Rozdział III

Po dwóch dniach, zaczął się wyczekiwany dla Róży weekend.
Dziewczyna była szczęśliwa, że w końcu nie musi przebywać między ludźmi,  których nie zna i nieswojo się przy nich czuć.  Wiedziała, że to zadanie,  które dała im pani Malinowska nie będzie wcale łatwe a będzie bardzo i to bardzo trudne dla nastolatki. Ciągle myślała, jak to będzie poznać tego Kacpra i jak się do niego odezwie i czy będzie się jąkać (zbyt często to robi,  gdy się mocno stresuje). Boi się również tego,  że chłopak gdy ją choć trochę pozna to zauważy, że jest taka cicha, nieśmiała, wykorzysta to i będzie się z niej naśmiewał lub też z tego, że na niego wpadła. Lecz z drugiej strony wczoraj był dla niej miły,  pewnie dlatego, ponieważ był w szkole i musiał się dobrze zachowywać.

Była godzina 8.00 rano. Róża o tej godzinie jeszcze leżała w łóżku. Nagle usłyszała dźwięk swojego telefonu i wstała błyskawicznie z łóżka,  włożyła na stopy słodkie kapcie w szaro, pudrowo-różowe króliczki i sprawdziła SMS,  który dostała.

- Cześć kochana Różyczko. Dawno się nie widzieliśmy. :)
Jak wiesz,  bardzo lubię motocross i dzisiaj o 18.00 mamy pierwsze zawody wyścigowe. Każdy uczestnik,  był "zmuszony" zaprosić swoją rodzinę.  Bardzo bym się ucieszył gdybyście przyszli całą rodziną.  Pozdrawiam Maciek.

Dziewczyna, od razu powiadomiła swoją mamę i siostrę. Po tym od razu odpisała bratu, że może się ich spodziewać na sto procent.

Róża była już gotowa do wyjazdu. Wszyscy wsiedli do czarnego BMW i wyruszyli.
Po dwóch godzinach jazdy byli na miejscu.
Czekali w kolejce po odznaki, który każdy kto tam chciał wejść musiał je posiadać. Róży nagle zachciało się pić i poprosiła o kilka złotych mamę. Nie daleko "tej ogromnej kolejki" był mały sklepik z różnymi napojami i smakołykami. 
Weszła do sklepu, po lewej stronie od razu zauważyła różnego rodzaju picia. Wzięła wodę mineralną i poszła do kasy.
Gdy już wyszła ze sklepu zauważyła, że zaczęło padać. Założyła kaptur i poszła dalej. Nagle spostrzegła  znaną jej czarno-czerwoną bluzę,  która leżała na małym stoliku. Podeszła by sprawdzić czy to niej jej brata,  ponieważ możliwe, że to jego i mógł zapomnieć a powinien być już na torze wyścigowym.
Podniosła ją ale po chwili uznała, że to nie jego rozmiar.

-Ejj. Co robisz z moją kurtką?

Róży nagle zrobiło się gorąco w żołądku i przestraszyła się jego pytania. Stała nieruchomo i bała się odwrócić.

-Słyszysz? Mówię do ciebie.

Usłyszała w jego głosie, że nie jest zadowolony z tego, że trzyma w ręku jego własność. Bała się odwrócić ale musiała. Nagle nie zastanawiając się, odwróciła się do niego ale nie spojrzała na niego i wzrok miała spuszczony w dół.

-O to ty...- powiedział cichym głosem chłopak ale Róża i tak to usłyszała.

Wzięła się na odwagę i spojrzała na niego. Nie mogła w to uwierzyć to był ten chłopak, z którym się zdeżyła i z którym ma zadanie domowe.
Postanowiła, że wyda z siebie całą pewność siebie i mu odpowie, to co chce mu w tej chwili powiedzieć a nie jak zawsze, czyli prawie nic.

-Cześć. Ja przee...praszam, ja myślałam, że to jest Maćka. To znaczy...mojego brata.

Oddała mu kurtkę, nagle posmutniała i spuściła głowę w dół. Było jej wstyd, że poruszyła czyjąś rzecz i pewnie teraz jest na nią zły jeszcze bardziej.

-No cóż zdarza się. Rozumiem.
A tak w ogóle to cześć. Miło cię tu wiedzieć.

Po jego słowach, nagle znów na niego spojrzała i się do niego uśmiechnęła, to był odruch.  Nie wiedziała, kiedy to się stało.

-Mogę wiedzieć jak nazywa się twój brat? Możliwe, że go znam.

-Maciek Penar.

-O to ten co niedawno do nas doszedł.

-No tak.

Nie wiem,  dlaczego to powiedziała ale to był znów odruch. Poczuła dumę z siebie.

-Słuchaj a jeśli chodzi o to zadanie co mamy do zrobienia,  to kiedy byśmy się spotkali i zaczęli je robić? Powinniśmy już zaczynać pozwoli.

-Może jutro...

Wyrwało jej się cichym głosem ale i tak usłyszał.

-Heh. Naprawdę jutro?  Jutro jest niedziela i pewnie święto.  Pamiętasz?

Po moich słowach zachichotał a ona za chwilę razem z nim.
Zauważyła, że ma bardzo ładny,  szeroki uśmiech. Nigdy nie zwracała na takie rzeczy uwagi.  Pierwszy raz  jej sie to zdażyło.

-Ups. -odchrząknęła

-To było naprawdę zabawnie słodkie.

Chłopak znów się do niej uśmiechnął. Pomyślała wtedy, że on zdaje się bardzo miły i sympatyczny a nie tak jak myślała wcześniej.

Nagle zaczęło zaraz bardziej padać. Kacper spojrzał na jej przemoczoną bluzę z kapturem, rozłożył swoją i nałożył ją im na głowy.

-Chodźmy z tąd,  bo zaraz cali przemokniemy.

Znów zachichotał a ona za nim. Mimo deszczu i tego, że była mokra,  czuła się ogromnie wesoło. Nawet nie była  spięta i zestresowana, tak jak zawsze gdy z kimś przebywała a tym bardziej rozmawiała.

Była zadowolona z tego, że udało jej się rozmawiać bez dużego jąkania się.
Nie czuła się krępująco przy tym gdy szli razem pod jego kurtką blisko siebie . Czuła się przy nim bezpiecznie.

Tym razem rozdział wyszedł dość długi i mam nadzieję, że przeczytasz do końca. Miałam dzisiaj bardzo dużo weny i mam ogromną nadzieję, że ci się spodoba.
Jeśli ci się spodobało poproszę zostaw jakiś ślad po sobie, to będzie motywacja dla mnie, by nadal pisać. :)
Pozdrawiam.










-

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top