ROZDZIAŁ 4

Kilka miesięcy później:

Lili:

Przysięgam, że go kiedyś zabije z czystym sumieniem... Chwila... Ja zawsze mam czyste sumienie. Jak on mnie wkurza!

He? A tak, sory, już tłumacze. Otóż moją wściekłość kieruje na Liam'a. Tak tak "kim jest Liam?". Otóż Liam to 18-sto letni debil, który podnosi mi ciśnienie.

Liam pracuje w agencji NATO. Zapytacie "ale dlaczego na ciebie nie doniósł". Gdyż, iż, ponieważ twierdzi, że fajnie się bawi denerwując mnie, a poza tym sam chce mnie złapać na gorącym uczynku. Haha debil, nigdy mnie nie złapał bo nie zdążył.

-Kogo moje oczy widzą! Mary! - o wilku mowa.

-Jestem Lili ty barani łbie - Warczę, idąc do dyrektora.

-Czyżby nasz aniołek dostał karę? - pyta z głupim uśmiechem.

-Będę Twoim koszmarem! Idę bo ktoś chce mnie widzieć. I ani mi się waż to komentować.

-Ależ w żadnym wypadku. Kłaniam się nisko - ukłonił się teatralnie.

-W pysk dostaniesz za takie gadanie! - warczę i wchodzę do gabinetu dyrektora.

Za biurkiem siedziała sekretarka, szperając w papierach. Normalna kobieta. Brązowe włosy, piwne oczy, ubiór służbowy, okulary na nosie. Norma.

-Dzień dobry, podobno ktoś chce mnie widzieć.

-A dzień dobry Lili. Proszę wejdź, za tymi drzwiami czeka dyrektor - wskazała na drzwi po prawej.

Westchnęłam. I co tym razem zrobiłam? Otworzyłam drzwi i weszłam do środka. Moim oczom ukazał się gabinet. Biurko, szafa z dokumentami, fotel, kanapa, stolik, Norma. Za biurkiem stał mężczyzna. Dyrektor. Miał już lekko siwe włosy, szary garnitur, krawat, niebieskie oczy.

A obok niego był mężczyzna którego nie widziałam od 12 lat. Wszędzie bym go poznała. Mój ojciec. Gdy mnie zobaczył to na jego twarzy pojawił się szok ale szybko go ukrył.

-Dzień dobry Lili - dyrektor zabrał głos.

-Co tym razem?

-Dyrektorze może nas pan zostawić samych? - Pyta mój ojciec.

-Oczywiście - powiedział po czym wstał i wyszedł. Zajebiście.

Człowiek, który nas porzucił, wyglądał jak typowy biznesmen. Biała koszula, a to zarzucona czarna marynarka. Krawat był koloru niebieskiego, tak samo jak jego oczy, które zgrały się z jego czarnymi włosami.

-Miło cię widzieć Lili... - zaczął niepewnie.

-Bez wzajemności - mówię sucho.

Zmierzył mnie wzrokiem. Widziałam zdziwienie w jego oczach i wspomnienia.

-To tylko przejściowy wygląd - mówię i w mgnieniu oka wróciłam do oryginalnej postaci.

Moje długie białe włosy opadały falami. Moje oczy były intensywnie czerwone. A strój? Czarne rurki, buty? W sumie to mam bose stopy, czarna bluzka, a do pasa miałam przyczepione dwa sztylety. Moja broń.

-Wyglądasz jak ona... - szepcze w szoku, mierząc mnie wzrokiem.

-Tyle, że ona nie żyje, a ty dałeś nogę - warczę.

-To nie tak - zaczął się tłumaczyć

-Nie tak?! Mam uwierzyć, że to, że zniknąłeś dzień przed atakiem 12 lat temu to był przypadek?!

-Tak! Dzień przed atakiem musiałem wyjechać! Sprawy służbowe! Kiedy wróciłem i zobaczyłem dom... Bałem się, że was straciłem... Ale kilka dni temu dowiedziałem się ,że żyjesz! Nawet nie wiesz jak mi ulżyło!

-Ale przez ciebie mama nie żyje! Na pewno dowiedziałeś się kim jest i kim ja jestem i uciekłeś!

-Nie! Wiedziałem kim jest Mary! Od początku! Kochałem ją! I kochałem też ciebie!

-I myślisz, że w to uwierzę? Że tak po prostu zaakceptowałeś fakt, że twoja żona to Krwawa Mary i że ja jestem taka jak ona?

Co on sobie myśli? Że po prostu w to uwierzę, wybaczę mu i będziemy rodzinką? Bzdury! Mam nową rodzinę. Nie potrzebuje tego bydlaka w swoim życiu.

-Mimo tego kim jestem... Kochałem Mary bezgranicznie i ciebie też!

-A kim jesteś?

Miał już odpowiedzieć kiedy nagle drzwi się otworzyły, a do gabinetu wszedł Liam. Czego on tu chce?! Jeszcze tego chuja tu brakowało!

-A ty czego tu chcesz?

-Wezwali mnie, z własnej woli bym tu nie przyszedł geniuszu - co za debil.

-Witaj Liam - powiedział "ojciec"

-Tata? Co ty tu robisz?

-Tata?! O co tu kurwa chodzi?! Dlaczego on mówi do ciebie "tato"?!

-Bo to mój ojciec? - mówi ironicznie.

-To nie może być twój ojciec bo to jest MÓJ ojciec - mówię, a na twarzy Liam'a pojawił się szok. Skierowałam swój wzrok na człowieka, który jest za to odpowiedzialny.

-Gadaj o co tu chodzi - warczę groźnie. Przez chwilę milczał aż w końcu, po długiej chwil ciszy odezwał się.

-Lili... Liam to twój brat...

Że co?!
____________________
Dam dam dam!

Witam w kolejnym rozdziale! Mam nadzieję że się spodobał i do zobaczenia w kolejnym już w poniedziałek! A może szybciej hmmm... To zależy od was. Piszcie kiedy chcielibyście nowy rozdział ;) papa :*

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top