Rozdział IV
Zaczęły się wyścigi. Róża znalazła wolne miejsce kibica z zadaszeniem, pod którym się schroniła przed padającym deszczem. Stała w pierwszym rzędzie przed torem wyścigowym. Dzięki temu miała widok na wszystko co się tam działo.
Dziewczyna nie wiedziała komu właściwie kibicuje, swojemu bratu Maćkowi czy Kacprowi-swojemu nowo poznanemu koledze. Postanowiła, że będzie kibicować im obojgu. Niezależnie od tego kto wygra, obaj będą dla niej zwycięzcami.
Pierwsze okrążenie wygrał pewien chłopak, który jechał na czarno-czerwonym motorze. Niewiele za nim był Kacper. Następnie kolejne i zaraz kolejne okrążenie wygrał jej nowy kolega. W ostatnim już okrążeniu nadal prowadził Kacper. Zauważyła, że chłopak spojrzał na nią z zadowoleniem na twarzy. Zrobiło się jej miło i niezręcznie.
Róża nagle uświadomiła sobie, że miała kibicować im obojgu a jednak było inaczej. Patrzyła uważnie na swojego kolegę aż do końca. Natomiast na Maćka nie spojrzała ani razu. Zastanawiała się dlaczego. W ogóle nie pilnowała swoich postanowień.
Kacper minął metę. Biły ogromne brawa i okrzyki. Róża czuła w środku, że też bardzo mu gratuluje i chce aż krzyczeć ze szczęścia ale nie potrafi tego wydobyć . Jest zbyt wstydliwa i uważa, że by tylko się ośmieszyła.
Zauważa swojego brata i natychmiast do niego podchodzi. Ten zauważa ją i od razu ją przytula.
-Myślałem, że cię nie ma, ponieważ widziałem tylko rodziców a ciebie z nimi nie było. Cieszę się, że cię widzę.
Maciek szeroko się uśmiechnął a następnie jeszcze raz mocno przytulił siostrę.
-Ja też cieszę się, że cię widzę.
Dziewczyna sama nie wiedziała jak mu wszystko wyjaśnić ale postanowiła, że nic mu nie powie.
- O skąd masz taką samą kurtkę?
Ona jest z toru wyścigowego. Kto ci ją dał?
Nastolatka zmarła. Nie wiedziała teraz co ma mu odpowiedzieć. Nie chciała mu powiedzieć prawdy, że jej kolega był tak miły, że jej ją pożyczył, gdy padało.
Więc tylko się do niego uśmiechnęła i postanowiła milczeć.
Po chwili usłyszała głos mamy, która zaczęła ją wołać. Róży spadł kamień z serca. Wiedziała, że musi iść i nie tłumaczyć się z niczego bratu.
-Muszę już iść. Do zobaczenia.
-Ach szkoda. Bardzo było mi miło, że przyjechaliście i kobicowaliście mi. Nie długo do was przyjadę. Do zobaczenia.
Znów ją mocno uścisnął.
Po tym zaczęła iść w stronę głosu swojej mamy ale uświadomiła sobie, że już nie pada a nadal ma na sobie kurtkę Kacpra. Musiała mu ją oddać. Wiedziała, że nie da rady wydusić z siebie żadnych słów ale musiała chociaż powiedzieć "dziękuję".
Poszła w to miejsce gdzie znalazła tą kurtkę ale nikogo nie było. Postanowiła położyć ją tam gdzie wcześniej leżała i zaczęła wracać. Nagle pomyślała, że musi mu podziękować, ponieważ tak nie wypada bez słowa odejść. Wmówiła sobie, że musi to zrobić. Wróciła w miejsce gdzie odłożyła kurtkę i postanowiła napisać mały liścik z podziękowaniem. Znalazła kawałek papieru i czarny marker, znajdujący się na biurku obok leżącej kurtki. Zaczęła pisać:
Cześć. Dziękuję Ci za kurtkę i serdecznie ci gratuluję wygranej. Do zobaczenia.
Gdy skończyła, położyła go na kurtce i natychmiast poszła. Jej mama ciągle ją wolała a wręcz się już o nią martwiła. Była już na miejscu. Cała rodzina była już przy wyjściu.
-Kochanie, my pójdziemy tutaj obok do delikatesów centrum. Musimy kupić kilka rzeczy. Idziesz z nami, czy zaczekasz chwilkę?
-Usiąde tutaj i zaczekam.
-Tylko nigdzie się nie oddalaj. Dobrze?
-Dobrze.
Dziewczyna usiadła na czarną ławkę przy wejściu i wyciągła swój smartfon z kieszeni. Zaczęła przeglądać Facebooka i instagrama. Nie znalazła nic ciekawego.
Po kilku minutach usłyszała dźwięk motoru. Popatrzyła w prawdą stronę, z której było słychać ten dźwięk. Postanowiła tam podejść mimo zakazu mamy. Gdy podeszła zauważyła, że za drewnianym płotem znajduje się kilku metrowa droga piaskowa i drewniana szopa. Natomiast nie było żadnego motoru. Postanowiła wrócić. Była już na miejscu. Rodziców jeszcze nie było . Postanowiła usiąść ponownie na ławkę i nagle poczuła, że na czymś usiadła. Wstała i zauważyła mały kamyk. Pod nim znajdowała się tajemnicza koperta. Z napisem "Do Róży".
Dziewczyna była w szoku, nigdy nie dostawała żadnych listów. Najpierw pomyślała, że to pewnie ktoś jej zrobił żart ale mimo to wzięła go ale bardzo bała się go otworzyć. Nagle zauważyła czyjś cień przed sobą. Natychmiast się odwróciła.
-Chciałem się pożegnać. Głupio odejść tak bez słowa. Musiałem ci odpowiedzieć.
Róża uśmiechnęła się szeroko, tak jak tylko mogła. Była szczęśliwa, że Kacper przyszedł się z nią specjalnie pożegnać. Wcześniej nikt na nią nie zwracał aż tak uwagi. Domyśliła się, że pewnie przeczytał jej list.
-Mam nadzieję, że ci się podobały wyścigi. Dziękuję za gratulacje i kibicowanie mi. To pomogło mi wygrać.
-Cieszę się.
Powiedziała to bez jąkania się. Była z siebie dumna.
Znów się uśmiechnął.
Zauważyłam, że patrzy się na kopertę. Domyśliłam się, że to pewnie od niego ale nie odezwałam się na ten temat. Nawet bym nie dała rady.
-Więc, muszę już iść, mam teraz trening. Miło było cię spotkać.
Do zobaczenia.
-Do zobaczenia.
Znów się do niej uśmiechnął. Tym razem podał jej prawdą dłoń i ona również. Następnie wsiadł na motor i odjechał. Róża nawet nie zauważyła, że na nim przyjechał.
Nastolatka już przyzwyczajała się do jego uśmiechów. Sprawiało jen to przyjemność.
Po krótkiej chwili rodzice wrócili, wsiedli do BMW i ruszyli do domu.
Róża po powrocie od razu, pobiegła do swojego pokoju, otworzyła swój pamiętnik i z ogromnym szczęściem zaczęła wypełniać go dzisiejszymi wydarzeniami. List, który napisał prawdopodobnie Kacper, postanowiła, że otworzy jutro.
Gdy skończyła pisać, położyła się i zasnęła, pierwszy raz myśląc o "nim".
Ten rozdział został nieco przesadzony i zbyt długi ale mam nadzieję, że jeśli zaczniesz czytać to cię zaciekawi i będziesz musiał doczytać do końca.
Jeśli uważasz, że to opowiadanie jest warte ★ bardzo poproszę o nią.
Zachęcam również do komentowania. Wasze komentarze są dla mnie ważne.
Pozdrawiam ♡♥
PS. Rozdziały będą się pojawiać co weekend.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top