ROZDZIAŁ 2
Jack:
Droga do domu reszty naszej ekipy nie była krótka. Cóż w końcu (teraz już nasz) dom jest w środku lasu, a szpital psychiatryczny na końcu miasta. Lili już w połowie drogi się zmęczyła i musiałem ją nieść na plecach.
Ona i Jeff cały czas sobie dogryzali. Widać, że już się polubili.
-Możecie skończyć? Ona to rozumiem, ale ty Jeff? Zachowujesz się jak dziecko - Wywracam oczami.
-Ale to ona zaczęła! - Krzyczy Jeff.
-Nie prawda! - odpowiada Lili.
-Uspokójcie się! Jesteśmy prawie na miejscu.
Oboje się uciszyli. Nareszcie chwila ciszy. Ale za to Lili mocniej ścisnęła swojego misia.
-Spokojnie mała. Tam są sami swoi - mówię, aby ją uspokoić.
-Mała? - pyta rozbawiony Jeff, a Lili posłała mu mordercze spojrzenie.
-Czy jak będę duża też będziesz mówił do mnie mała?
-Dla mnie zawsze będziesz mała - mówię z uśmiechem.
No cóż dzieciaki w jej wieku wyglądają normalnie. Ale ona to cała Mary. Jak na swój wiek jest niezwykle drobna i chuda. Ale to normalne.
-Maleństwo - śmieje się Jeff. Lili mruknęła coś pod nosem i znowu zaczęli się sprzeczać.
To będzie długa droga.
***
Mam wrażenie, że podczas podróży byłem z dwójką dzieci. Jeff i Lili byli nie do zniesienia. W końcu doszło do tego, że zaczęli się szarpać. Nie przejmując się, wkroczyłem na teren "posesji".
Dom z wierzchu wyglądał na opuszczony. Niektóre deski były przypalone. Schodki lekko zniszczone. Z zewnątrz to wyglądał jakby przeszedł drugą wojnę światową, ale w środku wyglądał dużo lepiej.
Kątem oka na drzewie zobaczyłem małą kartkę z napisem "I See You". Slender pewnie jest w lesie. Czyli dom też pewnie pusty. Proxy znając życie wypełniają jakieś zadanie, a L.J (Laughing Jack) pewnie straszy jakiegoś dzieciaka.
Podszedłem do drzewa i zerwałem kartkę. Nie chcę się drzeć, a to sposób by go sprowadzić. I o wilku mowa.
Chwilę później przede mną pojawił się Slenderman. Wysoki, ma jakieś 3-4 metry. Czarny garnitur, długie kończyny, nie ma twarzy. Wygląda trochę jak manekin, a z tyłu wystawały mu macki, które każdego przyprawiają o dreszcze.
-Jack. Miło cię widzieć - powiedział spokojnie. Jedna z jego cech. Zawsze spokojny i opanowany. Nie wiem czy to wada czy zaleta.
-Ciebie też fajnie widzieć. Musimy pogadać - powiedziałem od razu.
-O czym?
-Ej! Puszczaj moje włosy! - słychać Jeffa. Slender... Nie tyle spojrzał bo on nie ma oczu, co podniósł głowę.
-Co to za dziecko? - pyta.
-Dziecko?! Chyba dzieło szatana! - krzyczy Jeff, siłując się z Lili.
-Właśnie o tym chce pogadać. Jeff zajmij się nią! - mówię do niego i odchodzę ze Slenderem na bezpieczną odległość.
Jeff:
-Że co?!
Czy on naprawdę chce abym jej pilnował?! To nie jest dziecko tylko dzieło szatana! Cała mamusia.
-No Jeff zajmij się mną - mówi z cwanym uśmiechem. Mała diablica.
-Co ja niania? Nie umiem zajmować się dziećmi.
-Ale z ciebie prostak.
-Jak na ośmiolatkę masz nie wyparzony Język.
-Jeszcze nie znasz moich możliwości. Sama się sobą zajmę sieroto. Jestem już duża - mówi i ze swoim pluszakiem poszła pod dom i usiadła na schodkach.
Jak zawsze L.J nie ma kiedy jest potrzebny. On by sobie z nią poradził.
Westchnąłem, a kiedy miałem iść do małej z lasu wyszedł L.J. Wywołałem wilka z lasu.
Mniej więcej wzrost Slendera, blady, czarno szare oczy, włosy czarne, nos szpiczasty i w czarno białe paski. Ogólnie ubranie ma w czarno białe paski i ma pierzaste naramienniki.
-L.J mam prośbę! - podszedłem do niego.
-Czego znowu chcesz? - Pyta rozdrażniony. No...Trochę za często zawracam mu dupę. Zawsze tak mam jak mi się nudzi.
-Możesz się zająć Lili? - wskazałem na dziewczynkę, która teraz bawi się swoim pluszakiem, siedząc na schodach.
-Kto to? - pyta ciekawy.
-Wyjaśnię ci to później. Ale tak dla sprostowania ona normalna nie jest. Wiesz co mam na myśli i życzę ci powodzenia. To dziecko ma nie wyparzony Język.
-Poradzę sobie - powiedział i ruszył w jej kierunku, a ja dołączyłem do Slendera i Jack'a.
-Gdzie Lili? - zapytał od razu. No no, starszy braciszek się znalazł.
-Spoko, L.J się nią zajmuje.
-Dobra Jack, a teraz powiedz, kim ona jest? - mówi Slender.
-Dobra. Lili jest córką Mary.
____________________
A oto drugi rozdział moich wypocin ;) mam nadzieję że się spodoba a z czasem akcja się rozwinie :) papa :*
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top