twenty-nine | hoseok

Poproszenie Jimina o pomoc w kwestii zajęcia się nałogiem Jeongguka, było naprawdę dobrym pomysłem. Zwłaszcza, że od czasu mojej nieprzemyślanej (by nie powiedzieć po prostu głupiej) akcji z pukaniem w ścianę, chłopak unikał mnie jak ognia. Ignorował mnie, gdy spotkaliśmy się na klatce schodowej, a przy próbie powstrzymania go przed zatrzaśnięciem drzwi przed moim nosem, o mało nie zgniótł mi palców. Dlatego nie ryzykowałem ponownie i dałem mu spokój, skupiając się zamiast tego na pomocy, jaką mogłem mu zapewnić przez Jimina. Musieliśmy jednak działać ostrożnie i nie wyskakiwać od razu z ulotkami lub informacjami z internetu na temat grup odwykowych i psychologów, którzy mogliby mu pomóc. Zamiast tego Jimin, który stwierdził, że i tak ma dużo wolnego czasu, odwiedzał swojego przyjaciela tak często, jak miał ku temu okazję. Ja natomiast mogłem jedynie liczyć na to, iż powoli osiągniemy nasz cel.

Styczeń szybko minął, luty natomiast przyniósł ze sobą lekkie ocieplenie. Przy czym ,,ocieplenie" oznaczało w tym wypadku temperaturę równą minus pięć, zamiast minus piętnastu, dlatego wciąż czekałem na wiosnę, mając dość noszenia puchowych kurtek. Jednak luty oznaczał też dzień w roku, którego naprawdę nie lubiłem. Na liście najgorszych dni stał na drugim miejscu, zaraz po rocznicy śmierci mojej rodziny. Osiemnastego wypadały bowiem moje urodziny. Kiedyś kochałem ten dzień. Rodzice oraz siostra dawali mi przywileje, prezenty, ale przede wszystkim masę swojej uwagi. Odkąd ich straciłem, spędzałem ten czas samotnie, odwiedzając ich grób, aby móc powiedzieć im, co zmieniło się od mojej ostatniej wizyty u nich.

W tym roku również odwiedziłem Gwangju, dlatego do Seulu wróciłem późnym wieczorem, od razu zajmując się moimi dwoma kocimi współlokatorami. Chociaż w tym roku będę miał towarzystwo.

Usiadłem wygodnie na kanapie, zamierzając pooglądać kolejny odcinek dramy, w którą ostatnio się wciągnąłem, gdy mój telefon, leżący na stoliku, zabrzęczał cicho. Sięgnąłem więc po niego i odczytałem wiadomość.

Od: Yoongi hyung

Jesteś już w domu? Mam do ciebie ważną sprawę.

Trochę mnie to zmartwiło. Hyung musiał tutaj zaglądać przynajmniej z pięć razy. Zawsze po takiej ilości spacerów w końcu wysyłał do mnie wiadomość, co sam mi kiedyś zdradził.

Do: Yoongi hyung

Jestem. Zejść?

Nie doczekałem się odpowiedzi, a zamiast tego po dwóch minutach usłyszałem pukanie do drzwi. Podniosłem się z kanapy i uważając, by nie nadepnąć na biegające kociaki, poszedłem otworzyć.

- Wszystkiego najlepszego, Hoseok!

Otworzyłem szerzej oczy ze zdumienia. W drzwiach stał Yoongi z tortem.

- Skąd... - zacząłem, naprawdę nie mając pojęcia, jakim cudem wiedział, że mam dzisiaj urodziny. Nigdy mu tego nie powiedziałem! Może po pijaku?

- Pokazywałeś mi niedawno swoje zdjęcie w paszporcie. Zerknąłem na datę urodzenia. - Mężczyzna z uśmiechem minął mnie i wszedł do mieszkania. - Nie myśl sobie, że tylko ty będziesz świętował dzień, w którym ja się starzeję. Zdmuchnij te świeczki, bo na tort nakapią.

Już dawno nie czułem się tak szczęśliwy, jak w tym jednym momencie. Hyung specjalnie się natrudził, by sprawić mi trochę radości. Dlatego z uśmiechem zdmuchnąłem małe płomyki i zabraliśmy się do jedzenia.

Nie minęło pół godziny, a ktoś ponownie zadzwonił do drzwi. Poszedłem otworzyć, a tym razem na klatce stał Jimin z niewielką torbą. Jego zatroskana mina nie wróżyła niczego dobrego.

- Hyung, proszę pomóż mi. Rodzina, która mieszka nad moim pokojem, zalała swoje mieszkanie i przy okazji mój pokój. Właściciele przyjechali ocenić szkody i proszą, bym na jakieś dwa tygodnie wyprowadził się stamtąd. Czy możesz mnie przenocować jedną noc? Chciałem iść do Jeongguka, ale chyba go nie ma...

- Jasne, wchodź.

Jednak zamiast po prostu wejść, chłopak puścił torbę i przytulił mnie mocno, powtarzając ciągle ,,dziękuję". Dopiero po chwili zorientował się, że nie jesteśmy sami.

- Cześć hyung.

- Cześć Jimin. Tortu?

Chłopak przeniósł na mnie spojrzenie.

- Masz urodziny, hyung? Dlaczego nic nie mówiłeś?! Pędzę do sklepu po jakieś składniki i ugotuję ci coś pysznego!

Nie zdążyłem go powstrzymać, bo już wybiegł z mieszkania, zostawiając tylko swoją torbę. Pokręciłem głową z uśmiechem i naszykowałem mu spanie na kanapie, a młodszy po powrocie ugotował mi i Yoongiemu naprawdę przepyszną kolację.

Te urodziny stanowczo były lepsze, niż mogłem się spodziewać. Zrozumiałem, że nigdy już nie chcę świętować ich samemu.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top