1.8.Nawet nie wiesz jaką mam ochotę cię pocałować.

Kilka dni później wybrałam się nad mały wodospad w celu umycia się. Rozejrzałam się po otaczających mnie drzewach. Nie widziałam ani nie słyszałam nikogo. To dobrze, bo musiałam mieć pewność, że jestem sama. Znalazłam to miejsce niedawno, a że był tu mały wodospad i dość duże jeziorko to postanowiłam z tego skorzystać. Podeszłam bliżej brzegu i ściągnęłam swoje ubrania i broń. Ukryłam je w krzakach przy brzegu. Rozpuściłam włosy i weszłam do wody. Była chłodna i orzeźwiająca. Stanęłam pod wodospadem i relaksowałam się, gdy zimne strugi wody spadały na moje ciało. Obróciłam się bokiem i zobaczyłam, że ktoś zbliża się do wodospadu. Osoba zaczęła coś krzyczeć, ale nic nie zrozumiałam przez huczący wodospad. Zanurkowałam do wody i podpłynęłam bliżej brzegu. Na szczęście zostawiłam mój sztylet przy głębszej części jeziorka, więc swobodnie do niego podpłynęłam. Wciągnęłam sztylet do wody i zanurkowałam głębiej. Wyszłam z wody kawałek od rozglądającego się mężczyzny. Podeszłam do niego od tyłu. Rozpoznałam, że to Bellamy, ale cwaniak. Rozglądnął się, a gdy zobaczył, że mnie nie ma obrócił się, a ja już trzymałam sztylet przy jego gardle. Jego wzrok powędrował na dolne części mojego ciała. Typowe.

- Eee oczy mam tutaj, kolego. – powiedziałam i mocniej przystawiłam nóż, uśmiechnął się łobuzersko, ale widać było, że jest zmieszany, co nie powiem schlebiało mi. Bellamy podniósł wzrok i nonszalancko wpatrywał mi się w oczy – Co tutaj robisz?

- Jeżeli powiem, że cię szukałem, uwierzysz? – odparł pytaniem na pytanie.

Przewróciłam oczami.

- Nie będę pytała drugi raz. Czekam na odpowiedź – powiedziałam z nutą irytacji.

- Znacznie łatwiej byłoby mi rozmawiać gdybyś nie stała przede mną całkiem naga – odpowiedział.

Wzruszyłam ramionami.

- Przeszkadza ci to? – zapytałam niewinnym tonem.

- Nie. – zaśmiał się – Ale nawet nie wiesz jaką mam ochotę cię pocałować.

Stałam na tyle blisko niego, że mogłam policzyć wszystkie piegi na jego twarzy. Zobaczyłam wesołe ogniki w jego oczach. Co za sukinsyn, podpuszczał mnie, ale nich mu będzie raz dałam mu wygrać.

- Więc zrób to.

Nie zdążyłam nawet przemyśleć swoich słów. Bellamy rzucił się na mnie i zaczął całować. Bellamy mi się podobał i nie ukrywałam tego. Może byłam dla niego tylko kolejną panienką, ale nie byłam na tyle łatwa żeby mógł się ze mną przespać i to w lesie. Jego ręce jeździły po moim ciele i było mi bardzo przyjemnie. Wplotłam dłonie w jego włosy. Miał cudowne włosy. Mimo iż udawał twardziela jego dłonie były delikatne, ale też niezwykle pewne. Oparł mnie o najbliższe drzewo i zaczął zjeżdżać pocałunkami na moją szyję i obojczyk. Kiedy zaczął ściągać koszulkę, przerwałam tą zabawę i kopnęłam go tam gdzie boli najbardziej. Ups, jednak znowu ja wygrałam. Zwinął się z bólu i upadł na ziemię, trzymając się za krocze. Jęczał i rzucał jakieś obelgi.

- Nie dzisiaj, Bellamy. Nie dzisiaj – odpowiedziałam ubierając się.

Leżał w trawie z rękami na twarzy. Ubrałam się i byłam gotowa już iść, ale on wciąż leżał na trawie. Nie odzywał się ani nie ruszał.

- Bellamy? – zapytałam, ale nie był odzewu – No już przestań, musimy iść.

Zaczęłam do niego powoli podchodzić. Kiedy znalazłam się tuż przy nim on nagle wstał, złapał mnie w pasie, a potem trzymał na rękach i pobiegł w stronę jeziora. Krzyczałam żeby przestał, ale usłyszałam tylko 'mała zemsta' i już byliśmy w wodzie. Wynurzyliśmy się i oboje mieliśmy włosy poprzyklejane do twarzy. Bellamy obejmował mnie w pasie i bezczelnie się uśmiechał.

- Jesteś okropny, wiesz? – powiedziałam ze śmiechem.

- Tak samo jak ty – powiedział swoim głębokim głosem.

Nasze twarze znów dzieliły milimetry. Stykaliśmy się nosami, a ja znowu mogłam policzyć wszystkie piegi na jego twarzy. Głośno oddychaliśmy. Oplotłam go nogami pod wodą, a on trzymał mój tyłek. Trzymałam jego twarz w dłoniach i przetarłam policzki kciukami. Wtedy mnie pocałował. Inaczej niż wcześniej. Pocałunek był czuły i ciepły. Nie był zachłanny i dominujący jak dotychczas. Usłyszałam róg i odsunęłam się od Bellamy'ego jak oparzona. Wyszliśmy z wody, a ja wykręciłam swoje włosy i część ubrania. Bellamy stał i dziwnie się na mnie patrzył. Panowała między nami cisza, ale nie ta niezręczna. Myślę, że było to coś pomiędzy. Westchnęłam głęboko i zabrałam swoją broń. Wiedziałam, że tamtego dnia coś między mną a Bellamy'm się zmieniło. Nie był już dla mnie chłopcem, z którym mogłam się droczyć. Znałam jego prawdziwą twarz. Twarz, którą starał się ukryć pod maską dominacji, chaosu i władzy. Nie był taki i ja to wiedziałam. Bellamy wywoływał u mnie wtedy różne uczucia, których do tej pory nie znałam. Dostrzegłam w nim coś głębszego. Do tej pory nie umiem tego określić. Nie zamierzałam mu pozwolić na więcej. Nie byłam dziewczyną do zaliczenia i zostawienia. Jednak Blake miał w sobie coś co mnie do niego ciągnęło. Na początku myślałam, że to sposób bycia i pewność siebie, ale z biegiem czasu przekonałam się, że to nie to. On skrzętnie ukrywał prawdziwego siebie próbując coś osiągnąć, ale ja wiedziałam. Wiedziałam, że prawdziwy Bellamy Blake już niedługo dojdzie do głosu.

- Czemu po mnie przyszedłeś? – odezwałam się w końcu – Coś z Finnem?

- Nie, wszystko z nim dobrze. Jest jeszcze słaby. Chciał się nawet wybrać na spacer, ale Raven go zatrzymała – odpowiedział Blake.

- Więc o co chodziło? I jak mnie znalazłeś? – zapytałam z ciekawością.

- Ja... Raven i Clarke chciały o coś zapytać. Nic ważnego – powiedział i wbił wzrok w ziemię.

- W porządku – odpowiedziałam i pokiwałam głową – przyjdę do was za jakiś czas. Muszę iść.

- Do zobaczenia – powiedział.

- Do zobaczenia – pomachałam mu i poszłam w drugą stronę.

To była niezręczna rozmowa. Było dziwnie. Nie wiem jak to opisać. Wiedziałam, że Bellamy kłamał i to on czegoś ode mnie chciał. Pewnie mnie śledził albo był to czysty przypadek. Pocałował mnie, a miałam się nie zbliżać do Skaikru. Nadal mnie irytował, ale najgorsze było, to że mi się podobało.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top