Rozdział 9

Nagle pogoda ze słonecznej zmieniła się w pochmurną i deszczową. Założyłam więc kaptur na głowę i biegłam dalej. Wbiegłam na ulicę. Zadzwoniłam do Jae ponownie. Nie odbierał... No, bo po co? Za mną biegła Minah z Hoseokiem. Gdy miałam odwrócić się usłyszałam pisk opon i poczułam mocne uderzenie w nogi. Poleciałam nad autem i z powrotem wylądowałam na jezdni.

Obudził mnie głos mojej mamy. Prawdopodobnie rozmawiała z lekarzem. Otworzyłam powieki, ale od razu je zamknęłam, ponieważ światło w pokoju było strasznie jasne. Po chwili jednak się przyzwyczaiłam.

- Mamo... - szepnęłam.

- Obudziła się! - krzyknął lekarz.

Nagle do pomieszczenia wbiegły pielęgniarki. Lekarz podał im zadania jakie mają wykonać, a sam wyszedł z sali.

- Co ja tu robię? - zapytałam.

- Jesteś w szpitalu. Miałaś wypadek samochodowy i byłaś w śpiączce.

- Ile?

- Co ile? - zapytała mama

- Ile byłam w śpiączce?

- Dwa tygodnie... - zauważyłam spływającą łzę na jej policzku.

- Nie płacz. Widzisz? Jestem silna, obudziłam się - uśmiechnęłam się w jej stronę. - Co z panią Kang? Wie o wypadku?

- Tak. Odwiedziła Cię cztery razy.

- Naprawdę? A co z Minah i z Hoseokiem?

- Z kim?

- No Minah i Hoseok... Dziewczyna Youngjae.

- Aa... Nie wiem. Wiem tylko tyle, że przyszła tu porozmawiać z Tobą.

- Aa, ok. A wiesz może kiedy mogę wyjść ze szpitala?

- Dopiero za dwa tygodnie... Jesteś cała pokaleczona i połamana, dziecko - odparła matka.

- Dopiero? No cóż... Ale nie mów nic o wypadku Youngjae, proszę...

- Jiyoung... On musi o tym wiedzieć, jest Twoim przyjacielem. - powiedziała.

- Mamo, proooszę - złożyłam ręce, jak do modlitwy.

- Aż tak bardzo Ci na tym zależy? - usiadła na krześle, które znajdowało się obok mojego łóżka.

- Tak. A poza tym i tak by nie przyszedł.

Po kilku minutach pielęgniarka podała mi leki, a następnie wyszła karząc mi odpoczywać. Z mamą rozmawiałam tylko dwie godziny, bo musiała iść do domu, by przygotować się do jutrzejszego dnia. Znudzona postanowiłam wyjąć telefon z szafki nocnej. Weszłam na spis połączeń. Osiem razy dzwoniła do mnie szefowa, dwa razy Soohyun i ani razu Youngjae...

*Youngjae pov*

Zadzwoniła do mnie mama Jiyoung. Powiedziała mi, że moja Jiyoung miała wypadek samochodowy i leży połamana. Szybko ubrałem bluzę z kapturem i buty. Biegłem ile sił w nogach, a łzy zamazywały mi drogę. Zdyszany wbiegłem do szpitala. W holu odnalazłem panią Jung siedzącą na krześle. Podbiegłem do niej.

- Co z nią? - zapytałem.

- Na całe szczęście już się obudziła - wstała z krzesła.

- Jak "już"? To ile ona tutaj leży?! - zapytałem zdziwiony.

- Dwa tygodnie... - spuściła głowę.

- Dlaczego ja się o tym nie dowiedziałem?

- Ostatnio pokłóciła się z Tobą i przed chwilą prosiła mnie, bym Ci nie mówiła, że tu leży... - z powrotem usiadła. Usiadłem obok niej.

- Ale dlaczego?

- Nie wiem... Może dlatego, że pokłóciliście się i nie jesteś już dla niej bliską osobą.

- Aż tak bardzo to przeżywa? To przecież była zwykła sprzeczka...

- Youngjae... To nie była zwykła sprzeczka. Ona bardzo ją przeżywała. Denerwowało ją to, że cały czas przy niej mówiłeś o Minah i, że nigdzie nie wyszliście sami, bez niej.

- Ale to przecież moja dziewczyna... Ma prawo z nami chodzić na miasto.

- Ale nie za każdym razem...

- Obiecuję poprawić swoje zachowanie. Mogłaby pani powiedzieć mi gdzie leży Jiyoung?

- Nie wiem czy to dobry pomysł, bo obiecałam jej, że nie zadzwonię po Ciebie.

- Proszę... Jest bardzo ważną osobą w moim życiu i nie chciałbym jej stracić.

- Drugie piętro, sala numer 17.

- Dziękuję bardzo! - ukłoniłem się i poszedłem zobaczyć się z moją Jiyoung.

Zapukałem do drzwi. Niestety odpowiedziała mi cisza. Po cichu wszedłem do sali. Wziąłem do ręki krzesło i postawiłem obok łóżka śpiącej dziewczyny. Chwyciłem jej dłoń i splotłem nasze palce ze sobą, po czym pocałowałem jej dłoń. Jiyoung zaczęła się budzić.

- Co Ty tu robisz?! - krzyknęła przestraszona. - Skąd wiesz, że jestem w szpitalu?

- Spokojnie, nie krzycz... Twoja mama mnie poinformowała.

- A prosiłam ją... No trudno. A po co tu przyszedłeś? - zapytała poprawiając włosy.

- Zobaczyć jak się czujesz, ale głównie po to, by Cię przeprosić. Wiem... Bardzo głupio zachowałem się krzycząc na Ciebie w tej kawiarni. Przepraszam za całą kłótnię... Jesteś dla mnie najważniejsza - łza spłynęła po moim policzku, ale wytarłem ją szybko. - Obiecuję, że będziemy częściej we dwójkę wychodzić...

- Sunshine... Potrzebuję czasu...

- Rozumiem. Dla Ciebie poczekam nawet całą wieczność! - uśmiechnąłem się do niej, a ona odwzajemniła ten gest. Ponownie chwyciłem ją za dłoń. Moje oczy przypominały pięciozłotówki, gdy zobaczyłem siniaki na jej nadgarstkach. - Jiyoung... Co to ma być?

- Nieważne...

- Ważne, ważne! Mów...

- Innym razem Ci powiem, a teraz mam coś dla Ciebie - wzięła do ręki telefon i zaczęła coś w nim szukać.

- Jiyoung... Powiedz mi.

- Gdzie one są... Wyparowały? Cholera, przecież miałam je... - dalej czegoś szukała.

- Jiyoung. - zero reakcji - Jiyoung. - również nic. - Jiyoung! - złapałem ją za policzki i przybliżyłem się do jej twarzy.
Dzieliło nas może 10 cm. Powoli ten dystans między nami zmniejszałem. Telefon jej wypadł z rąk i spadł na białą pościel. W końcu się opamiętałem i odsunąłem się. - Powiedz mi, co się stało przez ten czas, gdy nie było mnie obok Ciebie...

- ... - patrzyła się na mnie. - Mogę następnym razem? To nie jest łatwy temat... - podrapała się w tył głowy.

- Jasne. Kiedy wracasz do domu? - zapytałem.

- Za dwa tygodnie... Youngjae?

- Tak?

Przytuliła się do mnie. Odwzajemniłem uścisk. Od razu poczułem, że od naszego ostatniego spotkania dużo schudła. Poczułem coś mokrego na koszulce i ciche łkanie dziewczyny. Delikatnie odsunąłem od siebie przyjaciółkę.

- Co się stało? - zapytałem pocierając jej ramiona.

- Muszę Ci coś powiedzieć...

- Co takiego? - zdziwiłem się.

- Wiem, że ją kochasz i nie widzisz świata poza nią, ale...

- Ale..?

- Minah... Ona Ciebie zdradza.

- Z kim niby?

- Z Hoseokiem...

- Znowu sobie coś ubzdurałaś?

- Youngjae... Mówię prawdę. W telefonie miałam zdjęcia, jak się całują!

- Nie przeginaj... Co ona takiego Ci zrobiła, że jej tak bardzo nienawidzisz?

- ...

- No właśnie. Wychodzę, trzymaj się Jiyoung - wstałem i wyszedłem.

------------------------
Czeeeeść ♥
Jeżeli macie jakieś pomysły co do opowiadania, to śmiało piszcie ♥
Chciałabym Wam bardzo, ale to bardzo podziękować za 300 wyświetleń ♥♥

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top