Ten w którym rozwiązują zagadkę


Nim uciekli z miejsca podsłuchali jeszcze rozmowę Hagrida z byłą dyrektorką Elizabeth. Oj przyjemna rozmowa to nie była.

...

-Jak śmi. Nikt nigdy tak mnie nie obrazil w cali moi życi. Pol-Olbzim? Moi? Ja... ja mam grube kości.

Mhm jasne wierzymy w to.

Gdy oboje odeszli w swoje strony nastolatkowie spojrzeli na siebie.

-Wiedziałaś, że Hagrid to półolbrzym?

-Jasne, że tak, chyba niezbyt trudno to zauważyć. Myślałam że wiesz w końcu się przyjaźnicie. -Spojrzała na chłopaka lekko zaskoczona jego pytaniem. Znała hagrida od małego i dla niej było to naturalne. -Chociaż trochę się nie dziwię, że tego nie mówi na pierwszym spotkaniu. Czarodzieje bardzo boją się olbrzymów.

-Ale wszyscy którzy znają Hagrida wiedzą, że świadomie nikogo by nie skrzywdził.

-Dokładnie ci którzy znają, chyba sam wiele razy zdążyłeś doświadczyć tego jak łatwo ocenić kogoś, kogo się nie zna.

-Im więcej dowiaduję się o magii, tym mniej to wszystko rozumiem.

-Pocieszę cię wiele osób z tradycyjnych rodów magicznych nie mają wiedzy w każdej specjalizacji. Po to jest życie by się uczyć. Nudno by było, gdybyśmy wiedzieli wszystko od początku istnienia.

-Nie wiem skąd masz tak pogodne nastawienie z genami twojego ojca.

-Mówiłam setki razy jest milszy w bliższym kontakcie niż się wydaje, poza tym moja mama to naprawdę kobieta. Przekonasz się, jeśli kiedyś byś miał ją okazje poznać.

Czy świadomie zmieniali tematy rozmów byle tylko nie wracać do podsłuchanej wymiany zdań Severusa i Karkaova bardzo możliwe.

-Chyba popsułem ci bal. -Wybraniec lekko się speszył i odwracał wzrok w drugą stronę.

-Daje ci gwarancję, że gdybym chciała tańczyć to siłą bym cię zmusiła. Tu chociaż nie rzucą nas lwom na pożarcie.

-Ani nie zaatakują nas wredne żmije czy inne Boa dusiciele.

-Punkt dla ciebie jakieś odwołanie dla puchonów się znajdzie?

-Mmmmmm nie wiem borsuk nam oczy wydrapie.

-Naciągane, ale do przeżycia, a teraz co powiesz na jakieś szwendanie się po szkole albo lepiej idziemy do zakazanego lasu ahoj przygoda.

Posłał jej karcące spojrzenie niczym rodzic ganiący dziecko za złe zachowanie.

-No dobra nudziarzu to chodź na salę, bo jeszcze mój tatuś pomyśli nie wiadomo co.

Harry Potter Nudziarzem uuu ta zniewaga krwi wymaga.

-I tak już mam karę śmierci najwyżej przeciągniesz odrobinę długość mego istnienia.

Poetycko.

Wrócili na salę przetańczyli kilka piosenek by potem opaść na krzesła i podśmiechiwać się z osób które chyba wypiły coś zawierającego Procenty.

Aż wybiła północ w Baśniach teraz kopciuszek by musiał zwiewać do karocy. Ale to nie była baśń tylko zwykłe ff.

Mogli dojrzeć jak Hermiona żegna się z Krumem przed jego powrotem na statek Durmstrangu. Minęła ich z uśmiechem i skierowała się na marmurowe schody.

Gdzieś im rudy zniknął.

-To będę uciekać chyba lepiej byś nie szedł mnie odprowadzić, bo wiesz...

-Ta wiem niestety, ale bawiłem się naprawdę dobrze.

-No to do zobaczenia. -Powiedziała i jednocześnie odeszła, ale mijając go musnęła swoimi ustami o jego policzek.

I tak szła szła szłaaaaa, aż w końcu dzięki cudem nie spotykając żadnego Ślizgona. Dotarła do ich gniazda by biegiem znaleźć się w swoim pokoju. Rzuciła się na łóżku zrzucając tylko buty. Najchętniej poszłaby spać od razu, ale trzeba było chociaż zmyć ten makijaż. Bo rano mogłoby być nieciekawie. Zabrała ze sobą rzeczy i zamknęła się w łazience oj teraz królową piękności to nie było. Ten tusz który pod wpływem wody spłynął po jej całej twarzy.

Nie wiedziała ile siedziała w łazience, a mimo to gdy wróciła do pokoju Vin dalej nie było. Oj miała nadzieję, że jej przyjaciółka po prostu dobrze się bawi tylko nie za dobrze wolała uniknąć szczegółowego opisu sytuacji.

Już leżała w łóżku powoli zasypiała w idealnej ciemności, gdy nagle.

-No japierdole czemu tu tak ciemno jak w dupie u cenzura.

Ah przyjaciele dobrze ich mieć, ale czasami chcesz ich ubić jak świnie na rzez.

Eli jedynie naciągnęła kołdrę na głowę i udawała, że nie istnieje tak było łatwiej. A Vivienne dalej leciała na pełen regulator.

Należy ją ubić to z pewnością.

Gdy cudem zasnęła śniła o tych zielonych ślepkach oj nawet w snach ją prześladowały.

Gdy kolejnego dnia było prawie południe, a ona nie miała siły się ruszyć finalnie przecież zasnęła dopiero koło 2. Niestety nie mogła leżeć tak cały dzień musiała w razie skonfrontować się z przyjaciółmi i kuzynkiem. Oj to będzie długa rozmowa.

-Jak bardzo chcą mnie zabić? -Zadała to pytanie, a Vin przestała tuszować rzęsy.

-Szczerze chyba wcale wiadomo, słyszałam różne groźby i zażalenia, ale to w stronę Pottera. Raczej jesteś bezpieczna plus chyba wszyscy wczoraj wrzucili na lekki luz. Jeden dzień przerwy w tej wojnie każdemu się należał.

-Czyli jak wyjdę z tego pokoju nie dostanę na wstępie Crucio w plecy.

-Na 95% jesteś bezpieczna. Ale powiedz gdzie tak zniknęłaś czyżby zwiedzanie jakieś opuszczonej klasy.

-A wyszliśmy się przejść wiesz dotlenić.

-A tak się to teraz nazywa, no dobra uroczo to, kim wy w końcu jesteście.

-Ah chciałabym umieć ci odpowiedzieć, ale nie umiem. Wiem że mój ojciec go wczoraj nie zabił jak nas zobaczył więc sukces.

-Gdyby bliznowaty cię zranił to nie Sama wiesz kogo powinien się bać. A wyłącznie twojej wkurwionej przyjaciółki.

-Jesteś najlepsza pod słońcem.

-No wiem. -Doceniamy pewność siebie.

Wychodząc do salonu jedyną rzeczą którą usłyszała było ziewanie. Następnie plotki, nikt jej nie zabił juhuh.

-Ooo wstałyście brawa dla was naprawdę.

Ah i oto on blondyna.

-Ciebie też miło widzieć -I ziewnięcie. -Cieszę się, że Vivienne dotarła cała i zdrowa.

-A co miałem zgubić własną dziewczynę nisko mnie cenisz. No powiem ci zrobiłaś wielki pokaz z Potterem. On jeszcze nie ma pojęcia w co się pakuje. Oj rodzinne obiadki z wujem, ale będzie heca.

Podeszła do niego i jako odpowiedzialna i opanowana nastolatka walnęła go z otwartej w głowę.

-Skończyłeś dziękuje nie masz już prawa głosu. A ty Blaise jak się bawiłeś Dafne zadowolona?

-Jeszcze nie wstała, ale ja bawiłem się wybornie.

-Ten kretyn jakimś cudem wlał do ponczu whisky i nikt go nie złapał. -Draco postanowił jednak mówić i wyjawił żarcik swojego kumpla.

-I co wszyscy dobrze się bawili i atmosfera się rozluźniła.

-Oj Zabini jak cię lubię, tak czasami mam cię dość.

-Ooo też cię lubię.

No cóż, przyjmowanie dla siebie tylko korzystnych informacji to jakiś plan jest.

-Ale serio, jeśli jakimś cudem wytrzymasz z takim kretynem albo on z tobą daję 50 galeonów, że wuj padnie na serce.

-Akurat mój tata to przeżyje nas wszystkich.

-Oooo dobre słowa droga Córko.

No jakim cudem on się pojawia znikąd.

-Przybyłem, by oznajmić, że nie zostałem wczoraj rozczarowany waszym zachowaniem. Zaprezentowaliście się dobrze przed naszymi gośćmi. Więc nie marnujcie tego.

I wyszedł cóż za emocjonalny wychowawca.

-Przetłumaczyć to na ludzki powiedział, że jest z nas dumny.

-Ma szczęście mieć takich wychowanków jak my.

-Taa oczywiście umiera z radości. Zawsze gdy tylko nas widzi chce rzucić wszystko i uciec z nami na koniec świata.

Taa na pewno.

Kilka dni później

-Idź za radą Cedrika i umyj się z tym jajkiem. Bo skończy się że wybije dzień wyzwania a ty nic nie zrobisz. A to brzmi jak okropny plan i niebezpieczny. -Eli zamierzała zaciągnąć Harrego siłą do łazienki, jeśli byłaby taka konieczność.

Spacerowali po błoniach pokrytych dalej śniegiem. Skończyli pierwszy dzień zajęć w nowym semestrze, i już byli wykończeni.

-Pójdę skoro nawet ty masz ton nieznoszący sprzeciwu. I pilnuj Malfoya, bo któregoś dnia nie wytrzymam i mu strzelę.

-Za ten artykuł oberwie, ale to trzeba sposobem. Zaufaj mi jednorazowy strzał w pysk niczego nie zmieni. Inaczej już dawno byłby podporządkowany po walnięciu Hermiony.

-Wy zajmowaliście się jednorożcem, a on gadał o tym jak to rodzice się dowiedzieli i będą bać się teraz, że Hagrid coś zrobi ich dzieciom.

-Hagrid robi w tej szkole ile z 40 lat. Jeszcze nikogo nie zjadł. A większość rodziców raczej coś podejrzewali. No zobacz myślisz, że ktoś tak inteligentny jak Lucjusz Malfoy nie wie kto uczy jego syna. Zaufaj mi o wuju powiesz dużo złego, ale jest jednym z najbardziej zaangażowanych rodziców w życie swojego dziecka.

-A jeśli go wyrzucą przez te kłamstwa.

-Harry kto jak kto, ale Dumbledore nie uwierzy w oszczerstwa prasy. Sam wiesz ile razy pomógł Hagridowi nie odwróciłby się teraz od niego.

-Ale przynajmniej pobawiłaś się z jednorożcem.

-No to było cudowne. Taka prawdziwa lekcja, ale wiadomo, że chce by Hagrid był szczęśliwy a nauka nas daje mu szczęście. Czemu wychowali mnie na lojalną.

-Bo twoi rodzice wiedzą co jest w życiu istotne.

-Chcesz iść odwiedzić teraz Hagrida by wieczorem iść prosto do wanny dla Prefektów.

-Ah chcę wpuści nas prawda.

-No jasne, że tak przecież wie, że dla nas to nic nie zmienia. No dla mnie na pewno w końcu o tym wiedziałam idziemy. -I pociągnęła go za rękę a on grzecznie szedł za nią.

No i chuuu nie otworzył im

-No Hagrid otwórz te drzwi. -Kopnęła w nie, jak łatwo się domyślić to również nic nie dało.

-Chyba bardzo nie ma ochoty do kontaktu z drugim człowiekiem. -Zauważył zielonooki.

No co ty mi nie powiesz.

-No dobra, czyli po prostu poczekamy trochę i idziesz do wanny.

-Tyle o tym mówisz jakbyś co najmniej chciała wejść do niej ze mną.

Eliza naprawdę rozważała strzelenie mu teraz liścia. Jednak nie zdecydowała się na tak drastyczny krok.

-Taa i bym cię podtopiła jak nie smok to ja cię ubije. Miotełka cię nie uratuję w tym przypadku.

-Byłabyś taka pyskata, gdyby ktoś ci uciął język którym tak umiejętnie się posługujesz.

-Dalej mam wtedy kły pełne jadu. -Na dowód tego wystawiła swoje ząbki, i faktycznie jej kły były wyeksponowane w szczęce.

-Grozisz mi?

-Ostrzegam dla twojego dobra.

Skierowali się w stronę zamku dalej prowadząc konwersację.

-Wybierasz się w sobotę do miasteczka?

-Oczywiście muszę dokupić trochę atramentu jakoś wyjątkowo szybko go tracę. I dokupić Syzyfowi parę przekąsek zaniedbuję go, a to mój najlepszy przyjaciel.

-On przynajmniej się na ciebie nie obraża jak Hedwiga na mnie. Naprawdę czasami ma takie humory typowa baba.

I wykopałeś sobie grób w tej chwili.

-Znaczy ona eh nie będę próbował się wybronić w takiej chwili.

-Mam dobry dzień więc możesz żyć spokojnie. Do czasu

Rozdzielili się krótko potem wcześniej ustalając, że spotkają się pod łazienką o godzinie 19, oczywiście Harry miał zabrać ze sobą pelerynę. I w razie jakiś komplikacji schowani pod nią mieli dotrzeć bezpiecznie do drogi ucieczki.

-Gdzie uciekasz? - Vivienne przerwała wspaniałą czynność czytania Pamiętniki Jasnowidzącej z wędrówki życiowej poprzez wieki.

-Obiecałam pomóc Harremu w jednej sprawie postaram się wrócić w miarę szybko. -Schowała swój pergamin który jeszcze przed chwilą uzupełniała informacjami potrzebnymi na kolejne zajęcia.

-Zaraz cisza nocna narobisz sobie kłopotów. Nie możesz pomóc mu jutro rano albo popołudniu. -Spojrzała zmartwiona na swoją przyjaciółkę.

-Musimy to zrobić teraz inaczej cały plan legnie w gruzach. Najwyżej zarobię szlaban albo mnie oskóruje Severus I Wielki.

-Godnie cię pochowamy. -Wymieniły ze sobą ostre spojrzenia i posłały uśmiechy.

Czarnowłosa wyszła z pokoju i starając się być niewidzialna przeszła przez pokój wspólny. Opuszczając jaskinie węża poczuła się na tyle pewnie, że spokojnym ruchem udała się na 5 piętro dotarła na 3, gdy jakieś ręce chwyciły ją i przyciągnęły do siebie.

-Aaaa zostaw mnie -Próbowała się szarpać jednak było to ciężkie.

-Spokojnie Elizo to ja, szwendasz po korytarzach sama Merlin cię opuścił? -No oczywiście Moodyyyyyyyy.

-Proszę mnie nie dotykać to co robię nie jest zabronione. -Na szczęście mężczyzna spełnił jej prośbę.

- Co wyłowiło węża z jego gniazda bez towarzyszy wokół. -Jego magiczne oko obserwowało bacznie każdy jej ruch.

-Mam pilne spotkanie obiecuje potem grzecznie wrócić do łóżeczka.

-Idziesz na spotkanie z Panem Potterem?

-Odpowiedz twierdząca Pana zadowoli czy rozczaruje?

-Pyskata po ojcu, ale zadowoli mnie to w końcu trzeba wyrównać szansę ze starszymi kolegami. Tylko uważaj, bo nauczyciele patrolują, a twój staruszek padłby na zawał, gdyby zobaczył was samych.

-A co chce Pan dołączyć jako przyzwoitka, fartuszek niani załatwię.

Bad girl boss Bitch.

-Niektórych twój ton rozbawi innych doprowadzi do szału, a w ostateczności skończysz poćwiartowana.

-Oooo wiedza nabyta poprzez doświadczenie i karanie ludzi w Azkabanie, pragnę się nauczyć.

-Takie sytuacja nakłaniają do gorącej kąpieli, można się zanurzyć w swoich myślach i dokładnie wszystko usłyszeć. 

I odszedł, a na twarzy Elizy pozostał jeden wielki szok ten gość był walnięty.

3 oddechy i do przodu. Ruszyła biegiem, bo była lekko spóźniona przez rozmowę z Profesorkiem. Udało jej się dotrzeć na miejsce niezauważoną. A zielonooki już tam stał wyraźnie podenerwowany.

-Wybacz za spóźnienie Moody mnie złapał, ale pogroził paluszkiem i mnie puścił.

-No to wchodzimy byłaś tu kiedyś? -Potter podał hasło i weszli do chyba najbardziej luksusowego pomieszczenia w całym zamku.

Wszystko tam wykonane było z marmuru. Z sufitu zwisał ogromny kandelabr, najeżony świecami. W środku znajdował się pusty, prostokątny basen, wpuszczony w podłogę. W oknach wisiały białe, płócienne zasłony. W pomieszczeniu znajdowały się ręczniki i szlafroki. Na jednej ze ścian wisiał portret syreny. Ze ścianek basenu wystawało ze sto złotych kranów, każdy z klejnotem o innej barwie osadzonym pośrodku rączki.

-Harry tu jest jakby luksusowo, a odpowiadając na twoje pytanie, co ty aż takich luksusów nie otrzymałam. Ale bym sobie nalała gorącej wody i poleżała.

-Hasło znasz możesz kiedyś wpaść. -Chłopak był wyraźnie skrępowany faktem, że zaraz powinien zacząć się rozbierać by nie wejść do wanny w ciuchach.

-Taa, ale jakby mnie złapali to byłoby gorzej dobra nalewaj sobie czego tam chcesz może lepiej zostań w gatkach, gdyby piana wszystkiego nie pokryła.

Dziecko diabła nie ma co tu kryć.

Wspomniany diabelski pomiot skierowała się w drugą stronę łazienki by wybraniec mógł spokojnie się rozebrać i zanurzyć w kąpieli. Jak na tak gigantyczne rozmiary to wanna/basen napełniała się szybko.

Po chwili słyszała skok do wody więc zaryzykując niezręczną sytuację odwróciła się i zerknęła na na miejsce hałasu. Chwała ci Merlinie Potterek był pod wodą, a piany było coraz więcej. Zbliżyła się i usiadła na brzegu, a chwilę po tym chłopak wyłowił się spod powierzchni wody.

-No dobra widzę jedyną możliwą opcje. -Podała mu jajo które leżało obok niej. -Otwórz je. -Rozkazała, a chłop spełnił jej prośbę.

I usłyszeli ten okropny pisk na co Potter od razu je zamknął.

Nagle dotarł do niej sens słów Alastora zanurzyć w swoich myślach.

-Musisz zanurkować i otworzyć to jajo pod wodą.

-Jak utonę to mnie wyłów.

-Pomyślę.

I się zanurzył, otworzył jajo z którego teraz wydobywał się syreni śpiew. Słowa docierały do Elizy z trudnością w końcu obdzielała ich ściana wody, ale co nieco zrozumiała.

...

To my mamy to, czego tobie tak brak.

Aby odzyskać, masz tylko godzinę,

Której nie przedłużymy choćby i o krztynę.

Po godzinie nadzieję przyjdzie ci porzucić,

A to, czego tak szukasz, nigdy już nie wróci.

Harry wyłowił się i spojrzał na Elizę przerażony.

-Muszę wytrzymać godzinę pod wodą albo coś utracę bezpowrotnie.

-Szybko na to wpadłeś dobra pewnie chodzi o jeziora nasze. W sumie ma to sens żyją tam trytony, podejrzewam, że to ich wycie.

-Będę musiał je znaleźć pewnie są na samym dnie. Masz butlę tlenową może?

-Co to butla tlenowa?

-No i po mnie jak ja wytrzymam bez oddechu godzinę.

Elizabeth uśmiechnęła się jednak było w tym uśmiechu coś niepewnego.

-Mam pomysł i są dwie opcje po dobroci, albo ryzykownie.

-Jak pozwoli mi to przeżyć to zrobię wszystko mów co mam robić.

-Kiedyś rozmawialiśmy o Skrzelozielu. A znam jedną osobę, która może je mieć.

-Chcesz włamać się do gabinetu własnego ojca?

-Najpierw go ładnie spytam, w ostateczności okradnę.

Halo milicja próba kradzieży proszę spałować tę małolatę.

-Jesteś nienormalna naprawdę.

-Ooooo dzięki.

Lucyfer ustąp z tronu konkurencja ci rośnie.

Kolejny dzień próba argumentacji z ojcem.

-Naprawdę moja pierworodna karmiona na własnej piersi prosi mnie o pomoc dla Pottera. Gdzie ja popełniłem błąd. Dramatyzowanie nietoperka zaczynamy.

-Karmiła to mnie mama, ale ok rozumiem o co chodzi, tato mogłam po prostu się włamać a przychodzę po pomoc.

-Nie dość, że zbałamucił moją córeczkę to jeszcze domaga się pomocy.

-Tato proszę cię mówisz jakby był jakimś 40letnim dziadem, i próbował zrobić ze mnie zakochaną małolatę. Chce tylko mu pomóc proszę zrób to dla mnie.

-A skąd pomysł, że ja prosty nauczyciel mam tak trudny składnik do zdobycia.

-Tato mogłabym przyjść po najrzadszy składnik, a masz go nawet w maleńkich ilościach. Pewnie masz i takie które nie do końca są legalne.

-A co doniesiesz na własnego ojca? -Nie przerywał sprawdzaniu testu, a raczej wstawiania na większości T.

-Zawsze powtarzasz, że dla mnie zrobisz wszystko. A to tylko jeden maleńki składnik. Płoszęęęęęęęęę. -Słodkie oczka numer 2137.

-Dla ciebie, nie twojego pożal się Merlinie przyjaciela. -Westchnął głęboko i przetarł oczy. -Dostanie jedną porcję, ale zostanie mi za to dłużny. -Zaczął mówić, ale nie skończył, bo jego córka wskoczyła mu w ramiona i przytuliła z całej siły.

-Dziękuje naprawdę, czyli jednak masz serce. -Wtuliła się i schowała pod peleryną.

-Robię się zbyt miękki na starość przyjdzie mi kiedyś za to zapłacić. -Otulił ją bardziej i przez chwilę znów widziałam to maleństwo które domagało się porcji deseru przed obiadem. Ile by dałby przywrócić te spokojne lata bez zmartwień o kolejne dni.

-Boję się tato. -Wyjawiła mu tajemnicę.

-Nie podam mu trutki aż tak okropny nie jestem. -Pragnął żartem rozgonić jej złe myśli.

-Nie chce wiedzieć kto ze znanych mi osób chciałby powrotu Czarnego Pana. Ale jaki to skutek będzie miało dla ciebie.

-Zaufaj mi Elizo poradzę sobie najważniejsze byś ty i mama były bezpieczne.

-Nie możesz się poświecić dla dwóch osób jak za cały świat.

-Ale wy jesteście całym moim światem. Moja mała córeczka zdobywająca świat. Nie daj sobie wmówić, że do czegoś się nie nadajesz, póki nie spróbujesz.

Ah dobra relacja z ojcem piękna sprawa ciekawe jak to jest.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top