Ten w którym jest 2 zadanie
Kilka dni później
Dopisek od Autorki. Mimo, że Harry rozwiązał zagadkę i dostał rozwiązanie na tacy to jednak kilka dni później udał się ponownie do tej luksusowej łazienki, by zażyć spokojnej kąpieli z jajem. I wydarzyła się sytuacja z jajem wiecie spadło mu po schodach. Zebrali się nauczyciele, a fałszywy Moody pożyczył mapę.
A akcje zaczniemy od następnego dnia, jesteśmy po lekcji Zaklęć gdzie Harry opowiedział Ronowi i Hermionie czego był świadkiem.
A teraz Pan Potter stoi z Elizabeth na korytarzu i dyskutują.
-Na serio tak po prostu oddałeś mu swoją mapę. Tę która daje ci nietykalność ty serio masz jakąś klątwę pecha. -Popatrzyła na swojego eee to skomplikowane z niedowierzaniem.
-Pomógł mi inaczej pewnie twój ojciec by mnie zabił na miejscu.
-Ależ go demonizujesz, gdyby mu zależało na twojej rychłej śmierci to nie pomógłby ci w 1 klasie. Jakoś nie słyszałam w domu by narzekał, że uratował życie Pottera. Ale żałuję, że mnie tu jeszcze wtedy nie było.
-Śmiejesz się a to poważna sprawa chwilowo nie wiadomo na ile jestem bez mapy. Czuję się jak bez różdżki.
-Najważniejsze, że wciąż żaden z tych złych nie pozbawił cię mocy wzroku. Wtedy nikt już by cię nie uratował.
Okularnicy łączmy się- Autorka.
-Nie kracz, bo wykraczesz.
-Potter. -Okrzyk bojowy profesora Snape'a nie brzmiał jak owację i doping do walki. Mężczyzna podszedł do nich i zmierzył lodowatym spojrzeniem. -Widzę cię za chwilę w moim gabinecie bez osób towarzyszących. -Tu jego spojrzenie skierowało się na córkę i próbował samą mimiką twarzy ją odgonić.
-Dobrze Profesorze Harry za chwilę się stawi sama tego dopilnuję.
Jeden dramatyczny ruch peleryną i Sevcia już przy nich nie było.
-Dobij mnie proszę. -Oparł się o ścianę i o mało nie osunął się po niej.
-Dasz radę mam nadzieję, że Chce ci tylko przekazać magiczny składnik. No ale powodzenia tylko nie rób sobie żartów z niego.
-To ostatnie o czym myślę naprawdę. -Nim odszedł to jednak może w obawie, że to ostatni raz, bo zaraz zginie skradł jej pocałunek i poleciał w stronę gabinetu ojca swej lubej.
Elizabeth udała się na poszukiwania Hermiony oj potrzebowała obgadać parę rzeczy.
Gabinet Nietoperza
Stał tam i gdy już miał zapukać drzwi otworzyły się same. Może to pułapka i zaraz zostanie obtarty ze skóry no cóż, na wojnę HarryvsSeverus mogło stać się wszystko. Gdy wszedł do gabinetu ujrzał swojego Profesora niczym Vito Corleone, kota na kolanach brakowało. W sumie lekka analogia była mimo że nie przyszedł po żadną przysługę to jednak Elizabeth była taką córeczką zimnokrwistego i chłodnego przestępcy. No my to wiemy bardziej niż Pan Potter.
-Kiedyś naprawdę myślałem, że twoją główną cechą charakteru jest odwaga, ale to największa możliwa głupota i ignorancja taki sam jak ojciec.
-Profesorze czy jest jakiś konkretny powód czemu miałem się tu stawić.
-Niecierpliwy spokojnie na pewno za chwilę Panna Granger znajdzie gotowe rozwiązanie na twój każdy problem. A potem moja córka wpadnie w kolejne kłopoty próbując ci pomóc.
-Boi się Pan o Elizę, że moja obecność w jej życiu przyniesie jej tylko problemy.
-Potterowie to same problemy siejecie chaos gdzie się nie pojawicie. A twój ojciec był tego doskonałym przykładem. Żył tylko by mi trudzić.
-A moja mama? Znał ją Pan.
I po tobie syneczku.
-Skąd ten durnowaty wymysł.
-W końcu to jeden rocznik, wiem, że mój ojciec był okropny, ale mało co wiem o mamie czy też sprawiała problemy?
-Nigdy nie waż się tak myśleć o swojej matce ona była. -Snape wyraźnie zrozumiał, że o mało nie walnął tyrady, że Lily Evans była wyjątkową czarownicą. -Było spokojnym człowiekiem inteligentnym, ale ty musiałeś każdą jej dobrą cechę zaprzepaścić.
-Jak to mówi ciotka Petunia jestem dziwadłem jak ona.
Po plecach Severusa przeszedł nieprzyjemny dreszcz. Dziwadło cóż kiedyś słyszał to określenie często, czyli Petunia nie zamierzała się zmieniać.
-Powiem ci jedno Potter to ona nie otrzymała magicznej mocy w porównaniu z twoją matką. Może przemawia przez nią nic innego jak zazdrość.
Widzowie piekło zamarzło kto obstawiał, że Severus tutaj okaże serce Harremu.
-Uratował mnie Pan na 1 roku jak na kogoś, kto mnie tak nie znosi był to akt dobroci.
-Nie zachowuj się jakbym zrobił to z jakiś ludzkich pobudek. Miałbym kłopoty, gdyby złote dziecko zginęło już w 1 klasie.
-Turniej to czyste ręce tak. Zabiję mnie zadanie, a nie konkretna osoba.
-O chwila w towarzystwie mojej córki i już twoje zwoje mózgowe działają względnie poprawnie. -Mężczyzna wstał i odwrócił się by sięgnąć po coś ze swojej szafki.
Potter miał okazję chwilę porozglądać się po gabinecie, rzadko tu bywał bez ryzyka otrzymania szlabanu. No na pewno to nigdy nie zostanie jego ulubionym pomieszczeniem w zamku.
-Przekazuje ci to ponieważ z jakiegoś powodu moja córka dobrze ci życzy popełniłem błąd w jej wychowaniu. -Mężczyzna podał mu słoik z czymś wyjątkowo obrzydliwym. Było to oślizgłe, przypominające splątaną kulę szaro-zielonych szczurzych ogonów. -Wygląda lepiej niż smakuje zaufaj mi. Przemiana jest bolesna więc mam nadzieję, że umiesz znieść ból. A jak zobaczę twój marny skrawek papieru gdzieś gdzie nie powinno go być to kolejnym razem w twojej herbacie znajdzie się trucizna. -Na ustach Profesora wpłynął lekki uśmiech. -Możesz już iść, nie chce cię dłużej oglądać. -I wrócił na swoje miejsce, a Harri Potta uciekł, że aż się za nim kurzyło.
Severus westchnął głęboko i położył palce na swoim orlim nosie.
-Proszę cię Merlinie niech zejdzie z jej drogi, póki mam cierpliwość. -Wyszeptał i złapał za swoje pióro, by poprawić kolejne wypracowanie jakiegoś gamonia.
A jego córeczka siedziała sobie z Hermioną i rzucały do jeziora kamyczki.
-Myślę, że zaimponowałaś Krumowi swoją inteligencją i jest szansa że w odpowiednim miejscu i czasie mogłoby wyjść z tego coś więcej. -Spojrzała na swoją kumpelę i dojrzała u niej rumieniec.
-Na razie dobrze mi się z nim rozmawia, jest inny niż można się po nim spodziewać jako tylko głupią gwiazdkę Quidditcha. -Oparła się o Elizę i westchnęła rozmarzona. -Tylko Ron jakoś nie chce odpuścić.
-Rok temu kłóciliście się, że Krzywołap zjadł mu szczura wiemy co wyszło, ale ty to olałaś a wiesz jaki był dla niego ważny. Czas by on miał swoje odczucia i chwilę fochu. Daj mu czas potem się okaże jak to rozwiązać.
-Adwokat diabła z ciebie wiesz. -Posłała jej swoje inteligentne spojrzenie.
-Wiem i za to mnie uwielbiacie wszyscy. -Zaśmiały się, a wielka kałamarnica zdenerwowana kamyczkami postanowiła je odrzucić i niemal nie wybiła dziewczynom oka. -Przepraszamy nie chciałyśmy cię denerwować.
-Czasami zapominam o jej istnieniu. -Hermiona wyraźnie się speszyła wiadomym było, że nie chciała urazić żadnego magicznego stworzenia.
-Ta potem ją dokarmię wiesz mamy ciekawe widoki będąc pod jeziorem. Inny świat tam jest czas płynie inaczej bez światła słonecznego.
-No tak wy macie niezwykle ciekawe umiejscowienie pokoju, my z krukonami widzimy podobnie ciekawi mnie co puchoni widzą.
-Nie miałam okazji być w ich pokoju więc ci nie powiem, ale trzeba to sprawdzić, a raczej ty mnie by niechętnie wpuścili. Jeszcze baliby się, że potraktuję każdego jakimś zaklęciem niewybaczalnym.
-Dalej się dziwię, że nam je pokazał zwłaszcza Avade przy Harrym.
-Nie można kogoś chronić na siłę. To smutne, ale Harry nie może całe życie unikać tematu śmierci swoich rodziców. Chyba lepiej, że zobaczył to na lekcji wśród przyjaciół niż nie daj Merlinie dostając nim w plecy. Poza tym, czy to nie najlepsza możliwa śmierć, sama widziałaś jedno zaklęcie i po bólu, nie to co Crucio.
-Taa są przypadki, gdzie ludzie są tak długo torturowani aż tracą rozum. To chyba możliwe najgorszy los.
-Śmierć to tylko przystanek w drodze naszego życia. Prawdziwa podróż rozpocznie się po nim.
-Mugolscy Chrześcijanie wierzą w niebo i piekło, a ty co byś chciałaby było potem.
-Hmm by nie było potem kolejnego etapu bólu, spotykasz swoich bliskich i już nie musicie się spieszyć, bo czasu braknie. Cała wieczność by się sobą nacieszyć. Z jakąś sprawiedliwością by ci źli poszli na swoją drogę do odkupienia.
-Myślisz, że mugole i czarodzieje idą w to samo miejsce?
-Myślę, że kogo będziesz chciała spotkać to spotkasz nieważne kij ma ona być.
-Co nas czeka w przyszłości?
-Nie wierzysz we wróżbiarstwo, a ja nie mam takich umiejętności więc jesteśmy skazane na życie bez odpowiedzi.
A tymczasem jedyna osoba w zamku, mająca jakiekolwiek zdolności do widzenia w przyszłość siedziała w bibliotece i pisała wypracowanie na zielarstwo. Słowo za słowem litera za literą, a jej ręką drżała coraz mocniej. Wypuściła pióro ze swojej ręki, a ono potoczyło się po stole brudząc je przy okazji.
-Co to ma być, zero poszanowania dla książek. -Pani Pince podeszła do niej gotowa wygłosić tyradę, ale zauważyła słaby stan dziewczyny. -Co się dzieje?- Położyła swoją dłoń na jej czole. -Jesteś rozpalona ah nigdy nie ubieracie się odpowiednio do pogody. Poczekaj zawołam skrzata przyniesie ci eliksir pieprzowy. Potem udaj się do pielęgniarki w razie, gdybyś jednak słabo się poczuła.
Vivienne nie do końca rozumiała co się działo, w jej umyśle stała na jakimś cmentarzu widziała tabliczkę z nazwą Little Hangleton. Gdzieś w tle było widać stary zapuszczony kościół. Na lewo wyrastało wzgórze, na którego zboczu majaczył jakiś piękny stary dom.
-Halo wypij to halo słyszysz mnie. -To były ostatnie słowa jakie usłyszała, zanim odcięło jej świadomość i poleciała na podłogę.
Skrzydło szpitalne pół godziny później
-Budzi się w końcu -Słyszała głos Draco, jakby była pod wodą docierało to do niej z opóźnieniem.
-Przecież cały dzień wyglądała dobrze i nagle zemdlała jest to niepokojące. -Zmartwiony głos Elizy dotarł do niej i zagrzał serce.
-Draco nie możesz się od niej oderwać i nagle jak słabnie to cię nie ma zajebisty chłopak.
-Dafne przymknij się nie widziałem się z nią godzinę jak niby miałem działać przeciw temu.
-Możecie się zamknąć próbuje tu spać. -Postanowiła przerwać ich zabawę w obwinianie się.
-Jak zawsze urocza nie ma co. -Zabini nigdy nie tracił swojego wybitnego poczucia humoru. -Dobrze, że żyjesz Draco nam się prawie popłakał. Bez ciebie nie daje sobie rady.
-A ty chcesz sprawdzić, czy dasz rade oddychać z krzywym nosem. -Złapał ją mocniej za rękę, a ona czuła chłód bijący z jego ciała, który mimo wszystko ją ogrzewał.
-Co się działo myśleliśmy, że już jesteś zdrowa. -Eliza usiadła na jej łóżku i wlepiła swoje czarne oczy w nią.
-Robiłam pracę na zielarstwo i słabo się poczułam. -Tak przemilczmy o twoim jasnowidzeniu w towarzystwie.
-Dobrze, że Pani Pince cię od razu zobaczyła i udzieliła pomocy. -Jej ukochany objął ją i schował twarz w jej bujnych włosach.
-To ja już wracam do siebie. -Próbowała wstać, ale dotarł do nich głos głównej dowodzącej.
-Ani mi się waż wstawać dziewczyno zaraz podam ci kolejne eliksiry, a wy mi wyjdźcie stąd. Przyjdźcie po nią za parę godzin no już wynocha. -Wyrzuciła ich by następnie poddać swojej pacjentce odpowiednie leki.
-Dziękuje. -Powiedziała po tym jak już łyknęła każde ohydztwo i zdążyła powybrzydzać.
-Leż dziecko teraz z godzinę jak będziesz czuć wymioty to nie powstrzymuj się. -I odeszła od niej do swojego gabinetu.
Vivienne wiedziała jedno kolejny raz widziała coś, co musiało coś oznaczać. Pozostało jej tylko znaleźć jakąkolwiek wzmiankę o tym cmentarzysku.
Gdy parę godzin wróciła do PW wraz z przyjaciółmi i chłopem jej myśli krążyły wokół niedawno odbytej podróży. Tej nocy spokojnie nie zasnęła.
2 ZADANIEEEE
Stali i gapili się w jezioro, stali tam i czekali aż łaskawie któryś zawodnik wypłynie i powie, że nikt na dole nie pomarł.
-Eli spokojnie Potter na pewno robi sobie jakiś podwodny jogging. Jego zabić się nie da. -Vin głaskała swoją przyjaciółkę po plecach dodając wsparcia.
-Niech wypłynie zostało mu niewiele czasu. -Bardzo niewiele dodała już w myślach.
Panikowała coraz bardziej, zwłaszcza gdy Cedric i Krum wrócili na powietrze. Co ją nieco przeraziło nagrodą Kruma była Hermiona. Wrzucili jej koleżankę do jeziora, Dumbi co ty odwalasz.
Minął czas poświęcony na działanie skrzeloziela, a ona już wariowała, na chwilę zapomniała o swoim lęku i marzyła skoczyć do tego jeziora by go znaleźć i wyłowić trzymając te czarną czuprynę.
Aż nagle zobaczyła go wypłynął nie umarł i co więcej miał ze sobą dwie osoby Rona i małą dziewczynkę pewnie ważną dla Fleur.
-Zatłukę go naprawdę syndrom Bohatera się udzielił. -Przyłożyła głowę do barierki, która uniemożliwiła jej przeskoczenie do chłopaka.
-O zrób to chętnie to ujrzę.
-Draco milcz. -To zdanie powiedziały jednocześnie Eliza i Vivienne.
-No już się zamykam spokojnie. O starszy Weasley zaraz udusi w ucisku łasicę.
Fakt Percy okazywał swojemu bratu wyjątkowo dużo miłości.
-O dają wyniki. -Zabini postanowił się wtrącić by zaraz nie doszło do mordobicia.
-JAK TO POTTER DOSTAJE NAJWIĘCEJ DOTARŁ OSTATNI. -Krzyki Dracona odbiły się po całej loży Ślizgonów.
-Instynkt moralny nie słyszałeś smoczku czasami się opłaca. -Dafne spojrzała na blondyna lekko zniesmaczona na jego wybuch emocji.
Eliza patrzyła na to spod przymkniętych powiek, mogli się kłócić teraz ją to nie obchodziło najważniejsze, że Potter przeżyl jeszcze jeden dzień.
A teraz wybraniec z blizną rozgrzewał się po ciężkiej batalii, lecz mimo wszystko to było teraz nieważne w jego głowie było miejsce tylko na rozpamiętanie o pewnej czarnookiej dziewczynie. Cóż gdyby to ona znalazła się pod wodą to na pewno nie czekałby na resztę. Zwłaszcza pamiętając o jej lęku związanym z wodą. Nie dałaby się uśpić i położyć na dnie za żadne skarby. Minęło wiele godzin zdążyło się ściemnić, a większość uczniów dawno schowała się do zamku. Nie inaczej było z Profesorami, większość siedziała w pokoju nauczycielskim i omawiała dotychczasowe wyniki turnieju.
Pokój nauczycielski
-Jak na to, że Potter został wrzucony do gry na siłę to radzi sobie wybitnie. -Skomentowała Pomona jednocześnie chwilę potem klnąc, gdyż przegrała w magicznego pokera, ah Minerwa zawsze ją pokonywała.
-Ma dobrych ludzi wokół siebie jak w drużynie sam meczu nie wygra. -Rolanda dodała jednocześnie przeglądając swój magazyn o nowościach w świeżo wydanych miotłach.
-Ja to się dziwie, że Albus nie wpadł na pomysł by do jeziora wrzucić Elizę wtedy to Potter by miał ogromną motywację. -Septima musiała żartować w swój konkretny sposób.
-Severus by chyba najpierw go zabił gołymi rękami, potem by sam wskoczył do jeziora wyłowił ją, a potem znowu zabił Albusa. -Minerwa odłożyła swoje karty i spojrzała swoim surowym wzrokiem na koleżankę po fachu.
-Oj wiesz przecież, że żartuje znam Elizabeth tyle samo lat co wy ostatnie czego bym chciała to by coś się jej stało.
-Ona to prędzej sama by wykończyła przeciwnika niż dała się zaatakować. Idealna kopia swojego ojca. -Flitwick dodał jednocześnie podjadając ciasteczka.- Zaczynam się obawiać, iż Harry'ego największe zagrożenie czeka po turnieju Severus Snape jako teść to będzie piękne.
Prawie wszyscy się zaśmiali, oprócz jednej wyjątkowo cichej postaci.
-Alastorze wszystko w porządku? -Zainteresowała się nauczycielka Run.
-Tak mam tylko do skończenia plan zajęć na ostatnie miesiące będą bardzo pracowite.
Ah gdyby tylko oni wiedzieli, że nie siedzą przy stole z byłym aurorem, a skazanym śmierciożercą uznanym za zmarłego.
-Oby tylko ten rok już był spokojny mam dość okropnych niespodzianek. -Profesorka Mugoloznastwa popijała swoją herbatę z lekkim uśmiechem i słyszalnym pragnieniem spokoju w głosie.
-Spokój odkąd Harry Potter się tu uczy to słowo nie istnieje chyba pora się do tego przyzwyczaić. -Pomona rozbawiła towarzystwo, nawet Fałszywy Alastor się uśmiechnął.
Jeden z mniej uczęszczanych korytarzu Hogwartu.
-Vin proszę powiedz mi co się dzieje. Widzę po twoich oczach, że coś się stało. Możesz mi zaufać. -Dziedzic rodu Malfoy złapał swoją dziewczynę oboma rękami za twarz i zmusił do patrzenia w jego oczy.
-Ja widziałam coś, ale nie jestem w stanie nic o tym powiedzieć. -Drżała ze strachu, ale uznajmy dla jej spokoju, że to przez chłód.
-Widziałaś kogoś albo coś? -Wlepił w nią swoje zmartwione szare oczy.
-To był cmentarz było tam dziwnie, obok był opuszczony kościół i wyraźnie zaniedbany dom. -Pragnęła przez chwilę o tym nie myśleć, ale przy nim nie umiała założyć maski.
-Widziałaś jakąś wskazówkę gdzie to może być. -Może powinien jej kazać zapomnieć, ale on chciałby wiedziała, że może się mu zwierzyć.
-Tak to było Little Hangleton czuję jakbym gdzieś już kiedyś słyszała o tym miejscu. Ale nie kojarzę go z żadną magiczną lokalizacją. -Z jej zmęczonych oczu pociekły pojedyncze łzy, które szybko zostały starte.
-Spytam matkę o księgę z jakimiś magicznymi cmentarzami. Może to okropny zwiastun, ale zwykłej śmierci. Może to ten lęk związany turniejem ci się udziela. -Głaskał ją po policzku próbując nie okazać negatywnych emocji, które poczuł w związku z tym, że ona mogła w jakiś sposób martwić się o Pottera.
-Jedynym moim zmartwieniem jest to, że gdyby Potter skręcił kark to Eliza by cierpiała. Reszta jest mi obojętna. -Przyznała zgodnie z prawdą.
A dracze lekko odetchnął z ulgą.
-Nie zginie ma za dużo szczęścia, i to nawet bez płynnego szczęścia.
-Co byś zrobił, gdybyś je miał cała godzina tego, że co postanowisz zrobić to się uda.
-Hmm powiedział ojcu o tym, że nie nazwę dziecka po konstelacji szanujmy się. -Postanowił ją rozśmieszyć i się udało.
-Hmm odważne myślałam, że powiesz coś o pokonaniu trolla na pięści. -Posłała mu rozbawione spojrzenie i nie przestawała chichotać.
-To w porównaniu ze zmianą zdania mojego ojca jest akurat możliwe do wykonania. I najgorsze, że będę taki sam.
-Wiesz wasz ród słynie przynajmniej z tego, że żona Malfoya jest najważniejsza i otaczana niemalże boskim traktowaniem.
-Daje ci gwarancję, że jeśli tylko zostaniesz moją zoną będę nosił cię na rękach. Do pierwszej kłótni.
-Czyli całe 10min ok pasuje, i ja bym wybrała imię dziecka w razie co.
-Dla córeczki ty, ja dla syna. Idźmy na taki układ.
-Zgoda. -Połączyła ich usta w pocałunku, a jej rękę odnalazły drogę do zniszczenia jego misternie ułożonych włosów.
A co do naszej głównej bohaterki cóż spędzała miłe chwilę w ramionach Pottera pod peleryną niewidką.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top