Rozdział 12

Obudziłam się z krzykiem. Sen był tak realistyczny, że w pewnym momencie zaczęłam płakać. Jak mogłam chcieć skrzywdzić Jae? Popatrzyłam się na łóżko przyjaciela. Spał jak zabity. To może nawet i dobrze, bo mogłam go obudzić. Do ręki chwyciłam telefon i zadzwoniłam do Youngjae. Nawet nie wiem, co mnie podkusiło, by do niego dzwonić.

- Halo? - usłyszałam zaspany głos chłopaka.

- Youngjae... Obudziłam Cię? - podrapałam się po lewym policzku.

- A co może robić człowiek o ósmej rano? - zapytał z sarkazmem.

- Co? Ósma rano? - odsunęłam telefon od ucha i sprawdziłam godzinę. Faktycznie była ósma rano. - Jejku przepraszam!

- Nic się nie stało... A w jakiej sprawie dzwonisz?

- Sprawdzić, czy z Tobą wszystko w porządku i, czy przyjdziesz do mnie dzisiaj?

- Ze mną w jak najlepszym porządku, a coś się stało? I tak, przyjdę.

- Miałam po prostu zły sen, nic takiego. To w takim razie czekam na ciebie! Nie śpiesz się - uśmiechnęłam się.

- Jasne. To pa!

- Pa!

Do pomieszczenia weszła pielęgniarka. Podała mi leki i wyszła. Po chwili chłopak z łóżka obok obudził się.

- Dzień Dobry!

- O hej! - przywitałam się.

- Od której nie śpisz? - usiadł na łóżku. O jejku! Jak on uroczo wyglądał po przebudzeniu!

- Przed chwilą się obudziłam. Youngjae przyjdzie mnie dzisiaj odwiedzić...

- O to fajnie! Wreszcie poznam twój obiekt westchnień - zaśmiał się. Rzuciłam w niego poduszką.

- Fajnie to tak rzucać w młodszych poduszkami? - wstał z łóżka i podszedł do mnie.

Zza jego pleców wyłoniła się mała poduszka. Pisnęłam i schowałam się pod kołdrą. Zaczął mnie nią okładać. Wkurzona wyszłam z pod kołdry i popchnęłam go na łóżko. Zdziwiony Yugyeom opadł na łóżko. Wzięłam moją poduszkę z jego łóżka i usiadłam z powrotem.

- Co jest? Nie chcesz się już bawić? - zaśmiał się.

- Nie - powiedziałam poprawiając włosy.

- Nie strój się tak dla niego, bo jeszcze biedna chłopaczyna zejdzie tu na zawał.

- Odwal się - popatrzyłam się na niego z powagą, ale po chwili wybuchnęliśmy śmiechem. - Yugi?

- Tak?

- Mogę zapisać sobie twój numer telefonu?

- Jasne. To podaj mi twój telefon. - sprawnym ruchem wzięłam go z szafki i podałam chłopakowi.

Usiadłam obok przyjaciela. Zapisał siebie jako "Yugiś ♡", przez co uśmiechnęłam się pod nosem.

- Co powiesz na wspólne zdjęcie? - zaproponował.

- Pewnie.

Z jednego zdjęcia zrobiło się trzydzieści. Następnie chłopak pokazywał mi śmieszne filmiki na YouTube. Co chwilę wybuchaliśmy śmiechem. Tak dobrze bawiliśmy się w swoim towarzystwie, że nie zauważyłam, kto wchodzi do pokoju.

*Youngjae pov*

Zadowolony wstałem z łóżka i zacząłem się ogarniać. Po drodze wstąpiłem po moją ulubioną kawę. W szpitalu byłem parę minut później. Uśmiechnięty wszedłem do pokoju, w którym znajdowała się Jiyoung. Mój wzrok powędrował na łóżko obok. Siedziała na nim Jiyoung z jakimś chłopakiem. Śmiali się i widać, że dobrze się bawili w swoim towarzystwie.

- Przyszedłem tak, jak prosiłaś - podszedłem do niej i rozłożyłem ramiona.

- Jae! - wtuliła się we mnie, jak w maskotkę. - Poznaj mojego przyjaciela ze studia tanecznego! Yugyeom, to Youngjae. Youngjae, to Yugyeom - pokazała na nas po kolei. Jej przyjaciel? Mam być zazdrosny? Jiyoung powróciła do poprzedniej czynności i co jakiś czas wybuchali śmiechem. Denerwowało mnie to, że zadzwoniła po mnie, a spędza czas z nim...

- Jiyoung? - niestety nie odpowiedziała. - Jiyoung? - również nic. - Skarbie? - zapytałem głośniej.

- Co? - czyli to na nią działa.

- Siedzę tu godzinę, a Ty nawet ze mną nie porozmawiałaś, więc pójdę już. Przyjdę później lub jutro. Ok? - wstałem z krzesła i podszedłem do drzwi.

- Ok - nawet się na mnie nie popatrzyła. No nie powiem, zrobiło mi się smutno.

- To pa - i wyszedłem.

*Jiyoung pov*

Tak się skupiłam na filmiku pokazanym przez Yug'a, że nie zauważyłam, kiedy Youngjae wyszedł. Wstałam z łóżka, powiedziałam chłopakowi, że za chwilę wrócę i pobiegłam za nim. Dobrze, że nie miałam podpiętej kroplówki. Właśnie wychodził ze szpitala.

- Youngjae! - stanęłam na chwilę. Popatrzył się w moją stronę. Szybko podbiegłam do niego i rzuciłam się na niego. Nogami objęłam jego biodra, a rękoma szyję. Wtuliłam się w niego, jak w pluszowego misia. Jego ciepły oddech otulił moją szyję. Uśmiechnęłam się, kiedy objął mnie ramionami i przytulił do siebie. - Przepraszam... To moja wina. Nie chcę żebyś wychodził. Nie lubię, gdy idziesz sobie ode mnie... I wiesz co? Dam Ci się mną zaopiekować - szepnęłam mu do ucha.

*Youngjae pov*

Usłyszałem jak ktoś woła moje imię. Odwróciłem się w tym kierunku i zobaczyłem skarb biegnący w moją stronę. Czy ja nauczyłem się mówić na Jiyoung, skarb? Ehh... Rzuciła się na mnie, a nogami i rękoma oplotła moje ciało. Przytuliłem ją, by przypadkiem nie spadła. Kiedy wypowiedziała te słowa, to o mały włos bym tutaj nie zemdlał. Czy ona właśnie powiedziała, że pozwala mi się nią zająć? A na dodatek na ucho? O ja... Czuję, że na moje policzki wpływają soczyste rumieńce.

- Naprawdę? - zapytałem dla upewnienia.

- Tak. Jeszcze dziś skołuję wypis i prawdopodobnie jutro będę mogła już opuścić szpital.

- To świetnie! - w tym momencie, moje serce zaczęło walić jak młot.

Zeszła z mojego ciała, ale to chyba nie był zbyt dobry pomysł, bo z bólu zwinęła się w kłębek. Wziąłem ją na ręce w stylu pani młodej i zaniosłem do pokoju.

- Powinnaś się nie ruszać... A tym bardziej z obolałym ciałem.

- Ale Jae... Miałam pozwolić żebyś odszedł? Znowu?

- Ee tam, przesadzasz. Powiedziałem, że jutro przyjdę - poczochrałem jej śliczne brąz włosy, na co ona wydęła policzki w uroczy sposób. - Już nigdy Cię nie opuszczę.

- Obiecujesz? - zapytała.

- Obiecuję! - po raz kolejny dzisiejszego dnia przytuliłem dziewczynę. - Ale teraz muszę wyjść... Przyjdę jutro po Ciebie, dobrze?

- Dobrze. Papa Sunshine! - cmoknęła mnie w policzek. O nie... Moja twarz stała się czerwona, jak dojrzały pomidor.

*Jiyoung pov*

Youngjae wyszedł ze szpitala, a za parę minut przyszli policjanci ze mną porozmawiać. Po złożeniu zeznań przyszedł lekarz.

- Doktorze?

- Tak? - zapytał zaglądając w papiery.

- Mam pytanie... Mogę się wypisać na własne żądanie?

- A to dlaczego? - zmarszczył czoło.

- Przyjaciel chce się mną zająć...

- No dobrze... Tylko będę musiał wypisać receptę i zalecenia.

- Dziękuję! - powiedziałam uradowana.

Pod wieczór odwiedziła mnie mama. Porozmawiałyśmy i powiedziałam jej o tym, że prawdopodobnie zamieszkam u przyjaciela. Pomysł się jej trochę nie spodobał. No, bo w końcu kobieta i mężczyzna pod jednym dachem. Zmęczona zasnęłam od razu po wyjściu mamy.

-----------------------------
Hej, hej!
Co tam u was?
Pamiętajcie...

Gwiazdka + komentarz = motywacja

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top