ROZDZIAŁ 26
Jack:
Byłem w szoku widząc Lili w takim stanie. Normalnie chodziła raczej zadowolona, ale teraz jest w rozsypce.
-To wszystko mnie już przerasta - mówi łapiąc się za głowę. Podszedłem bliżej i złapałem ją delikatnie za ramiona.
-Uspokuj się i powiedz co się dzieje - mówię cicho, a ona przeniosła na mnie swój wzrok.
-Ale ja sama nie wiem co się dzieje! Normalnie na wszystko miała bym wyjebane, ale teraz ja... - była zagubiona. Chciałem jej pomóc, ale nie wiedziałem jak - Jack... Chcę abyś obiecał mi jedną rzecz - odezwała się słabym, ale poważnym tonem.
-Co?
-Nie jestem pewna czy teraz będę w stanie nad sobą panować. Obiecaj mi... Że jak stracę kontrolę, a wasze życie będzie zagrożonege z mojej winy... Po prostu mnie zabij - jej słowa spowodowały u mnie wielki szok.
-Lili ty chyba nie mówisz poważnie! - dobrze, że mam na sobie maskę, bo moja mina wcale nie była wesoła.
-Jestem całkowicie poważna! Jack ty nic nie rozumiesz? Nie wiem co się ze mną dzieje i ONA może to wykorzystać! Nie mogę pozwolić, aby coś wam się stało. Jack proszę obiecaj mi to! - mówi zdesperowana. Jak mam jej coś takiego obiecać? Nie po to ją wychowywałem aby teraz ją zabić...
-Lili tyle przeszliśmy wszyscy. Poradzimy sobie...
-Nie Jack. Akurat z tym muszę poradzić sobie sama. Ale ta walka mnie męczy. Proszę Cię tylko o to - mówi zaciskając ręce na mojej bluzie. I co mam jej powiedzieć? Jeśli jej to obiecuje to wyjdę na dupka ale jeśli powiem nie, Lili pomyśli, że nie chcę jej pomóc.
-Dobrze... Obiecuje - mówię na głos ale w myślach powiedziałem sobie nigdy w życiu. Jeśli straci panowanie nad sobą to zrobię wszystko aby jej pomóc. Obiecałem coś w końcu Mery prawda?
-okej - odetchnęła z ulgą uspokajając się trochę. Wybacz Lili ale nie dotrzymam danego ci słowa.
W pewnym momencie usłyszeliśmy krzyki.
-Co to?
-To pewnie chłopaki. Zgarneliśmy jednego z agentów. Odkrył naszą kryjówke - tłumaczę i cieszę się jednocześnie że zmieniła temat.
-Jak wygląda? - dopytuje zdenerwowana. O co znowu chodzi?
-Czarne włosy, fioletowe oczy... Liam mówił że ten chłopak nazywa się Matt - mówię po grubszym zastanowieniu. Oczy Lili rozszerzyły się i jak oparzona wybiegła z pokoju. Chwila... Skoro ona wyszła to ja... - hej! A co ze mną!
Lili:
Szybko wytarłam łzy z twarzy i jak oparzona wbiegłam do salonu. Na krześle siedział Matt, a przed nim stał Jeff. Jeśli nie zareaguje to to się nie skończy dobrze.
-Dalej będziesz milczał? Tracę cierpliwość! - warczy w jego stronę Jeff. Odsunęłam Jeff'a od niego, trochę na mocno bo aż upadł na ziemię. Nic mu nie będzie.
-Ja się tym zajmę. Możesz mi wyjaśnić co ty tu do cholery jasnej robisz! - warcze wściekła patrząc na Matt'a. Był zmieszany.
-Lili wszystko okej? - pyta Liam, a ja mrorze go spojrzeniem.
-Później się tobą zajmę - warcze i znowu przenoszę swoje spojrzenie na chłopaka - mów.
-Pobiegłem za Tobą i trafiłem tutaj - mówi szybko. Jasna cholera! Czyli nie dość że znalazł naszą kryjówkę to jeszcze widział jak... Płacze?! Kurwa!
-Wiesz że w tym momencie wiesz już za dużo? - mówię z uśmiechem który go zmroził. W walce to on może jest dobry, ale jak się jest dla niego wystarczająco ostrym to da się go wystraszyć.
-Co zamierzasz? - pyta patrząc prosto w moje oczy. Widziałam w nich ciekawość i... Współczucie? On mi współczuje? Ale...
-Liam idziemy. Mamy do pogadania - mówię do chłopaka i kieruje się do jego pokoju.
-A co z nim? - pyta Ben.
-Przypilnujcie go - mówię jak gdyby nigdy nic i wchodzę do pokoju. Liam również to robi zamykając za sobą drzwi.
-możesz mi do cholery jasnej wytłumaczyć skąd znasz tego flirciarza? - mówię spokojnie. Liam podrapał się po karku.
-No... Znam Matt'a już kilka lat. To mój przyjaciel.
-I dopiero teraz o tym mówisz?! Człowieku! Jego tu w ogóle nie powinno być! - zadźgała bym go w tej chwili!
-Posłuchaj! Pomógł nam kiedy zabraliśmy Cię z ich laboratorium. Myślę że teraz też nie ma złych zamiarów
-Myślisz?! Liam nie możemy polecieć tylko na intuicji!
-Lili wyluzuj! Daj mu szansę. Biorę za niego pełną odpowiedzialność - przysięga patrząc mi w oczy. Nie kłamie. Serio chce wziąść za niego odpowiedzialność
-Dobra. Pogadam ze slendim. Ale zapamiętaj jedno - podeszłam do niego jak najbliżej - Jeśli zrobi coś, co zagrozi komukolwiek z nas, zginiesz razem z nim - warcze mu w twarz i wychodzę.
-Papciu musimy pogadać - mówię do slendera i odeszłam z nim na stronę.
Matt:
Widziałem jak Lili rozmawia ze slendermanem. Była zła i wiem na kogo.
-Spoko przeżyjesz - pociesza mnie Liam wychodząc z pokoju.
-A ty niby skąd wiesz? - pyta Jeff i w tym momencie Lili i slender podeszli do nas. To co usłyszałem totalnie zwaliło mnie z nóg.
-Matt zostaje tutaj - powiedział a wszystkim oprócz Lili i Liama opadły szczęki.
-Że co?! Nie żartuj! On za dużo wie! - krzyczy Jeff.
-Dlatego zostaje tutaj tempa pało - mówi czerwonooka do Jeff'a i wskazała na Liama - ten kretyn bierze za niego odpowiedzialność. Jeśli książę zrobi coś nie tak. Zarówno on jak i Liam zginą jasne? - mówi dobitnie, a reszta już się nie odezwała, ale też nie byli zadowoleni z mojego pobytu tutaj.
-W takim razie wracajcie do swoich zajęć. Dla pewności sprawdzę czy nikt go nie śledził - mówi slendi i znika a Lili wyjęła z mojej kieszeni telefon i komunikator.
-hej! To moje!
-mogą cię namierzyć - mówi spokojnie i przecina urządzenia na pół. Potrącą mi to z wypłaty... - skoro wszystko jasne to ja idę spotkać się z Deaney.
-eh... Dobra a widział ktoś Jack'a? - pyta Jeff a mina Lili była bezcenna.
-UPS...
______________________
UPS... Lili nie ładnie xD. Napiszcie co myślicie o rozdziale i widzimy się już jutro w kolejnym ;]
PS. Wiecie że powoli zbliża się koniec? ;-;
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top