Rozdział 11

- Jiyoung?

- Yugyeom? - moje oczy natychmiast się zaszkliły.

- Jiyoung! - krzyknął, wstał z wózka i rzucił się na mnie.

- Yugi.. -wtuliłam się w niego. - Tęskniłam.

- Ja też. - odsunął się i tym razem usiadł na łóżko.

- Co się stało, że tutaj jesteś? - zapytałam zapominając, że mama stoi obok nas.

- Zemdlałem na próbie...

- Nadal chodzisz na zajęcia? - uśmiechnęłam się pod nosem.

- Nie. Jestem trainee w JYP - odparł dumnie.

- Naprawdę?! To świetnie! - po raz drugi w dniu dzisiejszym przytuliłam chłopaka.

- Pani Jung? - odsunął mnie od siebie.

- Tak. Witaj Yugyeom! - przytuliła chłopaka. - Bardzo się cieszę, że spełniasz marzenia!

- Ja też. Tęsknię za pani daniami... Były takie pyszne! - pielęgniarki podłączyły chłopaka pod kroplówkę.

- Miło mi. Jiyoung przyjdę jutro, dobrze? - zapytała wychodząc z pokoju. Kiwnęłam głową na tak, a kobieta wyszła z pomieszczenia.

- A Tobie co jest?

- Miałam wypadek samochodowy i dopiero dzisiaj się obudziłam, ale spokojnie, nic mi nie jest - położyłam się na łóżku.

- Jak to się stało?

Opowiedziałam chłopakowi całą historię. Oczywiście pomijając nieprzyjemną sytuację, która miała miejsce w opuszczonym domu. Na twarzy chłopaka malowało się zmartwienie.

- Noona...

- Tak Yugi?

- Nadal go kochasz? - dał nacisk na drugie słowo.

- Chyba tak...

- Chyba?

- No dobra... Tak.

- Co tak?

- Tak, kocham go.

- To powiedz mu to - uśmiechnął się.

- Yugyeom... Przecież on mnie wyśmieje, a poza tym jest z Minah.

- Nie ma prawa Cię wyśmiać. A jeżeli to zrobi, to skopię mu dupę - zaśmiałam się na jego słowa.

- Na razie jednak niech zostanie to między nami. Ok?

- Ok.

*Youngjae pov*

Usłyszałem dźwięk mojego telefonu. Z bólem głowy go odebrałem.

- Możemy porozmawiać? - odsunąłem telefon od ucha, by zobaczyć kto do mnie dzwoni.

- Co chcesz mi jeszcze powiedzieć? Wszystko wczoraj widziałem i nie wciskaj mi kitów, że to nie prawda, bo widziałem na swoje oczy. - przetarłem oczy.

- Oppa... To była tylko odskocznia!

- No i widzisz jak to się skończyło. Wybacz, ale mam ciekawsze zajęcia niż gadanie z Tobą, Minah.

- Ale... - rozłączyłem się.

Potem dzwoniła jeszcze z pięć razy, ale nie miałem ochoty z nią rozmawiać. Wziąłem prysznic, ubrałem się i zjadłem śniadanie. Po drodze do szpitala wszedłem do sklepu. Kupiłem jakieś owoce, czekoladę i wodę. Zapłaciłem i poszedłem w stronę Jiyoung. Po paru minutach stałem pod jej drzwiami. Moje kąciki ust powędrowały do góry. Zapukałem i usłyszałem ciche "proszę". Otworzyłem drzwi, a jej wzrok z telefonu przeszedł na mnie.

- Jiyoung... Chciałem porozmawiać.

- To zapraszam. - wskazała palcem na krzesło obok siebie.

- Jiyoung... Chciałem Cię przeprosić za to wszystko. Miałaś rację. Minah mnie zdradzała. Wczoraj nakryłem ją w sklepie, jak całowała się z jakimś facetem. Spakowałem ją i wyrzuciłem z mieszkania. Przepraszam, że na Ciebie nakrzyczałem, nie posłuchałem i nie byłem przy Tobie, gdy działa Ci się krzywda. Jestem złym człowiekiem... - zacząłem płakać.

- Ćcciii, spokojnie - przytuliła mnie, a dłońmi pocierała moje plecy. - Jest dobrze. Najważniejsze, że w porę się zorientowałeś.

- Naprawdę mi głupio...

- A właśnie ma Ci nie być! Jesteś Sunshine, więc powinieneś się uśmiechać - odsunęła mnie od siebie i kciukami wytarła moje łzy.

- Co ja bym bez ciebie zrobił? - pociągnąłem nosem.

- Nie wiem...

Dałem jej reklamówkę z jedzeniem oraz piciem. Podziękowała i zaczęła jeść czekoladę. Nie! Przepraszam. Ona jej nie jadła, ona ją pożerała. W jej kącikach ust pojawiły się resztki słodyczy. Z kieszeni bluzy wyjąłem chusteczki. Wziąłem jedną i przybliżyłem się do dziewczyny. Kiedy byłem blisko jej twarzy, na jej policzki wpłynął soczysty rumieniec. Podniosłem rękę do góry i zacząłem wycierać jej usta i kąciki z czekolady.

- Urocza - powiedziałem pod nosem.

- Co? - zapytała.

- Nic, nic. - kiedy zakończyłem tę czynność, ona dalej była czerwona. Chusteczkę położyłem na szafkę obok łóżka. - Powracając do rozmowy, to... Wybaczysz mi?

- ...

- Błagam!

- Tak. Jesteśmy przyjaciółmi i przecież przez głupią kłótnię nie zerwę z Tobą przyjaźni.

- Dziękuję Jiyoung! - przytuliłem ją. Na początku zesztywniała, ale z czasem się rozluźniła i odwzajemniła uścisk.

- Tęskniłam za Tobą - wtuliła się w moje ramię.

- Ja za Tobą też.

- Youngjae... Skoro zerwałeś z Minah, to znaczy, że nadal będziesz trenował? - zapytała.

- Jeszcze mi nie dali znać, czy na 100%.

- A kiedy będziesz wiedział?

- Jutro powinni do mnie zadzwonić. A skarbie powiedz mi... Ile tu jeszcze będziesz?

- Z tydzień...

- Jeszcze?

- Nie widzisz w jakim jestem stanie? - pokazała na siebie i się zaśmiała.

- No widzę. A jeśli zaopiekowałbym się Tobą? - zaproponowałem.

- Zastanowię się nad tym - zaśmiała się, a ja razem z nią.

*Jiyoung pov*

Czy on powiedział do mnie "skarbie" i, że zaopiekuje się mną? Czy ja śnię? Niech ktoś mnie uszczypnie. Po godzinie rozmowy Jae zasnął z głową położoną na moich udach, nasze ręce były splecione. Wpatrywałam się w niego, jak w obrazek. Nawet, gdy śpi jest idealny. Widać, że Bóg na nim nie oszczędzał. Jego mleczno-biała skóra błyszczała w tym świetle, jak gwiazdy na niebie. Jego śliczne i bujne włosy, uśmiech, w którym zakochuję się każdego dnia na nowo, lekko umięśnione ciało, i co najważniejsze duże i wrażliwe serce. Teraz już wiem, że zakochałam się w odpowiedniej osobie. Schyliłam się i pocałowałam go w policzek. Moją dłoń mocniej ścisnął, tak jakby nie spał. Gdy zbliżał się koniec odwiedzin przyszła pielęgniarka i poprosiła bym obudziła chłopaka.

- Youngjae - szepnęłam. - Ej... Youngjae - westchnęłam. - Sunshine - dziubnęłam go w policzek.

- Co się stało? - o matko, jak on uroczo wygląda, gdy przeciera twarz.

- Minął czas odwiedzin... - spuściłam głowę.

- Już? No trudno... Jutro też przyjdę.

- Youngjae?

- Tak?

- Zaśpiewasz mi na dobranoc?

- Pewnie - uśmiechnął się.

Zaśpiewał mi jakąś balladę. Podziękowałam mu buziakiem w policzek.

- Do jutra!

- Do jutra Jiyoung!

Z uśmiechem na ustach zasnęłam.

Podeszłam do pół martwego Hoseok'a. W ręce trzymałam sztylet. Chwyciłam chłopaka za szyję i podniosłam głowę do góry. Zimnym narzędziem przejechałam mu po szyi, ale nie zraniłam go.

- I co? Miło Ci? - po opuszczonym pomieszczeniu rozniósł się sarkastyczny śmiech.

- Nie rób tego, proszę!

- Myślisz, że Ty mnie słuchałeś? Przez ciebie chodziłam po psychologach, brzydziłam się samej siebie, zamknęłam się w sobie i mam zrezygnować z odwdzięczenia się? Hahaha... Dobre!

- Jiyoung! Proooszę! Nie rób tego, pójdziesz za to do więzienia, a Youngjae zerwie z Tobą kontakt.

- I tak mam już go w dupie! Wyśmiał mnie i odszedł z powrotem do swojej kochanki, dupek!

- Popatrz! Przecież możemy się na nich zemścić...

- O nie, nie, nie... Póki co chcę tylko Twojej śmierci - przyłożyłam sztylet do brzucha. - Żegnaj i gnij w piekle!

- Jiyoung, nie! Pro - urwał w połowie. Krew szybko płynęła.

- Teraz kolej na Ciebie Minah... - uśmiechnęłam się.

----------------------------------
Heeeej ~
Co tam u Was? Czekaliście na kolejny rozdział?
Zapraszam Was do mojej drugiej książki "Dance, Love&Pain".
Miłego dnia <3
Dziękuję za pomoc Im_Sora_95 oraz Taemii_Wang <3 <3

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top