - mówię poważnie, a ten patrzy na mnie zdziwiony - Jeśli wasze życie będzie zagrożone z mojego powodu... Nie wahaj się tylko mnie zabij.
**********
Matt:

-Matt, Lili ruszajcie. Jest wcześnie więc nie będą się niczego spodziewać - mówi LJ. Następnego dnia z samego rana postanowiliśmy działać.

-Chodź lowelasie - mówi i bierze mnie za nadgarstek i idzie w stronę lustra.

-Liluś uważaj na siebie! - mówi Deaney.

-Nie martw się. Tak łatwo się nie dam - mówi z cwaniackim uśmiechem i razem wchodzimy do lustra.

Byłem w szoku bo jak na miejsce, o którym krąży dużo Straszynch opowieści było tu całkiem przyjemnie i przytulnie. Lili podeszła do szafy i ją otworzyła. Nie było tam ciuchów ale jakiś labirynt pełen luster.

-Chodź - mówi i wchodzi do środka a ja za nią.

W głowie wciąż chuczały mi jej słowa. ''jeśli będzie groziło wam niebezpieczeństw z mojej strony, nie wahaj się tylko mnie zabij''.
Kiedyś może i bym tak zrobił, ale teraz jak poznałem ją i jej przyjaciół... Nie wiem czy będę potrafił. Zwłaszcza że żywię do niej uczucie, które nie daje mi spokoju.

-Pamiętasz co masz zrobić? - pyta zatrzymując się przed jednym z miliona innych luster. Wiedziałem o czym mówi i z wahaniem kiwnąłem głową - proszę, chociaż ty zrób to o co proszę - mówi błagalnie, spojrzałem w jej oczy. Widziałem w nich coś czego jeszcze nigdy nie widziałem. Strach. Bała się. Nie wiem co mam o tym myśleć. Ja też się boje, ale bardziej tego, że ją stracę... Liam ma rację.

Chyba zakochuje się w tej niebezpiecznej, a jednocześnie pięknej dziewczynie.
_____________________________
BOOM. Matt się przyznał. Ale czy Lili się przyzna? Co się stanie jak się tam znajdą? Tego dowiecie się już niedługo :)

PS. Niedługo koniec ;-;

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top