twenty-seven | jimin

Z jednej strony zima była piękna, bo zmieniała całkowicie krajobraz, dodając mu trochę magii. Z drugiej, miałem już dość zimna, które przeszywało do szpiku kości kiedy tylko człowiek wystawił nos za drzwi. Było to niewygodne zwłaszcza, gdy chciałem iść do biblioteki, aby móc jak zawsze patrzeć na Hoseok hyunga. Zostawianie płaszcza i kilku szalików w szatni, gdzie ciężko było znaleźć wolne miejsce, strasznie utrudniało życie.

Nawet jeśli teraz byliśmy z hyungiem trochę bliżej, to nie mogłem tak po prostu cały czas u niego bywać. Zamiast tego trzymałem się starego zwyczaju przesiadywania z książką przy stoliku i ukradkowego przyglądania się mu. Ku mojemu zaskoczeniu, jego oczy też częściej się unosiły, zerkając w moją stronę, przez co kilka razy skrzyżowaliśmy nasze spojrzenia, posyłając sobie nieśmiałe uśmiechy, a moje serce waliło wtedy jak szalone. 

Tak było i dziś. W zeszłym tygodniu na strefę czytelniczą przynieśli wygodne poduchy, z których miałem nawet lepszy widok na hyunga, bo ustawione były niemal przy jego stanowisku, dlatego szczęśliwy przeglądałem kolejne strony jakiejś książki na temat filozofii. Nieszczególnie nie to interesowało, ale miała ładną okładkę, więc rzucałem okiem na kolejne strony, szukając na nich jakiegoś słowa kluczowego, które mogłoby mnie zaciekawić.

- Jimin, masz ochotę mi pomóc?

Przeniosłem spojrzenie z zapisanej drobnym drukiem kartki na Hoseok hyunga, który zatrzymał się przy mnie z wózkiem, którego używał, by roznosić zwrócone książki na miejsce.

- Jasne.

Podniosłem się szybko i przerzuciłem plecak przez ramię, ruszając za starszym chłopakiem, który kierował się w stronę najdalszych rejonów biblioteki. Mało kto tutaj przychodził, z tej części zbiorów zwykle korzystali profesorowie, którzy w dodatku zamawiali pozycje u pracowników tej placówki, dlatego nie zdziwiło mnie, że nikt się tu nie kręci.

Starszy zatrzymał się w końcu przy jakimś regale i zaczął zbierać z wózka potrzebne książki, podając mi kilka z nich bez słowa. Sam złapał za drabinę i przesunął ją wzdłuż regału.

- Jimin, czy twoja relacja z Jeonggukiem jest bardzo bliska? - zapytał nagle cicho, wspinając się na dwa szczeble i wziął z trzymanej przeze mnie sterty dwa tomy.

- Nie. Jesteśmy po prostu przyjaciółmi - zapewniłem szybko, w ogóle nie rozumiejąc jego pytania. Czy podejrzewał mnie o związek z nim i chciał o to dopytać?

- A ile wiesz o jego nałogu?

Nałogu?

Przez chwilę patrzyłem na starszego, w ogóle nie rozumiejąc pytania, podczas gdy on odkładał kolejne książki na ich miejsca.

- Jeśli nie wolno ci o tym rozmawiać, to zrozumiem - dodał, a ja nadal nie rozumiałem jego intencji. - Myślę jednak, że ty, jako chyba najbliższy mu przyjaciel, mógłbyś mu pomóc.

- Ale z czym, hyung? - zapytałem cicho, podając mu ostatni tom.

- No z jego problemem z ciągłym... masturbowaniem się - wyjaśnił cicho, patrząc na mnie niepewnie.

Na moment przywołałem do mojej głowy te wszystkie widoki, które młodszy zapewnił mi, kiedy miał zepsuty karnisz. To jego nałóg?

- Skąd wiesz, że ciągle to robi, hyung?

- Słyszę go, Jimin. To nie jest normalne, by robić to tak często.

Niepewnie podrapałem się po policzku. Aż tak duży problem stanowiły te zabawy chłopaka? Nie miałem pojęcia...

- Chyba będę musiał z nim o tym porozmawiać - powiedziałem powoli, choć nie byłem pewien, czy to dobry pomysł. Nie byliśmy na tyle dobrymi przyjaciółmi. Ale może trochę alkoholu pomoże nam w dialogu. - Tylko nie wiem, co miałbym mu powiedzieć.

- Zaproponować leczenie, Jimin. Odwyk.

- To w ogóle możliwe?

- Nie wiem. - Tym razem to on wyglądał na zamyślonego. - Ale może warto spróbować. Dla jego zdrowia.

Kiwnąłem na te słowa, próbując je sobie ułożyć w głowie. Hyung naprawdę słuchał ciągle jęków Jeongguka? Czy po prostu mu przeszkadzały, czy... za często podniecały?

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top