two | yoongi
#happyKOday
Ostatnio pokochałem kwiaty. Ale nie te ścięte, które po kilku dniach muszą wylądować w koszu, pozbawione życia. Odkąd w niewielkich doniczkach postanowiłem wyhodować trochę ziół, aby mieć świeże przyprawy, pokochałem zabawę w ogrodnika i właśnie taszczyłem do mieszkania zakupioną mini szklarnię, aby zapełnić ją kaktusami. Czytałem trochę o roślinach i ostatnio stworzyłem własny ekosystem w słoiku, który teraz przyozdabiał stolik przy łóżku. Nabawiłem się chyba jakiegoś zielonego szaleństwa.
- Przepraszam, może panu pomóc?
Odwróciłem się w stronę chłopaka, który stał kilka kroków ode mnie. Kojarzyłem go. Mieszkał w bloku obok, dwa razy w tygodniu szliśmy rano na metro o tej samej porze. Nie spodziewałem się go zastać na peronie o tej porze. W dodatku w innej części miasta.
- Dzięki, chyba dam radę - odparłem z miłym uśmiechem, ale w tym samym momencie jakiś nieuważny i mający w nosie otoczenie nastolatek, szturchnął mnie dość mocno, kiedy mijał moją osobę. O mało nie upuściłem pudełka, na które bądź co bądź wydałem sporo kasy.
- Jest pan pewny?
Znów przeniosłem spojrzenie na blondyna, który przyglądał mi się zaciekawiony.
- No dobra. Mam w środku szkło i nie chcę go zbić. Więc chyba jestem zmuszony przyjąć pana pomoc - zadecydowałem, pozwalając obcemu na złapanie rączki pudła z jednej strony.
Chłopak z uśmiechem poprawił szelkę swojego plecaka i chętnie chwycił pakunek.
- Jestem Jimin. Chyba mieszkamy obok siebie, prawda?
- Tak. Na to wygląda - przyznałem. - Mam na imię Yoongi.
Przez kolejnych kilka minut staliśmy w milczeniu na stacji, czekając na przyjazd metra. Gdy w końcu się pojawiło, wsiedliśmy razem i ustawiliśmy tak, by jakiś zagapiony podróżny nie zniszczył mojej własności.
- Jest dość ciężkie. To jakiś sprzęt audio? - spytał Jimin.
- Szklarnia.
Chłopak pokiwał głową i resztę drogi nie zamieniliśmy ani słowa. Dopiero pod moim blokiem zatrzymałem się, przejmując od niego całkowicie ciężar mojego zakupu.
- Dziękuję za pomoc, Jimin. Jeśli będziesz potrzebował w czymś pomocy, to mieszkam pod numerem czterysta trzy - powiedziałem, nim zdążyłem pomyśleć.
Podawanie obcemu adresu nie było mądre. Ale przecież dobrze by było mu się odwdzięczyć.
- Mieszkasz na piętrze śmierci? - zapytał, lekko rozbawiony. - Odważny jesteś.
- Nie wierzę w zabobony. A to mieszkanie było dziwnym trafem jednym z najtańszych - wyjaśniłem, wiedząc doskonale, jak moi rodacy podchodzą do kwestii pechowej czwórki. No cóż, dzięki temu naprawdę płaciłem mniej za wynajem, więc nie jest tak źle.
- Czterysta trzy. Będę pamiętał. Do zobaczenia.
Uśmiechnięty blondyn ruszył w stronę drzwi wejściowych swojego bloku i zniknął w środku, a ja wszedłem na klatkę, gdzie skierowałem się prosto do windy. Na szczęście moja szklarnia dotarła w jednym kawałku do mieszkania, dzięki czemu z dumą mogłem położyć ją na komodzie i przez chwilę podziwiać. Teraz tylko odłożę trochę pieniędzy na kamyki i kaktusy i będzie idealnie.
Usiadłem przy biurku, starając się skupić już na tym, co muszę zrobić. Sięgnąłem po notatki, aby zerknąć na niekończące się ciągi liczb, które miałem w nich zapisane. Muszę to ogarnąć na tyle, by na najbliższych zajęciach wyjaśnić wszystko moim studentom. Zacząłem pierwszy rok doktoratu, więc uczelnia wcisnęła mi kilka grup, którym miałem prowadzić zajęcia. Niestety był to albo słaby rocznik, albo tak cholernie leniwy, bo na każdych zajęciach musiałem cofać się z wiedzą i rozbijać im wszystko na jak najmniejsze elementy, by cokolwiek zrozumieli. Żenujące.
Niestety, moja koncentracja osiągnęła krytycznie niski poziom, gdy pomyślałem o tych brązowych oczach, ukrytych za blond grzywką i radosnym uśmiechu, którym obdarował mnie Jimin. Był naprawdę uroczy. Miał w sobie to, czego brakowało obecnie dziewczynom. Słodki, o drobnej buzi i miłym spojrzeniu. Aż chciało się go przytulić.
Potrząsnąłem głową, jakbym w ten sposób chciał wyrzucić z niej myśli o tym słodkim stworzeniu, po czym wróciłem do pracy.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top