Ten w którym jest finał
Mimo że był dopiero ranek czułam, że cały Hogwart tętni życiem. Co prawda w czasie spaceru nie spotkałam zbyt wielu uczniów, bo raptem kilku. W tym dziewczynę z chyba drugiego roku blondynka coś do siebie mówiła o jakiś eee narglach ok. Wszędzie natomiast można było zobaczyć duchy lub obrazy które kłóciły się kto wygra i większość kibicowała Gryfonom.
-Witaj Krwawy Baronie czyżbyś polował na Irytka?-Spytałam zauważając ducha, gapiącego się w ubrudzoną ścianę ktoś tu coś zmalował.-Woźny mnie poprosił o pomoc jak wiesz tylko mi Irytek okazuje minimum szacunku.
- Nic dziwnego wszak nas węży boją się nie tylko gdy kąsimy. Czy kibicujesz naszemu domowi dzisiaj czy jednak uważasz, że zbędne, gdyż i tak wygramy.
-Uważaj dziecko pewność siebie łatwo pomylić z pychą, a wtedy nie patrzymy pod nogi. Oczywiście że wierzę w nas dom, chociaż nawet nas dom nie reprezentuje tego co kiedyś. -Westchnął smętnie o ile duch może wzdychać.-Wielu czysto krwistych zachowuje się niczym pierwszy lepszy mugolak po dostaniu różdżki. Widzę w tobie ten potencjał, ale i cechy które mogą cię zgubić drogie dziecko.
Oho ktoś się nasłuchał Albuska.
-Co na przykład widzisz we mnie co może skończyć się moją zgubą? -Nie wiedziałam, kiedy zaczęliśmy spacerować, ale było to miła rozmowa i na tym się skupiłam.
-Emocje potrafią zgubić przyjaciel potrafi okazać się wrogiem a wróg sojusznikiem. Dom Lwa i Węża są w konflikcie od wieków i uważam, że zbyt interesujesz się tym pierwszym.
-Baronie nie wiem o czym mówisz owszem przełamałam tę jakże piękną tradycję, ale nie zamierzam stawać się Gryfonką z krwi i kości.-Nie umiałam spojrzeć duchowi w oczy, nawet gdy próbowałam po chwili odwracałam wzrok.
-Nawet my duchy widzimy, że jesteś blisko z pewnym Gryffonem znanym na całą szkołę czy to rozważne według ciebie?
-Jeśli mówisz Baronie o Harrym Potterze to zaufaj mi nie traktuję go inaczej niż moich pozostałych przyjaciół. Nie zadowalają mnie cudze opinie o kimś wole sama taką osobę poznać i wydać swój osąd. W tym przypadku Harry zasługuje na mój szacunek i póki go nie straci jestem gotowa na krytykę i ocenianie mnie.
Duch wpatrywał się we mnie, a ja nie umiałam zinterpretować jego zimnego spojrzenia. Mimo że stałam wyprostowana czułam się jak karcone dziecko. Zacisnęłam ręce w pięści by nie ujrzał jak się trzęsą. Czułam ze powoli tracę grunt pod nogami mimo że jeszcze chwile temu wszystko było dobrze.
-Boisz się Elizabeth to co mówisz jest prawdą, ale brakuje ci odwagi dlatego wiem, że nigdy byś nie przyodziała innego godła. Zaufaj mi, jednak jeśli już idziesz wbrew tłumowi upewnij się, że tam nikt nie ma ochoty cię skrzywdzić.-Skupiłam swój wzrok na jego łańcuchach wielu knuło teorie czemu mężczyzna je ma. Uważam zresztą nie tylko ja, że jego łańcuchy miały coś związanego z plamą krwi na jego ubraniach.
-A ty Drogi Baronie czy ty zaufałeś komuś, komu nie powinieneś. Czego należy słuchać rozumu czy serca?
-I jedno i drugie jest niebezpieczne, gdy źle go używasz niestety ciężko powiedzieć co spowoduje większą tragedię. A czy kiedyś źle zaufałem oczywiście tak samo jak mnie kiedyś obdarzono zaufania mimo że nie zasłużyłem.-I wtedy odleciał nawet nie żegnając się ze mną ok lekko to było nie miłe. I chodziłam aż w końcu wylądowałam na śniadaniu i próbowałam nakłonić Dracona by zjadł cokolwiek.
-Jeśli pokażesz mi jeszcze jedną kanapkę obiecuje ci, że zwrócę jedzenie z całego tygodnia.-Zagroził Draco, gdy podsunęłam mu kromkę z szynką. Blondyn był o wiele bledszy niż zazwyczaj i wyglądał jakby miał zemdleć.
-Draco jak wyjdziesz głodny to tym bardziej zlecisz z miotły, a nie jestem Potterem by Dumbledoor cię uratował.-Tak Zabini zawsze wiesz co powiedzieć.
-Zamknij się rozumiesz jak przegramy to ojciec sam będzie żałować, że nie zleciałem i straciłem okazje, by skręcić sobie kark. Spojrzałam na dziewczyny i bez słów zgodziłyśmy się, że lepiej już nie drażnić Smoka, bo za chwile różdżka pójdzie w ruch. Vivienne wydawała się najbardziej zmartwiona mimo że próbowała to ukryć. Nie wiem co mam robić by moja przyjaciółka poczuła się lepiej. Chyba tylko jakiś jej sen proroczy by pomógł. A co do jej ostatniego snu dalej nic się nie wydarzyło więc może jednak to był tylko zły sen. Nadzieja umiera ostatnia prawdaaa. No prawda sama sobie przytaknę. Nigdzie nie widziałam swojego taty, ale raczej nie spodziewałam się, że przyjdzie z pomponami i zagrzeje Ślizgonów do walki. Do meczu pilnowaliśmy Dracusia by sam nie skoczył z jakieś wieży nie żeby miał taki pomysł, ale lepiej się upewnić. Rozdzieliliśmy się, dopiero gdy chłopaki no bo oczywiście w naszej drużynie nie było żadnej kobiety udalI się do szatni. Udało mi się dostrzec, że około dwie setki uczniów przyodziało nasze barwy i nawet mój tatulek ubrał się w jakże pięknej zielonej szacie. Nie wiedziałam, czy lepiej oglądać mecz czy tylko słuchać lekko stronniczego komentatora.
-Oni się pozabijają kiedyś prawda?-Spytałam, a Daphne kiwnęła głową i jak na moje zawołanie jeden z bliźniaków zawadził pałką w głowę Flinta. Nie za niewinność, ale robiło się coraz bardziej niebezpiecznie.
- I dlatego unikam tego sportu.-Zgodziłam się z Vivienne która wpatrywała się głównie w Dracona.
30 do 0 dla Lewków oj to może iść w bardzo złą stronę. I kolejny raz miałam rację, bo magicznie tłuczki nagle zaczęły lecieć w stronę szukającego tak bardzo w Draco nie wierzą, że muszą wyeliminować Pottera.
Nawet komentator namawiał graczy do faulów, że on dalej ma tę rolę. No Flint strzelił gola więc nie za zero (Pozdro dla tych, co kojarzą mnie może z rp shoty) Gra stawała się coraz bardziej zacięta i brutalna kolejne ataki i tak doszliśmy do wyniku 70 do 10.
-Gryfoni tak drą japę, że zaraz każdego wymorduje po kolei głowa mnie boli.-Zaczęła narzekać Parkinson no ale raz się zgodzę darli się ostro. Widziałam jak Draco złapał Harrego za miotłę oj nie cenisz kuzynie uczciwej gry. Ten jakże okropny czyn spotkał się z dezaprobatą większości na stadionie nawet Profesor McGonagall wymachiwała w kierunku blondyna pięścią kapelusz jej spadł i wrzeszczała ile sił w płucach.
-McGonagall go zabije na lekcji potrafi być bardziej okrutna niż Severusek.-Blaise uśmiechnął się widać nie żałuje przyjaciela. Dobra to ja może streszczę co się stało Gryffoni nas ograli w tej chwili płaczą po złapaniu przez boskie dziecko złotej piłeczki. Wszyscy zaraz wycałują Harrego i go uduszą pod przykrywką uścisków. O ile przed meczem Harry nie miał łatwo tak teraz już chyba niektórzy będą chcieli go zabić za samo istnienie. Gdy reszta udała się zapijać smutki przegranej ja podążyłam w miejsce, gdzie spodziewałam się znaleźć Malfoya. Blaise, Vin i parę osób chciało iść ze mną, ale wiedziałam, że to przyniesie odwrotny skutek do zamierzonego.
I tak znalazłam się nad jeziorem w wyjątkowo odludnym miejscu a przede mną siedział Draco wrzucając kamienie do wody. Z jego wybujałego ego nie zostało nic wiedział co oznacza jego przegrana i że straci na swej pozycji. Powoli do niego podeszłam i usiadłam obok, a ona nawet nie odwrócił głowy w moim kierunku. Jedynie dalej wrzucał kamyczki i chyba czekał aż kałamarnica mu je odrzuci.
-Zrobiłeś co umiałeś to nie powód by teraz atakować biedne jezioro.
-Już słyszę krytykę ojca nie dość, że Granger ma lepsze stopnie ode mnie to teraz mieszaniec ze mną wygrał.-Gdyby nieobowiązująca etyka Draco pewnie bardzo nieładnie by przeklną.
-Ok wuj nie będzie szczęśliwy, ale pogada tydzień i mu się znudzi ma ważniejsze sprawy niż to czy złapałeś znicza. Zawsze mógłbyś przynieść mu większą hańbę i zadać się z kimś o niższym statusie.-Pogłaskałam go po policzku i otworzyłam ręce, gdyby był gotowy się przytulić. Ale nie był no cóż, taki urok Malfoya.
-Miał rację mówiąc, że się do tego nie nadaję, a ja jak zawsze uparty nie dawałem mu spokoju aż nie spełnił mojej zachcianki. A ja nawet nie umiem sprawić by miał powody do dumy jestem równie okropnym synem co graczem.-Otarł oczy, które napełniały się wodą, ale na pewno to nie były łzy Draco tylko podlewał rzęsy.
-Pamiętaj możesz się u mnie zatrzymać ile będziesz potrzebował kominki mamy połączone.-Zaproponowałam gładząc Dracusia po platynowych włosach, gdy leżał on oparty o mnie i dalej ocierał łzy.
Pamiętajcie Panowie łzy to nic złego i wam też wypada płakać. Ogólnie płakanie jest zajebiste nieważne od płci. Gładziłam dalej Draco aż oddech chłopaka się unormował co oznaczało ze powoli się uspokaja. Przeszłam na plecy i delikatnie go łaskotałam poprawiając mu humor dobrze, że pogoda nam sprzyjała, bo inaczej oboje byśmy wylądowali w skrzydle szpitalnym.
-Nigdy więcej nie zawiodę rodziny przysięgam ci Elizabeth Snape na mój honor. Moi rodzice będą ze mnie dumni.-Draco był pewny jak nigdy i wiedziałam, że zrobi wszystko, co w jego mocy by dopełnił obietnicy.
Siedzieliśmy tak do zmroku aż wróciliśmy do pokoju wspólnego gdzie panowała impreza mimo przegranej ok. Co kto lubi ja w nastroju na raczej książka i sen niż impreza zamknęłam się w pokoju. Nie było tu Vin, ale nie będę jej zabraniać, się bawić. Kilka stron książki wystarczyłoby mnie zagonić do snu. Nawet się nie przebierałam tylko zasnęłam, a książka spadla z hukiem na podłogę. Nie wiedziałam kto mnie okrył kołdrą, ale gdy obudziłam się rano było mi ciepło i tylko to było ważne.
Egzaminy Egzaminy i jeszcze raz Egzaminy dni w których czułam że wariuje jeszcze bardziej po każdym kolejnym sprawdzianie kończyłam w łazience zwracając wszystko, co wcześniej zjadłam. Rzyganie ze stresu kiedyś mnie to załatwi już to wiem. Mój żółw dalej miał lekką niebieską barwę, ale przynajmniej wszystkie części były przemienione w zwierzę. Zaklęcie rozśmieszające poszło mi dobrze tu nie mam żadnych zastrzeżeń. Na ONMS wystarczyło nic nie robić z gumochłonami i się zdało. Hagrid już nie miał siły ewidentnie, ale co się dziwić skoro na apelacje ma przybyć kat wcale to nie oznacza wydanego wyroku.
Egzaminu z eliksirów nawet nie pamiętam. Chaos w głowie miałam ostry więc chyba Eliksir w porządku. Astronomia sprawiła, że zapomniałam jak się nazywa ta święcą kulka na niebie. Tak mówię o księżycu, ale ciii zdarza się zapomnieć nazwy. Historia Magii poszła dobrze tylko ze względu na moją własną miłość do tego przedmiotu. Zaskakująco dobrze mi się pisało o torturach na ludziach oskarżonych o czarowanie. Po zielarstwu byłam spalona i tatuś dał kazanie o używaniu kremu z filtrem. OPCM było ciężkie tor przeszkód pokonałam w miarę bezproblemowo jednak mimo wszystko Bogin to było coś, co sprawiło że straciłam na chwilę równowagę. Znajoma woda powoli się zmieniła niegdyś czysta barwa zaczęła się zmieniać w krwistą ciecz przypominająca substancję płynąca w żyłach. Z moich oczu popłynęły łzy nie mogłam złapać oddechu. Jedno zaklęcie i wszystko będzie dobrze ogarnij się Elizo musisz stąd uciec. Jak przez mgle pamiętałam formułkę zaklęcia, ale się udało i w końcu wyszłam z tego walonego konara.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top