EPILOG
Tydzień później:
Jack:
Tydzień. Minął jebany tydzień! Lili się nie obudziła i już traciłem nadzieję, że w ogóle się obudzi. Obiecałem, że się nią zaopiekuje. Ze mną miała być bezpieczna. Tamtego dnia obiecałem, że nie ważne co się stanie, zawsze przy niej będę. Nie ważne czy to zabrzmi ckliwie czy nie, mała jest dla mnie jak młodsza siostrzyczka, której nie dałem rady ochronić. Wybacz Mery. Zawiodłem Cię.
Westchnąłem smutno i delikatnie dotknąłem dłoni Lili. Była zimna i bledsza niż zwykle.
-Lili wróć do nas... - powiedziałem cicho. Odpowiedziała mi cisza i to było najgorsze.
Kilka godzin później:
Ze snu wyrwał mnie gwałtowny ruch na łóżku. Ja oparzony podniosłem głowę i jak zobaczyłem sprawcę mojej pobudki, nie mogłem powstrzymać ulgi i radości.
-Lili! - zarwałem się z krzesła i mocno ją przytuliłem. Ciężko oddychała. Była spocona i roztrzęsiona - spokojnie mała - powiedziałem tak jak wtedy kiedy miała 5 lat. Zdezorientowana podniosła głowę i spojrzała na mnie.
-J-Jack... Jesteś... - szepnęła.
-Mnie się tak łatwo nie pozbędziesz - odpowiadam z lekkim uśmiechem. Mała wtuliła się we mnie z ulgą.
-Jack... Może w końcu coś zje... - zaczęła Deaney kiedy przekroczyła próg pokoju, ale jak zobaczyła Lili oczy jej prawie wyskoczyły z orbit - Liluś!!!! - krzyknęła i biegła w stronę maleństwa. Puściłem Lili, a Deaney rzuciła jej się na szyję tak że prawie spadły.
-Udusisz mnie... - mowi Lili z uśmiechem.
-Ty małpo! Myślałam że zawału dostanę! Nigdy więcej tak nie rób!
-Przepraszam - mówi, a do pokoju weszła reszta.
-Co tu się dzie... - w tym momencie to musiałem zejść z łóżka, a raczej spaść. Ben, Liam, Tooby i Nina widząc że Lili się obudziła rzucili się na nią. Wyglądało to komicznie. Kiedy w końcu się od niej odsunęli widocznie zaczęła oddychać. Nie dziwię się.
-Lili! Nie sądziłem że tak będzie mi brakować twoich tekstów! - mówi Jeff i przytulił Lili.
-Nie pozwalaj sobie idioto - mówi Lili, ale nie odsunęła się.
-tęskniłem za tym!
-Lili jak się czujesz? - pyta slender kiedy podszedł do łóżka.
-Jakby... Lżej... - powiedziała po namyśle.
-Lili twoje włosy - powiedziała Nina i podała jej lusterko. Teraz zauważyłem, że jej włosy były na powrót białe.
-udało się... - szepnęła dziewczyna patrząc z niedowierzaniem na odbicie - nie ma jej...
-Wygląda na to że nasze maleństwo osiągnęło swój cel - mówi LJ nie ukrywając uśmiechu.
-Gdzie Matt? - to pytanie mnie zaskoczyło. A to nie przez niego prawie umarła.
-Tutaj - odezwał się chłopak a Lili spojrzała na niego. Przez chwilę tak na sobie patrzyli. Pora urządzić mu przesłuchanie.
-Dziękuję... - odezwała się w końcu. Nikt nie skomentował tego tekstem ''za co?''. To powinno chyba zostać sekretem tej dwójki. Matt uśmiechnął się, a Lili głęboko odetchnęła.
-No to co teraz? - pyta Deaney siadając koło Lili.
-Jak to co? Nasza historia jeszcze się nie skończyła.
___________________
*oddech ulgi że jeszcze żyje*
Nie mogłam trzymać was w niepewności więc proszę bardzo :)
Koniec ;-;
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top