Rozdział 19

- Jiyoung! Jiyoung, obudź się!

Usiadłam na łóżku z krzykiem. Całe moje ciało oblewał zimny pot. Ze strachem w oczach popatrzyłam się na chłopaka obok. Wtuliłam się w jego silne ramiona i rozpłakałam się.

- Już spokojnie, to tylko głupi sen... - kołysał nami na boki.

- Nigdy w życiu nie pozwól mi na to, bym kiedykolwiek Cię opuściła, obiecasz?

- Ale o co chodzi?

- Obiecaj - pociągnęłam nosem.

- Obiecuję, a teraz już spokojnie skarbie. Idź do łazienki ogarnąć się, a ja na ten czas pójdę do kuchni zrobić nam śniadanie, dobrze?

- Dobrze. A co będziesz robił? - wstałam z łóżka i zaczęłam się ubierać w wczorajsze ubrania.

- A co księżniczka sobie życzy? - również wstał i zaczął się ubierać.

- Mogą być naleśniki?

- Oczywiście - odparł składając pocałunek na czole.

Youngjae wyszedł do kuchni, a ja zajęłam się sypialnią. Zaścieliłam łóżko, otworzyłam okno, by wywietrzyć, poskładałam ubrania chłopaka i położyłam na biurko. Następnie poszłam do łazienki przemyć wodą twarz oraz rozczesać włosy. W miarę ogarnięta przeszłam do kuchni. Przy kuchence zastałam Youngjae robiącego nam jedzenie. Uśmiechnęłam się pod nosem i usiadłam przy stoliku.

- Myślałem, że przytulisz sie do moich pleców - powiedział.

- Youngjae, nie gramy w k-dramie - zaśmiałam się.

- Co nie zmienia faktu, że faktycznie mogłabyś mnie przytulić - wystawił mi język.

- A nie wystarcza Ci dzisiejsza noc? - na te słowa chłopak się zarumienił i przymknął.

Wstałam z krzesła, podeszłam do niego i swoimi rękoma oplotłam go wokół tali. Głowę oparłam o jego plecy, między łopatki. Youngjae na ten gest uśmiechnął się.

- Długo jeszcze? - zamamrotałam pod nosem, ale na tyle głośno, by Jae usłyszał.

- Nie widzisz, że zaczynam smarzyć? - odwrócił się w moją stronę.

- No widzę, ale jestem głodna...

- Ty zawsze jesteś głodna - dał mi kuksańca w prawe biodro.

- Nie prawda!

- Oj, no dobrze. W lodówce jest jogurt, zjedz go sobie na ten czas.

- Ok.

Podeszłam do niej i wyjęłam truskawkowy jogurt. Z szuflady wyciągnęłam łyżeczkę. W trakcie jedzenia Youngjae zbliżył się do mnie otwierając usta. Z swoją drogą ma je bardzo piękne. Wsadziłam mu do buzi małą porcję jogurtu brudząc go przy tym.

- Ubrudziłam Cię... - już miałam chwytać po chusteczkę, by wytrzeć jego kącik.

- Wytrzyj mi to swoimi ustami - strzelił prosto z mostu. Objął mnie lewą ręką w talii i przybił do ściany.

- Nie rozpędzasz się?

- Nie.

- Ale ja nie potrafię - po wypowiedzeniu tego zdania wpił mi się w usta.

Oddałam pocałunek. Z jednego pocałunku zaczęło się robić z dziesięć. Jego dłoń z moich pleców zjechała na pośladek.

- Youngjae naleśniki! - pisnęłam.

- O matko! - poleciał do kuchenki i zdjął spalonego już naleśnika.

Po śniadaniu Youngjae poszedł wziąć prysznic, a ja w tym czasie wykręciłam numer do mojego szefa. Wytłumaczyłam mu sytuację, że chciałabym z powrotem pracować w Korei u pani Kang. Było ciężko, ale zrozumiał. Tylko musiałam polecieć do Ameryki po swoje rzeczy i podpisać parę dokumentów. Weszłam do salonu i włączyłam laptop Youngjae. Zaczęłam szukać lotów na następny dzień, by mieć te sprawy za sobą. W trakcie zamawiania lotu, poczułam jak ktoś przytula mnie od tyłu.

- Co robisz kochanie? - szepnął mi do ucha, a po moim ciele przeszły dreszcze.

- Zamawiam bilet do Ameryki... - westchnęłam.

- Dlaczego? 

- Muszę zabrać swoje rzeczy, bo rezygnuję z pracy w Ameryce.

- Naprawdę? - wykrzyknął zadowolony.

Wstałam z krzesła i przytuliłam się do jego półnagiego ciała. No właśnie. Półnagiego!

- Youngjae, czemu do cholery masz tylko na sobie ręcznik?!

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top