1.10.Nie opuszczę cię.
Złapałam Blake'a za przedramię.
- Będzie wojna – mruknęłam i w tym momencie jęknęłam z bólu i zachwiałam się na nogach, bo dostałam strzałą w ramię. Wyciągnęłam ją z ręki i razem z Bellamym rzuciliśmy się do ucieczki. Rana była na całe szczęście powierzchowna. Finn był daleko przed nami. Wbiegliśmy na drewniany most, ale równie szybko się zatrzymaliśmy.
Anya stała na drugim końcu mostu, ja byłam na nim, a Bellamy tuż za mną. Pod nami roztaczała się wielka przepaść, a na samym dole płynęła dość głęboka rzeka. Nikt z nas się nie poruszał. Wymieniałam wściekłe spojrzenia z Anyą. Wiem do czego była zdolna. Zabije mnie bez względu na to czy jestem siostrą Lexy czy nie. Nikt jej tego nie udowodni. Zrzuci całą winę na Skaikru i jej uwierzą, bo ma pozycję.
- Bellamy, wycofuj się. TERAZ – warknęłam.
- Nie zostawię cię ani teraz, ani nigdy – powiedział do mnie.
W tym samym momencie Anya przecięła liny, a ja byłam za daleko by uciec. Gdy mentalnie przygotowałam się do upadku on nie nastąpił. Nie czułam, że spadam. Bellamy trzymał mnie za nadgarstek, a ja trzymałam za jego. Spojrzałam mu w oczy i od razu wiedziałam, że mnie nie puści.
- Trzymam cię – powiedział z wysiłkiem.
- Bellamy, nie utrzymasz nas obojga. Spadniesz – powiedziałam, a w moich oczach zaczęły się zbierać łzy.
- Nie puszczę cię Diana – mruknął i nieprzerwanie patrzył mi w oczy, a ja odwróciłam wzrok i spojrzałam w roztaczającą się pode mną przepaść i rzekę, która spokojnie płynęła w dole.
Podniosłam głowę, moje ciało zaczynało się kiwać, ale nie miałam czego się złapać. Jeśli Blake mnie teraz nie puści to rozleci się cały most i spadniemy oboje.
- Bellamy, musisz mnie puścić – powiedziałam, ale zdawałam sobie sprawę, że Bellamy tego nie zrobi.
- Nie opuszczę cię.
Zauważyłam, że liny zaczynają już pękać, a Bellamy traci siły. Ostatni raz spojrzałam mu głęboko w oczy.
- Może spotkamy się ponownie, Bellamy Blake – i wtedy wyrwałam swoją dłoń z jego uścisku.
Widziałam w jego oczach głęboki szok, jego usta rozchylone były w krzyku, ale z każdą sekundą jego postać stawała się coraz mniejsza i mniejsza. Zamknęłam oczy i szykowałam się na twarde uderzenie. Byłam spokojna i gotowa na to co miało nadejść. Uderzyłam w taflę wody i wpadłam w lodowate objęcia rzeki. Nurt miotał mną jak szmacianą laleczką. Czułam ogromny ból, ale nie straciłam ani na moment świadomości. Żyłam. Nie walczyłam z prądem rzeki. Woda mnie niosła, życiodajny żywioł, ale równie niebezpieczny. Po jakimś czasie rzeka wyrzuciła mnie na brzeg. Zaczęłam kaszleć wypluwając z siebie całą połkniętą wodę. Wyczołgałam się resztką sił. Oddychałam głęboko, a potem opadłam na kamienie. Leżałam tak kilka minut nabierając sił. Odgarnęłam włosy, które przykleiły mi się do czoła. Próbowałam wstać, ale zdałam sobie sprawę, że mam skręconą kostkę. Przeklęłam głośno i kulejąc doskoczyłam do najbliższego drzewa. Oparłam się o nie i dyszałam. Było mi potwornie zimno, a noga oprócz tego, że była skręcona to obficie krwawiła. Zjechałam plecami po pniu drzewa i syknęłam głośno, kiedy próbowałam ją zgiąć. Musiałam się na coś nabić, ale i tak cudem było to, że przeżyłam. Musiałam się jakoś dostać na górę, ale ze zranioną nogą nie byłam w stanie nic zrobić. Leżałam przy tym drzewie i zbierałam myśli. Bellamy pewnie sądzi, że umarłam. Spadłam do pieprzonego wąwozu z rzeką. Ja POWINNAM być martwa. Zdjęłam z siebie przemokniętą kurtkę i koszulę. Zostałam w samej wełnianej bluzce, która była mokra, ale w jakimś stopniu mnie ogrzewała. Oderwałam rękaw koszuli i obwiązałam go sobie nad raną, która nadal krwawiła. Z drugiego rękawa zrobiłam bandaż i zaczęłam przyciskać go do rany, by przestała z niej lecieć krew.
- Kurwa – mruknęłam pod nosem, gdy zobaczyłam, że zaczyna się ściemniać. Anya pewnie zwiała, a Bellamy wrócił do obozu. Oddychałam głęboko, choć wiedziałam, że z każdą sekundą tracę coraz więcej krwi.
Nie miałam czym usztywnić kostki, dlatego zabrałam rękaw koszuli, który przyciskałam do rany i choć był brudny i mokry od krwi musiałam sobie jakoś poradzić. Nic innego przy sobie nie miałam. Usztywniłam kostkę i spróbowałam wstać. Za drugim razem mi się udało. Musiałam mocno zagryzać zęby, bo ból z krwawiącego uda był ogromny.
- Czym sobie na to zasłużyłam? – zapytałam sama siebie i kulejąc szłam przed siebie – W porządku wiem czym, ale dlaczego w takim momencie? – bąknęłam pod nosem, starając się zapomnieć o przeszywającym bólu w moim udzie.
***
Najgorsze było wchodzenie na wzgórze, ale musiałam tamtędy iść, bo innej drogi nie było. Zrobiłam sobie krótką przerwę i wzięłam kilka głębokich wdechów. Usłyszałam kroki i szelest dobiegający z niedalekiej odległości. 'Świetnie, mam przesrane z tą nogą' – pomyślałam, ale przyjęłam pozycję i wyciągnęłam miecz. Nie ruszałam się, czekając aż osobnik do mnie dotrze lub pójdzie dalej. Kroki były coraz głośniejsze, a krzaki przede mną niebezpiecznie się poruszyły. Wtedy moim oczom ukazał się on.
- Myślałam, że nie żyjesz – powiedziałam opuszczając miecz.
- To samo mogę powiedzieć o tobie. Z jęków Bellamy'ego wynikało, że jesteś martwa – odburknął.
- Miło mi cię widzieć, John – odpowiedziałam sarkastycznie i oparłam się plecami o drzewo. Blake nie rozmawiał z Murphym. Gdyby tylko mógł to zabiłby go własnymi rękami, dlatego wnioskuję, że John go śledził lub podsłuchiwał.
- Jesteś ranna – stwierdził i gestem wskazał na moją nogę.
- Brawo, bystry jesteś – mruknęłam pod nosem.
Murphy przewrócił oczami i zrobił coś czego nie spodziewałam się nigdy w życiu. Wziął mnie na ręce i zaczął nieść do obozu. Oboje milczeliśmy, ale w duchu, byłam mu bardzo wdzięczna. Gdy zbliżaliśmy się do obozu, Bellamy był chyba w trakcie jakiejś przemowy lub kłótni, bo z dala słyszałam jego podniesiony głos. Dostrzegłam Millera, który obrócił się by zdać obozowiczom raport kto właśnie zmierza do obozu. John zatrzymał się i prawie w tym samym momencie przed bramą znalazł się Bellamy, a zaraz za nim Clarke i Finn.
- Puść ją! – usłyszałam donośny głos Blake'a.
Murphy posłusznie postawił mnie na ziemi i podniósł dłonie do góry w geście poddania się. Miller i jeszcze jakiś chłopak celowali do niego z karabinów. Pokuśtykałam kilka kroków do przodu.
- Bellamy, jest okej. On mnie uratował – powiedziałam spokojnym tonem i odwróciłam się w stronę John'a. Posłałam mu uśmiech pełen wdzięczności i powiedziałam nieme „dziękuję".
Bellamy podszedł do mnie i zamknął mnie w szczelnym uścisku. Ja również go objęłam.
- Bałem się, że cię straciłem – wyszeptał w moje włosy.
- Tego nikt się nie spodziewał – powiedziała Octavia ze śmiechem.
- Ja te-e-e – chciałam spojrzeć mu w oczy, ale zamiast tego poczułam, że odlatuję.
Ostatnie co pamiętałam to krzyk, ruch i silne ręce Blake'a, które mnie niosły, a potem nie było już nic.
NOMINACJA
Zostałam nominowana przez fanka13 do odpowiedzenia na pytania. Za nominacje bardzo dziękuję c:
1. Nie wiem, ciągle robię jakieś głupie rzeczy albo mówię 😂
2. Bardzo lubię prolog z Romea i Julii szczególnie w angielskiej wersji. Jest użyty też w 'piosence' Halsey "The Prologue", a dramat "Romeo i Julia" był inspiracją do powstania albumu "hopeless fountain kingdom". Swoją drogą bardzo go polecam.
3. Bardzo lubię "Coworker" z Lukem Hemmingsem i "Fixing People" z Bradley'em Simpsonem. Oba serdecznie polecam. "Connected" tez lubię. Jestem z niego dumna.
4. McDonald
5. Lubię uniwersum Harry'ego Pottera albo Opowieści z Narnii.
6. Zawsze będzie mnie wspierać, bez względu na wszystko.
Nominuję TheRunnersGirlfriend
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top