Bloody Mary.

-Dlaczego to chujostwo jest aż takie pikantne?!

Wręcz krzyknęła, odsuwając kieliszek od ust i wykrzywiając twarz w grymasie. Uśmiechnęłam się pod nosem, ustawiając na blacie kilka kolejnych naczyń. Mówiłam jej kilkukrotnie, żeby jeszcze raz spojrzała na dostępne pozycje. Nie posłuchała się, więc niech cierpi. Poza tym nie byłam aż tak niemiła i dałam jej coś słodszego w mniejszym szkle. Dostała to nawet za darmo. Dlatego właśnie moja wypłata ostatnimi czasy się powolnie kurczyła.

-Ostrzegałam.

Odparłam, wciąż zajęta swoją robotą. Słyszałam wznoszone krzyki, gdy uniosłam do góry jigger. Rzuciłam okiem na grupkę mężczyzn, siedzących przy barze. Uśmiechnęłam się w ich kierunku. Dobrze wiedziałam, że najbliższe minuty spędzę w ich towarzystwie. Jak mocno tego nie chciałam. Może byłoby inaczej, gdyby byli kobietami, kimś mi naturalnie bliższym.

-Powiedziałaś, że jest lekko pikantne, nie aż tak mocno...

Wymamrotała do siebie. Zdążyłam to jeszcze zrozumieć, czego raczej się nie spodziewała. Mówiłam to już sobie wielokrotnie – nie miałam problemów ze słyszeniem jej głosu. Nie ważne było, ile bodźców było dookoła nas, jej słowa zdawały się głośniejsze od wszystkiego i wszystkich.

-Wybacz, następnym razem będę bardziej szczera. Myślałam, że po tej wódce już niewiele ciebie ruszy. Zaraz do ciebie wrócę.

Odparłam. Położyłam dłoń na jej włosach i je rozczochrałam. Dostałam za to uderzenie w ramię. Było ono raczej słabe, bo zdążyłam się już od niej odsunąć. Głęboko odetchnęłam. Im szybciej coś zacznę robić, tym szybciej to skończę. Z dwunastoma różnorakimi napojami alkoholowymi poradziłam sobie stosunkowo szybko.

-Chciałabyś może coś dorzucić do naszych drinków?

Spytał jeden z mężczyzn. Przewróciłabym oczami, gdybym miała pewność, że tego nie zauważy. Miałam zamiar go zignorować, ale wtedy do prośby dołączyli kolejno następni mężczyźni. A Niderlandy dziwiła się, czemu nienawidzę tej płci. Rola barmana w klubie jest dynamiczna i wielopłaszczyznowa, wymagając unikalnego połączenia umiejętności technicznych, finezji towarzyskiej i radzenia sobie z sytuacjami wysokiego napięcia. Kontakt z ludźmi zdecydowanie podczepiłabym pod ostatnią kategorię. Jako drugie serce klubu, barman jest odpowiedzialny za stworzenie tętniącej życiem i zachęcającej atmosfery, zapewniając jednocześnie gościom niezapomniane wrażenia. Szkoda tylko, że niekiedy kosztem siebie, zostawiając w pracy jeszcze po zakończeniu swojej zmiany. 

-Opowiedziałabyś coś o swojej pracy, kruczku?

Przepraszam, co? Myślałam przez chwilę, że się przesłyszałam. Nie wiedziałam czy bardziej chciałam się śmiać czy płakać. Było mi aż niedobrze. Dziwiłam się jednak sobą i tym, że nie zdążyłam do tego przywyknąć. Aby usatysfakcjonować klientów często sięgaliśmy po kolorowe napoje z dymem. Proste, ale z niesamowitym efektem. Może powinnam tym ich zająć? Osobiście wyszłoby mi to lepiej, ale... Czy chciało mi się wyjmować wszystkie potrzebne przyrządy?

-Jednym z podstawowych obowiązków barmana klubowego jest miksologia. Musimy posiadać rozległą wiedzę na temat różnych napojów alkoholowych i bezalkoholowych, ich receptur i sztuki ich mieszania do perfekcji. Od klasycznych koktajli po modne mikstury, utalentowany barman potrafi tworzyć innowacyjne i spersonalizowane drinki, które zaspokoją różnorodne gusta bywalców klubów. Ta wiedza wymaga nie tylko głębokiego zrozumienia smaków i składników, ale także oka. Mam nadzieję, że to wystarczająco wiele informacji, życzę miłej nocy.

Odeszłam od nich. Oczywiście, że mogłam powiedzieć więcej, ale przekonywali mnie do siebie wystarczająco. Rozglądając się w poszukiwaniu Niderlandów, trafiłam na wzrok innej kobiety. Czułam go przy każdym swoim ruchu i słowie. Oczywiście, że wpatrywała się we mnie cały ten czas.

-Nie patrz się tak na mnie.

-Ale przecież to lubisz.

Zatrzymałam oddech w piersiach. Gdzie jest ta nieśmiała, wstydliwa kobieta, z którą rozmawiałam o jej problemach? Była tam jeszcze kilka dni wcześniej. Może to mieli na myśli nazywając ją szaloną. A może to wcale nie była ona i rozmawiałam z dwoma innymi osobami? Jedną, która zamawia wódkę i Vieux Carré oraz drugą, która sięga po Piña Colada i Caipirinha. Spojrzałam na nią i jej delikatny uśmiech. Nie spuściła mnie z oczu ani na chwilę. Wydałam ostatnie drinki i przywitałam się z Niderlandami, zastępującą mnie na stanowisku. Jak zwykle, poszłam na zaplecze. Gdy tylko zamknęłam drzwi, wypuściłam powietrze, które w sobie trzymałam od kilku chwil. Sięgnęłam po swoją torebkę i zarzuciłam ją na ramię. Wyszłam, rozglądając się, czy Holenderka poradzi sobie na swojej zmianie. Szło jej świetnie, więc podeszłam do wciąż pijącej swoją Bloody Mary kobietę.

-Miałam wtedy na myśli, żebyś się tak na mnie nie patrzyła, a po prostu zapytała o to, co chodzi ci po głowie. Albo chodziło, w tamtym momencie.

Powiedziałam jej, nachyliwszy się nad jej ucho. Lekko drgnęła i odwróciła się w moją stronę. Uśmiechnęłam się do niej, widząc jak głęboko oddycha. Muszę być ostrożna, prawda? Trudno jest rozmawiać z dziewczyną, kiedy ona nie zdaje się mieć na to chęci. Muzyka rozbrzmiewała w tle, ale nie wsłuchiwałam się w teksty piosenek. Zaczęła się wiercić na swoim miejscu.

-Uważaj, bo stracisz swojego ulubionego klienta.

-Ah, czyli jesteś już nie tylko moim specjalnym klientem, ale i ulubionym, rozumiem.

Usiadłam przy niej. Obie patrzyłyśmy się na w połowie nie dopity napój. Wreszcie wzięłam go do dłoni i trochę upiłam przez słomkę. Uśmiechnęłam się przy tym, jako odpowiedź na wzrok, którym darzyła mnie moja rozmówczyni. Po części sprawdzałam, jak daleko mogę się posunąć. Uśmiechnęłam się do niej ponownie, gdy ona położyła swoją rękę na moim barku. Pozwoliłam jej na chwilę odpocząć, zanim lekko zniżyłam głowę, by złapać z nią kontakt wzrokowy. Natychmiast odwróciła się, by dalej patrzeć na parkiet.

-Lubisz pikantne.

Zauważyła, przypominając smak napoju. Kiwnęłam głową, po czym przypomniałam sobie, że nawet się na mnie nie patrzyła. Gdy po sekundzie powróciła na mnie swoim wzrokiem, podsunęłam jej kieliszek. Wzięła go w dłoń i niepewnie przybliżyła do ust. Kiedy wzięła łyk swojego drinka, zatrzymała się i rozkoszowała smakiem, prawie tak, jakby próbowała zidentyfikować różne smaki. Zaraz po tym jej usta wygięły się w grymasie. Odstawiła naczynie na blat.

-Nie jest najgorsze. O co chodzi z tym dotykaniem mnie?

Jak na komendę odsunęła swoją dłoń. Przecież nie powiedziałam, że mi się to nie podobało. Zadałam raptem pytanie, co chciała tym mi przekazać. Obserwowałem ją z zainteresowaniem, kiwając głową na znak, że czekałam na odpowiedź. Nagle zdałem sobie sprawę, że ponownie nawet na mnie nie patrzy, zagubiona we własnym świecie. Czy robiła to specjalnie? Czy mnie ignorowała?

-A pikantne w tańcu?

Zadała pytanie z dziwną pewnością siebie w głosie. Uniosłam brew do góry. Przed chwilą bała się na mnie spojrzeć, a nagle słyszałam od niej pytanie zadane z takim tonem głosu. Czyżby jej nieśmiała osobowość już oficjalnie odjechała do domu? Przewróciłam oczami i zaczęłam się zastanawiać nad swoją odpowiedzią. Nie było to trudne, ale moje myśli sprowadziły się do ogólnie rzecz ujmując przyjemności. Uświadomiłam sobie, jak dawno nie oddałam się czemuś, co mnie interesuje. Nie licząc ostatnio poprawianej sukienki, nie zasiadłam do swoich pasji od miesięcy.

-Jak mówiłam, nie jest najgorsze. Słuchaj się mnie czasami.

Zaśmiała się. Tak, zdecydowanie lubiłam tańczyć, jednak nie robiłam tego praktycznie wcale. Jakie inne, może małe małe rozrywki w życiu mogłam przeoczyć w codziennej rutynie? Miesiącami nie robiłam nic spontanicznego albo dla siebie. Po części mi tego brakowało. Spojrzałam na parkiet, wyobrażając sobie siebie wśród tłumu. Przyszło mi to z łatwością, jakby było to coś naturalnego.

-Okaż mi trochę uwagi, zazdrosna się zrobiłam. Powiedziałaś tym mężczyznom więcej słów w jednej sentencji niż mi kiedykolwiek. A z tego, co mi wiadomo, to my się znamy dłużej.

Była to moja kolej na zaśmianie się. Zazdrosna? Przecież okazuję jej uwagę od kiedy tutaj przyszła. I czy liczyła wszystkie słowa, jakie powiedziałam w jej stronę? Mogłam się z nią kłócić, że ona jednak słyszała mój głos częściej. Rozmawiałam z niewieloma osobami w czasie pracy – jako jedna z niewielu nie uznawałam tego za coś obowiązkowego, jeśli nie było to kompletnie konieczne.

-Opisywałam coś. Jeśli chcesz, mogę tobie opowiedzieć i całą książkę, byś była zadowolona. Lubisz bajeczki na dobranoc?

-Nie chcę werbalnej uwagi.

Była zazdrosna o słowa, a nie chciała ich otrzymać. Zaprawdę z dziwną osobą mnie los związał. Nachyliła się nade mną, unosząc swoje dłonie i kładąc je na mojej twarzy. Zdjęła okulary z moich oczu i sama je założyła. Zdawało mi się, jakby siedząca przede mną kobieta się uśmiechała. Nie byłam tego jednak pewna.

-I? Jak wyglądam?

Spytała mnie, poruszając dłońmi. Westchnęłam, wiedząc, że mówiła to z pełną powagą. Położyłam dłonie na swoich udach i się nad nią nachyliłam. Gdy ja się do niej przybliżałam, ona się delikatnie odsuwała. Myślałam, że była pewna siebie, jednak nie do końca tak było. Zatrzymałam się, gdy między naszymi twarzami były centymetry. Zdziwiłam się, że nie dała już jakiejś uwagi typu "wiem, że jestem dziełem sztuki, ale nie musisz być aż tak blisko". Zaśmiałam się do siebie, gdy ona uciekła wzrokiem. Szybko jednak nim powróciła i lekko się uśmiechnęła. Patrzyłyśmy się na siebie a o dziwo, nie towarzyszyło temu uczucie dyskomfortu.

-Jeśli chcesz żebym zobaczyła szczegóły to musisz mi pozwolić trochę się przybliżyć. No chyba, że po prostu nie jesteś w stanie wytrzymać. Wybacz, ale większość świata dla mnie to obecnie same barwy.

Nie wiedziałam, że arcydzieła pękają przez to, że za dużo się na nie patrzy. Cóż, człowiek codziennie się dowiaduje czegoś nowego. Jennifer Roberts będzie musiała przemyśleć, czy będzie w stanie brać odpowiedzialność za ewentualnie pęknięcia w muzeach w Massachusetts.

-Prędzej ty byś nie wytrzymała po zobaczeniu tych wszystkich perfekcyjnych szczegółów na mojej twarzy.

Zaśmiałam się, słysząc jej udawaną pewność siebie. Była tak żartobliwa w tym, co robiła, ale potrafiłam sobie wyobrazić jak robiłaby to samo w pełni na poważnie. Znałam ją z każdą nocą coraz lepiej i coraz bardziej dziwiłam się, jak jej skomplikowana osoba znalazła miejsce w mojej duszy.

-Mogę się odsunąć dziesięć centymetrów i będziesz dla mnie tylko kolorowymi plamami. Pamiętaj, że twój dobry wzrok znaczy, że to ty się na mnie więcej patrzysz bez przeszkód, w przeciwieństwie do mnie.

Energicznie zdjęła okulary i włożyła je na mój nos. Położyła dłonie na moich barkach, odsuwając mnie od siebie. Przypomniało mi to sytuację sprzed kilkudziesięciu dni. Wtedy ja ją odsuwałam od innych ludzi, a od tamtej chwili nie widziałam jej już wśród nich. Nawet nie pamiętałam, jak ją do tego przekonałam. Czy podałam jej jakieś powody, czy mój fizyczny sprzeciw przeciwko jej znajomością wystarczył? Rozmawiałyśmy potem, ale co do siebie mówiłyśmy? Zeszłam na ziemię, po czym poprawiłam swoje okulary. Nie zauważyłam nawet jak krzywo i niewygodnie leżały. Zdecydowanie wolałam soczewki, mogłam ich nie zgubić na dywanie.

-Mam coś dla ciebie.

Powiedziałam. Wstałam i na chwilę zniknęłam jej z pola widzenia. Wróciłam z beżową kurtką w ręku. Narzuciłam ją na jej ramiona, co może nie było zbyt mądrą decyzją, patrząc na temperaturę w budynku, ale wystarczyło mi stresowania się spowodowanego posiadaniem jej. Nachyliłam się nad uchem kobiety, by mnie dobrze słyszała.

-Jeszcze raz coś takiego tutaj zostawisz, a nie ręczę za siebie. Twój adres znajdę i w paczce to prześlę. Albo nie, osobiście ci to doręczę.

Zachichotała, odwracając głowę, by się mogła patrzeć w moje oczy.

-W takim razie chyba specjalnie będę teraz zostawiała swoje rzeczy, żebyś mi je odnosiła pod drzwi.

Pokręciłam głową, nie dziwiąc się, że usłyszałam coś takiego z jej ust. Najgorsza była świadomość, że nie byłabym na nią zła, z przyjemnością bym jej odniosła cokolwiek by to nie było. Posłałam jej miły uśmiech, przekręcając oczami. Odsunęłam się, a ona całym swoim ciałem odwróciła się w moją stronę.

-A co? Nie zrobiłabyś tak? No proszę... Tego adresu nawet sama nie musisz szukać, mogę ci sama go dać. Ale proszę, powiedz, że byś tak właśnie zrobiła. Tylko uważaj na współlokatorów.

Nie wiedziałam czemu, ale nawet ucieszyłam się, że mówiła praktycznie błagając. Czułam się bardzo dobrze, słuchając jej głosu, a przy okazji dostawałam zapewnienie, że tak szybko mnie nie zastąpi innym barmanem. Zdecydowanie powinnam ponownie przemyśleć pomysł odejścia z tej pracy.

-Czemu? Nie chcieliby mnie do ciebie puścić? Czyżbyście się bardzo lubili?

Wykrzywiła swoją twarz w obrzydzeniu, na co parsknęłam śmiechem. Nigdy nie pomyślałam, żeby była ona zainteresowana mężczyznami i chyba rzeczywiście nie była. Skłamałam mówiąc, że mnie to nie ucieszyło w jakimś stopniu. Zasługuje na kogoś lepszego od mężczyzny.

-Bardziej bym się obawiała, że mnie nie chcieliby do ciebie dopuścić.

Wymamrotała, wpatrując się w podłogę. Położyła akcent na słowo "mnie". Rzeczywiście mój słuch był ostatnimi czasy bardzo dobry. Niderlandy by powiedziała, co innego, potrafiłam nie usłyszeć, gdy mówiła do mnie z odległości trzech metrów; ale to nie była Niderlandy i w żadnym stopniu jej nie przypominała. Jej słów słuchałam jakby naturalnie, nawet jeśli je szeptała pod nosem.

-Skąd takie przypuszczenia?

-Powiedzmy, że mam zdecydowanie lepszy gust w kobietach. Ich jest... dyskusyjny.

Czy to był jej sposób na stwierdzenie, że byłam ładna? Jeśli chciała powiedzieć to dyskretnie, to zdecydowanie się jej to nie udało. I dobrze, miło było usłyszeć to z jej ust. Na drugie zdanie praktycznie nie zareagowałam. Spojrzała się na mnie. Zostałyśmy tak jeszcze przez kilka sekund, aż wreszcie musiałam się odezwać.

-Spokojnie, jestem twoja.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top