Rozdział 15
Od mojego przyjazdu do Ameryki minął miesiąc. W pracy szło mi coraz lepiej. Od ostatniej rozmowy Youngjae nie dawał znaku życia. Martwiłam się o niego. Wysyłałam mu tysiące wiadomości i dzwoniłam. Odwiedzili mnie moi rodzice, ale niestety po kilku dniach musieli wracać.
Zmęczona po całym dniu w pracy opadłam na sofę. No nie powiem... Bieganie po wielkiej scenie jest męczące. Zbliżają się Święta i póki co, na razie nie mam planów. Włączyłam laptop i sprawdziłam grafik na następne dni. Na całe szczęście jutro miałam wolne. Zadowolona odłożyłam sprzęt na stolik i wstałam z kanapy. Udałam się do łazienki, by zrobić sobie gorąca kąpiel. Do ogromnej wanny nalałam ciepłej wody i dodałam olejek. Zdjęłam ubrania i odłożyłam je na półkę. Obejrzałam się w lustrze. Szczerze powiedziawszy to mogłabym nad sobą trochę popracować. Odpowiednia dieta i ćwiczenia z trenerem personalnym sprawiłyby, że wyglądałabym lepiej. Weszłam do wanny zakręcając przy tym wodę. Wygodnie się ułożyłam i zamknęłam oczy. Po trzydziestu minutach wyszłam z naczynia. Sięgnęłam po ręcznik i wytarłam nim swoje ciało. Ubrana w krótkie spodenki i za dużą bluzkę położyłam się na łóżku. Zniknęłam pod pierzyną i zasnęłam.
Rano obudziłam się około godziny dziesiątej. Wstałam z łóżka i podeszłam do ogromnej szafy. Wybrałam z niej białe spodnie, ciepły kremowy sweter, a do tego ocieplane skarpetki. Na śniadanie zjadłam tosty. W łazience wykonałam poranną toaletę i mogłam spokojnie wyjść z domu.
Spokojnym krokiem szłam w stronę centrum handlowego. Najpierw weszłam do księgarni. Chodziłam od regału do regału, aż w końcu znalazłam parę ciekawych książek. Kiedy stałam w kolejce do kasy, zadzwonił mój telefon.
- Jiyoung, chciałabyś do nas przyjechać na Święta? Z tego, co pamiętam, to nie masz żadnych planów.
- Jasne. Dzisiaj poszukam lotów i dam Ci znać, ok? - zapytałam podając kasjerce książki.
- Świetnie. To w takim razie nie przeszkadzam. Miłego dnia! Papa - rozłączyła się.
Zapłaciłam kobiecie za zakupy i wyszłam ze sklepu. Skoro jadę na Święta do rodziny, to wypadałoby coś dla nich kupić. Tylko pytanie, co im kupić?
Zamyślona weszłam do sklepu z kosmetykami. Kupiłam parę kremów do twarzy, odżywek do włosów i pojedyncze kosmetyki dla członków rodziny. Skoro będę już w tej Korei to może odwiedzę Jae? Póki co mam dla niego tylko album, a wypadałoby coś dokupić. Jeszcze się zastanowię. Wyszłam z galerii i powoli zmierzałam ku mojemu domowi. Na miejscu włączyłam laptop i sprawdziłam loty na tę sobotę. Uśmiechnięta zamówiłam w jedną stronę, a następnie wyłączyłam sprzęt. Poszłam do kuchni ugotować coś na obiad. Z lodówki wyjęłam potrzebne mi składniki i zaczęłam przyrządzać potrawę. Ugotowane spaghetti położyłam na stolik w kuchni. W trakcie jedzenia po raz drugi tego dnia, zadzwonił mój telefon.
- Tak?
- I jak tam loty? Zamówiłaś już? - zapytał ojciec.
- Tak, tak. W sobotę po siódmej rano mam lot, więc tak wieczorem będę.
- To świetnie! Będziesz chciała coś zjeść?
- Nie wiem... Może kimchi?
- Jak sobie życzysz. To do zobaczenia! Papa - rozłączył się.
Dokończyłam posiłek, a brudne naczynia położyłam w zlewie. Wieczorem się wezmę za sprzątanie. Poczłapałam do łazienki wziąć prysznic. Po odświeżeniu się położyłam się w łóżku. Posiedziałam na Facebook'u i Instagramie, a po chwili zmęczona zasnęłam.
- Jestem! - krzyknęłam wchodząc do domu.
- Jiyoung! - podbiegła do mnie moja mama i mocno mnie przytuliła.
- Mamo... Tęskniłam.
- My też - w progu stanął tata.
- Co tam u was słychać? - podeszłam do niego i wtuliłam się w jego silne ramiona.
- Wszystko po staremu. Jutro przyjdzie do nas reszta rodziny i wreszcie zobaczymy Haseul.
- To ciocia już urodziła? - zapytałam zdziwiona.
- Tak. Jakiś miesiąc temu... - odpowiedziała wchodząc do kuchni.
- I ja o tym nic nie wiem?
- Najwidoczniej - za mamą wszedł tata.
- Mamo? Ja idę do Youngjae. Będę do dwóch godzinek...
- Dobrze. Pozdrów go ode mnie!
- Ok.
Zanim wyszłam z domu, z walizki wyjęłam prezent dla chłopaka. Po paru minutach drogi zapukałam do jego drzwi. Po chwili otworzyła mi szczupła i niewysoka Koreanka.
- W czym mogę pomóc? - zapytała, a w moich kącikach oczu zbierały się łzy.
- Jest może Youngjae? - mój głos drżał pod wpływem emocji.
- Oppa, ktoś do Ciebie! - krzyknęła, a po chwili przyszedł mój przyjaciel.
- Jiyoung... - szepnął i z oczu zaczęły spływać mu łzy. - Wróciłaś - podszedł do mnie i przytulił.
Odwzajemniłam uścisk i również moich oczu zaczęły płynąć łzy. Staliśmy tak z parę minut, dopóki ta dziewczyna się nie odezwała.
- Oppa, kto to jest? - zapytała poprawiając swoje krótkie czarne włosy.
- Moja... Przyjaciółka... - westchnął gładząc mój policzek.
- Przepraszam, przepraszam, że Cię zostawiłam. Nie powinnam. Ale to jest moja życiowa szansa... Przepraszam...
- Nic się nie stało Jiyoung. Najważniejsze jest to, że zostajesz już w Korei - uśmiechnął się.
- No nie do końca...
- Jak to?
- Wróciłam tylko na Święta.
- I zostawiasz mnie?
- To nie tak...
- A jak?
- Będę częściej przyjeżdżać, będziemy się widzieć podczas tras koncertowych, na fanmeetingach.
- Jakoś tego nie widzę...
- Youngjae... Rozumiem to, że mnie nienawidzisz za tę Amerykę, ale postaw się też w mojej sytuacji.
- No rozumiem.
- Nie gadajmy o tym, proszę. Przyszłam złożyć Ci świąteczne życzenia, a nie kłócić się. To dla Ciebie - podałam mu prezent.
Powoli zaczął odpakowywać paczkę. Kiedy zobaczył płytę z autografem dedykowanym specjalnie dla niego, o mało co mnie nie zmiażdżył.
- Dziękuję Ci skarbie! - krzyknął. - Skąd to masz?
- Pracowałam z nim przez jakiś czas. Youngjae?
- Tak?
- Może wejdziemy do domu i przedstawisz mnie swojej... Dziewczynie? - ledwo co mi te słowo przeszło przez gardło.
- Głupia! To moja kuzynka Somin - parsknął śmiechem wchodząc do domu.
- Somin - podała mi dłoń.
- Jiyoung, miło mi - uścisnęłam jej dłoń.
W trójkę usiedliśmy w salonie na kanapie. Youngjae zachwycał się płytą, a ja z Somin rozmawiałyśmy na babskie tematy. W sumie fajna z niej dziewczyna. Miła, towarzyska, zabawna, ładna i szczupła. Po godzinie musiałam się zbierać do domu. Kolacja na mnie czekała. Pożegnałam się z nimi i wyszłam.
W domu przy rodzinnym gronie zjadłam kimchi. Najedzona udałam się do pokoju, ale uprzednio biorąc z komody czerwone wino. Zadowolona usiadłam na łóżku i oparłam się o ścianę. Upiłam pierwszy łyk.
Popatrzyłam na zegarek. Wskazywał godzinę grubo po północy. Zataczając się weszłam do przedpokoju. Ubrałam buty, płaszcz i wyszłam z domu. Pijanym krokiem zmierzałam do Youngjae. Gdy byłam na miejscu, usiadłam na schodach i zadzwoniłam do niego.
- Youngjae?
- Jiyoung, czy ty jesteś pijana?
- Może?
- Gdzie jesteś?
- Pod Twoim domem - rozłączył się.
Po chwili usłyszałam otwierające się drzwi.
- Czy ty do końca powariowałaś? Kto normalny siedzi pijany pod domem przyjaciela?
- Ja - zaśmiałam się wstając.
- Eh... Poczekaj tu. Zaraz przyjdę. Nigdzie się nie ruszaj! - wszedł do domu.
Moment później przyszedł z kocem w rękach i kucnął przede mną.
- Właź i zarzuć ten koc na swoje plecy - jak powiedział, tak zrobiłam.
Po dłuższej ciszy odezwałam się.
- Kocham Cię.
- ...
- Na początku liceum zaczęłam już coś do ciebie czuć, ale wiedziałam, że podoba Ci się Minah, więc siedziałam cicho... Oppa, powiedz mi, że czujesz to samo - oparłam głowę o jego bark.
- Jiyoung, proszę Cię przestań... Jesteś pijana.
- Ale na tyle świadoma, by wiedzieć co mówię...
- Jutro porozmawiamy, jak będziesz trzeźwa.
*Youngjae pov*
Otworzyłem drzwi do jej mieszkania, które o dziwo nie były zamknięte. Zaniosłem ją do pokoju i delikatnie położyłem na łóżku. Zdjąłem z niej buty, płaszcz i bluzę. Przykryłem ją kołdrą, a swój koc poskładałem i odłożyłem na biurko. Schyliłem się do jej twarzy. Odgarnąłem jej włosy z czoła i spojrzałem na jej usta. Były bardzo pociągające i aż prosiły się o pocałowanie, ale nie mogę tego zrobić, gdy jest nietrzeźwa.
- A walić zasady - szepnąłem.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top