Ten w którym Draco oberwał od Hermionki


Zabezpieczenia w zamku spowodowały, że nie mieliśmy jak udać się do Hagrida by go wesprzeć. Udało się nam go złapać dopiero po lekcji ONMS. Widać było ze Hagrid dalej jest załamany decyzją, ale co się dziwić.

-To moja wina. Język mi skołowaciał. Siedzieli tam rzędem w tych czarnuch szatach, a mnie wciąż notatki wylatywały z rąk i wciąż zapominałem tych dat, które mi wyszukiwałaś, Hermiono. A potem wstał Lucjusz Malfoy i palnął parę słów, a komisja zrobiła to, co im powiedział...

Oczywiście zawsze wuj musi wygrać w końcu inaczej jego dobre imię byłoby poniżone. Pogłaskałam Hagrida po ramieniu i podałam mu chustę do otarcia łez.

-Nie poddawaj się, pracujemy nad tym!

Wracaliśmy po lekcji do zamku, a przed nami szli Draco z Crabbe'em i Goyle'em. Oczywiście Draco spoglądał na trio przez ramię i śmiał się ironicznie.

-To nic nie da, Ron-Stwierdził ponuro Hagrid, kiedy doszliśmy do schodów prowadzących do zamku. -Ta komisja siedzi w kieszeni Malfoya. Teraz to ja tylko chcę zapewnić Dziobkowi takie szczęście, jakiego jeszcze nie zaznał ... do końca jego dni. Jestem mu to winien...

Odwrócił się na pięcie, ukrył twarz w wielkiej chustce i oddalił się szybkim krokiem, zmierzając do swojej chaty.

-Patrzcie na tego mazgaja!-No błagam cię Draco zamknij się.

-Widzieliście kiedyś coś tak żałosnego? I on ma być naszym nauczycielem!

Chłopaki podbiegły do niego rozwścieczeni, ale ku mojemu zaskoczeniu to Hermiona była szybsza.

I potem był tylko Chlast. Hermiona Granger uderzyła Dracona Malfoya z całej siły w twarz.

Ron próbował ją chwycić za rękę, kiedy ponownie się zamachnęła.

-Zjeżdżaj, Ron!

Stałam sparaliżowana, a Hermiona wyciągnęła różdżkę.

-Idziemy-Wybełkotał Draco i po chwili razem ze swoimi ochroniarzami uciekli w stronę wejścia do lochów.

-Oj Hermiona teraz są dwa wyjścia albo masz przewalone i mój wuj cię będzie chciał powiesić. Albo Draco się nie przyzna, że pokonała go dziewczyna i uda, że to się nie stało.-Przytuliłam ją i zaśmiałam się dalej wspominając wyraz twarzy blondyna.

-Harry musisz go pokonać, bo nie zniosę, jeśli Slytherin wygra, A Malfoy będzie się przechwalał do końca szkoły.

-Spokojnie przecież macie wielkiego Harrego Pottera on jest nie do pokonania.-Zaśmiałam się na co czarnowłosy się zarumienił widocznie się zawstydził.

-Nie sądziłem nigdy, że kiedyś polubię slizgonkę.-Mhm to chyba miał być komplement ze strony Rona.

-E dziękuję też cię zaakceptowałam.

-Chyba już się zaczęły zaklęcia.-Powiedział Ron wciąż gapiąc się na Hermionę.-Lepiej się pośpieszmy.

Popędziliśmy po marmurowych schodach do klasy profesora Flitwicka.

-Spóźniliście się, proszę by wasza trójka zajęła miejsca.-Przywitał nas profesor, gdy tylko otworzyliśmy drzwi.-Chodźcie szybko, wyciągnijcie różdżki, ćwiczymy dzisiaj zaklęcia rozweselające. Już podzieliliśmy się na pary.

Udaliśmy się do swoich ławek na szczęście Vin siedziała sama więc od razu się przysiadłam.

Dziwiło mnie tylko jedno gdzie zniknęła Hermiona przecież stała za nami, kiedy otwieraliśmy drzwi.

-Coś się stało? -Spytała Vivienne ćwicząc ruch różdżki.

-Nie nic bierzemy się za zaklęcia.

Dobre humory trzymały nas do obiadu musiał to być ciekawy widok, gdy grupa 3klasistów śmiała się podczas jedzenia.

-Mam taki dobry humor, że aż lekcje z tą wariatką będą przyjemnością powodzenia na numerologii.

-Ja przynajmniej coś wyniosę z tego, a ona dalej będzie mówić, że czeka was śmierć.-Pokazałam Vivienne język przez co dziewczyna się zakrztusiła sokiem.

W pewnym momencie obok mnie usiadł Draco z nosa ciekła mu krew a nos był lekko przekrzywiony.

-I jak się czujesz skarga do taty złożona?

-Milcz Elizabeth, bo nie ręczę za siebie i nikomu o tym ani słowa.

-Uuu zabolała duma to wina tego że to dziewczyna czy za status krwi-Vin spojrzała na Dracona zaciekawiona jego odpowiedzi.

-Po prostu zapomnijmy, że to się stało szczególnie mój ojciec ma o tym nie usłyszeć.

Zabolała duma i ego wielkiego Malfoya.

Kolejne dni mijały normalnie oprócz tego ze Hermiona rzuciła wróżbiarstwo, ale się nie dziwiłam. Kto by wytrzymał tyle z kimś, kto gada od rzeczy.

Ale w końcu nastała przerwa wielkanocna znaczy było tyle nauki że ciężko mówić o odpoczynku, ale zawsze coś.

Korzystając z wolnego namówiłam tatę na wspólny podwieczorek.

-Jestem pewien, że zaliczysz wszystko jesteś inteligentna po mnie oczywiście.

-Boję się wiesz nie chce was zawieźć plus muszę cię dobrze reprezentować.-Tata przytulił mnie mocno i otulił peleryną.

-Nie nakładaj na siebie za dużej presji nic nie zmieni tego jak cię kochamy.-Pogłaskał mnie po włosach, w czasie gdy ja słuchałam bicia jego serca.

-Mam nadzieje, że strzeżesz prezentu ode mnie i matki?

Kiwnęłam głowa i wskazałam na wisiorek gdzie zawsze był obecny mój skarb.

-Obyś nigdy nie musiała go użyć w przypadku zagrożenia.

-Tatuś zawsze przed zagrożeniem mnie obroni prawda?

-Oczywiście zwłaszcza przed złymi chłopcami.-Pocałował mnie w czoło i jeszcze bardziej wzmocnił uścisk.

-To kiedy będę mogła się umawiać z chłopakami?

-Jak umrę plus 3 dni dla pewności.

-Z twoją aparycją każdy najpierw ucieknie nim się do mnie zbliży.

-Nott się nie bał, ale jak zauważyłem szybko zrozumiał, że zasługujesz na kogoś więcej.

-Jak to jest kochać tak bezgranicznie doświadczyłeś kiedyś tego?

-Oczywiście, że tak codziennie czuję, gdy patrzę na ciebie.

-Tato mnie kochasz jak dziecko, a czy kochałeś jakąś kobietę?

-Tak poczułem to wyjątkowe uczucie i jest wspaniałe, chociaż potrafi sprawić, że człowiek chce umrzeć przez ból psychiczny.

-Mama się z kimś umawia pisała mi ostatnio w liście.-Powiedziałam będąc ciekawą reakcji taty.

-Współczuję wybrankowi z taką jedzą i jeszcze dostanie ciebie w pakiecie.-Posłał mi wredny uśmiech który odziedziczyłam.

-Muszę cię z kimś wyswatać naprawdę.

-Nie potrzebuje zamętu w moim wspaniale poukładanej rutynie.

Wzięłam łyk soku i poprawiłam włosy które z miesiąca na miesiąc rosły coraz bardziej. I typowe babskie rozważanie ściąć, czy nie ściąć oto jest pytanie.

-Rozmawialiśmy z mamą na temat wakacji i pierwszy miesiąc jak wiesz spędzasz u mnie. Pewnie jak zawsze odwiedzisz Malfoyów, a poza tym, co jeszcze chciałabyś robić?

-Marzy mi się odwiedzić salem może i to chore, ale chce zobaczyć gdzie był proces czarownic.

-Dobrze zwiedzimy Salem słonko tylko pamiętaj uważaj może i stosów już nie palą, ale nie jeden mugol boi się tego, co nieznane.

-Myślisz ze, gdybyśmy się ujawnili to znowu by zrobili na nas polowanie?

-Ludzie z głupszych powodów toczą wojny. Nie rozumieją, że nie wszystko można wytłumaczyć ich nauką. Wielu pewnie od razu by nas oskarżyło o wszystkie nieszczęścia. Dlatego gdy poznasz jakiś mugoli uważaj na nich nie każdy człowiek jest godzien zaufania.

Mój ojciec był dla mnie wzorem jest intelekt to coś w czym nigdy mu nie dorównam.

-Niedługo pełnia gotowy, by być następcą dla Profesora Lupina?

-Oczywiście, że tak może tym razem będę miał szczęście i cos go zje w zakazanym lesie.

-Jesteś okrutny.

-Wiem.

Co za wspaniała rozmowa z tatą jest idealnym odzwierciedleniem naszej relacji. Wzięłam sobie jeszcze jedno ciasteczko musiałam wrócić do gniazda węża, a wcześniej udać się do biblioteki.

Przemierzając korytarze Hogwartu dostrzegłam samotnie stojącego Harrego w jednym z korytarzy i musiałam wykorzystać okazję.

Podbiegłam do niego i z zaskoczenia klepnęłam w plecy.

-Buuuu-Wykrzyknęłam, a Hary odwrócił się z małym wrzaskiem i mnie powalił na ziemie.

Ała mój kręgosłup no i dostałam za swoje.

-Eliza przepraszam matko nic ci nie jest?-Harry był przerażony próbował pomoc mi wstać, ale nie dałam rady. Za bardzo bolał mnie tyłek.

-Wiesz ja tu chwilę polezę zasłużyłam ała.

-Przepraszam naprawdę nie chciałem ci nic zrobić. Po prostu Ślizgoni ciągle próbują mnie wyeliminować i instynkt zadziałał. -Ponowił próbę w pomocy mi przy wstaniu. I tym razem się udało, ale plecy w dolnym odcinku bolały mnie dalej.

Już czuję, że dzisiaj będę się krzywić.

-A tam dostałam słusznie potem sobie to czymś posmaruje. A co do meczu życzę powodzenia, chociaż obawiam się, że jest szansa, że nie dożyjesz do końca meczu.

-Dobrą opinie masz o własnym domu.

-Cały Hogwart ma nas za tych złych więc dostosowałam się.

Nasza rozmowa trwała aż zakłócił ją nam niespodziewany gość, a raczej gościna.

-Panie Potter Panno Snape co tu robicie?-Profesor Mcgonagall wyszła znikąd i spoglądała na nas podejrzliwie. 

-Pani Profesor spokojnie dyskutujemy i staramy się zażegnać konflikt naszych domów. Mam nadzieję, że jest Pani z nas dumna i reszta uczniów weźmie z nas przykład.-Uśmiechnęłam się słodko jak aniołek.

-Dobrze, ale uważam, że jest to niebezpieczne rozmowy można przeprowadzić w miejscach publicznych gdzie nikt Państwa nie zaatakuje. Proszę by się tam udać, a ty Elizabeth mam nadzieje, że przygotowałaś się wystarczająco na egzamin z Transmutacji z twoimi planami trzeba się przygotować odpowiednio wcześnie na Sumy.-Jej ostry wzrok przeszywał mnie na wylot, a ja dalej byłam uśmiechnięta.

Wiem jaką miała nadzieje, że przy wyborze eliksiry albo Transmutacja wybiorę jej przedmiot. Ale już od bycia małym brzdącem wiedziałam z czym zwiąże przyszłość.

-Może być Profesor spokojna jestem siebie pewna.-Może i nie do końca byłam, ale nikt nie musi o tym wiedzieć należy grać rolę do końca.

-Pan również Panie Potter musi się odpowiednio przygotować finał nie usprawiedliwia wszystkiego.

Harry nie odpowiedział, a jedynie pokiwał głową i udaliśmy się w bardziej publiczne miejsce i tak wylądowaliśmy w bibliotece.

Gdy tylko weszliśmy przy jednym ze stoików ujrzałam śpiącą Vivienne więc przeprosiłam Harrego i udałam się do przyjaciółki.

-Ej Vin wstawaj obudź się. -Szarpnęłam dziewczyną a ona podniosła głowę odsłaniając rysunek na którym leżała.

Wzięłam go do ręki i ujrzałam wyjącego wilka do księżyca w czasie pełni. W tle było widać kilka ludzkich postaci, ale brak szczegółów by można było rozpoznać kim oni są.

-Musiałam zasnąć nad książkami która godzina?-Dziewczyna rozglądała się po bibliotece i próbowała się rozbudzić.

-Jeszcze wcześnie dopiero 15.-Odpowiedziałam szeptem dalej wpatrując się w rysunek.

-Muszę w końcu zacząć się wysypiać bardzo dziwne rzeczy mi się śnią.-Dziewczyna ziewała i zaczęła zbierać swoje rzeczy.

-Idź lepiej się położyć do naszego pokoju, bo znowu zaśniesz chcesz bym poszła z tobą?

-Nie chcę poucz się, chyba że po coś innego tutaj przyszłaś?-Zasugerowała widząc jak Harry się w nas wpatruje.

-Bardzo śmieszne no to idź, a potem porozmawiamy o tym.-Pokazałam jej rysunek, ale obydwie wiedziałyśmy, że nie powinniśmy o tym rozmawiać wśród ludzi.

-Widzimy się potem.-Pożegnała się ze mną i wyszła z biblioteki.

-Wszystko z nią w porządku?

-Tak tylko się martwi równie mocno co Hermiona, czyli bardzo.

-Niech już będzie po tym wszystkim.-Chłopak potarł swoje włosy wprowadzając w nie jeszcze większy nie ład.

-Tak po wszystkim i w końcu skończy się konflikt przynajmniej tak otwarty.

-Nasze domy nigdy się nie polubią nie zmienisz tego.

-Jestem optymistką uwierz mi Harry skoro my się mogliśmy dogadać to inni też by potrafili.

W bibliotece pogrążyliśmy się w nauce, czasami schodząc na poboczne tematy wtedy też dowiedziałam się, że mój kolega jest wężoustny.

-Ciekawy dar, ale nie spodziewałam się tego że lew umiałby język wroga.

-Nie wiem, czy to dar bardziej przekleństwo przez to w zeszłym roku wzięli mnie za winnego ataków na mugolaki. Mogłem kiedyś uratować świat czarodziejski, ale lepiej pod narrację zwalić na mnie wszystko, co złe.

-Ludzie są fałszywi i łatwo zapominają o tym, co dobre, by wspominać co złe. Złe emocje łatwiej się rozumie i okazuje. Zaufaj mi przyjdzie moment że jedni cię będą wielbić drudzy nienawidzić, a kogo posłuchasz to będzie twoja decyzja.

-To ja wole mieć szlaban u twojego ojca.

-Nie kracz, bo wykraczesz, a mój tatuś ma ciebie dość już na co dzień.

Rysunek schowałam w podręczniku od OPCM przypadek nie sądzę.

-Muszę już iść za chwilę mam trening i jeśli się spóźnię ogłoszą moje zaginiecie.

-No to leć, bo będą płakać za tobą.-Zaśmiałam się i prawie dostałam lecąca książką.

-By polecieć muszę iść po miotłę więc zegnam.

Harry wyszedł, a ja pod odczekaniu chwili ruszyłam do lochów i miałam zamiar wyjaśnić ten rysunek i jak podejrzewam sen który się za nim krył.

Wbiegłam do pokoju gdzie Vivienne nie spała tylko przeglądała swój zeszyt gdzie widziałam często jak szkicowała.

-Czy sen który cię męczył dotyczył wilkołaka?-Wyjęłam podręcznik i podałam jej, a ona go otworzyła i wyciągnęła swój rysunek.

-Tak widziałam wilkołaka który wyje do księżyca i biegnie za kimś. Nie umiem ci powiedzieć kto to słyszałam krzyki. Obudziłam się i musiałam to naszkicować inaczej bym znowu zapomniała. Często coś mi się śni potem jak nie zapisze albo nie narysuje to zapominam.

-Zdarzało ci się coś przewidzieć?-Zapytałam siadając na jej łóżku, a ona oglądała swoje dzieła dalej.

-Nie bierz mnie za jasnowidzkę, ale zdarzało mi się coś wyśnić albo byłam pewna że to już się zdarzyło.

-Co na przykład przewidziałaś?

-Śmierć pradziadka przyszedł do mnie we śnie i się pożegnał mimo że był w pełni sił. Powiedział że zawsze będzie przy nas i odszedł do białego tunelu. Wtedy uznałam to za przypadek, ale potem zdarzały się kolejne przypadki. Nawet ty mi się przyśniłaś przed poznaniem dlatego od razu ci bardziej zaufałam. -Oparła się o moje ramię, a z jej oczu pociekły łzy.

-Czyli uważasz że to się spełni?

-Chciałabym się mylić i mam nadzieję, że tak jest. Ale dalej mam nadzieję to był tylko nic nieznaczący koszmar.

Westchnęłam głośno i zaczęłam w myślach się modlić. Wiedząc że mamy w szkole wilkołaka i setki uczniów. To nie mogło dobrze się skończyć, ale profesor Lupin pije eliksir by nie stanowić zagrożenia. Co by się musiało stać, że nagle atakuje uczniów jak czemu i dlaczego.

Czyli czekamy na coś więcej niż tylko finał i egzaminy. 

Powodzenia dla nas uczniów.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top