Rozdział 14
Weszłam na płytę lotniska. Rozejrzałam się wokół siebie, tak jak w romantycznych filmach czekając na swoją miłość, która zacznie biec i krzyczeć, by została. Ale po Youngjae ani śladu. Widocznie nie jest mi dane zaznać takiego uczucia. Od momentu wyjścia z jego domu nie odezwał się do mnie ani razu. Bardzo mnie to bolało. Smutna i zmęczona po nieprzespanych nocach udałam się do samolotu. Uprzejma stewardessa pokazała mi, gdzie mam usiąść. Założyłam słuchawki na uszy i puściłam swoją ulubioną playlistę. Wyłączając aplikację do odtwarzania muzyki natknęłam się na swoją tapetę, na której był uśmiechnięty od ucha do ucha Jae z kucykami zrobionymi przeze mnie. Na samo wspomnienie uśmiechnęłam się pod nosem. Jednak po chwili uśmiech zszedł z mojej twarzy przypominając sobie, że długo go nie zobaczę. Teraz został trainee, więc będzie miał mało czasu na rozmowy, a tym bardziej na spotkania, a dochodzą do tego jeszcze inne kontynenty i strefa czasowa. Westchnęłam i odchyliłam głowę do tyłu. Zamknęłam oczy, a po chwili zasnęłam.
Po ośmiu godzinach obudziła mnie kobieta mówiąc, że zaraz będziemy lądować. Kiedy samolot znajdował się już na ziemi, pasażerowie wysiedli. Mimo przespania całego lotu czułam się zmęczona. Wyszłam przed lotnisko i zaczęłam szukać taksówki.
- Dzień dobry! Zawiezie mnie pan do hotelu "Dream"? - zapytałam po angielsku.
- Dzień dobry. Oczywiście, proszę wsiadać - uśmiechnął się.
Droga zajęła niecałe dziesięć minut. Podziękowałam panu i zapłaciłam odpowiednią kwotę. Wyszłam z taksówki. Przede mną stał ogromny budynek. Weszłam do środka. Zapłaciłam za pokój i udałam się do niego. Bagaż mają przynieść do godziny. Zmęczona opadłam na łóżko. Wybrałam numer do mamy.
- Mamusiu, ja już jestem w Ameryce. Cała i zdrowa!
- To dobrze. Miłej nocy skarbie. Zadzwoń do mnie po pracy i powiedz jak było. Papa! - rozłączyła się, by żadna z nas nie musiała płacić kosmicznych rachunków. Usłyszałam pukanie do drzwi. Wstałam z miękkiego łóżka i je otworzyłam. Przede mną stał bagażowy z moją walizką.
- Panienka Jeon Jiyoung?
- Tak.
- Pani walizka. Gdzie ją położyć? - uśmiechnął się.
- Na łóżko poproszę.
Mężczyzna zrobił tak, jak poprosiłam. Podziękowałam ładnie i wyszedł. Zadowolona wyjęłam z walizki rzeczy do spania, kosmetyczkę i ręcznik. Udałam się do łazienki. Wszystko położyłam na szafce obok kabiny prysznicowej. Wzięłam prysznic, ubrałam się w koszulkę i krótkie spodenki. Włosy rozczesałam szczotką, umyłam zęby i twarz. Pachnąca wyszłam z łazienki i po raz kolejny w tym dniu rzuciłam się na łóżko. Wbiłam się pod kołdrę i zasnęłam.
Obudziło mnie powiadomienie wiadomości. Przetarłam oczy i zerknęłam na telefon. Myślałam, że to Youngjae, ale to był jednak szef. Mam się zjawić w biurze o 12. Spojrzałam na zegarek. Miałam dwie godziny do wyjścia. Jak poparzona z niego wyskoczyłam. Pobiegłam do łazienki wykonać mały makijaż. Z walizki wybrałam czarne rurki, czyli klasyk w mojej szafie i fioletową bluzkę. Na stopy założyłam czerwone trampki i wyszłam z pokoju. Po drodze do biura wstąpiłam do sklepu. Kupiłam kawę oraz ciastko. W pracy zostałam miło przywitana. Wszystko uzgodniłam z mężczyzną. Zaczynam pracę od jutra. Cieszy mnie fakt, że będę mogła pracować wśród znanych i cenionych ludzi. Powędrowałam do parku i porobiłam parę zdjęć. Włączyłam facebooka, by sprawdzić, co się dzieje na świecie.
Udałam się do hotelu. Wsiadłam do windy i udałam się na piętnaste piętro. Otworzyłam drzwi i rzuciłam torebkę na ziemię. Zmyłam makijaż, włosy spięłam w kucyk i przebrałam się w dres. Usiadłam na łóżku i zaczęłam rozmyślać o tym, co by się stało gdybym wyznała miłość Youngjae. Czy by mnie zaakceptował? Czy odwzajemniłby moje uczucia? Zadawałam sobie miliony pytań.
Weszłam na ogromną halę. Rozejrzałam się wokół siebie. Wszędzie biegali ludzie. Istniał wielki bałagan. Nagle przede mną stanął szef.
- Chodź. Musimy obgadać parę rzeczy - zmierzał do jakiegoś pomieszczenia.
Otworzył mi drzwi i usiadł za biurkiem.
- To tak... To co dzieje się w pracy zostaje tutaj. Nikomu nic nie zdradzasz co i jak. Staraj się spełniać wymagania gwiazd. Na przykład... Jeśli taka Ariana Grande zażyczy sobie kwiaty wokół sceny, to tak ma być.
- Rozumiem!
- To w takim razie witam w naszym gronie! Od dzisiaj jesteś członkiem naszej rodziny, a teraz idź do garderoby i porozmawiaj z gwiazdą. Zapytaj się, czy czegoś jej nie brakuje lub nie chce czegoś zmienić w scenariuszu bądź wystroju.
- Dziękuję - ukłoniłam się, na co mężczyzna cicho się zaśmiał.
- Tutaj się nie kłaniamy - poklepał mnie po ramieniu.
- A no tak - zawstydziłam się. - W takim razie gdzie mam iść?
- Moja asystentka Cię zaprowadzi, dobrze?
- Jasne.
Wyszłam z pokoju, a przed nim stała kobieta ubrana w niebieskie spodnie, białą elegancką bluzkę i buty na obcasie, a włosy miała upięte w kok.
- Cześć! Nazywam się Jessica i jestem asystentką pana Black'a. Miło mi! - uścisnęła mi dłoń.
- Cześć. Jestem Jeon Jiyoung i pracuję od dzisiaj.
- A wiem, wiem. Mała, drobna Azjatka - zaczęła zmierzać ku kulisom.
- Drobna to bym nie powiedziała - zaśmiałam się.
- Błagam Cię! Ślicznie wyglądasz, a te spodnie tylko to podkreślają - wskazała dłonią na moje nogi. - Do pracy ubieraj się w miarę elegancko i wygodnie. Mam tu na myśli, żadnych dresów i klapek.
- Rozumiem.
- To tutaj... W razie pytań jestem na górze! Miłej pracy - uśmiechnęła się i poszła z powrotem.
Delikatnie zapukałam w drzwi. Po usłyszeniu słowa "proszę" weszłam do pomieszczenia.
- O mamusiu... - ręką zakryłam usta.
- Coś się stało? - zapytał mężczyzna.
- Nie wierzę... Ty jesteś prawdziwy? - podeszłam do niego i dziubnęłam w ramię.
- Tak. Bruno Mars we własnej osobie - zaśmiał się.
- Jakby to Youngjae usłyszał... - powiedziałam pod nosem.
- Kto?
- Mój przyjaciel. Wie pan.
- Nie bądźmy na pan i pani. Mówmy do siebie po imieniu. Bruno - przerwał mi i podał mi dłoń.
- Jiyoung - uścisnęłam jego dłoń. - Kontynuując... On jest Twoim wielkim fanem!
- Naprawdę? To może podpiszę dla niego płytę?
- A dałbyś radę?
- To żaden problem - sięgnął po jeden egzemplarz najnowszej płyty i marker. - Jak się przyjaciel nazywa?
- Choi Youngjae.
- Jak? - zaśmiał się, na co ja zaczęłam mu literować.
- Mam do Ciebie jeszcze jedną prośbę...
- Jasne, dawaj.
- Zdjęcie ze mną - podrapałam się po karku.
Podałam mu mój telefon. Objął mnie ramieniem i wykonał zdjęcie.
- Dziękuję! Dobra... Nie przyszłam się tu obijać, tylko pracować. Chcesz coś zmienić? Może w scenariuszu? - zapytałam.
- Nie, nie. Tylko, czy mogłabyś poprosić staff o wodę i ręczniki na scenie?
- Oczywiście. To mój obowiązek.
-------------------------
DZIĘKUJĘ WAM Z CAŁEGO SERCA ZA 750 WYSWIETLEŃ <3
KOCHAM WAAAS <3
Zachęcam go gwiazdkowania i komentowania ^^
Postaram się częściej wrzucać rozdziały, ale to zależy od mojej weny...
Do później! <3
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top