Ten w którym jest przerwa świąteczna
Wchodząc do rodzinnego domu dziadków znów mogłam poczuć charakterystyczny zapach wosków do kominka i dymu z papierosów dziadka. Położyłam swoje walizki obok schodów i udałam się do kuchni wiedząc, że zastane tam babcie. I oczywiście miałam rację babcia jak zawsze na święta była w kuchni i przyrządzała najlepsze przysmaki które dziadek podjadał przed wieczerzą.
-Cześć babciu.-Nim zdążyłam dokończyć zdania babcia wzięła mnie w ramiona i przytuliła z całych sił.
Moja babcia była niską lekko grubszą blondynką o niebieskich oczach. Wzrost musiałam odziedziczyć po niej, bo kochany dziadziuś ma prawie 190 cm
-Mój kochany skarb tak tęskniłam mam nadzieje, że dobrze cię tam karmią zmizerniałaś. Spokojnie babcia cię dzisiaj wykarmi i wieczorem siądziemy przy kominku i wszystko mi opowiesz, gdy mama i dziadek pójdą spać.
Kiwnęłam głową i dalej rozkoszowałam się przytulaniem seniorki rodu, a ona gładziła moje włosy.
-Idź odłóż rzeczy do pokoju i przyjdź liczę na małą pomoc w kuchni.
Zgodnie z jej rozkazem udałam się na górę mijając sypialnie mamy która już różdżką zrobiła całą robotę.
Wchodząc do swojego RÓŻOWEGO pokoju cofnęłam się w czasie, bo kolor ten został wybrany, gdy miałam jakieś 5 lat. Otworzyłam szafę na drzwiach której widziałam zdjęcia siebie z tatą, Draconem czy inną częścią rodziny. Wypuściłam Syzyfa z klatki a on od razu usiadł na szafie i wydawało mi się że ma w planach drzemkę. Spojrzałam w lustro które stało obok lustra a moje odbicie wydawało się niezadowolone z mojego wyglądu.
-Zrób coś z tymi kłakami. -Ah kiedyś je stłukę naprawdę i przeżyje te 7 lat nieszczęścia.
Zszedłam na dół a zaraz za mną ruszyła moja rodzicielka, wchodząc do kuchni ujrzałyśmy komiczna, ale i normalna dla nas sytuacje. Dziadek podjadał Bûche de Noël a babcia biła go drewnianą łyżką po rękach.
-Ty stary zgredzie ja ci dam wyjadać to dla naszej wnuczki już mi się z kuchni wynoś. A niech tylko poczuje od ciebie alkohol to zaklęcie Crucio będzie dla ciebie łaskotkami.
Dziadek nieprzejęty groźbami babcia nadal zjadał krem a w drugiej ręce miał papierosa.
-Tęskniłam za tym.-Uśmiechnęłam się a mama mnie przytuliła i pocałowała w głowę wybuchając śmiechem na zachowanie swoich rodziców.
-Ja też córeczko wiesz za nudno mam na co dzień.
-Moje dwie księżniczki.-Rzucił dziadek w końcu nas zauważając i zgaszając papierosa wziął mnie i mamę w ramiona.
-Tęskniłam dziadku.-Powiedziałam zarzucając mu ręce na szyje, gdy się schylił.
-Tez tęskniłem moja królewno koniecznie musimy nadrobić ten czas proponuje kominek i kakao.
Tak moi dziadkowie byli sobie pisani, bo nawet plany z wnuczką musieli mieć podobne.
Żałowałam tylko tego ze święta spędzę bez taty, ale wiedziałam, że tak będzie najlepiej odwiedzę go już po nich.
-No uroczy widok, ale proszę umyć ręce i zabierać się za indyka sama wszystkiego nie zrobię.
Spojrzałyśmy na siebie z mamą i zabrałyśmy się do pracy w czym przeszkadzał nam cezar.
Kim jest cezar po pierwsze terrorystą po drugie brytyjskim kotem krótkowłosym. Uwielbia się przytulać i być pieszczonym. No fajnie, ale mimo wszystko ciężko się to robi gotując.
-Przerobię go kiedyś na kotlety.-Szeptałam, gdy kot wskoczył mi na plecy i tam zasnął nie żartuje zasnął na plecach.
-Kochane zwierzę.-Babcia zdjęła go ze mnie i położyła na krześle.
Cudowne wręcz idealne. Wiedziałam że czeka mnie reszta dnia w kuchni i to mi się podobało czas spędzony z bliskimi był nie do zastąpienia żadnymi prezentami.
Boże Narodzenie
Siedząc przy stole słuchałam muzyki granej przez mojego dziadka na gitarze. Kończyłam łososia a mama opowiadała śmieszne historie z pracy Magomedyczki.
-I uwierzycie że do szpitala w jednym momencie przyszła odwiedzić go zona i kochanka aż chyba zaczął żałować że nie umarł na smoczą ospę.-Mama z babcią wybuchły śmiechem a ja zatrzymałam wzrok na oknie z którego idealnie było widać gwiaździste niebo.
-Nie pośpieszysz sowy z prezentami kochanie wpatrując się w okno.-Dziadek zwrócił moją uwagę odkładając gitarę.
-Wiem dziadku spokojnie nie czekam na nią co chciałam to mam.-Wyciągnęłam rękę z zamiarem wzięcia dokładki indyka, ale on sam znalazł się na moim talerzu.
-Widzę, że magia bezrożdzkowa idzie ci naprawdę dobrze.-Babcia spojrzała na mnie z dumą.
-Czasami kiedyś jak chciałam przywołać książkę od transmutacji to uderzyłam Vivienne w głowę.
-Kochanie to bardzo zaawansowana magia wielu czarodzieju i czarownic nie jest w stanie jej opanować. A ty masz w niej swoje sukcesy w tak młodym wieku.-Dziadek dolał mi do kieliszka champony.
Uśmiechnęłam się a cezar wskoczył mi na kolana bym mogła dać mu odrobinę łososia.
Rozpieszczony dzieciaczek, ale przynajmniej nie drapie.
Po kolacji przenieśliśmy się w pobliże kominka gdzie czekały na nas prezenty.
Otwierałam je po kolei doceniając każdy najmniejszy gest ze strony przyjaciół którzy prezenty dali mi jeszcze w szkole.
-A ten córeczka masz ode mnie i taty. -Mama wręczyła mi małe czarne aksamitne pudełeczko.
Gdy go otworzyłam ujrzałam wisiorek z flakonem eliksiru który miał w sobie złoty płyn.
-To prawdziwy Felix Felicis nie zużyj go na głupoty może ci to uratować życie, ale obyś nigdy nie musiała z tego skorzystać. -Spojrzałam w jej niebieskie oczy i dostrzegłam w nich lęk który został ukryty przyjaznym uśmiechem.
Dni mijały a ja na ostatnie dwa spędzałam u taty, a raczej u Dracona, bo nawet zatęskniłam się za tym debilem któremu już w pełni wybaczyłam.
-Co takiego zaprząta ci głowę?-Draco pstryknął mi palcami przed twarzą.
-Wybacz po prostu mam problem z koncentracją po tylu dniach jedzenia.
-Powiedzmy, że wierzę więc powtórzę czy możesz przestać zadawać się z tymi pożal się merlinie Gryfonami.
Ach zaczyna się.
-Draco już ci to tłumaczyłam lubię ich i nie mam zamiaru z tego rezygnować, bo masz ohydne poglądy.
Nasza dyskusja pewnie przerodziłaby się w kłótnie, gdyby nie pojawienie się cioci Narcyzy która wzywała nas na obiad.
Moje poglądy były widocznie zbyt hmmm otwarte jak na otoczenie w którym dorastałam od dziecka,
Ale nie zamierzałam ich zmieniać sama byłam półkrwi i to za sprawa wielkiego mistrza Eliksirów których jest mój ojciec. Ojciec który służył Czarnemu Panu, ale przecież każdy może się pogubić. Dzieło Czarnego Pana mimo że okrutne i karygodne to było naprawdę intrygujące. Pojedynczy czarodziej który w imię swojej Idei stworzył całą armię a pokonało go tylko dziecko no dobra to już lekko smutne z jego perspektywy.
Jego postać wzbudzała we mnie lęk i strach, ale również fascynacje pozostaje mi mieć tylko nadzieje, że nie przerodzi się w obsesję i chęć naśladowania.
Nawet gdy na naszych talerzach pojawiały się potrawy ja dalej w swojej głowie analizowałam postepowanie tego, kto został zabity przez dzieciaczka.
-Elizo czy zechcesz podzielić tym, co zaprząta twoją piękną główkę?
-Wybacz wuju tak tylko analizuję pewną rzecz.
-Opowiedz nam może będziemy mogli ci pomóc.-Spojrzałam na wujostwo które wydawało się zainteresowane o czym tak myślę.
-Jak to się stało, że Czarny Pan z czarodzieja o którym nigdy nie słyszano został taką potęgę. Szukałam go w księgach i nigdzie nie znalazłam nic o nim przed jego potęgą.
Wuj Lucjusz zakrztusił się herbatą na dźwięk jak nazywam jego idola.
-Dziecko proszę cię nie interesuj się takimi rzeczami to nie przynosi nic dobrego.-Ciocia nie kryła swojego zaniepokojenia moją dociekliwością.
-Spokojnie ciociu nie mam w planach być nową Czarną Panią, chociaż wizja potęgi jest kusząca.
-Masz szczęście ze twoja matka tego nie słyszy więcej by cię do nas nie wpuściła.-Wuj odstawił filiżankę na spodek i spojrzał na mnie z dezaprobatą.
-Jesteś taka podobna do Severusa w pewnych kwestiach zwłaszcza to zafascynowanie w tych twoich czarnych oczach.
Naszą rozmowę przerwał skrzat wchodzący do jadalni.
-Fiołek chce Państwa poinformować, że Pan Severus czeka przed jadalnią i przeprasza za spóźnienie. Czy Fiołek ma go przyprowadzić do jadalni?
-Przyprowadź go do nas.-Nakazał wuj nie zaszczycając stworzenia nawet spojrzeniem.
Skrzat ukłonił się by wyjść i po chwili przyprowadzając mojego ojca który zasiadł z nami do stołu.
-Przepraszam za spóźnienie zostałem jeszcze zatrzymany w szkole z powodu drobnych komplikacji.
-Spokojnie Severusie dopiero zaczęliśmy.
Nie wracaliśmy już do rozmowy o Czarnym Panie, ale za to zeszliśmy do tematu o Mistrzostwach Świata w Quidditchu.
-Szkoda Eli, że nie możesz jechać z nami to pewnie będzie wspaniałe wydarzenie.
-Draconie przestań Eliza jasno powiedziała, że ma już wtedy plany uszanuj to.
-Dobrze Matko przepraszam cię, jak i ciebie Elizo.
Zaśmiałam się widząc jak Dracus miał zarumienione policzki jak zawsze, gdy rodzice go pouczali.
-Mówiłaś, że jedziecie razem z Veronicą do Włoch tak?
-Tak mamy w planach zwiedzić ten magiczny i mugolski i wiem co powiesz wuju, ale naprawdę wiele rzeczy moglibyśmy od mugoli pożyczyć.
-Co mugole mogą robić lepiej od nas czarodziei?
-Wuju moglibyśmy o tym rozmawiać do rana, ale skończyłoby się kłótnią.
-Dobrze więc zakończcie dyskusję, bo za bardzo lubię tę zastawę i nie chciałabym by ucierpiała jak ta podczas naszej pierwszej rocznicy.
-A co się wtedy stało?-Zapytałam zaciekawiona.
-Cóż mój kochany mąż wdarł się w dyskusje z Bellą i porcelana z XVIIIw przypadkiem poleciała na ścianę.
-Oczywiście zawsze moja wina mogła nie zaczynać dyskusji, że powinnaś wyjść za Notta.
-Ale przyznasz, że nie pozostałeś obojętny i wypomniałeś, że wyszła za Rudolfa tylko dla korzyści, bo przecież taka wariatka nie zna uczuć.
-Nigdy się nie ożenię.-Tata postanowił przerwać dyskusję małżeństwa, póki wcześnie i chwała mu Merlinie za to.
-Nie bądź taki pewny Severusie każdy w końcu wpadnie w sidła kobiety przed nimi się nie uda uciec. -Wuj złapał ciocie za rękę i delikatnie ucałował jej dłoń, by pogłaskać rodowy pierścień Blacków który nosiła na palcu serdecznym prawej dłoni.
-Podziękuje naprawdę uważam, że z jedną kobietą już się związałem na całe życie poprzez tego diabła.
Uśmiechnęłam się pokazując ząbki udając aniołka no udawałam, bo jak jest naprawdę to każdy wie.
-Dzieci to skarb nieprawdaż.-Rzekł wuj, nalewając mojemu tacie kawy.
-Największy jaki istnieje, ale dużo z nim roboty i czasami lepiej by były zakopane pod ziemią.
Dzięki tato zawsze wiesz co powiedzieć.
Po deserze dorośli wyprosili nas, by porozmawiać w cztery oczy więc jako dobre dzieci posłuchaliśmy się rodziców.
-Chodź jeszcze do kuchni każemy skrzatom przygotować nam coś słodkiego.-Draco pociągnął mnie do kuchni.
Ten to zawsze ma apetyt na słodkie, ale w sumie sama bym jeszcze coś zjadła. I już po chwili siedzieliśmy przy stole jedząc szarlotkę którą Draco próbował wyjadać mi z talerza.
-Ej masz swoją porcję ja ci jabłek nie wyjadam.
-Spróbowałabyś to załatwiłbym bez problemu.
-Taaa tą chorą rączką uważaj, bo ci ją jeszcze amputują.
-Ja sobie radę dam więc spokojnie o mnie się nie martw.
Mam tylko nadzieję, że zawsze będziesz sobie sam dawał radę, a nasze życie nie będzie pokomplikowane.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top